Z ulgi, że jak na razie wszystko zdałam i na prośbę Kingi & Cassie.
Betowała Kinga.
Dziękuję <3
Miłego czytania.
***
***
czytam = komentuję
Betowała Kinga.
Dziękuję <3
Miłego czytania.
***
- Hermiona, naprawdę uważam, że… - zaczął
mówić, gdy tylko pojawił się w swojej sypialni i niemalże natychmiast urwał.
Uśmiechnął się pod nosem, widząc, w jakiej siedzi pozycji i że zdążyła zasnąć.
Miała lekko podkulone nogi, plecami oparła się o wezgłowie jego łóżka, a na jej
kolanach spoczywała otwarta na dowolnej stronie jego ulubiona książka. Brunetka
musiała być naprawdę zmęczona, dobrze wiedział, że nie jest typem kobiety,
która zasypia, gdy zobowiązała się coś zrobić, a przecież obiecała z nim porozmawiać
o tym, co się stało.
Hermiona przesunęła się lekko w dół i
zwinęła w kłębek, a on pomyślał, że nie ma serca jej budzić. Nie będzie
przecież problemem, jeśli prześpi u niego tę jedną noc. Cofnął się do salonu i
przyniósł koc, po czym położył go na fotelu. Zacisnął szczęki, przez dłuższą
chwilę zastanawiając się, gdzie będzie spał. Wyjął spod łóżka kołdrę i przykrył
nią lekko kobietę, która natychmiast odprężyła się pod wpływem ciepła.
Następnie przeszedł do łazienki, wiedząc, że rano będzie musiał jej ustąpić
prysznica, by zdążyła do pracy.
Kwadrans później wyszedł z pomieszczenia,
wycierając włosy i jakby mimowolnie zerkając na posłanie. Kobieta wciąż
spoczywała na swojej połówce, brązowe loki rozsypały się po jego poduszce, a
lekko widoczny różowy rumieniec, odbity na jej policzku, świadczył o tym, że
spało się jej bardzo dobrze. Wypuścił powoli powietrze, chwytając koc i kładąc
się po stronie, która zazwyczaj pozostawała pusta. Uśmiechnął się lekko na myśl
o tym, co powiedziałaby jego matka, gdyby zastała go w tej dwuznacznej sytuacji
i ułożył się wygodnie tak, aby jej nie dotknąć. Nie wiedział przecież tego, czy
życzyłaby sobie, aby między nimi wydarzyło się coś więcej; jej reakcja na jego
pocałunek świadczyła o tym nader wyraźnie.
Hermiona obudziła się o szóstej, jak
zawsze, gdy szła do pracy. Było jej przyjemnie ciepło, łóżko było jeszcze
wygodniejsze niż jej, w nocy ktoś leżał obok niej, choć przecież mieszkała
sama… Obróciła się gwałtownie na lewy bok, jednakże nikogo nie było obok.
Usłyszała jakiś hałas za swoimi plecami i zwróciła się ku źródłowi dźwięku.
- Dzień dobry - usłyszała głos, który w
ostatnich dniach przyprawiał ją szybsze bicie serca.
- Czy my… - Głos się jej załamał, gdy
napotkała jego nieprzeniknione spojrzenie.
- Nie - odpowiedział spokojnie. -
Zasnęłaś, a ja nie chciałem cię budzić - wyjaśniał dalej, choć przez chwilę
miał ochotę z niej zażartować. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nie
powinien był robić tego tuż przed rozprawą.
- Dziękuję - odparła i dopiero w tej
chwili zdała sobie sprawę, że ma na sobie wczorajsze ubrania. On również to
zauważył.
- Jeśli chcesz, pożyczę ci coś - zaproponował.
- Obawiam się, że będą za duże -
uśmiechnęła się.
- Możesz je zmniejszyć i dopasować -
zauważył. - Dam ci ręcznik, jeśli chcesz.
- Dziękuję - powtórzyła, rumieniąc się
lekko i marząc o chwili, w której gorąca woda będzie mogła zmyć z niej
zażenowanie.
Ciepła woda przyjemnie obmywała jej ciało,
mając jakby lecznicze właściwości i zmywając nie tylko napięcie ostatnich dni,
ale i zażenowanie, które poczuła, gdy zdała sobie sprawę, że zasnęła w łóżku
Draco i że on, jak gdyby nigdy nic, spał tuż obok niej. Potrząsnęła głową, aby
wyrzucić z głowy nieposłuszne myśli i odchyliła lekko szyję, aby umyć włosy.
Przez uspokojony umysł przeleciała jej myśl, że będzie pachniała jego żelem i
szamponem, ale szybko pozbyła się również jej, jak gdyby było w niej coś niewłaściwego.
Do sypialni wróciła kwadrans później,
owinięta tylko w jego ręcznik. Zamarła w progu pomieszczenia, podczas gdy
mężczyzna wyciągał coś z szafy. Na dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się i nie
był w stanie ruszyć przez dłuższą chwilę.
- Zostawię ci ubrania na łóżku -
powiedział, karcąc się w myślach i wyszedł, kierując się w stronę sypialni
syna.
- Dziękuję - dogonił ją jego głos.
Uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że młody też będzie zadowolony z tego, że
kobieta zje z nimi śniadanie.
***
- Powinnam już iść - powiedziała,
wzdychając i podnosząc się niechętnie zza stołu.
- Musisz pracować? - zapytał ze smutkiem
Allan, patrząc na nią uważnie.
- Tak - odpowiedziała. - Ale jeśli chcesz
i twój tata się zgodzi, jeszcze się spotkamy, co ty na to? - Poczochrała go
lekko po włosach, starając się zignorować to dziwne uczucie w okolicach serca.
Chłopiec pokiwał głową z entuzjazmem i z powrotem zajął się kanapką, paćkając
usta i nos czekoladą. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i opuściła pomieszczenie,
czując, że ten poranek i rozmowa z chłopcem naprawdę podniosły ją na duchu.
- Denerwujesz się, prawda? - zapytał
Draco, podchodząc do niej, podczas gdy ubierała płaszcz i sprawdzała, czy aby
na pewno nie zostawiła niczego, co mogłoby być jej potrzebne.
- Trochę - przyznała. - Ale mniej niż
wczoraj - dodała po chwili. Blondyn zrobił ku niej krok, tak, że prawie
zetknęli się czołami.
- Dasz sobie radę - wyszeptał jej w usta.
- Ja w ciebie wierzę.
- Skąd wiesz? - spytała, wstrzymując
oddech i podświadomie zdając sobie sprawę, że jest w tej sytuacji coś
niewłaściwego; pachniała przecież jego żelem i szamponem, miała na sobie jego
ubrania…
To, co zrobił, szybko jednak wybiło jej z
głowy myśli tego typu. Pocałował ją delikatnie w kącik ust i już chciał się
odsunąć, ale nie pozwoliła mu na to. Wsunęła dwa palce w szlufki jego spodni,
aby się nie odsuwał i rozchyliła lekko wargi, zapraszając go, aby ją pocałował.
Wplótł palce jednej dłoni w jej włosy, drugą przygarniając ją do siebie, jakby
była dla niego całym światem i miało stać się coś złego, gdyby ją puścił. Z
tyłu głowy przemknął mu pomysł, żeby się odsunąć, w tej chwili jednak
przesunęła mu delikatnie językiem po górnej wardze, dając mu sygnał, że nie ma
zamiaru przestawać.
Gdy się od niej odsunął, oboje oddychali
szybciej, zupełnie, jakby musieli przebiec spory kawałek drogi. Hermiona miała
na ustach lekko szelmowski uśmieszek, podczas gdy on próbował zachować powagę.
Spojrzała na niego poważnie, a grymas na jej ustach przybladł, jakby po raz
kolejny zdała sobie sprawę z niewłaściwości tego, co się stało. Odetchnął
głęboko i również się uśmiechnął.
- Właśnie dlatego - powiedział spokojnie,
kątem oka zauważając, że w drzwiach kuchni stoi jego syn i ciekawie się im
przygląda.
- Dziękuję - stwierdziła po raz kolejny
tego dnia i podeszła do niego, całując go w policzek i przesuwając wargi do
kącika jego ust, po czym odsunęła się od niego i pomachała chłopcu. - Cześć,
Allan, do zobaczenia. Cześć, Draco - dodała, lekko spięta, i zamknęła za sobą
drzwi. Syn podszedł do swojego ojca i dotknął lekko jego nogi.
- Tato? - zapytał chłopiec niespokojnie,
jakby chciał mu powiedzieć coś ważnego.
- Tak? - Rozciągnął lekko wargi w uśmiechu
blondwłosy mężczyzna i spojrzał na swojego synka.
- Ty ją kochasz - stwierdził poważnie
chłopiec. - Ja to wiem.
Na te słowa Draco nie znalazł już
odpowiedzi.
***
Hermiona weszła do biura, ściskając w
dłoniach torebkę i marszcząc lekko czoło.
- Cześć - przywitała ją Lisa, posyłając
jej uśmiech.
- Dzień dobry - uniosła lekko kąciki ust
Hermiona i przyspieszyła kroku, dobrze wiedząc, że to, co ma na sobie, nie
umknie uważnemu spojrzeniu jej sekretarki. Kobieta gwałtownie chwyciła
powietrze w usta, widząc strój przełożonej.
- Czy to są…? - urwała, dobrze wiedząc, że
Hermiona zrozumie i tak.
- Tak - odpowiedziała niechętnie brunetka,
jakoś nie umiejąc skłamać.
- Ale jak…? - Lisa miała na twarzy szeroki
uśmiech. Od początku wyczuwała między nią a Draconem jakieś dziwne
przyciąganie, choć sama nie do końca wiedziała, czy to niechęć, czy coś więcej.
- Nieważne - burknęła. - Przyniesiesz mi
kawę? - poprosiła, aby zmienić temat.
- Jasne - odpowiedziała sekretarka.
- Możesz przynieść dwie. Na wynos. - Obie
kobiety odwróciły się jak na komendę w stronę męskiego głosu. Hermiona od razu
uśmiechnęła się szeroko, natomiast Lisa spłonęła rumieńcem, jak zawsze gdy w
ich obecności pojawił się Harry.
- Oczywiście - powtórzyła, a jej szefowa
wskazała przyjacielowi ruchem głowy swój gabinet.
***
- Przejdziemy się? - zaproponował Harry.
- Muszę to skończyć. – Wskazała dłonią
stertę papierów, które musiała wypełnić.
- A kiedy ostatnio zrobiłaś sobie przerwę?
- zapytał, patrząc na nią z politowaniem.
- Jakieś... - spojrzała na zegarek,
wzdychając. - Nie zrobiłam. - Skłamała, nie mając ochoty mówić o tym, co się
wydarzyło poprzedniego wieczora.
- Więc chodź – powiedział nieustępliwie. -
Przejdziemy się, pogadamy i za godzinę tu wrócisz.
- Ja... - chciała zaprotestować, ale jak
na zawołanie zaburczało jej w brzuchu.
- Stawiam zapiekanki i czekam za dwie
minuty na dole – powiedział, uśmiechając się do niej przewrotnie.
Spacerowali po pobliskim parku, chwilowo
milcząc i sącząc ze styropianowych kubków kawę z odrobiną mleka. Harry
przyjrzał się przyjaciółce, czując, jak na jego usta wypływa mimowolny uśmiech
i przechylił lekko głowę w lewo. Wciąż miała brązowe, nieuporządkowane włosy,
które czasem wiązała w warkocz, malinowe usta, kilka piegów na nosie i bliznę
na lewej ręce, której nie umiał usunąć żaden magomedyk. To wciąż była jego
Hermiona, tak podobna do tej, którą poznał w pierwszej klasie, a zarazem
zupełnie inna. Pocierała jedna dłonią o drugą. Końcówki jej palców były zaczerwienione,
musiało być jej zimno. W pośpiechu nie wzięła ze sobą nawet czapki i nagle
pomyślał, że może się pochorować. Zatrzymał się gwałtownie i sięgnął dłonią do
kieszeni płaszcza, wyciągając z niego zwinięte w kulkę nakrycie głowy.
- Co ty robisz? - zmarszczyła brwi, gdy
pomógł sobie zębami zdjąć rękawiczkę.
- Marzniesz – powiedział spokojnie. - A ja
nie chcę, żebyś była chora.
- Tobie też będzie zimno – próbowała
protestować.
- To nie ja miałem pół roku temu zapalenie
płuc – przypomniał jej, przerywając kontakt wzrokowy i odstawiając kubek z
kilkoma łykami kawy na ławkę. Ubrał jej czapkę, odgarniając loki z twarzy i
lekko zniecierpliwionym gestem podał jej rękawiczki.
- Nie ustąpisz, prawda? - westchnęła po
raz kolejny, niechętnie sięgając po podane jej części ubioru.
- Nie – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Hermiona poczuła, jak jej usta również unoszą się do góry; przy nim nie mogło
być przecież inaczej. - To kto pierwszy przy zapiekankach – zawołał, od razu
zaczynając biec. Ze śmiechem chwyciła jego kubek i ruszyła za nim, wiedząc, że
w bieganiu i tak nie ma z nim szans.
***
- Hermiona? - usłyszała, gdy stała z
Harry’m pod kancelarią i od dobrych piętnastu minut próbowała się z nim
pożegnać.
- Draco. - Chwyciła powietrze gwałtownie w
usta, a rumieniec na jej policzkach pogłębił się. - Co ty tu robisz?
- Przyszedłem zapytać, czy po rozprawie
pójdziesz ze mną na kolację - powiedział, zachowując żelazny spokój.
- Ja… - Zerknęła na przyjaciela, który
uśmiechał się lekko. - Nie wiem - przygryzła wargę.
- Pójdzie - obiecał Harry. - Przyda się
jej trochę rozrywki.
- Nie będę wam dłużej przeszkadzał. -
Posłał im uśmiech. - Do zobaczenia wieczorem. - Tylko wprawne oko dostrzegłoby,
że brak protestu ze strony kobiety znaczył dla niego bardzo dużo. Gdy
odchodził, był trochę mniej spięty, a w oczach pojawił mu się wesoły ognik.
- A może ja nie chcę? - zapytała Hermiona.
- Chcesz - wyszczerzył się jej przyjaciel.
- Gdybyś nie chciała, nie uśmiechałabyś się tak i nie bawiłabyś się włosami.
Gin podrzuci ci jakieś ubrania, raczej nie powinnaś iść na randkę w jego
ubraniach. Choć to mogłoby być nawet gorące. - Nie mógł się powstrzymać przed
kolejnym docinkiem.
- Pożałujesz tego - zawołała za nim.
- Jasne, jasne - odkrzyknął przez ramię.
***
- A więc Draco Malfoy, hm? - zapytała z
ciekawością Gin, wyciągając z pokrowca sukienkę.
- Chyba tak - odpowiedziała. - Wiesz, że
ja tego nie ubiorę? - Potrząsnęła lokami, gdy zobaczyła strój, który wybrała
dla niej przyjaciółka.
- Ubierzesz. - Jeśli chodzi o kwestię
ciuchów, ruda była nieprzejednana. - Pod togą nikt tego nie zobaczy, a jemu się
spodoba.
***
- Mój adwokat natknął się wczoraj na panią
Granger, spacerującą z panem Malfoyem i jego synem. Później poszli do jego
mieszkania i spędzili tam dokładnie pięć godzin - powiedział Hawkins. Hermiona
pobladła lekko. - Można wiedzieć, co pani tam robiła? - zwrócił się do niej
bezpośrednio.
- Sprzeciw - rzuciła, podrywając się na
równe nogi. - Nie mam obowiązku ujawniać treści rozmów ze swoim klientem.
- Podtrzymuję wniosek mecenas Granger -
powiedziała znudzona kobieta. - Mecenasie Hawkins, proszę mówić dalej.
- Następnie, będąc dziś przypadkiem pod
kancelarią adwokata pana Malfoya, po raz kolejny natknąłem się na mecenas z jej
klientem oraz panem Potterem. Wszystkie oficjalne spotkania powinny się odbywać
albo w domu, albo w kancelarii.
- Mecenas Granger, proszę udzielić
odpowiedzi - zażądała sędzia. Hermiona pobladła jeszcze bardziej. Wstała,
szukając w głowie jakiegoś gorączkowego wyjaśnienia sytuacji, w której nie
mieli prawa się znaleźć. Nie mogła przecież zdradzić, że umówiła się z nim na
wieczór. To byłby dla nich koniec.
- Świadek Harry Potter - usłyszała nagle i
obróciła się gwałtownie w stronę właściciela głosu. Spojrzała na przyjaciela,
który miał poważną minę i wydawał się być bardzo spokojny. Ona jednak widziała,
że jest poddenerwowany.
- Proszę podejść. - Mężczyzna zajął
wyznaczone miejsce i wyprostował się. - Czy przysięga pan mówić prawdę i tylko
prawdę?
- Na własną różdżkę. - Przez chwilę
myślał, że nie przejdzie mu to przez usta, ale na szczęście udało mu się i głos
nawet nie zadrżał.
- Zechce pan rzucić nowe światło na
kwestię poruszoną przez pana Hawkinsa?
***
Wszyscy już wyszli, a tak przynajmniej
myślała. Hermiona siedziała sama, chowając twarz w dłoniach. Jednak nawet teraz
jej łzy wydawały się jej czymś niewłaściwym.
Powinna była wiedzieć. Domyślić się, że
Hawkins zrobi wszystko, aby mieć na nich haka. Na nią. Nienawidził jej i dobrze
o tym wiedziała. Gdyby nie Harry, wszystko by się posypało. Gdyby nie on,
mogłoby wyjść na jaw, co się w niej dzieje. Przetarła oczy, nie powstrzymując
łez. Rozmazała przy tym tusz, który pozostawił czarne smugi.
- Hermiona - dobiegł ją cichy głos.
- Idź sobie - powiedziała. - Allan będzie
na ciebie czekał.
- Dziś śpi u matki - wyjaśnił. - Poza tym
obiecałaś mi kolację, pamiętasz?
- Harry to zrobił, nie ja. Zapytaj go,
Ginny nie będzie pewnie miała nic przeciwko - sarknęła, wywołując u niego
uśmieszek.
- Wolałbym iść z tobą - uświadomił ją. -
Za kwadrans będę czekał przed wejściem. I pamiętaj - kucnął przed nią i uniósł
jej głowę, aby móc spojrzeć jej w oczy - że ja nie akceptuję odmowy.
***
Nie wiedziała dlaczego, ale zrobiła to, o
co ją prosił. Schowała własną dumę do kieszeni, zimną wodą zmyła spod oczu
czarne smugi od tuszu i umalowała się na nowo, a potem wyszła przed budynek.
Stał tam, wciskając dłonie do kieszeni.
Mimo że musiało mu być zimno, stał wyprostowany i wpatrywał się przed siebie.
Choć wydawało jej się, że idzie cicho, musiał ją usłyszeć, bo odwrócił się w
jej stronę i obdarzył uśmiechem, który spowodował, że część wyrzutów sumienia
wypaliła się i zamieniła w przyjemne uczucie ciepła.
***
- Co teraz? - zapytała, gdy kilka godzin
później wychodzili z restauracji. Draconowi udało się poprawić jej humor, a
zamiast łez na twarzy w końcu pojawił się uśmiech i naprawdę nie miała ochoty,
aby wracać do swojego pustego mieszkania, w którym za towarzystwo służyły jej
jedynie książki.
- Możemy iść do mnie - zaproponował. -
Jest bliżej, a ja mam dobre wino i ochotę na czyjeś towarzystwo.
- Zgoda. - Bez wahania podała mu dłoń,
podświadomie pragnąc jego bliskości. Teleportował ich bezpośrednio pod
mieszkanie. Wpuścił ją przed sobą do środka, skupiając się na zamknięciu za
nimi drzwi. Odetchnął głęboko i dopiero wtedy odwrócił się do niej, przywołując
na twarz ostrożny uśmiech.
Hermiona pomyślała, że naprawdę chciałaby
go pocałować. Tak po prostu, zwyczajnie. Nie wiedziała, czy powinna sobie na to
pozwolić, ale… Przecież gdy poprzednio się to zdarzyło, nie odepchnął jej.
Wręcz przeciwnie, odniosła wrażenie, że mu się to podobało. Zrobiła lekki ruch
dłonią, jakby chciała go dotknąć, ale szybko ją cofnęła.
Nie. Jednak nie powinna.
Od razu zrozumiał jej motywy, spojrzenie
kobiety bardzo wyraźnie powiedziało mu o tym, czego chce. Położył dłoń na jej
twarzy, a ona wtuliła w nią policzek, przymykając lekko oczy. Musnął leciutko
jej wargi, pozwalając jej, aby mogła odepchnąć go, gdyby jednak nie chciała.
Nie zrobiła tego. Wspięła się na palce, wsuwając palce w szlufki jego spodni,
uniemożliwiając mu oddalenie się. Umiejscowił dłonie na jej plecach,
przyciskając ją mocniej do siebie.
Wygięła lekko plecy w łuk, gdy musnął
najwrażliwsze miejsce w okolicy jej żeber. Po omacku odnalazła górny guzik
koszuli i rozpięła go, muskając delikatnie chłodną dłonią jego rozpaloną skórę.
- Otwórz oczy - wyszeptał w przerwie
między pocałunkami. Spełniła jego prośbę, po raz kolejny zapominając o
wszystkich obiekcjach i pozwoliła się sobie odprężyć. Przesunął dłonią po jej
włosach, uwalniając je z kucyka. Skinęła lekko głową, gdy zatrzymał dłoń na
zamku sukienki. Podświadomie wiedziała, że prędzej czy później do tego dojdzie
i nie miała zamiaru przestawać.
Bo co złego mogło się stać?
Podoba mi się! ;) bardzo ciekawi mnie co powiedział Harry. I mam dziwne wrażenie, że to coś za prosto w wieczorze Draco i Hermiony :D Gratuluję zdania! ;) wybacz ale dzisiaj jestem wyprana z większości emocji
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Julka
Super, super nie mam słów. Ciekawe co na to wszystko powie Allan. Czekam na więcej😊.
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie może nie Dramione ale zawsze
http://dorea-i-draco.blogspot.com/
Jak już będziecie nie zapomnicie o kalendarzach😉
Fajne. Czekam na rozdział. Pozdrawiam i weny.
OdpowiedzUsuńFajne. Czekam na rozdział. Pozdrawiam i weny.
OdpowiedzUsuńJej! Kocham tę miniaturkę, jest po prostu cudowna! Co prawda, Galimatias też się super czyta, ale to nie jest to. Może dlatego że beznadziejna romantyczka ze mnie? :")
OdpowiedzUsuńAllan to takie mądre dziecko. i to jego stwierdzenie, że Draco kocha Hermionę... ❤
I co mi pozostało? Jedynie czekać. ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
PS Gratuluję zdania (jak na razie :P) sesji!
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Co złego mogło się stać? XD
OdpowiedzUsuń↑
Takie pytanie zadała sobie Hermiona Granger. Kilka miesięcy później urodziła czworaczki i została skazana na życie z Draconem Malfoyem
(*)
Cudowny rozdział świetnie piszesz czekam na następny rozdział :-)
OdpowiedzUsuń