czwartek, 18 sierpnia 2016

Galimatias w Hogwarcie, czyli Draco Malfoy w... Gryffindorze cz.4

Wiem, że mnie dawno nie było.
Z całego serca przepraszam - ale byłam na wakacjach i na prawie całe dwa tygodnie odcięłam się od laptopa.
Zamiast rozdziału - zaniedbany przeze mnie Galimatias.
Enjoy. :*
PS. Betowała Ania <3

***


Hermiona spojrzała niemrawo na kilka osób z siódmego roku Gryffindoru i Slytherinu, które zdeklarowały się jej pomóc.
- Chyba musimy się jakoś podzielić -rzuciła w końcu niechętnie, gdy skończyła wędrować spojrzeniem od wyjątkowo spoufalonych ze sobą mieszkańców dwóch domów. Widocznie spożywanie
alkoholu zbliża ludzi bardziej niż myślała.
- Ja z tobą! – wrzasnął od razu Malfoy.
- Dobry pomysł – potaknął mu Harry. – Posprzątajcie jej sypialnię, a my zajmiemy się salonem.
- Ale… - Próbowała zaprotestować, ale nie miało to większego sensu. Draco stał już przy otwartych drzwiach i patrzył na nią wyczekująco.
- Idziesz czy mam sprzątać sam? – zapytał niecierpliwie.
- Idę, idę – rzuciła, śląc Harry’emu spojrzeniem gromy. Jeszcze mi kiedyś podziękujesz, wyartykułował, ledwo poruszając ustami, a ona przesunęła palcem po szyi, dobrze wiedząc, że zrozumie jej gest bez najmniejszego problemu. Wyszła, myśląc, że bardzo chętnie trzasnęłaby drzwiami. Nie chciała jednak dawać blondynowi żadnej satysfakcji. Nie tym razem.

***

Dwie godziny później
- Całkiem nieźle nam poszło – rzucił Draco.
- Nam? – Uniosła brwi.
- Ale byłoby szybciej, gdybyśmy mogli użyć różdżek – zamyślił się, ignorując jej słowa.
- Cóż. – Nie mogła darować sobie sarkazmu. – Myślę, że nie trzeba było rzucać zaklęć, które postawiły mój pokój do góry nogami. Wtedy by nam ich nie zabrali.
- To nie był mój pomysł – bronił się z rozbawieniem.
- No tak – prychnęła. – Wymyślił to Blaise. A ty musiałeś dać się podpuścić, jak ostatni idiota.
- Idiota? – obruszył się.
- Gdybyś miał trochę odwagi cywilnej, odmówiłbyś mu. – Obróciła się do niego plecami.
- Odwagi cywilnej? – zakpił.
- Tak. To coś, czego ci brakuje odkąd wpadłeś na mnie w pociągu pierwszego dnia szkoły – wypaliła, ukrywając rumieniec pod lokami.
- Brakuje mi tego – mruknął, podchodząc do niej. – A czy do tego też jest potrzebna? – Uniósł jej podbródek i zmusił ją, aby spojrzała mu w oczy.
- Co ty robisz? – spytała dziwnie piskliwym głosem.
- Zobaczysz – szepnął z ustami tuż przy jej ustach i pocałował ją.

***

- Cholera jasna, Granger – mruknął pod nosem blondyn i, zanim zdążyła się zorientować, całował ją tak, jakby od tego miało zależeć ich życie. Na początku chciała się od niego oderwać i przyłożyć mu w twarz za impertynencję, ale coś jej nie pozwoliło. Objęła go ramionami i przymknęła oczy, poddając się nowej przyjemności i myśląc, że w zasadzie jest…
- Ekhem – usłyszeli oboje i natychmiast odskoczyli od siebie. Hermiona skierowała spojrzenie roziskrzonych brązowych oczu na ścianę, czując, jak na jej policzkach wykwita ognisty rumieniec, i jednocześnie nad wyraz świadoma, że Draco wciąż na nią patrzy. – Co wy robicie? – zapytał w końcu Harry.
- Zachowujemy się dużo grzeczniej niż ty i twoja dziewczyna w składziku na miotły – rzucił Malfoy.
- Nie wiem, o czym ty mówisz – zaperzył się od razu zepchnięty do defensywy Harry.
- Dobra, dobra, mi tu kitów nie wciskaj – śmiał się Draco. – Swoje słyszałem. I rzuciłem Muffliato. Nie musisz dziękować. Po prostu kiedyś się odwdzięczysz.
Hermiona po raz pierwszy widziała u przyjaciela taki rumieniec.
- To ja wam nie będę przeszkadzał – rzucił Potter, stojąc przy drzwiach. I zanim zdążyła zaprotestować, że przecież nic takiego nie zrobił – jego już nie było. Odwróciła się w stronę blondyna, a w jej oczach malowała się żądza mordu.

***

- Myślicie, że się pozabijali? – zapytała Ginny, a w wymieszanym towarzystwie nagle zapadła cisza.
- Nie sądzę. – Ku jej zdumieniu, odpowiedzi na pytanie udzielił Blaise. – Słyszysz jak tam cicho?
- Pewnie się całują – rzucił Harry. Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. – No co? Nie słyszeliście, jak przyłapałem ich w szpitalu?
Ginny rzuciła w niego poduszką.

***
Snape próbował zabawiać McGonagall rozmową już trzecią godzinę, ale widział, że jego przyjaciółka jest coraz bardziej zdenerwowana i był świadom, że lada moment rzuci się ku wieży domu, którego była opiekunką, aby sprawdzić, czy w jego pomieszczeniach zapanował porządek, tak, jak sobie tego zażyczyła. Nie pomylił się. Po pięciu minutach, od kiedy w jego głowie zaświtała ta myśl, pani profesor poderwała się na równe nogi i bez słowa ruszyła w stronę komnaty Gryffindoru.
- Idę z tobą – rzucił szybko, podrywając się na równe nogi i idąc za nią krok w krok, aby na wszelki wypadek tonować to, co się będzie działo i zapobiec masakrze.

***

- Co tu się dzieje? – wrzasnęła McGonagall, patrząc na pokój, który jeszcze kwadrans wcześniej był wysprzątany, a teraz wyglądał jak pobojowisko. Ginny wyprostowała się, wyciągając pojedyncze piórko z rudych włosów, nie mając świadomości, że ma ich tam jeszcze całą masę. Otworzyła usta, aby wymyślić jakąś składną odpowiedź, gdy nagle zza pleców opiekunki jej domu wyłonił się próbujący powstrzymać rozbawienie Severus Snape, a w drzwiach po przeciwnej stronie stanęła Hermiona, za którą podążał Draco. – Panno Granger? – zapytała, unosząc brwi. Snape udał, że ziewa, aby ukryć uśmiech. Było widać, że ona nie ma z tym nic wspólnego, a zadowolona z siebie mina jego chrześniaka wyraźnie mówiła mu o tym, co wydarzyło się w pokoju Hermiony.
- Bo… My… Ja… - jąkała się dziewczyna, widząc srogą minę wicedyrektorki.
- To nie jej wina – rzucił Harry.
- To ja to zaczęłam – dodała Ginevra, ściskając rękę chłopaka. – Hermiona i Draco doprowadzali do porządku jej pokój.
- Rozumiem – mruknęła, wpadając na pewien pomysł. – No dobrze. Skoro tak… Panno Weasley, panie Potter – szlaban. Osobno – zarządziła. – Panno Granger, panie Malfoy – skoro tak dobrze idzie państwu współpraca, będziecie mieli do niej okazję.
- Ale… - Hermiona chciała zaprotestować, podczas gdy reszta zgromadzonych w pokoju zachowywała ciszę i wymieniała rozbawione spojrzenia.
- Żadnego ale – rzucił Snape. – Draconowi przydadzą się korepetycje z transmutacji i eliksirów.
Obecni w pomieszczeniu Gryfoni i Ślizgoni wybuchnęli śmiechem. Hermiona wyglądała na złą albo raczej próbowała na taką wyglądać, podczas gdy po ustach blondyna malował się pełen zadowolenia uśmieszek. Jego drugi ojciec zawsze wiedział, jak mu pomóc.

***

Hermiona rzuciła w Harry’ego poduszką. Ten jednak odsunął się szybko, a miękkim przedmiotem oberwał wchodzący do sali Draco.
- Bitwa na poduszki – skomentował, podczas gdy Potter dusił się ze śmiechu, a na twarzy Hermiony wykwitał rumieniec zażenowania i wściekłości jednocześnie. – Mogę dołączyć? – zapytał i, nie czekając na zgodę, chwycił jaśka i rzucił nim w dziewczynę. Zawstydzenie zniknęło z jej twarzy w jednej chwili. Chwyciła przedmiot i oddała cios, wybuchając trochę wbrew sobie śmiechem.
Zanim zdążyli się zorientować, pokój wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado.
- No proszę, proszę – rzucił Malfoy, stając koło Hermiony i uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. – Panna Granger ma pazurki. – Zaczął się śmiać.
- Puść mnie – zażądała słabo, ledwo rejestrując, że Harry wychodzi, zostawiając ich samych sobie.
- Nie. – Patrzył jej prowokująco w oczy i już prawie, prawie mieli się pocałować, gdy nagle drzwi otworzyły się i do środka weszła pielęgniarka.
- Panie Malfoy, czas na… - zaczęła i natychmiast urwała, patrząc na zagracony pokój, a lekarstwa wypadły jej z rąk i rozsypały po podłodze.

***

- Do zobaczenia jutro w bibliotece o dwudziestej – szepnął Hermionie do ucha Draco i opuścił z godnością pomieszczenie, zostawiając ją samą na pastwę zainteresowania ich wspólnych przyjaciół.
- Możesz pomarzyć! – zawołała w stronę zamkniętych drzwi. Słysząc za sobą chóralny wybuch śmiechu, odwróciła się ku paczce znajomych.
- Co się tam działo? - zapytała na pozór niewinnie Ginevra, uśmiechając się do przyjaciółki, która posłała jej spojrzeniem gromy.
- No, Hermiona - poparł ją Blaise. - Czekamy.
    Myśląc, że zabije Ginny, gdy tylko zostaną same, przywołała na twarz najsympatyczniejszy uśmiech, na jaki umiała się zdobyć i spojrzała jej prosto w oczy, po czym odwróciła się do Zabiniego.
- Twój - zaakcentowała to słowo - przyjaciel był niewiarygodnie pomocny, gdyby nie on, sprzątanie zajęłoby mi dwa razy dłużej. - Siliła się na spokojny ton, aby nie dać się dziwnemu uczuciu, które próbowało nią zawładnąć. - Choć z drugiej strony, gdyby nie wy, nie było potrzeby marnowania ranka na tego typu rzeczy.
- Dobra, dobra - zaśmiała się Pansy. - Wszyscy wiemy, że ci się podobało. A teraz - zwróciła się do reszty swoich domowników - pójdziemy do Severusa po różdżki, załatwimy, aby McGonagall oddała wam wasze i pomożemy wam sprzątać.
    Ku zdumieniu Gryfonów, nikt nie zaprotestował i w kilku odważniejszych umysłach uczniów ostatniego roku zakiełkowała myśl, że może jednak uda im się co najmniej zakolegować z uczniami Domu Węża. Pansy zatrzymała się jeszcze przy Hermionie, posyłając jej uśmiech.
- Lubisz go - szepnęła jej do ucha, ściskając mocno jej ramię. - To nic złego - uprzedziła ją i opuściła pomieszczenie, zanim ta zdążyła zaprotestować.

***

CZYTAM = KOMENTUJĘ

6 komentarzy:

  1. Och, najsłodszy Draconie, cóż za słodkie pocałunki z najsłodszą Granger ❤ a i uwielbiam dialogi Draconka Słoniątka i Harrego Ogierka Potterka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przybyłam, bo stwierdziłam, że na urodzinowy poranek w sam raz. :D

    Skonfundowały mnie tylko te wstawki wspomnień, ale jak się zastanowiłam, to całkiem fajny zabieg. I nawet nie wiedziałam, że tak mi brakowało czegoś lekkiego, niewymagającego - musisz częściej pisać (praca poczeka :D). Ciekawe ile czasu Hermiona będzie się wyrzekać, że może cokolwiek czuć do Draco - już się nie mogę doczekać, co tam wymyśli, by jej to uświadomić. Ach, jeszcze jest szlaban, na którym, czuję, będzie się działo.

    Życzę weny, pomysłów, czasu i czegokolwiek jeszcze potrzebujesz do pisania!

    Pozdrawiam,
    C.

    OdpowiedzUsuń
  3. pozdrowienia z podlogi. niech wena bedzie z toba

    OdpowiedzUsuń
  4. przesłodzone, ale czasami trzeba coś takiego przeczytać :D
    trzymaj się,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprawiasz, że nie wiem, czy szybciej chcę rozdział czy Galimatias :P
    Dramione <3 Czy to przypadek, że mnie do nich ciągnie, a ty o nich piszesz? Draco jest tu strasznie... pociągający i pewny siebie! Spodziewałam się, że bardziej się oburzy i większy cyrk odprawi, ale chyba dostrzegł zalety tych przenosin.
    Pachnie o niebo lepiej od Pottera, czy mógł usłyszeć lepszy komplement?
    Pisz, pisz, dziecino!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohhh...to było wspaniałe! Nie mogę doczekać się następnej notki! Weny🙏

    OdpowiedzUsuń