środa, 27 stycznia 2016

To dziwne uczucie, gdy boisz się, że stracisz to, czego nie posiadasz... cz. 5

Z ulgi, że jak na razie wszystko zdałam i na prośbę Kingi & Cassie.
Betowała Kinga.
Dziękuję <3
Miłego czytania.

***

- Hermiona, naprawdę uważam, że… - zaczął mówić, gdy tylko pojawił się w swojej sypialni i niemalże natychmiast urwał. Uśmiechnął się pod nosem, widząc, w jakiej siedzi pozycji i że zdążyła zasnąć. Miała lekko podkulone nogi, plecami oparła się o wezgłowie jego łóżka, a na jej kolanach spoczywała otwarta na dowolnej stronie jego ulubiona książka. Brunetka musiała być naprawdę zmęczona, dobrze wiedział, że nie jest typem kobiety, która zasypia, gdy zobowiązała się coś zrobić, a przecież obiecała z nim porozmawiać o tym, co się stało.
Hermiona przesunęła się lekko w dół i zwinęła w kłębek, a on pomyślał, że nie ma serca jej budzić. Nie będzie przecież problemem, jeśli prześpi u niego tę jedną noc. Cofnął się do salonu i przyniósł koc, po czym położył go na fotelu. Zacisnął szczęki, przez dłuższą chwilę zastanawiając się, gdzie będzie spał. Wyjął spod łóżka kołdrę i przykrył nią lekko kobietę, która natychmiast odprężyła się pod wpływem ciepła. Następnie przeszedł do łazienki, wiedząc, że rano będzie musiał jej ustąpić prysznica, by zdążyła do pracy.
Kwadrans później wyszedł z pomieszczenia, wycierając włosy i jakby mimowolnie zerkając na posłanie. Kobieta wciąż spoczywała na swojej połówce, brązowe loki rozsypały się po jego poduszce, a lekko widoczny różowy rumieniec, odbity na jej policzku, świadczył o tym, że spało się jej bardzo dobrze. Wypuścił powoli powietrze, chwytając koc i kładąc się po stronie, która zazwyczaj pozostawała pusta. Uśmiechnął się lekko na myśl o tym, co powiedziałaby jego matka, gdyby zastała go w tej dwuznacznej sytuacji i ułożył się wygodnie tak, aby jej nie dotknąć. Nie wiedział przecież tego, czy życzyłaby sobie, aby między nimi wydarzyło się coś więcej; jej reakcja na jego pocałunek świadczyła o tym nader wyraźnie.
Hermiona obudziła się o szóstej, jak zawsze, gdy szła do pracy. Było jej przyjemnie ciepło, łóżko było jeszcze wygodniejsze niż jej, w nocy ktoś leżał obok niej, choć przecież mieszkała sama… Obróciła się gwałtownie na lewy bok, jednakże nikogo nie było obok. Usłyszała jakiś hałas za swoimi plecami i zwróciła się ku źródłowi dźwięku.
- Dzień dobry - usłyszała głos, który w ostatnich dniach przyprawiał ją szybsze bicie serca.
- Czy my… - Głos się jej załamał, gdy napotkała jego nieprzeniknione spojrzenie.
- Nie - odpowiedział spokojnie. - Zasnęłaś, a ja nie chciałem cię budzić - wyjaśniał dalej, choć przez chwilę miał ochotę z niej zażartować. Po chwili jednak doszedł do wniosku, że nie powinien był robić tego tuż przed rozprawą.
- Dziękuję - odparła i dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że ma na sobie wczorajsze ubrania. On również to zauważył.
- Jeśli chcesz, pożyczę ci coś - zaproponował.
- Obawiam się, że będą za duże - uśmiechnęła się.
- Możesz je zmniejszyć i dopasować - zauważył. - Dam ci ręcznik, jeśli chcesz.
- Dziękuję - powtórzyła, rumieniąc się lekko i marząc o chwili, w której gorąca woda będzie mogła zmyć z niej zażenowanie.
Ciepła woda przyjemnie obmywała jej ciało, mając jakby lecznicze właściwości i zmywając nie tylko napięcie ostatnich dni, ale i zażenowanie, które poczuła, gdy zdała sobie sprawę, że zasnęła w łóżku Draco i że on, jak gdyby nigdy nic, spał tuż obok niej. Potrząsnęła głową, aby wyrzucić z głowy nieposłuszne myśli i odchyliła lekko szyję, aby umyć włosy. Przez uspokojony umysł przeleciała jej myśl, że będzie pachniała jego żelem i szamponem, ale szybko pozbyła się również jej, jak gdyby było w niej coś niewłaściwego.
Do sypialni wróciła kwadrans później, owinięta tylko w jego ręcznik. Zamarła w progu pomieszczenia, podczas gdy mężczyzna wyciągał coś z szafy. Na dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się i nie był w stanie ruszyć przez dłuższą chwilę.
- Zostawię ci ubrania na łóżku - powiedział, karcąc się w myślach i wyszedł, kierując się w stronę sypialni syna.
- Dziękuję  - dogonił ją jego głos. Uśmiechnął się pod nosem, myśląc, że młody też będzie zadowolony z tego, że kobieta zje z nimi śniadanie.
***
- Powinnam już iść - powiedziała, wzdychając i podnosząc się niechętnie zza stołu.
- Musisz pracować? - zapytał ze smutkiem Allan, patrząc na nią uważnie.
- Tak - odpowiedziała. - Ale jeśli chcesz i twój tata się zgodzi, jeszcze się spotkamy, co ty na to? - Poczochrała go lekko po włosach, starając się zignorować to dziwne uczucie w okolicach serca. Chłopiec pokiwał głową z entuzjazmem i z powrotem zajął się kanapką, paćkając usta i nos czekoladą. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i opuściła pomieszczenie, czując, że ten poranek i rozmowa z chłopcem naprawdę podniosły ją na duchu.
- Denerwujesz się, prawda? - zapytał Draco, podchodząc do niej, podczas gdy ubierała płaszcz i sprawdzała, czy aby na pewno nie zostawiła niczego, co mogłoby być jej potrzebne.
- Trochę - przyznała. - Ale mniej niż wczoraj - dodała po chwili. Blondyn zrobił ku niej krok, tak, że prawie zetknęli się czołami.
- Dasz sobie radę - wyszeptał jej w usta. - Ja w ciebie wierzę.
- Skąd wiesz? - spytała, wstrzymując oddech i podświadomie zdając sobie sprawę, że jest w tej sytuacji coś niewłaściwego; pachniała przecież jego żelem i szamponem, miała na sobie jego ubrania…
To, co zrobił, szybko jednak wybiło jej z głowy myśli tego typu. Pocałował ją delikatnie w kącik ust i już chciał się odsunąć, ale nie pozwoliła mu na to. Wsunęła dwa palce w szlufki jego spodni, aby się nie odsuwał i rozchyliła lekko wargi, zapraszając go, aby ją pocałował. Wplótł palce jednej dłoni w jej włosy, drugą przygarniając ją do siebie, jakby była dla niego całym światem i miało stać się coś złego, gdyby ją puścił. Z tyłu głowy przemknął mu pomysł, żeby się odsunąć, w tej chwili jednak przesunęła mu delikatnie językiem po górnej wardze, dając mu sygnał, że nie ma zamiaru przestawać.
Gdy się od niej odsunął, oboje oddychali szybciej, zupełnie, jakby musieli przebiec spory kawałek drogi. Hermiona miała na ustach lekko szelmowski uśmieszek, podczas gdy on próbował zachować powagę. Spojrzała na niego poważnie, a grymas na jej ustach przybladł, jakby po raz kolejny zdała sobie sprawę z niewłaściwości tego, co się stało. Odetchnął głęboko i również się uśmiechnął.
- Właśnie dlatego - powiedział spokojnie, kątem oka zauważając, że w drzwiach kuchni stoi jego syn i ciekawie się im przygląda.
- Dziękuję - stwierdziła po raz kolejny tego dnia i podeszła do niego, całując go w policzek i przesuwając wargi do kącika jego ust, po czym odsunęła się od niego i pomachała chłopcu. - Cześć, Allan, do zobaczenia. Cześć, Draco - dodała, lekko spięta, i zamknęła za sobą drzwi. Syn podszedł do swojego ojca i dotknął lekko jego nogi.
- Tato? - zapytał chłopiec niespokojnie, jakby chciał mu powiedzieć coś ważnego.
- Tak? - Rozciągnął lekko wargi w uśmiechu blondwłosy mężczyzna i spojrzał na swojego synka.
- Ty ją kochasz - stwierdził poważnie chłopiec. - Ja to wiem.
Na te słowa Draco nie znalazł już odpowiedzi.
***
Hermiona weszła do biura, ściskając w dłoniach torebkę i marszcząc lekko czoło.
- Cześć - przywitała ją Lisa, posyłając jej uśmiech.
- Dzień dobry - uniosła lekko kąciki ust Hermiona i przyspieszyła kroku, dobrze wiedząc, że to, co ma na sobie, nie umknie uważnemu spojrzeniu jej sekretarki. Kobieta gwałtownie chwyciła powietrze w usta, widząc strój przełożonej.
- Czy to są…? - urwała, dobrze wiedząc, że Hermiona zrozumie i tak.
- Tak - odpowiedziała niechętnie brunetka, jakoś nie umiejąc skłamać.
- Ale jak…? - Lisa miała na twarzy szeroki uśmiech. Od początku wyczuwała między nią a Draconem jakieś dziwne przyciąganie, choć sama nie do końca wiedziała, czy to niechęć, czy coś więcej.
- Nieważne - burknęła. - Przyniesiesz mi kawę? - poprosiła, aby zmienić temat.
- Jasne - odpowiedziała sekretarka.
- Możesz przynieść dwie. Na wynos. - Obie kobiety odwróciły się jak na komendę w stronę męskiego głosu. Hermiona od razu uśmiechnęła się szeroko, natomiast Lisa spłonęła rumieńcem, jak zawsze gdy w ich obecności pojawił się Harry.
- Oczywiście - powtórzyła, a jej szefowa wskazała przyjacielowi ruchem głowy swój gabinet.
***
- Przejdziemy się? - zaproponował Harry.
- Muszę to skończyć. – Wskazała dłonią stertę papierów, które musiała wypełnić.
- A kiedy ostatnio zrobiłaś sobie przerwę? - zapytał, patrząc na nią z politowaniem.
- Jakieś... - spojrzała na zegarek, wzdychając. - Nie zrobiłam. - Skłamała, nie mając ochoty mówić o tym, co się wydarzyło poprzedniego wieczora.
- Więc chodź – powiedział nieustępliwie. - Przejdziemy się, pogadamy i za godzinę tu wrócisz.
- Ja... - chciała zaprotestować, ale jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu.
- Stawiam zapiekanki i czekam za dwie minuty na dole – powiedział, uśmiechając się do niej przewrotnie.
Spacerowali po pobliskim parku, chwilowo milcząc i sącząc ze styropianowych kubków kawę z odrobiną mleka. Harry przyjrzał się przyjaciółce, czując, jak na jego usta wypływa mimowolny uśmiech i przechylił lekko głowę w lewo. Wciąż miała brązowe, nieuporządkowane włosy, które czasem wiązała w warkocz, malinowe usta, kilka piegów na nosie i bliznę na lewej ręce, której nie umiał usunąć żaden magomedyk. To wciąż była jego Hermiona, tak podobna do tej, którą poznał w pierwszej klasie, a zarazem zupełnie inna. Pocierała jedna dłonią o drugą. Końcówki jej palców były zaczerwienione, musiało być jej zimno. W pośpiechu nie wzięła ze sobą nawet czapki i nagle pomyślał, że może się pochorować. Zatrzymał się gwałtownie i sięgnął dłonią do kieszeni płaszcza, wyciągając z niego zwinięte w kulkę nakrycie głowy.
- Co ty robisz? - zmarszczyła brwi, gdy pomógł sobie zębami zdjąć rękawiczkę.
- Marzniesz – powiedział spokojnie. - A ja nie chcę, żebyś była chora.
- Tobie też będzie zimno – próbowała protestować.
- To nie ja miałem pół roku temu zapalenie płuc – przypomniał jej, przerywając kontakt wzrokowy i odstawiając kubek z kilkoma łykami kawy na ławkę. Ubrał jej czapkę, odgarniając loki z twarzy i lekko zniecierpliwionym gestem podał jej rękawiczki.
- Nie ustąpisz, prawda? - westchnęła po raz kolejny, niechętnie sięgając po podane jej części ubioru.
- Nie – wyszczerzył zęby w uśmiechu. Hermiona poczuła, jak jej usta również unoszą się do góry; przy nim nie mogło być przecież inaczej. - To kto pierwszy przy zapiekankach – zawołał, od razu zaczynając biec. Ze śmiechem chwyciła jego kubek i ruszyła za nim, wiedząc, że w bieganiu i tak nie ma z nim szans.
***
- Hermiona? - usłyszała, gdy stała z Harry’m pod kancelarią i od dobrych piętnastu minut próbowała się z nim pożegnać.
- Draco. - Chwyciła powietrze gwałtownie w usta, a rumieniec na jej policzkach pogłębił się. - Co ty tu robisz?
- Przyszedłem zapytać, czy po rozprawie pójdziesz ze mną na kolację - powiedział, zachowując żelazny spokój.
- Ja… - Zerknęła na przyjaciela, który uśmiechał się lekko. - Nie wiem - przygryzła wargę.
- Pójdzie - obiecał Harry. - Przyda się jej trochę rozrywki.
- Nie będę wam dłużej przeszkadzał. - Posłał im uśmiech. - Do zobaczenia wieczorem. - Tylko wprawne oko dostrzegłoby, że brak protestu ze strony kobiety znaczył dla niego bardzo dużo. Gdy odchodził, był trochę mniej spięty, a w oczach pojawił mu się wesoły ognik.
- A może ja nie chcę? - zapytała Hermiona.
- Chcesz - wyszczerzył się jej przyjaciel. - Gdybyś nie chciała, nie uśmiechałabyś się tak i nie bawiłabyś się włosami. Gin podrzuci ci jakieś ubrania, raczej nie powinnaś iść na randkę w jego ubraniach. Choć to mogłoby być nawet gorące. - Nie mógł się powstrzymać przed kolejnym docinkiem.
- Pożałujesz tego - zawołała za nim.
- Jasne, jasne - odkrzyknął przez ramię.
***
- A więc Draco Malfoy, hm? - zapytała z ciekawością Gin, wyciągając z pokrowca sukienkę.
- Chyba tak - odpowiedziała. - Wiesz, że ja tego nie ubiorę? - Potrząsnęła lokami, gdy zobaczyła strój, który wybrała dla niej przyjaciółka.
- Ubierzesz. - Jeśli chodzi o kwestię ciuchów, ruda była nieprzejednana. - Pod togą nikt tego nie zobaczy, a jemu się spodoba.
***
- Mój adwokat natknął się wczoraj na panią Granger, spacerującą z panem Malfoyem i jego synem. Później poszli do jego mieszkania i spędzili tam dokładnie pięć godzin - powiedział Hawkins. Hermiona pobladła lekko. - Można wiedzieć, co pani tam robiła? - zwrócił się do niej bezpośrednio.
- Sprzeciw - rzuciła, podrywając się na równe nogi. - Nie mam obowiązku ujawniać treści rozmów ze swoim klientem.
- Podtrzymuję wniosek mecenas Granger - powiedziała znudzona kobieta. - Mecenasie Hawkins, proszę mówić dalej.
- Następnie, będąc dziś przypadkiem pod kancelarią adwokata pana Malfoya, po raz kolejny natknąłem się na mecenas z jej klientem oraz panem Potterem. Wszystkie oficjalne spotkania powinny się odbywać albo w domu, albo w kancelarii.
- Mecenas Granger, proszę udzielić odpowiedzi - zażądała sędzia. Hermiona pobladła jeszcze bardziej. Wstała, szukając w głowie jakiegoś gorączkowego wyjaśnienia sytuacji, w której nie mieli prawa się znaleźć. Nie mogła przecież zdradzić, że umówiła się z nim na wieczór. To byłby dla nich koniec.
- Świadek Harry Potter - usłyszała nagle i obróciła się gwałtownie w stronę właściciela głosu. Spojrzała na przyjaciela, który miał poważną minę i wydawał się być bardzo spokojny. Ona jednak widziała, że jest poddenerwowany.
- Proszę podejść. - Mężczyzna zajął wyznaczone miejsce i wyprostował się. - Czy przysięga pan mówić prawdę i tylko prawdę?
- Na własną różdżkę. - Przez chwilę myślał, że nie przejdzie mu to przez usta, ale na szczęście udało mu się i głos nawet nie zadrżał.
- Zechce pan rzucić nowe światło na kwestię poruszoną przez pana Hawkinsa?
***
Wszyscy już wyszli, a tak przynajmniej myślała. Hermiona siedziała sama, chowając twarz w dłoniach. Jednak nawet teraz jej łzy wydawały się jej czymś niewłaściwym.
Powinna była wiedzieć. Domyślić się, że Hawkins zrobi wszystko, aby mieć na nich haka. Na nią. Nienawidził jej i dobrze o tym wiedziała. Gdyby nie Harry, wszystko by się posypało. Gdyby nie on, mogłoby wyjść na jaw, co się w niej dzieje. Przetarła oczy, nie powstrzymując łez. Rozmazała przy tym tusz, który pozostawił czarne smugi.
- Hermiona - dobiegł ją cichy głos.
- Idź sobie - powiedziała. - Allan będzie na ciebie czekał.
- Dziś śpi u matki - wyjaśnił. - Poza tym obiecałaś mi kolację, pamiętasz?
- Harry to zrobił, nie ja. Zapytaj go, Ginny nie będzie pewnie miała nic przeciwko - sarknęła, wywołując u niego uśmieszek.
- Wolałbym iść z tobą - uświadomił ją. - Za kwadrans będę czekał przed wejściem. I pamiętaj - kucnął przed nią i uniósł jej głowę, aby móc spojrzeć jej w oczy - że ja nie akceptuję odmowy.
***
Nie wiedziała dlaczego, ale zrobiła to, o co ją prosił. Schowała własną dumę do kieszeni, zimną wodą zmyła spod oczu czarne smugi od tuszu i umalowała się na nowo, a potem wyszła przed budynek.
Stał tam, wciskając dłonie do kieszeni. Mimo że musiało mu być zimno, stał wyprostowany i wpatrywał się przed siebie. Choć wydawało jej się, że idzie cicho, musiał ją usłyszeć, bo odwrócił się w jej stronę i obdarzył uśmiechem, który spowodował, że część wyrzutów sumienia wypaliła się i zamieniła w przyjemne uczucie ciepła.
***
- Co teraz? - zapytała, gdy kilka godzin później wychodzili z restauracji. Draconowi udało się poprawić jej humor, a zamiast łez na twarzy w końcu pojawił się uśmiech i naprawdę nie miała ochoty, aby wracać do swojego pustego mieszkania, w którym za towarzystwo służyły jej jedynie książki.
- Możemy iść do mnie - zaproponował. - Jest bliżej, a ja mam dobre wino i ochotę na czyjeś towarzystwo.
- Zgoda. - Bez wahania podała mu dłoń, podświadomie pragnąc jego bliskości. Teleportował ich bezpośrednio pod mieszkanie. Wpuścił ją przed sobą do środka, skupiając się na zamknięciu za nimi drzwi. Odetchnął głęboko i dopiero wtedy odwrócił się do niej, przywołując na twarz ostrożny uśmiech.
Hermiona pomyślała, że naprawdę chciałaby go pocałować. Tak po prostu, zwyczajnie. Nie wiedziała, czy powinna sobie na to pozwolić, ale… Przecież gdy poprzednio się to zdarzyło, nie odepchnął jej. Wręcz przeciwnie, odniosła wrażenie, że mu się to podobało. Zrobiła lekki ruch dłonią, jakby chciała go dotknąć, ale szybko ją cofnęła.
Nie. Jednak nie powinna.
        Od razu zrozumiał jej motywy, spojrzenie kobiety bardzo wyraźnie powiedziało mu o tym, czego chce. Położył dłoń na jej twarzy, a ona wtuliła w nią policzek, przymykając lekko oczy. Musnął leciutko jej wargi, pozwalając jej, aby mogła odepchnąć go, gdyby jednak nie chciała. Nie zrobiła tego. Wspięła się na palce, wsuwając palce w szlufki jego spodni, uniemożliwiając mu oddalenie się. Umiejscowił dłonie na jej plecach, przyciskając ją mocniej do siebie.
         Wygięła lekko plecy w łuk, gdy musnął najwrażliwsze miejsce w okolicy jej żeber. Po omacku odnalazła górny guzik koszuli i rozpięła go, muskając delikatnie chłodną dłonią jego rozpaloną skórę.
- Otwórz oczy - wyszeptał w przerwie między pocałunkami. Spełniła jego prośbę, po raz kolejny zapominając o wszystkich obiekcjach i pozwoliła się sobie odprężyć. Przesunął dłonią po jej włosach, uwalniając je z kucyka. Skinęła lekko głową, gdy zatrzymał dłoń na zamku sukienki. Podświadomie wiedziała, że prędzej czy później do tego dojdzie i nie miała zamiaru przestawać.
Bo co złego mogło się stać?


***

czytam = komentuję 

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się! ;) bardzo ciekawi mnie co powiedział Harry. I mam dziwne wrażenie, że to coś za prosto w wieczorze Draco i Hermiony :D Gratuluję zdania! ;) wybacz ale dzisiaj jestem wyprana z większości emocji
    Pozdrawiam
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super nie mam słów. Ciekawe co na to wszystko powie Allan. Czekam na więcej😊.

    I zapraszam do siebie może nie Dramione ale zawsze
    http://dorea-i-draco.blogspot.com/
    Jak już będziecie nie zapomnicie o kalendarzach😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne. Czekam na rozdział. Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne. Czekam na rozdział. Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej! Kocham tę miniaturkę, jest po prostu cudowna! Co prawda, Galimatias też się super czyta, ale to nie jest to. Może dlatego że beznadziejna romantyczka ze mnie? :")
    Allan to takie mądre dziecko. i to jego stwierdzenie, że Draco kocha Hermionę... ❤
    I co mi pozostało? Jedynie czekać. ;)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)
    PS Gratuluję zdania (jak na razie :P) sesji!

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Co złego mogło się stać? XD

    Takie pytanie zadała sobie Hermiona Granger. Kilka miesięcy później urodziła czworaczki i została skazana na życie z Draconem Malfoyem

    (*)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział świetnie piszesz czekam na następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń