piątek, 4 września 2015

Opuszczeni

Cześć, kochani.
Jak tam początek roku?
Zapraszam na miniaturkę, którą napisałam
w pociągu, gdy wracałam do domu.
Nie wiem, czy jestem z niej zadowolona.
Wczoraj nie byłam. Ale podobno jest niezła.
Miało być kanonicznie.
Mam nadzieję, ze mi się udało.
Pozdrawiam,
M.
PS. Za kilka dni powinna pojawić się druga
część miniaturki Gdy nagle Twój świat...
Dziękuję za 10 000 wyświetleń :)




***

Hermiona siedziała przed namiotem, zwinięta w kłębek i pełniła wartę. W normalnych okolicznościach już byłoby jej zimno, ale tego wieczoru nic nie było normalne. Jedynym, co ją cieszyło, był sen Harry’ego. Obecność drugiej osoby była ostatnia rzeczą, na którą miała ochotę. Jedynie noc, rozświetlona nikłym promieniem wydobywającym się z końca jej różdżki, była świadkiem chwili jej słabości i wyrzutów sumienia. Na jej kolanach leżała wykradziona z biblioteki stara książka, traktująca o czarnej magii. Nie czytała jej jednak. Nie umiała. Wpatrywała się po prostu tępo w nadgryziony zębem czasu pergamin. Litery nie chciały układać się w wyrazy, tańcząc przed jej oczami dziwnego walca, częściowo przysłonięte zgromadzonymi w jej oczach łzami. Mogła je ocierać, ale to nie miałoby najmniejszego sensu. Zaraz popłynęłyby następne, znacząc twarz wilgotnym śladem. Wstała gwałtownie, strącając na ziemię wolumin. Z dłoni wypadła jej różdżka, ale nie zwróciła na to uwagi. Zaczęła krążyć przed namiotem, chcąc rozprostować zesztywniałe mięśnie, podczas gdy jej umysłem targały sprzeczne chwilami myśli. To wszystko była jej wina. Gdyby nie ona, Ronald by nie odszedł. Gdyby poświęciła mu trochę więcej uwagi i nie podniosła głosu, wciąż by z nimi był. We trójkę stanowili zespół, którego nikt i nic nie mogło pokonać. Jeszcze nigdy jedno z nich nie wykruszyło się tak jawnie z ich grona, pozostawiając resztę na pastwę losu. We dwójkę byli po prostu słabsi. To wzajemne, bezgraniczne zaufanie i bezwarunkowa przyjaźń czyniła ich trio w gruncie rzeczy niezniszczalnym. Czuła, jak negatywne emocje buzują w jej wnętrzu i zmuszają ją do nerwowej wędrówki. Samo chodzenie jednak jej nie wystarczyło. Musiała zrobić coś więcej, czuła to. Podeszła szybkim krokiem do najbliższego drzewa. Przyjrzała mu się oceniająco, a w chwilę później uderzyła w nie mocno dłonią. Na biały puch, pokrywający wysuszoną i spękaną ziemię, spadło kilka kropel jej krwi, ale to nie było ważne. Uderzyła jeszcze raz, czując, jak emocje zaczynają się powoli wypalać. W ich miejsce znów pojawiła się gryząca, powodująca wyrzuty sumienia pustka.
- Hermiona. - Od kolejnego uderzenia powstrzymał ją cichy głos przyjaciela. - Hermiona, to nie twoja wina. Oboje....
- Nieprawda - przerwała mu. - Gdyby nie ja… - urwała, a jej ciałem znów wstrząsnął szloch. Harry przyciągnął ja do siebie, ze zdziwieniem zauważając, jak bardzo jest zimna. No tak, przecież przesiedziała na dworze kilka godzin, ubrana tylko w cienki sweterek… 
Już wcześniej powinien był sprawdzić, co tam u niej, ale w głowie kołatało mu się coś zupełnie innego. Długo wahał się, czy i ona powinna podążać za nim śladami jego największego wroga i w końcu podjął decyzje. Voldemort zaczął to sam i on również powinien zakończyć to na własną rękę. Ogromny błąd zrobił na samym początku, pozwalając, żeby ktoś z nim poszedł. To powinna być tylko JEGO walka. Na dwór wyszedł tylko po to, by powiedzieć jej, że powinni się rozdzielić i że od teraz będzie podążał za horkruksami Czarnego Pana zdany wyłącznie na siebie. Już otwierał usta, by przekazać jej swoją decyzję, gdy nagle dostrzegł jej zaczerwienione oczy, ślady łez na zarumienionych policzkach i krew na śniegu. W sercu zrobiło mu się ciepło, gdy zauważył spoczywającą na ziemi książkę o tajnikach czarnej magii i leżącą w pewnej odległości od niej różdżkę. To wystarczyło, by zachwiać jego zazwyczaj żelazną wolą. Wszystkie rozterki odsunął na bok, nagle czując, że w tej chwili jego przyjaciółka potrzebuje obecności drugiej osoby i milczącego potwierdzenia, że wszystko się jakoś ułoży. Jakiekolwiek słowa były zbędne. Przylgnęła go niego, wyraźnie ciesząc się z jego bliskości. W tej chwili poczuł, że w tej trudnej wędrówce jest mu potrzebna, jeśli nie niezbędna. To dzięki niej odczuwał nienaturalny w tej sytuacji spokój i to ona pozwalała mu wierzyć w lepsze jutro. Z zadowoleniem poczuł, że w końcu się rozluźnia.
- Zrobię herbaty, chcesz? - zaproponował z twarzą schowaną w jej włosach.
- Jasne - uśmiechnęła się z wdzięcznością, chłonąc zapach jego perfum, który wywoływał u niej poczucie bezpieczeństwa. Odsunęła się od niego niechętnie. - Idź, ja zaraz przyjdę - obiecała i popchnęła go w stronę ich tymczasowego miejsca zamieszkania.
Wszedł do środka, by odnaleźć w bałaganie zagubiony ostatnio czajnik. Odwróciła się plecami do wejścia do namiotu i spojrzała w dal. Gdzieś tam, daleko, płonęły światła, a w widocznych domach rodziny zasiadały do kolacji. Dość niechętnie pomyślała, że w jednym z nich na pewno znajduje się Ronald. Podniosła z ziemi książkę i różdżkę, a potem uniosła dumnie głowę. Nie może przecież cały czas myśleć o nim i rozpaczać. Ona i Harry mają misję do wypełnienia. Zostali we dwoje, przez co miało być im trudniej, ale nie zważała na to. 
Poradzą sobie. 
Tak, jak zawsze.

***

czytam = komentuję
Jeśli ktoś chce dostać moje miniaturki w pdfie,
zapraszam do kontaktu na e-mail:
magda.kowalczyk2409@gmail.com.
Pozdrawiam :)
M.



9 komentarzy:

  1. Cudo <3
    Mówię poważnie (zwłaszcza, że teraz wróciłam ze szkoły, a co samo jest w sobie cudem, że jestem tak szybko), ta miniaturka jest cuuudooownaaa. :D
    Zdrowiej! :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe....
    ale akcja jakby tu się ślimaczyła

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne fajne :) bloga dopiero znalazłam, ale chyba będę tu częstym gościem... ;D zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miniaturka bardzo fajna, ale czy tylko miniaturka? Pomyślałas może czy nie rozwinąć by tego w coś większego? Zapowiada się ciekawie, ,tajemniczo naprawdę bardzo fajnie przyznam się że ciekawi mnie o co Harmonia poklocila sie z Ronem?;) Czy Harry nie zaczyna zalezec na niej tylko jak na przyjaciolce? Wiem snuje dziwne pomysły;) przyznam się że bardzo naprawdę baaardzo czekam aż akcja się rozwinie i czy będziesz miała czas, pomysł i ochotę zrobić z tego coś większego ale cóż taka luźna propozycja ;) pozdrawiam i czekam na kolejne twoje rozdziały, miniaturki inne opowiadania pozdrawiam!;*
    Julka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jest to tylko miniaturka, w dodatku w nawiązaniu do kanonu. Sytuacja opisuje uczucia Hermiony po tym, jak Ron zdecydował się ich opuścić podczas poszukiwania horkruksów, zostawiając przyjaciół samych. Nie ma możliwości zrobienia z tego parringu Harry-Hermiona.
      Jeśli jednak ktoś byłby zainteresowany taką miniaturką, mogłabym ją napisać, tym bardziej, że od jakiegoś czasu krąży mi po głowie szkic takiej formy.
      Pozdrawiam,
      M

      Usuń
    2. Widzę że ja jestem jednak na bieżąco bardzo, że odczytuje dopiero dzisiaj! Ja jestem zainteresowana!;)[ przyznam że nie miałam na myśli takiej sytuacji żeby Hermiona i Harry ale takie drobne gesty żeby Hermiona mogła na ten temat spekulowac ;)]wiec jeśli miałabyś czas żeby coś takiego napisać to ja bardzo chętnie bym czytała! ;)
      Pozdrawia,
      Julka;)

      Usuń
  5. Podoba mi się ta miniaturka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowna! I ciekawe jak powstała, przez miliony naszych sms-ów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę bar dz przyjemnie sie czytalo :) Emocje Hermiony opisujesz niesamowicie, jestem pod wrażeniem :).

    http://slughorn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń