wtorek, 22 września 2015

7. Trening, spotkanie u Gin i nagła zmiana zdania

EDIT: Coś się stało, powaliło i przeskoczył rozdział. Już poprawiłam, jeśli jednak jeszcze będą tego typu problemy, proszę o informację :)

***

- Widziałam, że odrzuciłaś oświadczyny mojego syna - powiedziała Narcyza, gdy zamknęły się za nimi drzwi kuchni. Hermiona zaczęła nerwowo bawić się pierścionkiem, który miała na palcu. Nie za bardzo wiedziała, co powinna odpowiedzieć.  W końcu, niegdyś Narcyza Malfoy dała jej wyraźnie do zrozumienia, że nie jest warta uwagi ani jej, ani Dracona. Na jej policzki wypłynął rumieniec, który spowodował jeszcze większe zawstydzenie Hermiony.
- Tak - stwierdziła po dłuższej chwili rozmyślania nad odpowiedzią. - Ale dlatego, że to był zakład. - Już w domu po głębszym zastanowieniu doszła do wniosku, że nie chce znać motywów jego zachowania. Wiedziała też, że jeśli ten temat zostanie poruszony, będzie musiała jakoś to wyjaśnić. Zakład był według niej idealnym rozwiązaniem .
- Szkoda - powiedziała ku jej zdumieniu blondynka. - Byłabyś dobrą żoną dla mojego syna i niezłą synową - dodała.
- Dziękuję - powiedziała Hermiona, starannie ukrywając swoje zdumienie zaskoczenie i zastanawiając się, czy właśnie to chciała usłyszeć kobieta.
***
Hermiona siedziała przy stole, patrząc, jak skrzat podaje na stół kilka potraw. Uniosła lekko brwi, ale nie skomentowała tego. Dostrzegł to tylko Dracon i od razu przypomniała mu się ta cała wesz, pchła czy coś podobnego, co za czasów szkolnych próbowała przeforsować Granger. Był jej wdzięczny, że nic nie powiedziała. Mimo wielu zmian, jakie zaszły w jego ojcu po wojnie, wciąż jeszcze miał dość konserwatywne poglądy na temat skrzatów domowych. Zajęli się jedzeniem, milcząc dłuższą chwilę.
- Smakuje ci? - spytała ciepło Narcyza, której cisza chyba zaczynała ciążyć. Nie lubiła drętwej atmosfery i postanowiła przy okazji dowiedzieć się czegoś nowego o towarzyszce syna.
- Tak, dziękuję. - Otarła usta chusteczką brunetka, po czym odsunęła od siebie talerz.
- To dobrze - powiedział Lucjusz Malfoy. - Chciałbym zadać pani parę pytań - dodał poważnie.
- Proszę bardzo - odpowiedziała zdumiona. - I proszę mi mówić po imieniu. Pani mnie postarza.
- Gdzie poznałaś naszego syna? - wtrąciła się Narcyza, jakby w strachu, o co może zapytać jej mąż.
- W szkole - odparła, sięgając po kieliszek.
- Nie, nie o to pytałam - uśmiechnęła się blondynka. - Miałam na myśli, gdzie spotkaliście się po szkole.
- W pracy, kiedy przeszłam ze szpitala do Srok. - Upiła łyk wina. Musiała przyznać,  że naprawdę jej smakowało. Miało bogaty, owocowy bukiet i było przyjemnie wytrawne. Narcyza poszła w jej ślady.
- A dlaczego pani tam pracuje? - dopytywał ojciec Dracona. - Syn wspominał, że miała pani więcej propozycji pracy. - Była zdumiona, że młodszy mężczyzna opowiadał o niej rodzicom i przez dłuższą chwilę nie wiedziała, co powiedzieć.
- Tak - potwierdziła w końcu. - Ale nie było one zbyt interesujące. Poza tym, musiałabym opuścić rodzinę i przyjaciół, a to nie wchodziło w grę. Za bardzo bym tęskniła.
- A staż we Francji? - wtrącił się Dracon.
- To były praktyki - odwróciła się do niego, wciąż trzymając w ręku kieliszek. Jego wzrok przyciągnął odbity ślad szminki na szkle. - I wyjechałam tylko na rok. Do pracy musiałabym przecież wyjechać na stałe.

***
Ginny siedziała przy swoim biurku i ssała pióro, tępo wpatrując się w kawałek pergaminu. Już jakiś czas temu razem z Harry’m ustalili, że sami ułożą swoje przysięgi małżeńskie. Oboje mieli dowiedzieć się, co obieca im druga strona dopiero podczas ceremonii. Ruda nie miała pojęcia, czy jej narzeczony swoją ma już gotową. Wiedziała tylko, że sama nie ma pomysłu. Mogła mu przysiąc po prostu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, ale według niej było to oklepane. Ponadto, gdyby Harry miał zamiar obiecać jej coś takiego, na pewno nie proponowałby układania własnych wersji. Zabębniła palcami w stół. Musiała wymyślić coś oryginalnego. To nie mogło być byle co. Harry miał specjalne miejsce w jej sercu, odkąd go poznała i chciała go o tym zapewnić. Po tym, co dla niej zrobił, zasługiwał na coś niesamowitego. Mając na uwadze jego pojawiający się czasami lekko irytujący brak pewności siebie, chciała zapewnić go, że tak naprawdę zawsze był i będzie najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Na szczęście, do ślubu miała jeszcze trochę czasu, tymczasem postanowiła zapytać matkę, co ta ślubowała ojcu podczas ich własnej ceremonii.
***
Następnego dnia rano Hermiona teleportowała się pod stadion, nie mając ochoty wsiadać w samochód. Pod jej biurem czekał już na nią Dracon. Skupiła się na otwieraniu drzwi, niechętnie przyznając przed sobą, że jego wysportowana sylwetka zrobiła na niej wrażenie. Koncentrując się na manewrowaniu kluczem, nawet nie zauważyła, że do niej podszedł.
- Nie przywitasz się ze mną? - Jego ciepły oddech owionął jej szyję.
- Odsuń się ode mnie, Malfoy. Jeśl poczujesz się lepiej, to mogę ci powiedzieć dzień dobry. - Z satysfakcją dostrzegła jego zaskoczona minę. - A teraz zniknij z moich oczu, widzimy się za pięć minut pod siłownią.
- A ty co tu będziesz robiła? - zapytał z zaciekawieniem.
- Muszę się przebrać - przewróciła oczami z irytacją.
- Mogę wejść z tobą? - spytał jeszcze.
- Po moim trupie - odparła, zatrzaskując za sobą drzwi. Patrzył przez chwilę, rozważając, czy powinien tam wchodzić. Co prawda, udałoby mu się ją sprowokować, ale na chwilę obecną nie o to mu chodziło. Na to będzie miał czas podczas treningu. Poza tym, na pewno rzuciła jakieś zaklęcie, które nie pozwalało na otwarcie drzwi od drugiej strony.
[akapit]Na siłowni zaczął się rozgrzewać, nie chcąc marnować czasu. Nie minęły nawet dwie minuty, a w pomieszczeniu pojawiła się Hermiona. Miała na sobie sportową koszulkę, kończącą się mniej więcej w połowie brzucha oraz krótkie spodenki. Zawiesił wzrok na jej zgrabnej sylwetce, podczas gdy ona odkładała różdżkę na półkę obok drzwi.
- Jak skończysz się na mnie gapić, możesz wziąć się z powrotem do ćwiczeń - powiedziała, nie dając po sobie poznać, że pod wpływem jego spojrzenia zrobiło się jej gorąco. W tej samej chwili przypomniała sobie jego komentarz, dotyczący jej sukni i delikatny dotyk palców na jej włosach, gdy zsuwał z kucyka gumkę. Szybko przegoniła te myśli.
- Nie pochlebiaj sobie za bardzo - sarknął, zły na siebie, że go przyłapała.
- To weź się za ćwiczenia. Możesz zacząć od brzuszków - zarządziła, opierając się o ścianę i patrząc na niego z oczekiwaniem.

***

- I co, jak było u Malfoy’ów? - zapytała Gin, gdy siedziały na kanapie w salonie w mieszkaniu Harry’ego i popijały herbatę ze szklanek.  - Przeżyłaś, wiec nie mogło być aż tak źle, prawda?
- Nie było tragicznie - odparła Hermiona. - A nawet całkiem przyjemnie, choć jeśli komuś to powtórzysz, to (nie tylko) rodzona matka cię nie pozna - zagroziła, po czym kontynuowała, jak gdyby nic. Ginny uśmiechnęła się z wyrozumiałością. - No wiesz, byli mili, co było bardzo dziwne. Malfoy powiedział mi nawet komplement - przyznała się, już tego żałując.
- Który? - zapytała. Hermiona wywróciła oczami i nic nie powiedziała. - Po twojej minie wnioskuję, że Dracon.
- Jego ojciec też był miły, ale przecież nie miał wyjścia. A matka powiedziała, że… - zawiesiła głos na chwilę, nie wiedząc, jak ma ubrać to w słowa.
- Co takiego? - zapytała z ciekawością Ginny, widząc, że jej przyjaciółka chyba nie ma zamiaru kończyć.
- ....że chciałaby mieć mnie za synową - dokończyła. Ruda już otworzyła usta, by wyrazić swoje zdziwienie, gdy nagle ich rozmowa została przerwana.
- Dzięki, Potter. Dobrze wiedzieć, że poziom twojej beznadziejności trochę się obniżył po skończeniu szkoły - powiedział Draco Malfoy, opuszczając pomieszczenie, które służyło jako gabinet szefa Departamentu Aurorów. - O, Granger, miło cię znowu widzieć - zauważył ją i od razu przybrał nonszalancką pozę.
- A ciebie nie - odpowiedziała z czarującym uśmiechem, sącząc jad w każde słowo. Gin powstrzymała parsknięcie śmiechem. Dobrze wiedziała, że oboje by się na nią zdenerwowali. - Ginny, co on tu robi? - Gdy brunetce minął pierwszy szok, zażądała od przyjaciółki natychmiastowej odpowiedzi.
- Załatwialiśmy służbowe sprawy - wyjaśnił Harry, również wychodząc z gabinetu.
- Zobaczymy się kiedy indziej - podjęła ekspresową decyzję.
- Ale mieliśmy zjeść razem kolację - zaprotestowała ruda, naprawdę nie chcąc, żeby Hermiona wychodziła.
- Wrócę do domu, potrzebuje samotności. - Nie dała się przekonać i ruszyła w stronę drzwi. - Może to wy jutro do mnie wpadniecie? - zaproponowała, uśmiechając się do nich ciepło i przytulając przyjaciółkę.
- Zaprosiliśmy na jutro kilka osób, w tym Blaise’a i Pansy. Ale jeśli chcesz, to wpadnij - zaprosiła ją.
- Jaki jest haczyk? - zapytała, wychodząc do przedpokoju.
- On też będzie - wskazała głową Dracona i przygryzła wargę.
- Więc nie - zadecydowała szybko. - Wystarczy mi, że muszę pracować z tą fretką. - Z prawdziwą przyjemnością odgryzła się za kpiny blondyna, na które pozwolił sobie w pracy.
- Ja tu jestem, Granger. - Najpierw nie chciał się wtrącać w tę rozmowę, ale teraz już nie wytrzymał.
- Tak, wiem - mruknęła, zbywając go. - Na mnie nie liczcie - zastrzegła, zwracając się do Ginny.
- No weź - spojrzała na nią błagalnie przyjaciółka.
- Nie. - Hermiona trzymała już dłoń na klamce. - Na pewno mnie wrobicie i posadzicie obok niego albo coś w tym stylu. - Zbyt dobrze znała swoich przyjaciół, by uwierzyć, że nie wykorzystają okazji do zrobienia jej jakiegoś niezbyt śmiesznego dla niej dowcipu.
- Masz moje słowo, że tego nie zrobimy - uśmiechnął się Harry, chcąc załagodzić sytuację. Poza tym, naprawdę zależało mu na tym, żeby następnego dnia pojawiła się u nich i w żaden sposób nie miał zamiaru naciskać na to, żeby nawiązywała jakieś bliższe stosunki z blondynem. Wychodził z założenia, że zrobi, co uzna za stosowne, chcąc dać jej takie samo wsparcie, jakie otrzymał od niej w przeszłości. - Mam nadzieję, że do jutra - powiedział. Kobieta uśmiechnęła się blado i wyszła z mieszkania, a za nią podążył Dracon. Ledwo zamknęły się za nimi drzwi, brunetka odwróciła się do niego, w oczach mając morderczy błysk.
- Czy ty, do cholery, musisz mnie tak śledzić?! Nie mogę już wyjść z domu, żebyś mnie nie prześladował, choć robisz to tam i tak! - podniosła głos, nic sobie nie robiąc z tego, że słyszą ich wszyscy sąsiedzi.
- Granger, wyluzuj trochę. Nie przesadzasz trochę? - zapytał, ale zignorowała go po raz kolejny.
- Wiesz co? Zwalniam się! - powiedziała z jadowitym uśmieszkiem. Na ten dzień naprawdę miała go dość. - Szukajcie sobie nowego rehabilitanta i lekarza, bo ja nim nie będę! - Nie mając zamiaru przebywać w jego towarzystwie ani chwili dłużej, zniknęła z głośnym trzaskiem. Z mieszkania wyszedł wysłany przez narzeczoną Harry, żeby sprawdzić, co sięstało.
- Co jej jest? - zapytał Dracon po chwili milczenia. Od tej strony jej nie znał.
- Albo ma PMS, albo potrzebuje faceta - powiedział Wybraniec, ciesząc się, że jego narzeczona go nie słyszy. - Ale nie wiem, które z nich. I nie martw się, jutro rano będzie w pracy. Dziś widocznie coś ją zdenerwowało - pocieszył go. - Albo ktoś - dodał po chwili namysłu. Draco chciał coś odpowiedzieć, ale przeszkodziła mu w tym Ginny, która wychyliła głowę z mieszkania.
- Kochanie, będę dzisiaj spała u Hermiony - powiedziała.
- Ale... - próbował zaprotestować Wybraniec, który miał inne plany na wieczór.
- Mam ochotę na babski wieczór. - W jej głosie nie było zgody na żaden kompromis. - Zabiorę tylko parę rzeczy i znikam.
***
Hermiona usiadła w fotelu i wyczarowała sobie kieliszek ulubionego, portugalskiego wina. Miała w głowie wielki mętlik, który musiała uspokoić, najlepiej od razu. Praca w Srokach od pierwszego dnia zaczęła sprawiać jej przyjemność. Poza wyjazdami co drugi tydzień, nie musiała w sumie poświęcać jej nadprogramowych godzin, a wszyscy okazali się być dla niej mili. Nawet Malfoy wydawał się być trochę inny. Zupełnie jakby spuścił z tonu i nawet się zmienił. Przygryzła wargę i upiła łyk wina. Z jednej strony nie widziała powodu, by zmieniać swoje podejście do niego, z drugiej natomiast wiedziała, że jej zachowanie było niesprawiedliwe. Poza kilkoma bardziej żartobliwymi sformułowaniami, nie obraził jej ani razu. Musiała to wszystko przemyśleć od nowa. Odstawiła pusty już kieliszek na stolik i wstała.  Przeszła do łazienki i machnęła różdżką, a ściana, która w rzeczywistości była tylko iluzją, rozmyła się. Jej oczom ukazała się sporych rozmiarów wanna, która przy okazji była największym meblem w całym mieszkaniu. Z zadowoleniem odkręciła kran i puściła gorącą wodę. Dzięki magicznym ulepszeniom po chwili była cała pełna. Rozebrała się, nie dbając o składanie ubrań czy odkładanie ich na miejsce. Zawsze mogła to zrobić później. Ułożyła się wygodnie, czując jak woda zmywa z niej całodniowe zmęczenie i napięcie. Odchyliła głowę do tyłu i pozwoliła sobie na kilka chwil odprężenia.
Właśnie owijała się ręcznikiem, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i wyjrzała przez wizjer. Nikogo nie zauważyła.
- Idź sobie, Malfoy - zawołała, odwracając się od drzwi. Była przekonana, że to on, bo od jakiegoś czasu to on pojawiał się w jej domu jako niezapowiedziany gość.
- A jeśli ci powiem, że jestem sama, to mnie wpuścisz? - usłyszała rozbawiony głos przyjaciółki. Natychmiast odwróciła się z powrotem i uchyliła drzwi, jednocześnie przytrzymując na piersi ręcznik.
- Co ty tu robisz? - zapytała, ściągając go trochę w dół. Ruda uniosła w górę trzymaną w dłoni siatkę.
- Przyniosłam wino skrzatów, lody czekoladowe i trzy sosy do wyboru - wyjaśniła, dobrze wiedząc, że temu zestawowi Hermiona się nie oprze. W torebce miała schowane coś jeszcze, ale Granger nie musiała o tym wiedzieć. Część niespodzianki chciała zostawić na drugi dzień.
- Idź do salonu, a ja przyniosę kieliszki i pójdę się ubrać - oznajmiła z uśmiechem. - Ale nie możemy wypić za dużo, rano idę biegać - zaznaczyła od razu.
- W porządku - zgodziła się beztrosko ruda. - Ja też mam jutro kilka spraw do załatwienia i tylko jedną butelkę wina.
***
Kiedy Hermiona wróciła z porannej przebieżki, Ginny siedziała już w kuchni i właśnie kończyła robić omleta. Brunetka spojrzała ze zdziwieniem na stół, na którym stał talerz kanapek, dzbanek soku pomarańczowego, dwa puste nakrycia i wymieszany ze szczypiorkiem twarożek.  W stojącym obok koszyku znajdowało się również pokrojone pieczywo, białe i ciemne. Brakowało tylko bułek, ale podejrzewała, że jej przyjaciółka na pewno jakieś znajdzie. Choć głowy by nie dała, że nie będą wyschnięte, bo ostatnie zakupy robiła jakiś tydzień wcześniej.
- Kto to zje? - zapytała tylko z rezygnacją. - Zapraszałaś kogoś na śniadanie czy jak?
- Nie - stwierdziła radośnie Ginny. Hermiona przypomniała sobie, że po wspólnie spędzonych nocach jej przyjaciółka zawsze miała wybitnie dobry humor. - Ty idź wziąć szybki prysznic, a ja dokończę tu w kuchni - zadysponowała.
- Okay - mruknęła brunetka i poszła w stronę łazienki. Nie miała pojęcia, co jeszcze może chcieć przygotować, skoro zużyła chyba wszystkie składniki, jakie miała w lodówce. Odnotowała w głowie, że musi zrobić po południu zakupy i przy okazji wybrać jedną albo dwie butelki wina. Kwadrans później, będąc już niemalże gotową do wyjścia, usiadła obok Ginny i przysunęła sobie talerz z omletem.
- Zadam ci parę pytań - powiedziała ruda, siadając obok przyjaciółki i kładąc przed sobą gazetę, która nagle zmaterializowała się w jej rękach.
- Okay - mruknęła Herm, bardziej zajęta swoim śniadaniem niż tym, czego chce Ginny.
- Ulubiony kolor? - spytała. - Srebrny, zielony, fioletowy, żółty? - Hermiona zastanowiła się przez chwilę, bawiąc się szklanką z sokiem.
- Zdecydowanie zielony - odparła pewnie. Gin wyjęła jeszcze długopis i zanotowała coś.
- Ulubione zwierzę? Sowa, fretka, kot, ropucha?
- Sowa. Chociaż fretka też brzmi kusząco. - uśmiechnęła się z nostalgią na wspomnienie czwartej klasy.
- Ile masz lat? Dobra, wiem, nie musisz mówić. Uprawiasz sport? Codziennie. Twoi znajomi bardzo cie lubią... - mówiła siebie ruda. Hermiona odstawiła szklankę i spojrzała ze zdumieniem na swoją przyjaciółkę.
- Co ty robisz? Co to za idiotyczne pytania? - zapytała, mimo wszystko nie mogąc opanować ciekawości.
- Psychotest - wyszczerzyła się Ginny.
- Powiesz mi coś więcej? - spytała z rezygnacją pewna, że ruda i tak tego nie zrobi.
- Nie. Przynajmniej na razie nie. - Wiedziała, że jest bezlitosna, ale tłumaczyła to sobie tym, że gdyby Hermiona wiedziała, co to jest, już dawno by ją pogoniła.
***
- Cześć, stary - powiedział Blaise, pojawiając się w kuchni Dracona, który właśnie kończył jeść śniadanie. W ręce trzymał zabraną żonie gazetę.
- Czego chcesz o tak nieludzkiej porze? - potarł oczy.
- Zadać ci parę pytań - uśmiechnął się.
- Jeśli musisz - posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Masz wielu przyjaciół? Nie mam, jednego, kilku, wielu? - Nie czekał na odpowiedź, doszedłszy do wniosku, że nie jest to dla niego tajemnicą. - To wiem, kilku.
- Kilku? - obruszył się odstawiając z trzaskiem kawę na blat. - Ja mam wielu przyjaciół!
- Panienki do łóżka to nie przyjaciółki - zaśmiał się brunet, i tak zaznaczając odpowiedź, którą wcześniej wymienił. - Jesteś praktyczny, romantyczny, atrakcyjny czy poważny? - czytał dalej.  
- To logiczne, że atrakcyjny - prychnął pod nosem główny zainteresowany.
- Tak myślałem - skomentował. - Twój wymarzony wieczór to… - zawahał się chwilę Blaise, patrząc w skupieniu na to, co było napisane w czasopiśmie - Romantyczna kolacja przy świecach.
- Co? - zirytował się blondyn. - Jaka romantyczna kolacja?!
- No chyba, że wolisz rodzinny festyn na wsi na świeżym powietrzu. - Kiedy wyobraził sobie blondyna w dżinsach, koszuli w kratę i słomianym kapeluszu, zaczął się głośno śmiać. Dracon doszedł do wniosku, że nie chce wiedzieć, co wyobraził sobie jego przyjaciel i pokręcił głową z dezaprobatą. Lepiej, żeby siedział cicho niż zaczął wypytywać go, co mu chodzi po głowie.
***
- Co to jest? - powtórzyła Hermiona, za wszelką cenę chcąc dowiedzieć się, do czego miały nawiązywać te pytania. Miała przy tym nie najlepsze przeczucia, ale wolała je zignorować..
- Psychotest… - zawiesiła głos ruda, by zrobić większe wrażenie. - Czy pasujesz do Dracona Malfoya?
- Co to za idiotyzm - wywróciła oczami Hermiona. Mogła się spodziewać dokładnie czegoś w tym stylu. - Co to za gazeta?
- BravoWitch. - Ginny sięgnęła po kanapkę, widząc, że jej przyjaciółka nie ma zamiaru już jeść. - Według niej idealnie pasujesz do Dracona.
- Jasne, jeszcze czego - prychnęła pod nosem. - Wybacz, ale ja muszę iść do pracy. Ty, jeśli chcesz, możesz zostać..
- Nie, nie, pójdę z tobą. - Ruda nie miała ochoty siedzieć sama w domu przyjaciółki. Była trochę zawiedziona, że nie mogą spędzić całego dnia razem, ale była pewna, że brunetka za żadne skarby nie zrezygnowałaby z pracy dla przyjemności, nawet jeśli oznaczało to, że będzie musiała cały dzień użerać się z Malfoyem.
***
- Co to jest? - zmarszczył nos blondyn. Podobnie jak Hermiona, miał złe przeczucia. Głupie dowcipy były bardzo w stylu ich najlepszych przyjaciół.
- Psychotest - wyjaśnił.
- Powiesz mi coś więcej? - Jeszcze nie zaczął okazywać irytacji, ale niewiele mu było do tego trzeba.
- Dali tytuł “Czy pasujesz do Dracona Malfoya?” - Blaise spojrzał na blondyna, ciekaw jego reakcji.
-  W sumie, to było dość oczywiste - powiedział ku jego zdumieniu Dracon. Stwierdzenie jego przyjaciela rozbawiło go jednak na tyle, że parsknął głośnym śmiechem. - Ale po co zadawałeś mi te pytania?
- Żeby sprawdzić, jak bardzo jesteśmy kompatybilni - wyszczerzył białe zęby w szerokim uśmiechu.
***
Hermiona teleportowała się na swoje miejsce pracy, spodziewając się, że Dracon będzie czekał na nią pod jej gabinetem. Ku jej zdumieniu, nie było go tam. Dopiero wtedy przypomniała sobie o swoich słowach, że maja poszukać sobie nowego lekarza. No ładnie. W tej samej chwili przyszło jej do głowy, że może przecież sprawdzić, czy nie ma go na siłowni. Przebrała się szybko i zbiegła na dół, prosząc w duchu Merlina,  żeby jednak tam był. Nacisnęła klamkę, niechętnie przyznając się, że jednak się denerwuje.
- Cześć, Granger - usłyszała i wbrew sobie odetchnęła z ulgą
- Dzień dobry. Dobrze, że jesteś - odpowiedziała, siadając na jakimś przyrządzie, by zawiązać buty.
- Też się cieszę, że cię widzę - odpowiedział automatycznie. Spojrzeli po sobie, zaskoczeni tym, co wydarło się z ich ust, jakby bez udziału ich woli. Hermiona szybko odwróciła wzrok, tracąc na chwilę rezon
. - Co dziś robimy? - zapytał, wciąż na nią patrząc. Zarumieniła się, przypomniawszy sobie test Ginny i jego jednoznaczny - według jej przyjaciółki - wynik. Nie miała pojęcia, że Draco również zastanawia się nad ankietą, ciekaw, jaki miałaby wynik, gdyby ją zrobiła. - Granger, nie rumień się tak. Ja tylko chcę wiedzieć, co mam ćwiczyć.
- Przecież wiem - uniosła się gniewem, a potem przypomniała sobie, że miała być dla niego miła. Zauważyła, że po raz kolejny nie ma na sobie koszulki i postanowiła to bezwstydnie wykorzystać. - Zaczniemy od pompek.
***
Hermiona siedziała na trybunie i zastanawiała się, co ona właściwie ma robić. Milena stała koło trenera i pomagała mu ogarnąć grupę zawodników, którzy byli bardzo podnieceni grą z Osami z Wimbourne, ich największym rywalem, nie mogła więc z nikim porozmawiać.
- Cześć, Granger - nagle usłyszała za sobą głos Dracona.
- Czemu nie jesteś w domu? - zapytała go. - Podobno byłeś taki zmęczony...
- Wziąłem prysznic tutaj - powiedział, siadając koło niej. Wyczuła w jego głosie nieszczerość.
- Mhm - mruknęła. - A tak naprawdę? Po co przyszedłeś?
- Popatrzeć na tę bandę, która beze mnie gra dużo słabiej. I z nadzieją, że ten idiota - wskazał na Daniela - spadnie z miotły. Mógłbym wtedy od razu wrócić do wyjściowego składu, nawet jeśli Leo na razie tego nie chce. - Tego dnia coś skłaniało go do bycia szczerym do bólu, ale nie mógł sobie darować drobnych złośliwości, wtedy nie byłby przecież sobą. - Granger, na siłowni nosisz takie seksowne ciuszki, a teraz chowasz się pod jakimiś przydużymi ubraniami. Jeśli chcesz zrobić na mnie wrażenie, teraz też powinnaś nosić coś mniej zakrywającego twoje niewątpliwe wdzięki,.
- Chciałbyś, Malfoy, chciałbyś, żeby to było dla ciebie, ale musisz się obejść smakiem  - odpowiedziała z uśmieszkiem. W tej samej chwili podszedł do nich trener, który wcześniej nie miał czasu z nimi porozmawiać.
- Cześć - przywitał się. - Hermiono, jeśli chcesz wrócić dziś wcześniej, nie ma problemu. Czeka nas tylko taktyka. To musi być coś specjalnego, w końcu czeka nas mecz z Osami..
- Fantastycznie - uśmiechnęła się z zadowoleniem. - A ty wracaj lepiej do zawodników, Milena chyba sobie z nimi sama nie radzi. - Leo obejrzał się przez ramię i natychmiast wrócił na boisko, bo jego zawodnicy grali w berka na miotłach, zamiast ćwiczyć to, co im kazał.
Brunetka zaśmiała się cicho, gdy trener zaczął strofować drużynę i zdecydowała, że wróci do domu, po drodze zahaczając o sklep.
- Gdzie idziesz? - zapytał Draco, również wstając.
- Wracam do domu - odparła.
- Może się przejdziemy? - zaproponował.
- Co? - zdziwiła się.
- No wiesz, spacer. Takie powolne chodzenie bez celu, powinnaś to wiedzieć...
- Wiem, co to spacer! - zirytowała się, trochę wbrew sobie. - Ale nie, nie mogę iść. Muszę zrobić zakupy, a potem zeszykować się na kolację u Ginny.
- Jak chcesz - powiedział i złapał ja za rękę w ostatniej chwili, gdy ona zamknęła oczy i teleportowała się pod swój blok.
- Dasz ty mi kiedyś spokój? - jęknęła, idąc w stronę sklepu.
- Nie. Za bardzo lubię cię wkurzać - uśmiechnął się złośliwie. - I ktoś musi zanieść ci zakupy do domu.
- Ty chcesz…? - urwała, w zasadzie nie wiedząc, co powiedzieć.
- Tak - wzruszył ramionami. - Ten idiota - chyba miał na myśli Daniela - nosił za tobą walizkę.
- Bo była ciężka - zauważyła, biorąc do ręki koszyk. Od razu wyjął go jej z ręki.
- Kobieta nie powinna nosić ciężarów, jeśli ktoś może jej pomóc - sparafrazował Daniela, a ona spojrzała na niego dziwnie, ale nic nie powiedziała.
Podeszli do drzwi, które otworzyły się same. Przeszli przez nie, a Dracon zerknął przez ramię, zaciekawiony nieznanym do tej pory mechanizmem.
- To na pewno mugolski sklep? - zapytał.
- Tak, a czemu pytasz? - zdziwiła się.
- Bo te drzwi otwierają się na niewerbalne Alohomora. Widziałem, że tego użyłaś. - Hermiona zaczęła się śmiać tak, że prawie upuściła opakowanie herbaty, które trzymała w rękach.
- To prąd, a nie magia - powiedziała, gdy już trochę spoważniała. W końcu znalazła swoją ulubioną Lung Ching i wrzuciła do koszyka kilka pudełek.
- Po co ci aż tyle? - zdziwił się, oglądając jedno opakowanie.
- Bo z reguły nie piję kawy - wyjaśniła. - Zielona herbata jest zdrowsza, wspomaga trawienie i przyspiesza spalanie kalorii. Ty też powinieneś ją pić zamiast kawy.
- Czemu? - zadał kolejne pytanie.
- Bo sportowcy jej nie piją, a przynajmniej nie powinni - stwierdziła, idąc dalej. Wrzuciła do koszyka kilka rodzajów słodyczy, trzy półlitrowe butelki wody, szynkę i ser. Do tego wybrała kilka bułek, bochenek chleba i rogalika. W dziale z alkoholami dołożyła dwie butelki wina i ruszyła w stronę kas. Chodził za nią posłusznie i odezwał się dopiero, gdy Hermiona wybrała Recioto di Soave.
- Jest najlepsze - powiedział.
- Wyobraź sobie, że wiem. Ja też lubię dobre alkohole - stwierdziła, szukając portfela i wyciągając z niego kartę płatniczą. Potem zaczęła wypakowywać zakupy z koszyka. Kasjerka nabiła na kasę wszystkie produkty, co chwila zerkając z ciekawością na Dracona.
- Kochanie, zapłacisz? - zapytał Hermionę blondwłosy mężczyzna, pochylając się nad nią. Po raz kolejny owionął ją jego zapach, a ona pomyślała, że nie tylko do wina ma dobry gust. - Zapomniałem portfela.
- Oczywiście - udała, że wzdycha, uśmiechając się do siebie pod nosem, gdy ekspedientka obdarzyła ją niezadowolonym spojrzeniem. Zapłaciła kartą, kątem oka dostrzegając zdziwienie towarzysza. Spakowali szybko zakupy do siatek, które natychmiast od niej zabrał.
- Chodź, kochanie - objął ją ramieniem, świadom, że ekspedientka wciąż za nimi patrzy. Gdy tylko zniknęli za rogiem i kobieta nie mogła ich dostrzec, strąciła jego rękę ze swojej talii.
- Koniec szopki - mruknęła, przyspieszając kroku. Dorównał jej bez problemu.
- Przynajmniej było zabawnie - zauważył.
- Jak komu - burknęła pod nosem.
- Nie znasz się na żartach - spróbował ją sprowokować.
- Powiedział facet, który wciąż odwraca się ze strachem na dźwięk nazwiska Moody’ego - odwdzięczyła się.
- Dodała kobieta, która miała zęby jak wiewiórka - odgryzł się.
- Oj, Malfoy, Malfoy - udała, że wzdycha. - Zęby można zmniejszyć i nie mieć z nimi problemu. Nadętą fretką zostaje się na zawsze.


***


czytam = komentuję

17 komentarzy:

  1. Jeden z lepszych twoich rozdziałów. Tak mnie śmieszą zakupy, że prawie oplułam się moją ulubioną Lady Grey Tea.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak. Draco i jego zachwyt przy drzwiach rozsuwanych w markecie - kupiłaś mnie całkowicie tą sceną.
    Ciekawe, czy ja pasuję do DM... Szkoda, że test nie wyjdzie miarodajny, skoro znam "poprawne" odpowiedzi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj następny szybko bo to było bezcenne

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście nie ma to jak dobry dostęp do internetu ehhh. Ale cóż przyznam że warto było czekać! Nie wiem co podobało mi się najbardziej ale tak scena z drzwiami to fenomen!!!:D Draco jest naprawdę uroczy w tym rozdziale. A swoim zachowaniem mnie kupił! Nie wiem czy Harry i Ron by się tak zachowali. Od Draco aż bije jego dobre wychowanie, no wtedy kiedy chce to prawda ale wtedy jest cudowny! *,* Aaa i Narcyza coś mi się wydaje że ona trochę może namieszac na linii Draco-Hermiona. Achh i Ruda i ten jej test. Chociaż Zabini był jeszcze lepszy:D Ciekawość mnie zzera co wydarzy się na kolacji u Gin i Harry'ego ale coś mi się wydaje że będzie ciekawie! :) Pozdrawiam i cierpliwie czekam na dalsze rozdziały! ;*
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah Draco nie ogarniający automatycznych drzwi- dooobre :D A scena z zakupami przypomina mi trochę scenę z Ciemniejszej strony Greya :D I jeszcze Zabini przeprowadzający ten psychotest z Draco haha :D No ogólnie podsumowując śmieszny rozdział i ciekawy :D
    Eh szkoda, że ludzie nie komentują bo uważam, że warto :/

    Mrużka

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog fajny ale z niecierpliwością czekam na cz.2 miniatury.Opowiadanie wciągnęło mnie całkowicie.

    Pozdrawiam i życzę mnustwa Weny

    Pani Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam z bananem na twarzy 😆 i ta nazwa "bravoWith" xdd chodź kochanie jeju super czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam jedno słowo na ten rozdział - GENIALNY!!! Masz niesamowite pomysły. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty to potrafisz stworzyć taki przyjemny, lekko żartobliwy klimat. Nic tylko czytać pod ciepłą kołderką, pijąc herbatę. Idealne opowiadanie na jesienne dni:)
    Uwielbiam sprzeczki Hermiony i Dracona, proszę o więcej. :D Im więcej sarkazmu i dobrego humoru tym lepiej. Ale dowalił z tymi drzwiami, padłam!
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj!!
    Razem z pozostałymi administatorkami Katalogu Granger pragnę złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin! Czego życzymy Ci w tym wyjątkowym dniu? Przede wszystkim radości z każdego kolejnego dnia i uśmiechu na twarzy, który nigdy nie zniknie z Twojej twarzy! Samych najwierniejszych przyjaciół, najsilniejszej miłości, nieskończonej weny do pisania swoich opowiadań i... och, po prostu wszystkiego najlepszego!

    Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział jak zawsze swoją drogą
    czekam na następny

    pozdrawiam
    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajnie mi się czytało o tych zakupach. Lubię takie zwykłe czynności w wykonaniu głównych bohaterów.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej, Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Rozdziały dodane dotychczas czytało mi się szybko i z ogromną przyjemnością. Podoba mi się Draco wykreowany przez Ciebie.
    Jednak mam problem, ponieważ gdy włączam rozdział 7 z niewiadomych mi przyczyn ukazuje mi się treść rozdziału 6 łącznie z notatką przed rozdziałem. Sprawdzałam to już na kilku urządzenia i sytuacje jest identyczna. Jeśli jest taka możliwość to proszę o pomoc, ponieważ bardzo chciałabym przeczytać rozdział 7 bo jak czytałam bardzo on się spodobał czytającym, zwłaszcza scene z drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagę, już zmieniłam.
      Życzę miłego czytania i pozdrawiam serdecznie :)
      eMKa

      Usuń