piątek, 4 grudnia 2015

Dorosłość to przede wszystkim umiejętność podjęcia dobrej decyzji cz. IV

Miała być mikołajkowa, opublikowana 6 grudnia, ale zawiodła mnie wyobraźnia.
Więc w zamian publikuję IV część.
Miłego czytania,
eMKa
PS. Miniaturka powinna zostać skończona w dwóch lub trzech najbliższych częściach, z happy endem lub bez, tego jeszcze nie wiem.

***

- Harry, co ja mam zrobić? – W jej brązowych oczach błysnęły łzy. Siedzieli na sofie w jego gabinecie w Ministerstwie, a jej przyjaciel rzucił na drzwi zaklęcie blokujące i Muffliato. Mogli więc spokojnie rozmawiać bez obawy, że ktoś ich podsłucha.
- Podoba ci się, prawda? – zapytał spokojnie, biorąc łyk kawy.
- Nie może. – Przełknęła ślinę, gdy te słowa opuściły jej usta jakby bez udziału woli.
- Ale tak jest. Wiesz o tym, i ja też – stwierdził spokojnie mężczyzna.
- Ale nie może – powtórzyła nieustępliwie.
- Dlaczego walczysz? – Harry otarł łzę, która spłynęła w dół jej policzka.
- Jest moim klientem – powiedziała, próbując wziąć się w garść.
- Nie będzie nim przez całe życie. – Nieświadomie użył tego samego argumentu, co Narcyza Malfoy. Hermiona otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale nie znalazła żadnego racjonalnego wyjaśnienia, dlaczego miałaby do tego nie dopuścić. – Daj sobie szansę. To, co mówi Ron, jest nieprawdą.
- Wiesz, że się pokłóciliśmy? – Zaschło jej w gardle, pomimo że trzymała w ręce szklankę z wodą i opróżniała ją małymi łykami.
- Powiedział mi – przyznał Harry. – Nie słuchaj go. Nie ma racji.
- Ja… Dziękuję. Zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. – Oczy znów się jej zaszkliły, tym razem pod wpływem tego wyznania.
- Hej. – Złapał ją za podbródek i zmusił, aby spojrzała na niego. – Jesteś moją młodszą siostrą i nigdy nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Zawsze będę pierwszy w kolejce do przemówienia mu do rozumu. – Nie mogła się nie uśmiechnąć.
To, co powiedział, znaczyło dla niej bardzo dużo. Wiedziała, że miała w nim zawsze oparcie, że będzie z nią na dobre i na złe. O takim przyjacielu i bracie w jednym marzyła całe życie i była wdzięczna losowi, że postawił na jej drodze właśnie kogoś takiego jak Harry.
- Jestem od ciebie starsza – zauważyła, a na jej usta wypłynął kolejny lekki uśmiech. On również nie mógł się przed tym grymasem powstrzymać.

***

- Podoba ci się, prawda? – zapytał Blaise, rozkładając się wygodnie na fotelu i patrząc na niego z oczekiwaniem.
- Możliwe – burknął niechętnie. – Wiesz, że nie może – dodał po chwili.
- To, że nie może, jeszcze nie znaczy, że tak nie jest.
- Nie możesz się zająć swoimi sprawami? – zapytał Draco, powstrzymując się przed bardziej żywiołową reakcją.
- Nie, kiedy marnujesz jedyną dobrą rzecz, która cię spotkała – powiedział poważnie jego przyjaciel.
- Ale co ja mam zrobić? – zapytał. – Jest moim adwokatem. Wyobrażasz sobie burzę w gazetach? Młody codziennie pyta, czy zobaczy Hermionę. Co mam mu powiedzieć? Że tatuś nie może zaprosić jej na randkę, bo ona dla niego pracuje? – Jego głos był przesiąknięty drwiną. Blaise milczał przez dłuższą chwilę, myśląc nad jakimś racjonalnym argumentem.
- Jeśli zaprosisz ją do siebie, nie wychwycą tego – rzucił po chwili.
- Zajmij się sobą – mruknął w odpowiedzi, a w jego głowie powoli zaczął się krystalizować pewien plan.
- Co mi przypomina, że chcieliśmy zaprosić cię na przyjęcie – powiedział.
- Z jakiej znowu okazji? – westchnął Draco.
Od kiedy jego przyjaciel się ożenił, w ich domu co chwilę odbywały się jakieś imprezy i spędy znajomych. Czasami przychodził, ale ostatnio jakoś sam nie wiedział, czego chce i nawet już przeszło mu przez myśl, że mógłby spróbować się wymigać.
- Parvati jest w ciąży. – Uśmiechnął się radośnie brunet.

***

       Leżał, wpatrzony w sufit, i zastanawiał się nad tym, co powinien zrobić. Przed oczami wciąż miał jej brązowe loki, wyraziste spojrzenie ciemnych oczu i to skupienie na twarzy, gdy słuchała, co do niej mówił… Przy niej czuł spokój, który od dawna nie był mu dany. Jego matka miała rację, na swój sposób była niezwykła. Allan również ją polubił. Pytał o nią niemalże codziennie i gdyby mógł, z pewnością widywałby się z nią równie często. On zresztą również. Wiedział jednak, że ma swoje zasady i niekoniecznie musiała chcieć umawiać się ze swoim klientem, jeśli to miałoby zaszkodzić ich sprawie – ich, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że już po pierwszej wizycie w sądzie losy jego syna stały się na swój sposób jej prywatnym być albo nie być.
       Pomyślał, że może jednak zgodziłaby się na wspólną kolację lub obiad. W ramach podziękowań za to, co zrobiła i co miała jeszcze zrobić. Przewrócił się na prawy bok, przyciskając do twarzy poduszkę, zdając sobie sprawę, że naprawdę liczy na to, iż wyrazi zadowolenie na jego propozycję i spotka się z nim na płaszczyźnie zupełnie innej niż zawodowa.

***

Hermiona siedziała za swoim biurkiem i zniecierpliwiona zerkała na zegarek. Chciała jak najszybciej opuścić swoje biuro. Wiedziała jednak, że nie może zrobić tego przed godziną czwartą. Obserwowała wskazówkę, która jakby na złość przesuwała się bardzo powoli. Westchnęła głęboko, zaplatając włosy na palec. Drugą dłonią stukała długopisem w blat mebla, denerwując się przed zbliżającą się rozprawą.
Lisa zerkała do niej kilka razy, świadoma, że powinna dać jej dokumenty do podpisu i do zapoznania się z nimi, ale widziała, że ona nie ma do tego głowy. Zbliżający się proces skutecznie zaprzątał uwagę jej szefowej. Wnioskowała to po zimnej kawie, ledwo nadgryzionej bułce, która pewnie miała być jej śniadaniem, i palcach wplecionych we włosy.
Asystentka wiedziała, że jej szefowa się boi i że tego wieczora najprawdopodobniej wyląduje na kanapie z butelką porto, aby wyrzucić ze swojej głowy myśli o możliwej porażce. Była pewna, że Hermiona traktuje to jako swojego rodzaju być albo nie być. Uśmiechnęła się smętnie pod nosem, gdy brązowowłosa popędziła na szpilkach w stronę wyjścia.
Przed rozprawą jej szefowej należało się trochę spokoju.

***

Hermiona wychodziła już z kancelarii, gdy nagle uderzyła w nią jakaś drobna postać.
- Uważaj, jak... - zaczęła, po czym zerknęła w dół. - O, cześć, Allan. - Gdy tylko zobaczyła chłopca, natychmiast przywołała na twarz szeroki uśmiech. - Ale co ty tu robisz?
- Zjesz z nami obiad? - rzucił chłopiec szybko, podczas gdy podchodził do nich Draco. - I kolację, i tata na pewno zgodzi się, żebyś została na noc. - Spojrzał na nią prosząco. Przełknęła ślinę, gdy dostrzegła, jak chłopiec bardzo tęskni za obecnością jakiejś kobiety, która mogłaby być jego matką. - Mogłabyś mi przeczytać bajkę na dobranoc.
- Jaaa… - zawahała się, odnajdując oczy Dracona i na dobrą sprawę nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć.
- Nie każ się prosić dziecku - usłyszała lekko przeciągający litery głos blondyna.
- Mówisz poważnie? - Zmarszczyła brwi.
- Tak - odpowiedział, wciskając ręce głębiej do kieszeni. - Julie gotuje naprawdę ogromne porcje, a młody bardzo za tobą tęsknił.
- I tylko o to chodzi? - Przechyliła głowę w lewo i nagle rzucił się jej w oczy adwokat, który na poprzedniej rozprawie siedział po stronie Elaine. - Chodź stąd. - Chwyciła go w nadgarstku i pociągnęła go za sobą. Ledwo zdążył chwycić na ręce syna i podążył za nią szybkim krokiem, oglądając się przez ramię.

***

- O co chodziło? - zapytał, gdy stanęli przed jego mieszkaniem.
- Był tam adwokat Hawkinsa - powiedziała, wyginając palce ze zdenerwowaniem. - Jutro rozprawa, a ja nie mam pojęcia, co on może wymyślić. - Nie mógł nie zauważyć w jej głosie niepokoju.
- Granger. - Dostrzegł jej zaciśniętą szczękę i ciekawe spojrzenie syna, który nie wiedział, co się działo. -  Hermiona - poprawił się. - Wiesz, dlaczego cię wybrałem? Dlaczego przyszedłem akurat do ciebie? - Potrząsnęła głową, wciąż patrząc mu w oczy. Przytrzymał dwoma palcami jej podbródek, a ona poczuła, jak zaczyna walić jej serce. - Bo jesteś najlepsza. Jeśli ty tego nie wygrasz, nikt tego nie zrobi. - Utrzymywał kontakt wzrokowy, nie umiejąc go przerwać. Wzdrygnęła się lekko, gdy przesunął dłoń na jej policzek i zauważyła, że kształt jej twarzy idealnie pasuje do jego dłoni. Cofnął ją, odrywając od niej spojrzenie, a ona poczuła z tego powodu żal.
- Dziękuję. - Wspięła się na palce i musnęła jego policzek lekkim pocałunkiem.
- Chodź do mieszkania - rzucił szybko, nie pozwalając, aby przyspieszył mu oddech, choć najchętniej sprawił, by ten delikatny gest stał się czymś więcej.
W drzwiach apartamentu mężczyzny przywitała ich szczupła, niska blondynka, wycierająca dłonie w ścierkę. Na jej widok zrobiła zaskoczoną minę, ale wpuściła ją do mieszkania. Uważnie obserwowała, jak zdejmuje płaszcz i dopiero po chwili zorientowała się, kim jest niespodziewany gość w mieszkaniu jej pracodawcy.
- Pani musi być Hermioną, prawda? - zapytała. - Allan wciąż o pani mówi. - Draco zamarł z dłonią przy guzikach kurtki i spojrzał na nią uważnie. Kobieta posłała mu szeroki uśmiech i odwróciła się z powrotem do brunetki.
- Tak, to ja. - Ona również uniosła lekko kąciki ust.
- Allan będzie miał fantastyczną matkę - skomplementowała ją Julie. Na twarzy Hermiony pojawiło się zaskoczenie.
- My nie… - zaczęła.
- Nie jesteśmy razem - pokręcił głową Draco, widząc, że jego towarzyszka nie umie dokończyć zdania.
- Szkoda - dodała Julie. - No ale, w piekarniku jest zapiekanka, wyjmij ją za kwadrans.
- W porządku - mruknął.
- Pamiętasz, jak to się robi? - upewniła się jeszcze, kładąc dłoń na klamce.
- Tak - odpowiedział niezbyt przekonywująco.
- Na pewno? - pytała dalej.
- W razie czego ja to zrobię - wtrąciła się Hermiona.
- Możemy jeszcze porozmawiać? - poprosiła blondynka.
- Jasne.
- Nie z tobą, Draco. Z Hermioną - doprecyzowała. - Sam na sam - dodała, gdy nie poruszył się. Mężczyzna chwycił syna za dłoń i pociągnął go za sobą do kuchni.
- O co chodzi? - zapytała zdenerwowana brunetka, opierając się o szafkę i uwalniając się od wysokich butów.
- Podobasz mu się - stwierdziła wprost kobieta.
- Słucham?! - zdziwiła się.
- Podobasz mu się - powtórzyła niecierpliwie, świadoma, że nie mają zbyt wiele czasu.
- Jeśli chodzi o ciebie i niego…
- Ja mam narzeczonego - pokręciła głową. - Ale on zasługuje na szczęście, a Allan na matkę. Przemyśl to i pamiętaj, żeby wyłączyć zapiekankę, bo Draco nie umie tego zrobić. - Wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi. Hermiona przeszła do kuchni i od razu zobaczyła Draco, wpatrzonego w ekspres do kawy i wciskającego różne przyciski jak leci. Z urządzenia leciał brązowy płyn, a ona nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
- Co ty robisz? - zapytała.
- Kawę - odpowiedział, przeczesując dłonią włosy i wpatrując w maszynę gniewnym wzrokiem.
- Tatuś nie umie - poinformował ją usłużnie Allan, a w jej oczach pojawiły się na chwilę łzy, gdy usłyszała to zdrobnienie. Mrugnęła raz i jej spojrzenie na nowo się wyostrzyło. Roześmiała się po raz kolejny i bezpardonowo odsunęła blondyna od blatu kuchni.
- Ja to zrobię - powiedziała. - A ty siadaj.
- Umiesz to obsługiwać? - zdziwił się, zajmując miejsce koło syna, który zajął się jakąś kolorowanką.
- Tak. - Znów się roześmiała, a w jej głowie pojawiła się myśl, że gdyby ktoś teraz wszedł do jego mieszkania, mógłby wziąć ich za rodzinę.

***

- To co, może zamówimy jakąś kolację albo poprosimy Julie, żeby nam coś zrobiła? - zaproponował Draco, trzymając w dłoni szklankę soku pomarańczowego, podczas gdy Hermiona upiła łyk porto.
- Ja mogę zrobić - zaproponowała brunetka.
- Umiesz też gotować? - zdziwił się.
- I to całkiem nieźle - przyznała.
- Mogą być naleśniki? - poprosił Allan, podnosząc głowę znad puzzli.
- Oczywiście, że tak - powiedziała Hemiona, wstając zgrabnie z fotela i idąc do kuchni. W mniejszym pomieszczeniu zaczęła przeszukiwać szafki, w których nie było ani grama mąki, cukru czy czekolady, którą mogłaby posmarować przysmak. Draco stał i przyglądał się jej z ciekawością, mając w duszy jakieś dziwne wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu. - Chyba będę musiała iść do sklepu - stwierdziła, uśmiechając się do siebie pod nosem.
- Ja to zrobię - odpowiedział blondyn, już chcąc iść się ubrać. Brunetka pokręciła głową.
- Pomóż mu - wskazała głową chłopca - ułożyć do końca puzzle, ja za dziesięć minut jestem z powrotem.
     Chwilę później opuściła mieszkanie, zapinając płaszcz i czując, że chyba wypiła trochę za dużo alkoholu. Draco w tym czasie obracał w ręce puzel i patrzył na całość obrazka, zastanawiając się, gdzie go położyć.
- Hermiona zrobi nam kolację? - zapytał nagle Allan.
- Tak - odpowiedział zdziwiony blondyn, odrywając spojrzenie od rozrzuconych po podłodze kartoników.
- Taką prawdziwą, jaką zrobiłaby, gdyby była moją mamusią? - zadał następne pytanie. Draco zamrugał powiekami gwałtownie.
- Sądzę, że tak - odparł powściągliwie, sam nie wiedząc, dlaczego traci humor.
- A możesz jej powiedzieć, że chciałbym, żeby nią była? - zainteresował się chłopiec. - Bo ty też ją lubisz, prawda, tato?
- Lubię - przyznał po chwili Draco, czując, jak w jego gardle rośnie coraz większa gula. - Ale nie mogę jej na razie tego powiedzieć.
- Ale kiedyś to zrobisz, prawda? - spojrzał na niego prosząco synek.
- Być może - skinął głową, przełykając ślinę.

***

- Ron, jak śmiesz mówić do niej w ten sposób! - zdenerwował się Harry, przerywając przyjacielowi i odchylając się do tyłu w fotelu.
- To były śmierciożerca - otworzył szerzej oczy rudy.
- Przeszedł na naszą stronę. - Potter po raz kolejny powiedział to samo.
- Nie masz na to dowodu - zirytował się Ron.
- Słuchaj, stary. - Harry poderwał się na równe nogi. - Przyjaźnimy się, ale jeśli nie przestaniesz, nie zawaham się wywalić cię na zbity pysk z tego gabinetu.
- Ale… - próbował się wciąż Ronald.
- Hermiona jest naszą - zaakcentował to słowo - przyjaciółką i zasługuje na wsparcie. Jeśli podjęła taką decyzję, to ja mam zamiar ją uszanować. I ty zrobisz to samo. Masz świadomość tego, że twoje zachowanie ją rani? - zapytał.
- Chcę dla niej dobrze - bąknął jego kolega.
- Więc zaakceptuj jej decyzję, to jedyne, co możesz zrobić. Jest od nas starsza i nie pozwolę, żebyś ją krzywdził.

***

- Naprawdę masz oryginał “Quidditcha przez wieki”? - spytała zaintrygowana Hermiona, patrząc na niego z ciekawością.
- Mam - zaśmiał się, co w ostatnich dniach zdarzało się bardzo rzadko, i przeciągnął lekko. - Chcesz zobaczyć? - zaproponował.
- Mogę? - upewniła się, a na jej usta wypłynął uśmiech.
- Jasne, chodź. - On też nie mógł się nie uśmiechnąć. Podał jej dłoń, pomagając wstać z fotela. Oboje poczuli iskrę, która przeskoczyła między ich palcami i, jak na zawołanie, odwrócili od siebie wzrok. - To ona - pokazał Draco, a jego towarzyszka wzięła ją do ręki, niemalże z nabożną czcią.
- Tato - zawołał ze swojej sypialni Allan.
- Zaraz przyjdę - powiedział Draco, odwracając się ku niej.
- Dobrze. - Uniosła lekko głowę i spojrzała mu w oczy, wstrzymując oddech. Gdy potem się nad tym zastanawiała, nie wiedziała, kto kogo pocałował; nie miało to jednak znaczenia. Już dawno nie miała okazji, aby czuć się tak fantastycznie jak w tej chwili; dotyk jego ust był subtelny i delikatny, a jednak silny, odchyliła głowę do tyłu, by pozwolić mu pogłębić pieszczotę... Nagle jednak zdała sobie sprawę z tego, co robi i szybko cofnęła się o krok. W jego spojrzeniu przez chwilę widziała zdziwienie, które szybko ustąpiło standardowemu dla niego spokojowi.
- Hermiona, ja… - Chyba chciał coś powiedzieć, ale ledwo dostrzegalnym ruchem głowy dała mu znak, że nie musi.
- Idź do Allana, ja poczekam. Porozmawiamy później - powiedziała, przysiadając na krawędzi jego olbrzymiego łóżka i z powrotem biorąc do ręki książkę, którą wcześniej upuściła.

***

czytam = komentuję
komentarz jest jedyną nagrodą za pracę włożoną w pisanie

9 komentarzy:

  1. Aaa! ❤
    Niniejszym oświadczam, że jeżeli na koniec oni nie będą razem, znajdę Cię i uduszę. I to nie była groźba, tylko fakt, więc... Nie rozdzielaj ich! Proszę, proszę, proszę! ❤
    Życzę weny!
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry!:¤ zakochałam się w Allan'ie!*,* niewwiem co napisać padam i podpieram się nosem :/ co do zakończenia chyba nie jestem pewna czy chce happy end? Tak trochę widzę jak Hermiona odchodzi ale jest w ciąży z Draco ale ona mu o tym nie powie blah blah blah, wybacz nie wysile się na wiecej ostatnie 3 dni, 3 dni testów próbnych, 3 dni katorgi, idę odsypiac!;*
    Pozdrawiam
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !:) Czekam na kolejny !:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Początkowo ta miniaturka nie przypadła mi do gustu, ale im dalej tym, musze przyznać że jest lepsza, nie chodzi mi tu o warsztat techniczny, tylko o merytorykę. Allana uwielbiam idealnie przedstawiłaś sposób w jaki zachowuje się dziecko, gdy trafia do kogoś kto naprawdę je pokocha a nie uważa za ciężar.
    Sama nie wiem czy wole happy czy sad end, może napisz coś słodko-gorzkiego? Bo przecież ta historia dotyczy nie tylko Draco i Herm ale i Allana. Jestem pewna, że cokolwiek wymyślisz to i tak będzie świetne.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowna! Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Siemka!
    Bardzo mnie wciągnęło to całe opowiadanie. Ma w sobie (jakby powiedziała M. Gessler xd) ,,to coś".
    Czekam wiernie...

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja chcę powiedzieć tylko tyle, że jesteś cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny świetny rozdział w Twoim wykonaniu.
    Z jednej strony czekam na zakończenie opowiadania, ale z drugiej jak najdłużej chciałabym czytać losy Miony i Draco.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Happy end obowiązkowy!
    Mam cichą nadzieję, że przystaniesz na prośby czytelników,ale to twoje dzieło, więc każda decyzja zostanie uszanowana. Historia jest bardzo ciekawa, więc niecierpliwie czekam na dalszą część.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń