piątek, 5 lutego 2016

Galimatias w Hogwarcie, czyli Draco Malfoy w... Gryffindorze cz.3

Pewnie powinnam opublikować rozdział, ale czegoś mi w nim brakuje.
Więc w zamian Galimatias, który dałam radę dopracować.
Póki co niezbetowany, ale tylko i wyłącznie poprzez moje zniecierpliwienie, by Wam go opublikować.
Miłego czytania, a ja lecę odpoczywać :)
Ciao :)

***


Hermiona wparowała do pokoju Harry'ego, wciąż odczuwając złość. Nie chcieli pozwolić jej go odwiedzić i dopiero, gdy zagroziła interwencją u ministra, pielęgniarka raczyła zmienić zdanie. Opadła na fotel, koło niepościelonego łóżka (Harry nigdy tego nie robił) i zamknęła oczy, aby uspokoić oddech.
- Puka się, Granger, wiesz? - usłyszała za sobą znajomy głos, za którym miała prawo nie przepadać.
- Co ty tu robisz? - syknęła gniewnie.
- Mieszkam z twoim szanownym przyjacielem. - Chociaż dopiero weszła, już zaczął się nieźle bawić. Na twarzy miała rumieniec, a jej brązowe oczy ciskały w niego błyskawice. O tak, prowokowanie jej było świetną zabawą i nie miał zamiaru sobie odpuszczać.
- To chyba jakiś żart. - Zamrugała gwałtownie powiekami, myśląc, że jeśli to zrobi, to blondyn zniknie.
- Bynajmniej. To najprawdziwsza prawda. - Na twarzy wciąż miał swój firmowy uśmieszek. - Chyba nie sądzisz, że napastowałbym Pottera w piżamie? Jeszcze nie jestem aż tak zdesperowany.
- Harry zasługuje na kogoś lepszego niż ty - wypaliła, nie myśląc, co mówi i ponownie spłonęła rumieńcem.
- Potter jest… - Urwał, a ona zrozumiała go bez kończenia zdania.
- No chyba sobie żartujesz - parsknęła śmiechem po raz pierwszy odkąd weszła. - Harry jest…
- Znowu o mnie plotkujesz? - zwrócił się do Dracona Wybraniec, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- To ona. - Blondyn wskazał dłonią Hermionę.
- Uważaj, bo ci uwierzę - roześmiał się Harry. - To co chciał o mnie wiedzieć?
- Czy jesteś gejem. - To jedno zdanie wystarczyło jej, aby odegrać się za lata upokorzeń, które musiała znosić z jego strony. Potter ugryzł się w rękaw, żeby nie zacząć śmiać się jeszcze głośniej.
- Wybacz, Draco. - Imię chłopaka prześlizgnęło się lekko, niemal pieszczotliwie, po języku szatyna. - Ale wolę dziewczyny. Mogę ci za to zdradzić - dodał teatralnym szeptem - że ta tutaj jest chętna i wolna. - Uniósł rękę, posyłając na ziemię poduszkę, którą rzuciła w niego Hermiona i znów wybuchnął śmiechem.
Hermiona pomyślała, że od końca wojny nie śmiał się nawet połowę z tego, co słyszała dzisiaj i że w jakiś dziwny sposób obecność Malfoya musiała mu pomóc w poradzeniu sobie z przeżyciami z okresu ostatnich dwunastu miesięcy. Ale to dobrze. Przecież tego właśnie dla niego chciała.
Nie mógł dłużej rozpamiętywać przeszłości. Musiał zacząć swoje życie od nowa.
***
Harry siedział w fotelu w małym salonie i czytał po raz kolejny "W powietrzu z Armatami". Wydawał się być bardzo skupiony i oderwał się od lektury, dopiero gdy do pomieszczenia wszedł jego współlokator.
- Słyszałem, że masz zamiar podać nasze hasło Ślizgonom – powiedział, zaznaczając palcem, gdzie skończył czytać.
- Skąd… - Draco chciał zapytać, skąd brunet czerpie informacje, ale nie było mu to dane.
- Naprawdę chcesz iść na wojnę z całym Gryffindorem? – spytał Wybraniec. – Wiesz, co to znaczy?
- Oj tam od razu wojnę – obruszył się blondyn. – To miało być kilka niewinnych dowcipów. Zresztą, skąd o tym wiesz?
- Nie zdradza się swoich źródeł – odparł jego lokator. – Ale mam dla ciebie inną propozycję.
- Lepszą niż Zabini? – Uniósł brwi Draco.
- Ach, a więc to był jego pomysł – pokiwał głową ze zrozumieniem Harry. – Moim zdaniem lepszą. – Uśmiechnął się szeroko na myśl o planie, który przyszedł mu do głowy pod wpływem chwili…
***
- Pani profesor – powiedział do stojącej przed nim ze srogą miną McGonagall Harry. – Chcielibyśmy prosić o możliwość zorganizowania imprezy integracyjnej dla najstarszych roczników wszystkich domów.
- Panie Potter – odparła surowo. – Pan chyba raczy żartować.
- Ale… - próbował coś powiedzieć Wybraniec.
- Powiedziałam, nie. – Zacisnęła usta i spojrzała na ulubieńca chłodno. – Coś jeszcze? – Harry już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle Hermiona odepchnęła go dyskretnie i podeszła do nauczycielki, uśmiechając się lekko i przewracając oczami.
- Chcieliśmy powiedzieć tylko jeszcze, że wszystko już zostało obmyślone. Drzwi młodszych roczników – improwizowała – zostaną zabezpieczone, żeby nie mogli się do nas przedostać. Impreza odbędzie się w naszym salonie i na ten wieczór zmienimy hasło, żeby szósto- i siódmoroczni z innych domów mogli dostać się do środka. Poza tym – spuściła wzrok na ziemię – mam urodziny i sporo znajomych spoza swojego domu. Pani dobrze o tym wie. – Miała nadzieję, że ten fortel podziała i zmiękczy serce jej ulubionej profesor.
- A co z alkoholem? – zapytała nauczycielka, bliska poddania się.
- Ekhem. – Hermiona przeciągnęła dłonią po karku, świadoma, że nawet jeśli zabroni go przynosić, i tak znajdzie się kilku, którzy przemycą zakazane napoje. – Z pewnością… - zaczęła kombinować.
- W porządku. – McGonagall nie uniosła dłoni w geście kapitulacji, ale Hermiona spokojnie była w stanie sobie wyobrazić, że kobieta to robi. – Możecie ją zorganizować, ale tylko ze względu na urodziny panny Granger. Za wszelkie zniszczenia poniosą odpowiedzialność właśnie państwo i nikt inny, dlatego radzę pilnować porządku. I rzucić zaklęcie wyciszające, które – dodała z nikłym uśmiechem – jak wiem, macie opanowane do perfekcji i wykorzystujecie częściej niż nakazywałaby przyzwoitość.
- Dziękuję – powiedzieli unisono Harry i Hermiona.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała tego żałować – dodała na powrót surowo nauczycielka. – Inaczej wasz dom straci po sto punktów od osoby.
***
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytała Hermiona, marszcząc nos. Brunetkę nagle dopadły wątpliwości co do słuszności wydarzenia, które miało mieć miejsce w ich salonie.
- Jasne – roześmiał się Harry. – Zobaczysz, będzie dobrze. Poza tym to twoje urodziny, jest co świętować.
- Tylko obiecaj – zwróciła się do niego – że nie będzie żadnych cyrków. – Harry uśmiechnął się szeroko, kręcąc głową lekko. – Nie zrobisz tego, prawda? – spytała bezsilnie.
- Nie – wyszczerzył się jej przyjaciel. – Powiedziałaś McGonagall, że to będzie impreza urodzinowo-integracyjna i tak właśnie będzie.
***
- Co cię napadło, żeby się na to zgadzać? – zdenerwował się Snape.
- W czym problem? – zdziwiła się McGonagall. – Na początku też miałam zastrzeżenia, ale w sumie, czemu nie? Odpowiedzialność za wszystko poniosą w razie czego dwie osoby i wszyscy w ich domu zostali o tym poinformowani, więc w czym widzisz problem? Nikt nie będzie chciał narobić panu Potterowi ani pannie Granger kłopotów z tytułu imprezy, więc tym samym zapewniłam spokój.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, do czego jest zdolny mój dom – sarknął opiekun Slytherinu. – Zwłaszcza w połączeniu z Gryffindorem. Nie łudź się – dodał zjadliwie. – Twój dom nie jest święty ani lepszy od mojego. Impreza młodych ludzi to impreza młodych ludzi. Nie wiem tylko, kto potem będzie po tym sprzątał.
***
- Słuchaj, Malfoy – zaczął Harry, unosząc się na łokciu i patrząc na współlokatora.
- Draco – powiedział blondyn.
- Co? – zapytał zdumiony Wybraniec.
- Draco – powtórzył. – Skoro mamy wytrzymać ze sobą cały rok, mówienie po nazwiskach będzie męczące zwłaszcza tutaj, nie sądzisz?
- No nie wierzę – stwierdził Potter. – Wielki Draco Malfoy zaproponował mi, że będzie mi mówił po imieniu – zakpił.
- Nie ciesz się tak – odparował. – To nie znaczy, że zaczynam cię lubić – zastrzegł od razu, a na jego wąskich wargach pojawił się lekki uśmiech.
- Gdzieżbym śmiał się łudzić – sparował Harry. – Ale zachowuj się na imprezie, to urodziny Hermiony.
- Granger ma urodziny we wrześniu? – zainteresował się Draco.
- Ma na imię Hermiona – zaznaczył Harry.
- Niech ci będzie. Prezent obowiązkowy? – zapytał.
- O cholera. – Uderzył się dłonią w czoło szatyn. – Zapomniałem o prezencie!
- Tylko nie mów, że chcesz jej kupić książkę – powiedział blondyn.
- To zły prezent? – zmarszczył czoło.
- To jej  dziewiętnaste urodziny, postaraj się o coś porządnego.
- Na przykład? – zapytał.
- Bransoletka? Wisiorek? – podsuwał mu pomysły.
- O, już mam! – Harry przypomniał sobie, co Hermiona oglądała w jednym z mugolskich sklepów, gdy po wojnie i jego wyjściu ze szpitala wybrali się do niemagicznej części Londynu.
- Miałeś mi coś jeszcze powiedzieć – przypomniał sobie Draco.
- Co? – zdziwił się szatyn.
- No, oprócz imprezy. – Wywrócił oczami.
- Aaa, no tak – uświadomił sobie Chłopiec, który przeżył dwukrotnie. – Więc dlaczego mielibyśmy ograniczać się do robienia dowcipów sobie nawzajem?
- Ty chyba nie masz zamiaru… - Uniósł brwi Draco.
- Kto z nas wytnie lepszy dowcip, co ty na to? – zaproponował.
- Ten będzie szukającym – spojrzał na Harry’ego prowokacyjnie.
- Stoi. – Potter wyciągnął ku niemu dłoń, jak kilka miesięcy wcześniej, bardzo pewny swojego zwycięstwa. Niektórzy mogliby nawet powiedzieć, że zbyt pewny.

***

- Ty chyba nie masz zamiaru… - Hermiona patrzyła z przerażeniem, jak Harry wnosi do salonu skrzynkę Ognistej i stawia ją koło wygaszonego kominka.
- Nieczęsto to mówię, ale wyluzuj - poradził przyjaciółce Wybraniec.
- Obiecaliśmy… - Chciała mu powiedzieć, że nie powinni, ale nie było jej to dane.
- Posłuchaj, nie bez powodu McGonagall kazała rzucić nam Muffliato. Zobaczysz sama, wszystko się uda. Nie ma się czym martwić.

***

36 godzin później...
- Co tu się dzieje? - Hermiona rozejrzała się po pokoju, w którym była i ze zdumieniem dostrzegła, że na łóżku po jej lewej stronie leży Draco Malfoy i w dodatku nie śpi, bezwstydnie gapiąc się na jej gołe nogi. W tej samej chwili zdała sobie sprawę, że podwinęła się jej sukienka i szybko ściągnęła ją trochę w dół. - Co ty robisz w moim pokoju? - zażądała odpowiedzi.
- W sumie, mógłbym zapytać cię o to samo. - Wstał zgrabnie z łóżka i ruszył w stronę łazienki.
- O czym ty mówisz? - Rozszerzyła oczy, patrząc na niego z oczekiwaniem.
- To pokój mój i Bliznowatego. Wpadłaś tu o drugiej nad ranem, mamrocząc coś o pustych idiotkach, które zajęły wszystkie łóżka i weszłaś do mojego łóżka, gdy ja byłem pod prysznicem. Ledwo dałaś się przekonać, że powinnaś przejść do drugiego. Przy okazji poinformowałaś mnie, że pachnę o niebo lepiej niż Potter i że szkoda, że nie mogę zachowywać się trochę mniej jak ostatni idiota, bo wtedy byłbym całkiem niezły.
- Ja… - Spłonęła rumieńcem, gdy zdała sobie sprawę, co mogły dla niego znaczyć te słowa.
- Nie przepraszaj. - Prawie się uśmiechnął, gdy zobaczył jej minę. - To było nawet zabawne, zwłaszcza, że nie po raz pierwszy wywaliłaś Pottera z jego łóżka.

***

Hermiona położyła się na wolnym łóżku, gotowa czekać na swojego przyjaciela tak długo, jak będzie trzeba.
- Wiesz, że to łóżko Pottera? - spytał Draco, patrząc na nią spod przymrużonych powiek.
- Jak przyjdzie, to wstanę - odpowiedziała.
- Prędko nie wróci - dodał, chcąc przeciągnąć trochę rozmowę.
- Mam czas - stwierdziła, zakładając ręce pod głowę i przymykając oczy.
- Prędzej będzie, jak go znajdę - zadeklarował, wstając z posłania.
- Nie trzeba. - Uchyliła na chwilę powieki.
- Nie musisz dziękować.
Wrócił kwadrans później, odciągnąwszy Pottera od jego kolegów z roku. Szatyn szedł za nim, szybkim krokiem, ciekawy, czego chce od niego przyjaciółka i co było takie pilne.
- Mówiła, po co przyszła? - zapytał Harry.
- Nie - odpowiedział lakonicznie. - Będziesz musiał sam zapytać.
Gdy weszli do środka, brunet parsknął śmiechem. Draco już miał zapytać, co go tak bawi, ale wystarczyło, że zerknął mu przez ramię.
- Serio zasnęła w piętnaście minut? - zdziwił się, siadając na swoim łóżku.
- Gin wyciągnęła ją na zakupy - wyjaśnił lakonicznie. - Nieźle ją wymęczyła - zaśmiał się.
- Skąd wiesz? - Uniósł brwi blondyn.
- Bo sam z nią kiedyś byłem i teraz, jeśli mogę, wysyłam z nią kogoś innego. - Uśmiechnął się do siebie, wyciągając spod nóg przyjaciółki koc i siadając na fotelu.
- Obudzisz ją? - zapytał blondyn, dyskretnie zerkając na zegarek. Skoro jutro mieli przyjść odwiedzić go rodzice, powinien przespać się choć trochę, jeśli nie chce słuchać narzekań swojej matki na to, jak wygląda.
- Niech śpi - pokręcił głową brunet. - Ja prześpię się na fotelu. Zakupy z Gin są bardzo męczące.

***

- Kto to posprząta? - mruknęła do siebie pod nosem Hermiona, patrząc na salon, który wyglądał jakby przeszedł przez niego tajfun.
- Wy, panno Granger - usłyszała za plecami McGonagall.
- Ale jak to? - zdziwiła się. - Przecież…
- Potraktujcie to jako kolejny punkt w waszej integracji - poradziła jej pani profesor. - I radzę skończyć przed poniedziałkiem. Ani ja, ani profesor Snape nie zaakceptujemy wymówek związanych czy to ze spóźnieniem, czy to z nieodrobieniem prac domowych. I - dodała, zupełnie nie w swoim stylu - miłego sprzątania życzę.

***

czytam = komentuję

8 komentarzy:

  1. Endless laugh! To jest rozbrajająco boskie

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Szkoda że nie rozdział ale poczekam bo na pewno Będzie się działo.

    OdpowiedzUsuń
  3. eM Ka... A może się skusisz na rozdział, hę? Pomyśl o tym, że uszczęśliwisz swoją wierną czytelniczkę! ^^
    A tak na poważnie, to nie mogę się doczekać, co będzie się dalej działo (a dziać się będzie na pewno). Nie pozwól, bym się pogrążyła w depresji i zgryzocie z powodu zbyt długiego czekania. Uwielbiam Twoje teksty (wszystkie, co do jednego) i miło by było coś poczytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!
    Fajnie piszesz :) Cóż, też niedawno zaczęłam swoją przygodę z Dramione i zaczęłam pisać bloga :) Link załączam poniżej, jakbyś miała ochotę poczytać moje wypociny :')
    Pozdrawiam i życzę weny! :)
    Iraler

    http://dramionemojeopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!
    Fajnie piszesz :) Cóż, też niedawno zaczęłam swoją przygodę z Dramione i zaczęłam pisać bloga :) Link załączam poniżej, jakbyś miała ochotę poczytać moje wypociny :')
    Pozdrawiam i życzę weny! :)
    Iraler

    http://dramionemojeopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero od tego rozdziału zaczęło mi się podobać to opowiadanie. Teraz jest już wspaniałe

    OdpowiedzUsuń