EDIT:
Coś się stało, powaliło i przeskoczył rozdział. Już
poprawiłam, jeśli jednak jeszcze będą tego typu problemy, proszę
o informację :)
***
-
Widziałam, że odrzuciłaś oświadczyny mojego syna - powiedziała
Narcyza, gdy zamknęły się za nimi drzwi kuchni. Hermiona zaczęła
nerwowo bawić się pierścionkiem, który miała na palcu. Nie za
bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć. W końcu, niegdyś
Narcyza Malfoy dała jej wyraźnie do zrozumienia, że nie jest warta
uwagi ani jej, ani Dracona. Na jej policzki wypłynął rumieniec,
który spowodował jeszcze większe zawstydzenie Hermiony.
-
Tak - stwierdziła po dłuższej chwili rozmyślania nad odpowiedzią.
- Ale dlatego, że to był zakład. - Już w domu po głębszym
zastanowieniu doszła do wniosku, że nie chce znać motywów jego
zachowania. Wiedziała też, że jeśli ten temat zostanie poruszony,
będzie musiała jakoś to wyjaśnić. Zakład był według niej
idealnym rozwiązaniem .
-
Szkoda - powiedziała ku jej zdumieniu blondynka. - Byłabyś dobrą
żoną dla mojego syna i niezłą synową - dodała.
-
Dziękuję - powiedziała Hermiona, starannie ukrywając swoje
zdumienie zaskoczenie i zastanawiając się, czy właśnie to chciała
usłyszeć kobieta.
***
Hermiona
siedziała przy stole, patrząc, jak skrzat podaje na stół kilka
potraw. Uniosła lekko brwi, ale nie skomentowała tego. Dostrzegł
to tylko Dracon i od razu przypomniała mu się ta cała wesz, pchła
czy coś podobnego, co za czasów szkolnych próbowała przeforsować
Granger. Był jej wdzięczny, że nic nie powiedziała. Mimo wielu
zmian, jakie zaszły w jego ojcu po wojnie, wciąż jeszcze miał
dość konserwatywne poglądy na temat skrzatów domowych. Zajęli
się jedzeniem, milcząc dłuższą chwilę.
-
Smakuje ci? - spytała ciepło Narcyza, której cisza chyba zaczynała
ciążyć. Nie lubiła drętwej atmosfery i postanowiła przy okazji
dowiedzieć się czegoś nowego o towarzyszce syna.
-
Tak, dziękuję. - Otarła usta chusteczką brunetka, po czym
odsunęła od siebie talerz.
-
To dobrze - powiedział Lucjusz Malfoy. - Chciałbym zadać pani parę
pytań - dodał poważnie.
-
Proszę bardzo - odpowiedziała zdumiona. - I proszę mi mówić po
imieniu. Pani mnie postarza.
-
Gdzie poznałaś naszego syna? - wtrąciła się Narcyza, jakby w
strachu, o co może zapytać jej mąż.
-
W szkole - odparła, sięgając po kieliszek.
-
Nie, nie o to pytałam - uśmiechnęła się blondynka. - Miałam na
myśli, gdzie spotkaliście się po szkole.
-
W pracy, kiedy przeszłam ze szpitala do Srok. - Upiła łyk wina.
Musiała przyznać, że naprawdę jej smakowało. Miało
bogaty, owocowy bukiet i było przyjemnie wytrawne. Narcyza poszła w
jej ślady.
-
A dlaczego pani tam pracuje? - dopytywał ojciec Dracona. - Syn
wspominał, że miała pani więcej propozycji pracy. - Była
zdumiona, że młodszy mężczyzna opowiadał o niej rodzicom i przez
dłuższą chwilę nie wiedziała, co powiedzieć.
-
Tak - potwierdziła w końcu. - Ale nie było one zbyt interesujące.
Poza tym, musiałabym opuścić rodzinę i przyjaciół, a to nie
wchodziło w grę. Za bardzo bym tęskniła.
-
A staż we Francji? - wtrącił się Dracon.
-
To były praktyki - odwróciła się do niego, wciąż trzymając w
ręku kieliszek. Jego wzrok przyciągnął odbity ślad szminki na
szkle. - I wyjechałam tylko na rok. Do pracy musiałabym przecież
wyjechać na stałe.
***
Ginny
siedziała przy swoim biurku i ssała pióro, tępo wpatrując się w
kawałek pergaminu. Już jakiś czas temu razem z Harry’m ustalili,
że sami ułożą swoje przysięgi małżeńskie. Oboje mieli
dowiedzieć się, co obieca im druga strona dopiero podczas
ceremonii. Ruda nie miała pojęcia, czy jej narzeczony swoją ma już
gotową. Wiedziała tylko, że sama nie ma pomysłu. Mogła mu
przysiąc po prostu miłość, wierność i uczciwość małżeńską,
ale według niej było to oklepane. Ponadto, gdyby Harry miał zamiar
obiecać jej coś takiego, na pewno nie proponowałby układania
własnych wersji. Zabębniła palcami w stół. Musiała wymyślić
coś oryginalnego. To nie mogło być byle co. Harry miał specjalne
miejsce w jej sercu, odkąd go poznała i chciała go o tym zapewnić.
Po tym, co dla niej zrobił, zasługiwał na coś niesamowitego.
Mając na uwadze jego pojawiający się czasami lekko irytujący brak
pewności siebie, chciała zapewnić go, że tak naprawdę zawsze był
i będzie najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Na szczęście,
do ślubu miała jeszcze trochę czasu, tymczasem postanowiła
zapytać matkę, co ta ślubowała ojcu podczas ich własnej
ceremonii.
***
Następnego
dnia rano Hermiona teleportowała się pod stadion, nie mając ochoty
wsiadać w samochód. Pod jej biurem czekał już na nią Dracon.
Skupiła się na otwieraniu drzwi, niechętnie przyznając przed
sobą, że jego wysportowana sylwetka zrobiła na niej wrażenie.
Koncentrując się na manewrowaniu kluczem, nawet nie zauważyła, że
do niej podszedł.
-
Nie przywitasz się ze mną? - Jego ciepły oddech owionął jej
szyję.
-
Odsuń się ode mnie, Malfoy. Jeśl poczujesz się lepiej, to mogę
ci powiedzieć dzień dobry. - Z satysfakcją dostrzegła jego
zaskoczona minę. - A teraz zniknij z moich oczu, widzimy się za
pięć minut pod siłownią.
-
A ty co tu będziesz robiła? - zapytał z zaciekawieniem.
-
Muszę się przebrać - przewróciła oczami z irytacją.
-
Mogę wejść z tobą? - spytał jeszcze.
-
Po moim trupie - odparła, zatrzaskując za sobą drzwi. Patrzył
przez chwilę, rozważając, czy powinien tam wchodzić. Co prawda,
udałoby mu się ją sprowokować, ale na chwilę obecną nie o to mu
chodziło. Na to będzie miał czas podczas treningu. Poza tym, na
pewno rzuciła jakieś zaklęcie, które nie pozwalało na otwarcie
drzwi od drugiej strony.
[akapit]Na
siłowni zaczął się rozgrzewać, nie chcąc marnować czasu. Nie
minęły nawet dwie minuty, a w pomieszczeniu pojawiła się
Hermiona. Miała na sobie sportową koszulkę, kończącą się mniej
więcej w połowie brzucha oraz krótkie spodenki. Zawiesił wzrok na
jej zgrabnej sylwetce, podczas gdy ona odkładała różdżkę na
półkę obok drzwi.
-
Jak skończysz się na mnie gapić, możesz wziąć się z powrotem
do ćwiczeń - powiedziała, nie dając po sobie poznać, że pod
wpływem jego spojrzenia zrobiło się jej gorąco. W tej samej
chwili przypomniała sobie jego komentarz, dotyczący jej sukni i
delikatny dotyk palców na jej włosach, gdy zsuwał z kucyka gumkę.
Szybko przegoniła te myśli.
-
Nie pochlebiaj sobie za bardzo - sarknął, zły na siebie, że go
przyłapała.
-
To weź się za ćwiczenia. Możesz zacząć od brzuszków -
zarządziła, opierając się o ścianę i patrząc na niego z
oczekiwaniem.
***
-
I co, jak było u Malfoy’ów? - zapytała Gin, gdy siedziały na
kanapie w salonie w mieszkaniu Harry’ego i popijały herbatę ze
szklanek. - Przeżyłaś, wiec nie mogło być aż tak źle,
prawda?
-
Nie było tragicznie - odparła Hermiona. - A nawet całkiem
przyjemnie, choć jeśli komuś to powtórzysz, to (nie tylko)
rodzona matka cię nie pozna - zagroziła, po czym kontynuowała, jak
gdyby nic. Ginny uśmiechnęła się z wyrozumiałością. - No
wiesz, byli mili, co było bardzo dziwne. Malfoy powiedział mi nawet
komplement - przyznała się, już tego żałując.
-
Który? - zapytała. Hermiona wywróciła oczami i nic nie
powiedziała. - Po twojej minie wnioskuję, że Dracon.
-
Jego ojciec też był miły, ale przecież nie miał wyjścia. A
matka powiedziała, że… - zawiesiła głos na chwilę, nie
wiedząc, jak ma ubrać to w słowa.
-
Co takiego? - zapytała z ciekawością Ginny, widząc, że jej
przyjaciółka chyba nie ma zamiaru kończyć.
-
....że chciałaby mieć mnie za synową - dokończyła. Ruda już
otworzyła usta, by wyrazić swoje zdziwienie, gdy nagle ich rozmowa
została przerwana.
-
Dzięki, Potter. Dobrze wiedzieć, że poziom twojej beznadziejności
trochę się obniżył po skończeniu szkoły - powiedział Draco
Malfoy, opuszczając pomieszczenie, które służyło jako gabinet
szefa Departamentu Aurorów. - O, Granger, miło cię znowu widzieć
- zauważył ją i od razu przybrał nonszalancką pozę.
-
A ciebie nie - odpowiedziała z czarującym uśmiechem, sącząc jad
w każde słowo. Gin powstrzymała parsknięcie śmiechem. Dobrze
wiedziała, że oboje by się na nią zdenerwowali. - Ginny, co on tu
robi? - Gdy brunetce minął pierwszy szok, zażądała od
przyjaciółki natychmiastowej odpowiedzi.
-
Załatwialiśmy służbowe sprawy - wyjaśnił Harry, również
wychodząc z gabinetu.
-
Zobaczymy się kiedy indziej - podjęła ekspresową decyzję.
-
Ale mieliśmy zjeść razem kolację - zaprotestowała ruda, naprawdę
nie chcąc, żeby Hermiona wychodziła.
-
Wrócę do domu, potrzebuje samotności. - Nie dała się przekonać
i ruszyła w stronę drzwi. - Może to wy jutro do mnie wpadniecie? -
zaproponowała, uśmiechając się do nich ciepło i przytulając
przyjaciółkę.
-
Zaprosiliśmy na jutro kilka osób, w tym Blaise’a i Pansy. Ale
jeśli chcesz, to wpadnij - zaprosiła ją.
-
Jaki jest haczyk? - zapytała, wychodząc do przedpokoju.
-
On też będzie - wskazała głową Dracona i przygryzła wargę.
-
Więc nie - zadecydowała szybko. - Wystarczy mi, że muszę pracować
z tą fretką. - Z prawdziwą przyjemnością odgryzła się za kpiny
blondyna, na które pozwolił sobie w pracy.
-
Ja tu jestem, Granger. - Najpierw nie chciał się wtrącać w tę
rozmowę, ale teraz już nie wytrzymał.
-
Tak, wiem - mruknęła, zbywając go. - Na mnie nie liczcie -
zastrzegła, zwracając się do Ginny.
-
No weź - spojrzała na nią błagalnie przyjaciółka.
-
Nie. - Hermiona trzymała już dłoń na klamce. - Na pewno mnie
wrobicie i posadzicie obok niego albo coś w tym stylu. - Zbyt dobrze
znała swoich przyjaciół, by uwierzyć, że nie wykorzystają
okazji do zrobienia jej jakiegoś niezbyt śmiesznego dla niej
dowcipu.
-
Masz moje słowo, że tego nie zrobimy - uśmiechnął się Harry,
chcąc załagodzić sytuację. Poza tym, naprawdę zależało mu na
tym, żeby następnego dnia pojawiła się u nich i w żaden sposób
nie miał zamiaru naciskać na to, żeby nawiązywała jakieś
bliższe stosunki z blondynem. Wychodził z założenia, że zrobi,
co uzna za stosowne, chcąc dać jej takie samo wsparcie, jakie
otrzymał od niej w przeszłości. - Mam nadzieję, że do jutra -
powiedział. Kobieta uśmiechnęła się blado i wyszła z
mieszkania, a za nią podążył Dracon. Ledwo zamknęły się za
nimi drzwi, brunetka odwróciła się do niego, w oczach mając
morderczy błysk.
-
Czy ty, do cholery, musisz mnie tak śledzić?! Nie mogę już wyjść
z domu, żebyś mnie nie prześladował, choć robisz to tam i tak! -
podniosła głos, nic sobie nie robiąc z tego, że słyszą ich
wszyscy sąsiedzi.
-
Granger, wyluzuj trochę. Nie przesadzasz trochę? - zapytał, ale
zignorowała go po raz kolejny.
-
Wiesz co? Zwalniam się! - powiedziała z jadowitym uśmieszkiem. Na
ten dzień naprawdę miała go dość. - Szukajcie sobie nowego
rehabilitanta i lekarza, bo ja nim nie będę! - Nie mając zamiaru
przebywać w jego towarzystwie ani chwili dłużej, zniknęła z
głośnym trzaskiem. Z mieszkania wyszedł wysłany przez narzeczoną
Harry, żeby sprawdzić, co sięstało.
-
Co jej jest? - zapytał Dracon po chwili milczenia. Od tej strony jej
nie znał.
-
Albo ma PMS, albo potrzebuje faceta - powiedział Wybraniec, ciesząc
się, że jego narzeczona go nie słyszy. - Ale nie wiem, które z
nich. I nie martw się, jutro rano będzie w pracy. Dziś widocznie
coś ją zdenerwowało - pocieszył go. - Albo ktoś - dodał po
chwili namysłu. Draco chciał coś odpowiedzieć, ale przeszkodziła
mu w tym Ginny, która wychyliła głowę z mieszkania.
-
Kochanie, będę dzisiaj spała u Hermiony - powiedziała.
-
Ale... - próbował zaprotestować Wybraniec, który miał inne plany
na wieczór.
-
Mam ochotę na babski wieczór. - W jej głosie nie było zgody na
żaden kompromis. - Zabiorę tylko parę rzeczy i znikam.
***
Hermiona
usiadła w fotelu i wyczarowała sobie kieliszek ulubionego,
portugalskiego wina. Miała w głowie wielki mętlik, który musiała
uspokoić, najlepiej od razu. Praca w Srokach od pierwszego dnia
zaczęła sprawiać jej przyjemność. Poza wyjazdami co drugi
tydzień, nie musiała w sumie poświęcać jej nadprogramowych
godzin, a wszyscy okazali się być dla niej mili. Nawet Malfoy
wydawał się być trochę inny. Zupełnie jakby spuścił z tonu i
nawet się zmienił. Przygryzła wargę i upiła łyk wina. Z jednej
strony nie widziała powodu, by zmieniać swoje podejście do niego,
z drugiej natomiast wiedziała, że jej zachowanie było
niesprawiedliwe. Poza kilkoma bardziej żartobliwymi sformułowaniami,
nie obraził jej ani razu. Musiała to wszystko przemyśleć od nowa.
Odstawiła pusty już kieliszek na stolik i wstała. Przeszła
do łazienki i machnęła różdżką, a ściana, która w
rzeczywistości była tylko iluzją, rozmyła się. Jej oczom ukazała
się sporych rozmiarów wanna, która przy okazji była największym
meblem w całym mieszkaniu. Z zadowoleniem odkręciła kran i puściła
gorącą wodę. Dzięki magicznym ulepszeniom po chwili była cała
pełna. Rozebrała się, nie dbając o składanie ubrań czy
odkładanie ich na miejsce. Zawsze mogła to zrobić później.
Ułożyła się wygodnie, czując jak woda zmywa z niej całodniowe
zmęczenie i napięcie. Odchyliła głowę do tyłu i pozwoliła
sobie na kilka chwil odprężenia.
Właśnie
owijała się ręcznikiem, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podeszła do nich i wyjrzała przez wizjer. Nikogo nie zauważyła.
-
Idź sobie, Malfoy - zawołała, odwracając się od drzwi. Była
przekonana, że to on, bo od jakiegoś czasu to on pojawiał się w
jej domu jako niezapowiedziany gość.
-
A jeśli ci powiem, że jestem sama, to mnie wpuścisz? - usłyszała
rozbawiony głos przyjaciółki. Natychmiast odwróciła się z
powrotem i uchyliła drzwi, jednocześnie przytrzymując na piersi
ręcznik.
-
Co ty tu robisz? - zapytała, ściągając go trochę w dół. Ruda
uniosła w górę trzymaną w dłoni siatkę.
-
Przyniosłam wino skrzatów, lody czekoladowe i trzy sosy do wyboru -
wyjaśniła, dobrze wiedząc, że temu zestawowi Hermiona się nie
oprze. W torebce miała schowane coś jeszcze, ale Granger nie
musiała o tym wiedzieć. Część niespodzianki chciała zostawić
na drugi dzień.
-
Idź do salonu, a ja przyniosę kieliszki i pójdę się ubrać -
oznajmiła z uśmiechem. - Ale nie możemy wypić za dużo, rano idę
biegać - zaznaczyła od razu.
-
W porządku - zgodziła się beztrosko ruda. - Ja też mam jutro
kilka spraw do załatwienia i tylko jedną butelkę wina.
***
Kiedy
Hermiona wróciła z porannej przebieżki, Ginny siedziała już w
kuchni i właśnie kończyła robić omleta. Brunetka spojrzała ze
zdziwieniem na stół, na którym stał talerz kanapek, dzbanek soku
pomarańczowego, dwa puste nakrycia i wymieszany ze szczypiorkiem
twarożek. W stojącym obok koszyku znajdowało się również
pokrojone pieczywo, białe i ciemne. Brakowało tylko bułek, ale
podejrzewała, że jej przyjaciółka na pewno jakieś znajdzie. Choć
głowy by nie dała, że nie będą wyschnięte, bo ostatnie zakupy
robiła jakiś tydzień wcześniej.
-
Kto to zje? - zapytała tylko z rezygnacją. - Zapraszałaś kogoś
na śniadanie czy jak?
-
Nie - stwierdziła radośnie Ginny. Hermiona przypomniała sobie, że
po wspólnie spędzonych nocach jej przyjaciółka zawsze miała
wybitnie dobry humor. - Ty idź wziąć szybki prysznic, a ja
dokończę tu w kuchni - zadysponowała.
-
Okay - mruknęła brunetka i poszła w stronę łazienki. Nie miała
pojęcia, co jeszcze może chcieć przygotować, skoro zużyła chyba
wszystkie składniki, jakie miała w lodówce. Odnotowała w głowie,
że musi zrobić po południu zakupy i przy okazji wybrać jedną
albo dwie butelki wina. Kwadrans później, będąc już niemalże
gotową do wyjścia, usiadła obok Ginny i przysunęła sobie talerz
z omletem.
-
Zadam ci parę pytań - powiedziała ruda, siadając obok
przyjaciółki i kładąc przed sobą gazetę, która nagle
zmaterializowała się w jej rękach.
-
Okay - mruknęła Herm, bardziej zajęta swoim śniadaniem niż tym,
czego chce Ginny.
-
Ulubiony kolor? - spytała. - Srebrny, zielony, fioletowy, żółty?
- Hermiona zastanowiła się przez chwilę, bawiąc się szklanką z
sokiem.
-
Zdecydowanie zielony - odparła pewnie. Gin wyjęła jeszcze długopis
i zanotowała coś.
-
Ulubione zwierzę? Sowa, fretka, kot, ropucha?
-
Sowa. Chociaż fretka też brzmi kusząco. - uśmiechnęła się z
nostalgią na wspomnienie czwartej klasy.
-
Ile masz lat? Dobra, wiem, nie musisz mówić. Uprawiasz sport?
Codziennie. Twoi znajomi bardzo cie lubią... - mówiła siebie ruda.
Hermiona odstawiła szklankę i spojrzała ze zdumieniem na swoją
przyjaciółkę.
-
Co ty robisz? Co to za idiotyczne pytania? - zapytała, mimo wszystko
nie mogąc opanować ciekawości.
-
Psychotest - wyszczerzyła się Ginny.
-
Powiesz mi coś więcej? - spytała z rezygnacją pewna, że ruda i
tak tego nie zrobi.
-
Nie. Przynajmniej na razie nie. - Wiedziała, że jest bezlitosna,
ale tłumaczyła to sobie tym, że gdyby Hermiona wiedziała, co to
jest, już dawno by ją pogoniła.
***
-
Cześć, stary - powiedział Blaise, pojawiając się w kuchni
Dracona, który właśnie kończył jeść śniadanie. W ręce
trzymał zabraną żonie gazetę.
-
Czego chcesz o tak nieludzkiej porze? - potarł oczy.
-
Zadać ci parę pytań - uśmiechnął się.
-
Jeśli musisz - posłał mu zdziwione spojrzenie.
-
Masz wielu przyjaciół? Nie mam, jednego, kilku, wielu? - Nie czekał
na odpowiedź, doszedłszy do wniosku, że nie jest to dla niego
tajemnicą. - To wiem, kilku.
-
Kilku? - obruszył się odstawiając z trzaskiem kawę na blat. - Ja
mam wielu przyjaciół!
-
Panienki do łóżka to nie przyjaciółki - zaśmiał się brunet, i
tak zaznaczając odpowiedź, którą wcześniej wymienił. - Jesteś
praktyczny, romantyczny, atrakcyjny czy poważny? - czytał dalej.
-
To logiczne, że atrakcyjny - prychnął pod nosem główny
zainteresowany.
-
Tak myślałem - skomentował. - Twój wymarzony wieczór to… -
zawahał się chwilę Blaise, patrząc w skupieniu na to, co było
napisane w czasopiśmie - Romantyczna kolacja przy świecach.
-
Co? - zirytował się blondyn. - Jaka romantyczna kolacja?!
-
No chyba, że wolisz rodzinny festyn na wsi na świeżym powietrzu. -
Kiedy wyobraził sobie blondyna w dżinsach, koszuli w kratę i
słomianym kapeluszu, zaczął się głośno śmiać. Dracon doszedł
do wniosku, że nie chce wiedzieć, co wyobraził sobie jego
przyjaciel i pokręcił głową z dezaprobatą. Lepiej, żeby
siedział cicho niż zaczął wypytywać go, co mu chodzi po głowie.
***
-
Co to jest? - powtórzyła Hermiona, za wszelką cenę chcąc
dowiedzieć się, do czego miały nawiązywać te pytania. Miała
przy tym nie najlepsze przeczucia, ale wolała je zignorować..
-
Psychotest… - zawiesiła głos ruda, by zrobić większe wrażenie.
- Czy pasujesz do Dracona Malfoya?
-
Co to za idiotyzm - wywróciła oczami Hermiona. Mogła się
spodziewać dokładnie czegoś w tym stylu. - Co to za gazeta?
-
BravoWitch. - Ginny sięgnęła po kanapkę, widząc, że jej
przyjaciółka nie ma zamiaru już jeść. - Według niej idealnie
pasujesz do Dracona.
-
Jasne, jeszcze czego - prychnęła pod nosem. - Wybacz, ale ja muszę
iść do pracy. Ty, jeśli chcesz, możesz zostać..
-
Nie, nie, pójdę z tobą. - Ruda nie miała ochoty siedzieć sama w
domu przyjaciółki. Była trochę zawiedziona, że nie mogą spędzić
całego dnia razem, ale była pewna, że brunetka za żadne skarby
nie zrezygnowałaby z pracy dla przyjemności, nawet jeśli oznaczało
to, że będzie musiała cały dzień użerać się z Malfoyem.
***
-
Co to jest? - zmarszczył nos blondyn. Podobnie jak Hermiona, miał
złe przeczucia. Głupie dowcipy były bardzo w stylu ich najlepszych
przyjaciół.
-
Psychotest - wyjaśnił.
-
Powiesz mi coś więcej? - Jeszcze nie zaczął okazywać irytacji,
ale niewiele mu było do tego trzeba.
-
Dali tytuł “Czy pasujesz do Dracona Malfoya?” - Blaise spojrzał
na blondyna, ciekaw jego reakcji.
-
W sumie, to było dość oczywiste - powiedział ku jego
zdumieniu Dracon. Stwierdzenie jego przyjaciela rozbawiło go jednak
na tyle, że parsknął głośnym śmiechem. - Ale po co zadawałeś
mi te pytania?
-
Żeby sprawdzić, jak bardzo jesteśmy kompatybilni - wyszczerzył
białe zęby w szerokim uśmiechu.
***
Hermiona
teleportowała się na swoje miejsce pracy, spodziewając się, że
Dracon będzie czekał na nią pod jej gabinetem. Ku jej zdumieniu,
nie było go tam. Dopiero wtedy przypomniała sobie o swoich słowach,
że maja poszukać sobie nowego lekarza. No ładnie. W tej samej
chwili przyszło jej do głowy, że może przecież sprawdzić, czy
nie ma go na siłowni. Przebrała się szybko i zbiegła na dół,
prosząc w duchu Merlina, żeby jednak tam był. Nacisnęła
klamkę, niechętnie przyznając się, że jednak się denerwuje.
-
Cześć, Granger - usłyszała i wbrew sobie odetchnęła z ulgą
-
Dzień dobry. Dobrze, że jesteś - odpowiedziała, siadając na
jakimś przyrządzie, by zawiązać buty.
-
Też się cieszę, że cię widzę - odpowiedział automatycznie.
Spojrzeli po sobie, zaskoczeni tym, co wydarło się z ich ust, jakby
bez udziału ich woli. Hermiona szybko odwróciła wzrok, tracąc na
chwilę rezon
.
- Co dziś robimy? - zapytał, wciąż na nią patrząc. Zarumieniła
się, przypomniawszy sobie test Ginny i jego jednoznaczny - według
jej przyjaciółki - wynik. Nie miała pojęcia, że Draco również
zastanawia się nad ankietą, ciekaw, jaki miałaby wynik, gdyby ją
zrobiła. - Granger, nie rumień się tak. Ja tylko chcę wiedzieć,
co mam ćwiczyć.
-
Przecież wiem - uniosła się gniewem, a potem przypomniała sobie,
że miała być dla niego miła. Zauważyła, że po raz kolejny nie
ma na sobie koszulki i postanowiła to bezwstydnie wykorzystać. -
Zaczniemy od pompek.
***
Hermiona
siedziała na trybunie i zastanawiała się, co ona właściwie ma
robić. Milena stała koło trenera i pomagała mu ogarnąć grupę
zawodników, którzy byli bardzo podnieceni grą z Osami z Wimbourne,
ich największym rywalem, nie mogła więc z nikim porozmawiać.
-
Cześć, Granger - nagle usłyszała za sobą głos Dracona.
-
Czemu nie jesteś w domu? - zapytała go. - Podobno byłeś taki
zmęczony...
-
Wziąłem prysznic tutaj - powiedział, siadając koło niej. Wyczuła
w jego głosie nieszczerość.
-
Mhm - mruknęła. - A tak naprawdę? Po co przyszedłeś?
-
Popatrzeć na tę bandę, która beze mnie gra dużo słabiej. I z
nadzieją, że ten idiota - wskazał na Daniela - spadnie z miotły.
Mógłbym wtedy od razu wrócić do wyjściowego składu, nawet jeśli
Leo na razie tego nie chce. - Tego dnia coś skłaniało go do bycia
szczerym do bólu, ale nie mógł sobie darować drobnych
złośliwości, wtedy nie byłby przecież sobą. - Granger, na
siłowni nosisz takie seksowne ciuszki, a teraz chowasz się pod
jakimiś przydużymi ubraniami. Jeśli chcesz zrobić na mnie
wrażenie, teraz też powinnaś nosić coś mniej zakrywającego
twoje niewątpliwe wdzięki,.
-
Chciałbyś, Malfoy, chciałbyś, żeby to było dla ciebie, ale
musisz się obejść smakiem - odpowiedziała z uśmieszkiem. W
tej samej chwili podszedł do nich trener, który wcześniej nie miał
czasu z nimi porozmawiać.
-
Cześć - przywitał się. - Hermiono, jeśli chcesz wrócić dziś
wcześniej, nie ma problemu. Czeka nas tylko taktyka. To musi być
coś specjalnego, w końcu czeka nas mecz z Osami..
-
Fantastycznie - uśmiechnęła się z zadowoleniem. - A ty wracaj
lepiej do zawodników, Milena chyba sobie z nimi sama nie radzi. -
Leo obejrzał się przez ramię i natychmiast wrócił na boisko, bo
jego zawodnicy grali w berka na miotłach, zamiast ćwiczyć to, co
im kazał.
Brunetka
zaśmiała się cicho, gdy trener zaczął strofować drużynę i
zdecydowała, że wróci do domu, po drodze zahaczając o sklep.
-
Gdzie idziesz? - zapytał Draco, również wstając.
-
Wracam do domu - odparła.
-
Może się przejdziemy? - zaproponował.
-
Co? - zdziwiła się.
-
No wiesz, spacer. Takie powolne chodzenie bez celu, powinnaś to
wiedzieć...
-
Wiem, co to spacer! - zirytowała się, trochę wbrew sobie. - Ale
nie, nie mogę iść. Muszę zrobić zakupy, a potem zeszykować się
na kolację u Ginny.
-
Jak chcesz - powiedział i złapał ja za rękę w ostatniej chwili,
gdy ona zamknęła oczy i teleportowała się pod swój blok.
-
Dasz ty mi kiedyś spokój? - jęknęła, idąc w stronę sklepu.
-
Nie. Za bardzo lubię cię wkurzać - uśmiechnął się złośliwie.
- I ktoś musi zanieść ci zakupy do domu.
-
Ty chcesz…? - urwała, w zasadzie nie wiedząc, co powiedzieć.
-
Tak - wzruszył ramionami. - Ten idiota - chyba miał na myśli
Daniela - nosił za tobą walizkę.
-
Bo była ciężka - zauważyła, biorąc do ręki koszyk. Od razu
wyjął go jej z ręki.
-
Kobieta nie powinna nosić ciężarów, jeśli ktoś może jej pomóc
- sparafrazował Daniela, a ona spojrzała na niego dziwnie, ale nic
nie powiedziała.
Podeszli
do drzwi, które otworzyły się same. Przeszli przez nie, a Dracon
zerknął przez ramię, zaciekawiony nieznanym do tej pory
mechanizmem.
-
To na pewno mugolski sklep? - zapytał.
-
Tak, a czemu pytasz? - zdziwiła się.
-
Bo te drzwi otwierają się na niewerbalne Alohomora.
Widziałem, że tego użyłaś. - Hermiona zaczęła się śmiać
tak, że prawie upuściła opakowanie herbaty, które trzymała w
rękach.
-
To prąd, a nie magia - powiedziała, gdy już trochę spoważniała.
W końcu znalazła swoją ulubioną Lung Ching i wrzuciła do koszyka
kilka pudełek.
-
Po co ci aż tyle? - zdziwił się, oglądając jedno opakowanie.
-
Bo z reguły nie piję kawy - wyjaśniła. - Zielona herbata jest
zdrowsza, wspomaga trawienie i przyspiesza spalanie kalorii. Ty też
powinieneś ją pić zamiast kawy.
-
Czemu? - zadał kolejne pytanie.
-
Bo sportowcy jej nie piją, a przynajmniej nie powinni - stwierdziła,
idąc dalej. Wrzuciła do koszyka kilka rodzajów słodyczy, trzy
półlitrowe butelki wody, szynkę i ser. Do tego wybrała kilka
bułek, bochenek chleba i rogalika. W dziale z alkoholami dołożyła
dwie butelki wina i ruszyła w stronę kas. Chodził za nią
posłusznie i odezwał się dopiero, gdy Hermiona wybrała Recioto di
Soave.
-
Jest najlepsze - powiedział.
-
Wyobraź sobie, że wiem. Ja też lubię dobre alkohole -
stwierdziła, szukając portfela i wyciągając z niego kartę
płatniczą. Potem zaczęła wypakowywać zakupy z koszyka. Kasjerka
nabiła na kasę wszystkie produkty, co chwila zerkając z
ciekawością na Dracona.
-
Kochanie, zapłacisz? - zapytał Hermionę blondwłosy mężczyzna,
pochylając się nad nią. Po raz kolejny owionął ją jego zapach,
a ona pomyślała, że nie tylko do wina ma dobry gust. - Zapomniałem
portfela.
-
Oczywiście - udała, że wzdycha, uśmiechając się do siebie pod
nosem, gdy ekspedientka obdarzyła ją niezadowolonym spojrzeniem.
Zapłaciła kartą, kątem oka dostrzegając zdziwienie towarzysza.
Spakowali szybko zakupy do siatek, które natychmiast od niej zabrał.
-
Chodź, kochanie - objął ją ramieniem, świadom, że ekspedientka
wciąż za nimi patrzy. Gdy tylko zniknęli za rogiem i kobieta nie
mogła ich dostrzec, strąciła jego rękę ze swojej talii.
-
Koniec szopki - mruknęła, przyspieszając kroku. Dorównał jej bez
problemu.
-
Przynajmniej było zabawnie - zauważył.
-
Jak komu - burknęła pod nosem.
-
Nie znasz się na żartach - spróbował ją sprowokować.
-
Powiedział facet, który wciąż odwraca się ze strachem na dźwięk
nazwiska Moody’ego - odwdzięczyła się.
-
Dodała kobieta, która miała zęby jak wiewiórka - odgryzł się.
-
Oj, Malfoy, Malfoy - udała, że wzdycha. - Zęby można zmniejszyć
i nie mieć z nimi problemu. Nadętą fretką zostaje się na zawsze.
***
czytam
= komentuję
Jeden z lepszych twoich rozdziałów. Tak mnie śmieszą zakupy, że prawie oplułam się moją ulubioną Lady Grey Tea.
OdpowiedzUsuńOj tak. Draco i jego zachwyt przy drzwiach rozsuwanych w markecie - kupiłaś mnie całkowicie tą sceną.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy ja pasuję do DM... Szkoda, że test nie wyjdzie miarodajny, skoro znam "poprawne" odpowiedzi :D
Daj następny szybko bo to było bezcenne
OdpowiedzUsuńOczywiście nie ma to jak dobry dostęp do internetu ehhh. Ale cóż przyznam że warto było czekać! Nie wiem co podobało mi się najbardziej ale tak scena z drzwiami to fenomen!!!:D Draco jest naprawdę uroczy w tym rozdziale. A swoim zachowaniem mnie kupił! Nie wiem czy Harry i Ron by się tak zachowali. Od Draco aż bije jego dobre wychowanie, no wtedy kiedy chce to prawda ale wtedy jest cudowny! *,* Aaa i Narcyza coś mi się wydaje że ona trochę może namieszac na linii Draco-Hermiona. Achh i Ruda i ten jej test. Chociaż Zabini był jeszcze lepszy:D Ciekawość mnie zzera co wydarzy się na kolacji u Gin i Harry'ego ale coś mi się wydaje że będzie ciekawie! :) Pozdrawiam i cierpliwie czekam na dalsze rozdziały! ;*
OdpowiedzUsuńJulka
Hahah Draco nie ogarniający automatycznych drzwi- dooobre :D A scena z zakupami przypomina mi trochę scenę z Ciemniejszej strony Greya :D I jeszcze Zabini przeprowadzający ten psychotest z Draco haha :D No ogólnie podsumowując śmieszny rozdział i ciekawy :D
OdpowiedzUsuńEh szkoda, że ludzie nie komentują bo uważam, że warto :/
Mrużka
Blog fajny ale z niecierpliwością czekam na cz.2 miniatury.Opowiadanie wciągnęło mnie całkowicie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mnustwa Weny
Pani Malfoy
Czytałam z bananem na twarzy 😆 i ta nazwa "bravoWith" xdd chodź kochanie jeju super czekam na ciąg dalszy :*
OdpowiedzUsuńMam jedno słowo na ten rozdział - GENIALNY!!! Masz niesamowite pomysły. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :-D
OdpowiedzUsuńTy to potrafisz stworzyć taki przyjemny, lekko żartobliwy klimat. Nic tylko czytać pod ciepłą kołderką, pijąc herbatę. Idealne opowiadanie na jesienne dni:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam sprzeczki Hermiony i Dracona, proszę o więcej. :D Im więcej sarkazmu i dobrego humoru tym lepiej. Ale dowalił z tymi drzwiami, padłam!
Pozdrawiam ♥
Świetne! :D xD
OdpowiedzUsuńWitaj!!
OdpowiedzUsuńRazem z pozostałymi administatorkami Katalogu Granger pragnę złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin! Czego życzymy Ci w tym wyjątkowym dniu? Przede wszystkim radości z każdego kolejnego dnia i uśmiechu na twarzy, który nigdy nie zniknie z Twojej twarzy! Samych najwierniejszych przyjaciół, najsilniejszej miłości, nieskończonej weny do pisania swoich opowiadań i... och, po prostu wszystkiego najlepszego!
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!
świetny rozdział jak zawsze swoją drogą
OdpowiedzUsuńczekam na następny
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Fajnie mi się czytało o tych zakupach. Lubię takie zwykłe czynności w wykonaniu głównych bohaterów.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHej, Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Rozdziały dodane dotychczas czytało mi się szybko i z ogromną przyjemnością. Podoba mi się Draco wykreowany przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńJednak mam problem, ponieważ gdy włączam rozdział 7 z niewiadomych mi przyczyn ukazuje mi się treść rozdziału 6 łącznie z notatką przed rozdziałem. Sprawdzałam to już na kilku urządzenia i sytuacje jest identyczna. Jeśli jest taka możliwość to proszę o pomoc, ponieważ bardzo chciałabym przeczytać rozdział 7 bo jak czytałam bardzo on się spodobał czytającym, zwłaszcza scene z drzwiami.
Dziękuję za uwagę, już zmieniłam.
UsuńŻyczę miłego czytania i pozdrawiam serdecznie :)
eMKa