poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Gdy nagle Twój świat wywraca się do góry nogami cz.1

Cześć.
Dziś nowa miniaturka. Miałam ją opublikować później, ale z braku nastroju, konieczności przerwania wakacji i ekspresowego powrotu jest dziś. Część z Was zna ją z Dwóch Światów, część nie. Mimo to z drugą autorką, Kingą (wczterystronyswiata.eu), prosimy o komentarze. Betowała Ania. Nic nowego. Dziękujemy.
Pozdrawiam,
Lena
PS. Nie mam pojęcia, kiedy będzie druga część. Do końca wakacji (tych szkolnych, nie studenckich :D), będę miała dość gorący okres.

***

- Proszę wstać, Naczelny Mag Wizengamotu idzie - powiedział strażnik, wpuszczając na salę kobietę w todze i podążających za nią sędziów. Hermiona wstała, oddychając głęboko. Zacisnęła palce na teczce i spojrzała na Narcyzę Malfoy, która była bardzo blada. Stała koło niej, a w jej oczach można było dostrzec nadzieję na to, że w końcu będzie mogła rozpocząć życie na własny rachunek. Gdy ława i sędzia zajęli swoje miejsca, pozostali również mogli usiąść. Proces został utajniony dla mediów na prośbę Dracona. Mężczyzna doszedł do wniosku, że wystarczającym upokorzeniem dla ich rodziny był proces ojca, który za zbrodnie wojenne został skazany na dożywocie w Azkabanie.
- Decyzją Naczelnego Maga Wizengamotu, jak i ławy przysięgłych, rozwód pomiędzy Narcyzą Malfoy, z domu Black, a Lucjuszem Malfoy’em zostaje uznany. Ze względu na fakt, iż wyżej wymieniony obywatel został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności, od dziś całym majątkiem rodzinnym będzie zarządzała pani Malfoy - stwierdziła Amelia Bones z lekkim znudzeniem w głosie. Fakt, iż przeprowadzała rozprawę rozwodową byłego już małżeństwa Malfoy’ow i występowała w imieniu jednej z najważniejszych osób w świecie czarodziejów, nie robiło na niej żadnego wrażenia. Dzień jak co dzień, rozprawa jak rozprawa. Nic niezwykłego. Marzyła już tylko o tym, żeby znałeźć się w domu i odpocząć.
Narcyza uśmiechnęła się, oddychając z ulga. Nareszcie była wolna. Odwróciła się do Hermiony.
- Dziękuję - powiedziała, wyciągając do niej dłoń. - Mój syn miał rację, mówiąc, że jesteś najlepsza. Na zawsze będę twoją dłużniczką.
- To moja praca - powiedziała brunetka, z przyjemnością ściskając dłoń kobiety, której sprawy z powodzeniem broniła przez ostatnie trzy miesiące. - Cieszę się, że w końcu będzie miała pani spokój. - Nie zauważyła, że w tej samej chwili podszedł do nich Dracon i dotknął lekko jej ramienia. Odwróciła się z zaskoczeniem.
- Dzięki, Granger - stwierdził.
- Jak mówiłam, nie ma za co - odpowiedziała. - A teraz przepraszam, umówiłam się na wieczór z przyjaciółmi.
- Idź, idź - uśmiechnęła się blondynka. - Dużo ostatnio pracowałaś, należy ci się odpoczynek. - Hermiona ostatnie tygodnie spędziła na żmudnych poszukiwaniach dowodów na liczne zdrady jej męża i musiała przyznać, że bardzo skutecznie umiała wykorzystać nie tylko te argumenty, ale i zeznania świadków, którzy dużo wiedzieli o zakazanych praktykach Lucjusza. Doprowadziła również do osadzenia go w Azkabanie i zablokowała możliwość wypuszczenia go, czyniąc z niego tym samym jednego z najbardziej strzeżonych więźniów. Narcyza wiele jej zawdzięczała. Granger wcale nie musiała podejmować się jej sprawy, a mimo własnych uprzedzeń zrobiła to i doprowadziła ją do wymarzonego finału.

***

Trzy lata później
- Panno Granger, ma pani klienta. - Hermiona poderwała głowę znad dokumentów i potarła oczy. Lisa uśmiechnęła się do niej i wyjęła zza pleców filiżankę kawy, po czym postawiła ja na biurku. - To dla ciebie. - Brunetka uśmiechnęła się z wdzięcznością. Naprawdę potrzebowała kawy, jednak w ferworze pracy nie miała czasu nawet zadzwonić po sekretarkę, a co dopiero wstać i zrobić sobie coś do picia.
- Kto to? - zapytała.
- Myślę, że powinna pani sama zobaczyć - powiedziała i wpuściła do pokoju pewnego blondwłosego mężczyznę, zamykając za sobą drzwi.
- Dzień dobry, Granger - powiedział Draco Malfoy. Ubrany w szary, skrojony na miarę garnitur i białą koszulę na pierwszy rzut oka wyglądał naprawdę dobrze. Gdy jednak przyjrzała mu się dokładniej, dojrzała szare cienie pod oczami i lekko opadnięte kąciki ust, które jej zdaniem świadczyły o jego przemęczeniu. Coś musiało być nie tak, skoro do niej przyszedł. Wstała i przez biurko podała mu dłoń.
- Usiądź - wskazała mu fotel, gdy już oddał już odwzajemnił powitanie. - W czym mogę ci pomóc? - zapytała, podczas gdy on milczał przez chwilę, wyraźnie szukając sposobu, by ubrać w słowa to, co leżało mu na duszy.
- Potrzebuję adwokata. - Przezornie nie powiedziała, że wie o tym. Widziała, że jest mu ciężko. - Trzy lata temu urodziło się moje dziecko. Nie pytaj, jak, gdzie ani kiedy. Na razie musi ci wystarczyć informacja, że jego matka jest prostytutka. Dowiedziałem się o tym tydzień temu i chcę go od niej zabrać.
- Dlaczego przyszedłeś z tym do mnie? - zapytała, pocierając skronie. Już kilka pierwszych jego zdań wystarczyło jej, żeby domyśleć się, że nie będzie to łatwa sprawa. Musiała przyznać, że była skłonna mu pomóc. Od razu ujął ją tym, że chciał wyrwać dziecko z toksycznego środowiska, ale chciała również dowiedzieć się, dlaczego wybrał ją. Nie była przecież jedynym prawnikiem.
- Dobrze wiesz, dlaczego. Jesteś najlepsza - powiedział, po raz pierwszy patrząc jej w oczy. - Jeśli ty nie dasz rady, nikt nie da. - Naprawdę wiele kosztowało go przyznanie, że tylko ona może coś zdziałać. - Poza tym doprowadziłaś do rozwodu mojej matki. Wszyscy powiedzieli, że to niemożliwe, a ty wywalczyłaś dla niej cały majątek. Czy to ci wystarczy? - Ton jego głosu nie był napastliwy, ale pod całą pewnością siebie wyczuła nutkę desperacji. Matka jego syna naprawdę musiała być idiotką, skoro aż tak bardzo zależało mu na odebraniu jej praw rodzicielskich.
- Tak - powiedziała cicho.
- Co tak? - zapytał, patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Tak, rozumiem. I tak, pomogę ci. Podejmę się tej sprawy.
- Naprawdę? - zapytał, jakby z niedowierzaniem. Na jego twarzy pojawił się delikatny, niemalże niewidoczny uśmiech, który na chwilę zamaskował przemęczenie.
- Tak. - Sięgnęła do szuflady po wieczne pióro i notes. - Jak ona się nazywa?
- Elaine Craven. - W oku Hermiony pojawił się błysk zrozumienia. W pewnych kręgach ta kobieta była dość popularna. Poznała ją podczas jednej ze spraw, które prowadziła. Nie chciała wypytywać go o jego związki. Wiedziała jednak, że prędzej czy później będzie musiał wyjaśnić, co ich łączyło i w jakich okolicznościach zaszła w ciążę. W tej sprawie będą liczyły się najdrobniejsze szczegóły. - Na razie wiem o niej tyle - rzucił na stół powiększoną zaklęciem teczkę. Przejrzała ją pobieżnie.
- To nie za wiele - powiedziała, trzymając w ręku kartkę z życiorysem kobiety.
- Granger. - Po raz pierwszy w tej rozmowie pozwolił sobie na podniesienie głosu. - O tym, że mam syna, dowiedziałem się tydzień temu. Ty masz mi pomóc go odzyskać. Zapłacę ci, ile trzeba, żeby zabrać go od tej dziwki, rozumiesz?
- Okay - odparła, choć pieniądze nie grały dla niej żadnej roli. Nie w tej sytuacji, choć jeszcze nie do końca rozumiała, dlaczego tak było.
- Chce być codziennie informowany o postępach - wysunął pierwsze zadanie, zakładając ręce na piersi.
- Nie ma mowy - zaprotestowała.
- Płacę ci - zauważył.
- Albo gramy na moich zasadach, albo sam walczysz o dziecko - postawiła ultimatum, dobrze wiedząc, że musi się na nie zgodzić.
- Dobrze więc, będzie po twojemu. Kiedy mam złożyć pozew? - zapytał, wstając.
- Najlepiej jutro - powiedziała.
- Jest niedziela - przypomniał.
- Więc w poniedziałek. Im szybciej zaczniemy, tym lepiej. Najpierw zaczniemy od faktu, że poza prostytucją ta kobieta jest narkomanką i alkoholiczką.
- Skąd to wiesz? - zdziwił się, trzymając rękę na klamce. Tego nie było w jego raporcie. Dziwka musiała się nieźle pilnować.
- Mam swoje źródła. Nie mogę ci powiedzieć. - Naprawdę nie chciała wchodzić w szczegóły spraw, których się podejmowała. Nie musiał wiedzieć wszystkiego. To, co powiedział, zamykając za sobą drzwi, spowodowało, że nie mogła myśleć o niczym innym do końca dnia. Głos przepełniony ostrożną nadzieją wciąż rozbrzmiewał w jej głowie, a gdy tylko przymykała powieki, oczami wyobraźni wciąż widziała jego zmęczoną twarz.
- Ja w ciebie wierzę, Granger - powiedział to tak cicho, że na początku miała wrażenie, że się przesłyszała i tylko poważne spojrzenie jego stalowoszarych oczu upewniło ją w tym, że było inaczej. Nacisnęła przycisk interkomu, który został zainstalowany na jej życzenie i nachyliła się do niego.
- Liso, przyślij do mnie Artura. Przejmie wszystkie sprawy, którymi zajmowałam się do tej pory.

***

Codziennie przychodził w miejsce, gdzie ona mieszka, mając nadzieję, że i tym razem zobaczy swojego syna. Przetarł dłonią zmęczone oczy. Skierował się na ławkę, naprzeciw wejścia do kamienicy, w której znajdowało się jej mieszkanie, o ile tak można było nazwać norę, którą zajmowała.
Zamknął na chwilę oczy. Od razu pojawił się obraz małego blondwłosego chłopca. Miał jego oczy, szare, duże i ciekawe świata. Od tygodnia myślał o nim cały czas. Przy śniadaniu, w pracy i przed snem.
Znowu miał to dziwne uczucie, które towarzyszyło mu niemalże non stop. Myślał o chłopcu, chciałby go poznać… Nie umiał tego nazwać, czuł to po raz pierwszy. Tęsknił? Nie, nie mógł tęsknić, skoro w ogóle go nie znał. Wiedział jedynie, że zrobi wszystko, żeby go jej odebrać. Nikt nie powinien mieszkać w takich warunkach, zwłaszcza jeśli miał w sobie jego krew. Spojrzał na zegarek. Północ. Ostatni raz zerknął na obskurną kamienicę i teleportował się do swojej ogromnego apartamentu, w którym czuł się bardzo samotny, nawet jeśli nie chciał się do tego przyznać.

***

Ja, Dracon Lucjusz Malfoywnoszę pozew o uznanie ojcostwa oraz przyznanie pełnej opieki nad niepełnoletnim Allanem Craven. Na uwadze mam dobro syna, o którym dowiedziałem się parę tygodni temu. Sądzę, że jestem w stanie zapewnić mu lepsze warunki życia niż matka, Elaine Craven. Proszę o jak najszybszy termin rozprawy ze względu na sytuację, w której znajduje się Horacy.
Skreślił to, co napisał. Na dobrą sprawę nie wiedział, co powinien zawrzeć w tym dokumencie. Nalał sobie do szklanki whisky i wychylił ją jednym haustem. Chyba będzie musiał pogadać z Granger i poprosić ją o pomoc nawet w czymś tak pozornie prostym. Napisał kilka słów na kartce papieru, złapał do ręki różdżkę i machnął nią nad kartką, a ona zniknęła, pojawiając się w jej gabinecie. Znów nalał sobie do szklanki whisky i od razu wypił, obiecując sobie, że to ostatnia w jego życiu. Teraz liczyły się inne rzeczy. Allan.

***

- Proszę wstać, sąd idzie - powiedział niski, gruby mężczyzna. Starsza kobieta w todze zasiadła na wielkim eleganckim krześle i wszyscy inni poszli w jej ślady. - W rozprawie przeciwko Elaine Craven przewodniczy sędzia Amelia Bones. Obrońcą przydzielonym z urzędu pani Craven został Stephen Hawkins. Pana Dracona Malfoy’a reprezentuje mecenas Hermiona Granger. Zebraliśmy się dziś w tej Sali, aby zadecydować o losie Allena Craven. - Sędzia mówiła znudzonym głosem, choć w jej oczach widać było iskierki ciekawości. Nie często miała okazję prowadzić sprawę bogatego arystokraty przeciw prostytutce, a tym bardziej z jego inicjatywy o prawa nad dzieckiem. Hermiona pozwoliła sobie wyłączyć się na chwilę, dobrze wiedząc, co powie sędzia. Gratulowała sobie w duchu, że udało się jej doprowadzić do utajnienia rozprawy. Była stanowcza i nie pozwoliła na odmowę, odwołując się do dobra dziecka. Nagle zauważyła, że coś się zmieniło w zachowaniu obecnych. Nadszedł czas na jej przemowę. Wzięła głęboki oddech i wstała. Musiała być spokojna i nie dać się pokonać w tej bitwie na słowa.
- Wysoki Sądzie, przed sobą mam badania, potwierdzające, że mój klient jest ojcem dziecka pozwanej. - Wskazała na trzymane w dłoni dokumenty. - Jako, że pani Craven nie poinformowała o ciąży ani dziecku pana Malfoy'a, dowiedział się on o swoim ojcostwie przypadkiem, spotykając pozwaną na ulicy z dzieckiem, które jest zaskakująco podobne do niego. Nasuwa się zatem kilka pytań. Dlaczego Elaine Craven ukryła chłopca? Dlaczego zachowała w tajemnicy fakt jego istnienia? Jak może pozwalać, żeby jej dziecko obracało się w środowisku narkomanów, w którym ona przebywa na co dzień? Moim zdaniem od początku była świadoma, że mój klient będzie walczył o dziecko i że to on otrzyma prawo do opieki. Dlatego chciałabym wnioskować o przyznanie prawa do opieki nad Allanem na czas rozprawy mojemu klientowi. - Hermiona przez całą swoją przemowę stała wyprostowana, patrząc na sędziego. Kątem oka dostrzegła dziwne zachowanie Elaine, która wraz z upływem czasu była coraz bardziej niespokojna. Przeczucie mówiło jej, że niedługo wydarzy się coś, co będzie miało wpływ na przebieg całej rozprawy. Kobieta na początku siedziała sztywno i patrzyła w jeden punkt. Hermiona była świadoma, że to taktyka jej adwokata. Chcieli pokazać, że kobieta jest odpowiedzialna, pewna siebie i opanowana. Na początku im się to udawało, coś jednak w jej zachowaniu zaalarmowało Hermionę, która nieznacznie odchyliła się do tyłu i wyszeptała parę słów do praktykanta, którego ostatnio zatrudniła. Mężczyzna podniósł się i opuścił salę sądową, wymawiając się złym samopoczuciem. Dracon siedział na krześle, a jedynym przejawem jego zdenerwowania było poruszanie nerwowo nogą. Na szczęście, jedyną osobą, która to widziała, była Hermiona. Obrońca Elaine wstał.
- Udzielam głosu - powiedziała sędzia.
- Wnoszę o pięć minut przerwy ze względu na złe samopoczucie mojej klientki - powiedział bez śladu zdenerwowania adwokat kobiety. Hermiona zauważyła coś, co umknęło sędzi. Grdyka mecenasa poruszała się, jakby był mocno zirytowany. Miała nadzieję, że dobrze odczytała zachowanie matki chłopca.
- Przychylam się do wniosku - stwierdziła kobieta. Elaine wstała i szybko opuściła pomieszczenie.
- Idź za nią - syknął Dracon do ucha Hermiony, która siedziała spokojnie na swoim krześle. - Chodzi o narkotyki. - Brunetka nie odezwała się ani słowem, prostując plecy. - Zrób coś! - podniósł w końcu głos, nie rozumiejąc, jak może być tak opanowana.
- Zamknij się - zirytowała się w końcu. - Sama wiem, co mam robić. Wysłałam Jasona. A teraz wstań i idź do łazienki, choćby po to, żeby umyć ręce. Ja wyjdę chwilę po tobie i przespaceruję się po piętrze. Jeśli ktoś będzie pytał, poszłam rozprostować kości, rozumiesz?
- Jasne - burknął i zrobił wszystko, co mu kazała. Hermiona również opuściła salę rozpraw i ruszyła w stronę miejsca, gdzie podejrzewała, że ma przydzielone miejsce adwokat Craven. Zauważyła niedomknięte drzwi i uklękła, dziękując Merlinowi za to, że ubrała adidasy. Mogła udać, że musi zawiązać buty. Kawałek dalej zauważyła Jasona. Wszystko potoczyło się tak, jak się tego spodziewała. Tuż przed tym, jak wzburzony adwokat i jego klientka opuścili pomieszczenie, dała znak praktykantowi, który szybko wrócił na salę. Sama również podniosła się z klęczek i podążyła ku pomieszczeniu. Dracon już siedział na swoim miejscu. Spojrzenie miał jasne i klarowne, był uosobieniem spokoju. Trochę mu tego zazdrościła. Zaczynała się lekko denerwować, co się stanie, jeśli jej plan nie wypali. Ręce lekko jej się pociły. Siadając, wytarła je szybkim ruchem w szatę. Nikt nie mógł wiedzieć, że czuje niepokój. Po chwili rozprawa została wznowiona. Nagle Hermiona usłyszała coś, co w jej mniemaniu było nieprawdą. Reakcja prowadzącej rozprawę była taka, jak się spodziewała.
- Udzielam głosu mecenas Granger - powiedziała. Brunetka wzięła głęboki oddech.
- Ostatnia deklaracja mecenasa Hawkinsa jest nieprawdziwa - stwierdziła.
- Sprzeciw. Jakim prawem tak twierdzisz? - zdenerwował się mężczyzna, podrywając się na równe nogi.
- Oddalam wniosek - zadecydowała prowadząca rozprawę. - Proszę kontynuować - zwróciła się do Hermiony.
- Jego klientka nie przeszła na odwyk. - Już wcześniej zauważyła, że oczy kobiety wyglądają nienaturalnie i są szklane, jak po zażyciu sporej porcji narkotyków, zapitych alkoholem, które w chwili rozpoczęcia rozprawy przestawały działać. Elaine pobladła. Sędzia spojrzała na nią uważnie i odwróciła się z powrotem do Hermiony. - Mam dowód na to, że pani Craven wciąż zażywa narkotyki. Dlatego tym bardziej uważam, że małoletni Horacy powinien na czas trwania procesu trafić pod opiekę mojego klienta.
- To niemożliwe - wykrztusił zdumiony Hawkins.
- Proszę pokazać - zażądała kobieta, a Jason podszedł do niej i podał jej na szybko wywołane zdjęcia. Sędzia oglądała je przez dłuższą chwilę i oddaliła wniosek, kiedy Hawkins chciał zabrać głos. Następnie zarządziła przerwę. Nikt poza nią i ławą przysięgłych nie opuścił sali. Wszyscy czekali na werdykt. Elaine rzucała Draconowi wściekłe spojrzenia, ale on nic sobie z tego nie robił. Był spokojny. Wiedział, że te zdjęcia zmieniły wszystko.
- Decyzją Wizengamotu, opieka na czas rozprawy zostaje przyznana Draconowi Malfoy’owi. Zarządzam koniec rozprawy. O terminie następnej zostaniecie państwo poinformowani listownie. - Wszyscy wstali, a sala po chwili opustoszała. Została na niej tylko Hermiona i Dracon. Po chwili Elaine wprowadziła chłopca, rzucając mu wściekłe spojrzenie. Uśmiechnął się wyrozumiale, nic sobie nie robiąc z jej złości.
- To jeszcze nie koniec - rzuciła, trzaskając drzwiami.

***

czytam = komentuję

6 komentarzy:

  1. Kiedy następna część tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam czytanie wstępu :)
      Nie mam pojęcia, musimy w końcu znaleźć czas, zmobilizować się i napisać. Ale postaramy się szybko.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ehh a ja myślałam ze to już druga część :P
    Czytałam na blogu "dramione- dwa światy " podoba mi się twój pomysł i jestem ciekawa jak będzie wyglądać druga część !

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna miniaturka ! Czekam na 2 część, ze zniecierpliwieniem! A no i oczywiście na kolejny rozdział ! Bardzo spodabał mi soę Twój blog i napewno będe zaglądać na niego dość często :) dziękuję za to, że dałaś mi linka do niego !
    Pozdrawiam i życzę weny
    Mar Atka !

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest naprawdę genialne może duże słowa alr nie umiem inaczej tego opisać nawet nie wiesz jak mnie wciągnęło, może trochę irracjonalne że Draco wpadł z prostytutka ale nawet do mnie przemawia z niecierpliwością czekam na II część! ;) pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne! <3
    Zaczyna się ciekawie, kurde Draco ma dziecko z prostytutką,kto by pomyślał :)
    Genialny pomysł, lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń