piątek, 27 listopada 2015

11. 2 maj, siłownia i awaria

Rozdział dziś, bo nadchodzi ciężki tydzień i impreza za imprezą.
Padam na twarz, uczelnia wyciska ze mnie wszystkie siły.
Pozdrawiam,
eMKa
PS. To, co następny rozdział 14 grudnia?
Pamiętajcie, komentarze to moja jedyna nagroda za włożony w pisanie trud.
Betowała Anna i dla niej jest specjalna dedykacja, za cierpliwość do moich błędów. I wiedz, że wciąż pamiętam, jak chciałaś mnie udusić, bo zamiast pisać jedną ze scen oglądałam z tatą Bonda <3

***

- Muszę iść coś zjeść - powiedziała Hermiona, gdy zakończyli trening.
- Gdzie? - zapytał.
- Na górze jest bar z przekąskami. - Ruszyła ku drzwiom wyjściowym. Draco podążył za nią, po drodze chwytając swoją torbę i leżącą na niej bluzę. Chciała wejść po schodach, ale blondyn nacisnął guzik windy. - Czemu nie możemy iść? - spytała z rezygnacją, podchodząc do niego.
- A czemu nie możemy jechać? – odpowiedział pytaniem.
- Dobra, niech ci będzie - westchnęła, nie mając siły, by szukać riposty. Uśmiechnął się z satysfakcją.
Po chwili drzwi otworzyły się i oboje weszli do środka. Hermiona nacisnęła przycisk. Winda skierowała się do góry, a Draco oparł się o ścianę. Popatrzyła na niego kątem oka i nie wiadomo, który raz pomyślała, że może i jest wredny, ale poza tym przystojny. Gdyby tylko trochę powściągnął język w rozmowach z nią…
- Nie! - zawołała nagle, porzucając nieodpowiednie myśli. - Nie opier… - Chciała mu powiedzieć, że nie powinien opierać się tam, gdzie były przyciski, ale było już za późno. Żarówka rozżarzyła się na chwilę mocniej, a później zgasła. Oboje poczuli gwałtowne szarpnięcie i winda zawisła miedzy piętrami.
- Co się stało? - zapytał zdumiony blondyn. Hermiona wtuliła się w ścianę, odnosząc wrażenie, że niewielka przestrzeń robi się jeszcze mniejsza. Nie odpowiedziała na pytanie. - A tobie co? - zdziwił się.
- Tak się składa, że nie znoszę ciemności i małych przestrzeni - powiedziała, gdy uspokoiła oddech. - A dzięki tobie - jej głos był coraz wyższy - utknęłam w malutkim pomieszczeniu bez światła i, jak znam życie, naprawa potrwa parę godzin.
- Granger, wyluzuj. Nic nam nie będzie. - Położył dłoń na jej ramieniu, chcąc ją uspokoić. Nie strąciła jej, co uznał za dobry znak. - Może porozmawiamy?
- Świetny pomysł. - Odwróciła się lekko ku niemu. - Może o tym, jak najskuteczniej zabić pacana, który zawiesza windę między piętrami i wysadza prąd w całym budynku? - Bardziej zorientował się, niż zobaczył, że kobieta uśmiecha się złośliwie. Pod sarkazmem wyczuł strach.
- Będzie dobrze - powiedział. - Usiądź i poczekamy, aż ją naprawią. Chyba że masz ze sobą różdżkę.
- Cała moja torba została w szatni - przypomniała, strząsając jego rękę z ramienia i siadając w kacie. - A ty? Nie masz?
- Zapomniałem - przyznał.
- Fantastycznie - sarknęła, a on usiadł koło niej. Przypadkiem musnął palcami jej dłoń, a ona podskoczyła z wrzaskiem.
- Spokojnie, to tylko ja. - Teraz to on uśmiechnął się, dziwiąc się, że był to szczery gest. To było nawet urocze, kiedy się tak bała.
- To mnie nie dotykaj - burknęła, odsuwając się od niego. Już chciała kontynuować złośliwe docinki, gdy nagle rozbłysło światło. – Super. - Ucieszyła się. - To może jeszcze winda ruszy… - powiedziała z nadzieją. Jak to jednak w życiu bywa, nie wszystkie życzenia i marzenia mogą się spełnić.
- Winda zostanie naprawiona dopiero za trzy godziny - powiedział kobiecy głos przez zamontowany w środku interkom.
- O nie - jęknęła. - Co my tu będziemy robić przez tyle czasu?
- Coś, na co od dawna miałem ochotę. - Poruszył sugestywnie brwiami blondyn i zbliżył isię do niej o krok. - Na przykład… - stanął tuż koło niej i zaczął jej szeptać do ucha.
- Malfoy. - Jej głos stał się na powrót ostrzegawczy,  a motyle w brzuchu znów przypomniały o swojej obecności.
- … rozmawiać i poznać się trochę lepiej - kontynuował, jakby nic nie powiedziała.
- No tak. - Odzyskała rezon i uciekła od niego po raz kolejny.
- A ty o czym myślałaś? - zapytał, ale już do niej nie podszedł. Na ustach widniał mu tylko psotny, lekko złośliwy uśmieszek, który wyglądał dla niej dość jednoznacznie.
- O niczym - odparła, rumieniąc się i przeklinając w myślach swoją reakcję. Dobrze, że przynajmniej nie wiedział, że jej serce trzepotało jak uwięziony w klatce ptak.
- Wiesz, jeśli miałaś na myśli coś niegrzecznego, to możemy to zrobić. - Po raz kolejny uśmiechnął się w taki sposób, że natychmiast pożałowała, że dźwig zostanie naprawiony dopiero za trzy godziny.
- To co chcesz o mnie wiedzieć? - zapytała, za wszelką cenę pragnąc zmienić temat.
- Dlaczego wybrałaś pracę w Srokach? - zadał pytanie, które nurtowało go od jakiegoś czasu.
- Szpital mnie znudził - wyjaśniła po prostu, wzruszając ramionami.
- Ale z twoim wykształceniem mogłaś wybrać cokolwiek - powiedział.
- Ale zdecydowałam się na to. A ty? Czemu grasz w quidditcha? Przecież nie dla pieniędzy… - zawiesiła głos.
- Po zakończeniu szkoły dziesiąty mąż matki Blaise’a zaprosił mnie na jej urodzinową kolację. Był tam Leo. Kiedy usłyszał, że byłem szukającym przez sześć lat z rzędu, zaprosił mnie na testy. Przeszedłem je pozytywnie i zaproponowano mi kontrakt. Zgodziłem się, choć ojciec był na początku niezadowolony. A gdy stałem się najlepszy - tym razem w jego głosie nie było pychy, po prostu stwierdzał fakt - powiedział, że przecież od początku to popierał. Nie wyprowadzałem go z błędu. Wbrew pozorom, wcale nie jest aż tak tragicznym ojcem. - Chyba po raz pierwszy w życiu powiedział komuś o sobie aż tyle, bo jego bladą twarz pokrył lekki rumieniec. - To teraz moja kolej. Masz faceta? - To pytanie nurtowało go od jakiegoś czasu, ale do tej pory konsekwentnie odmawiała na nie odpowiedzi.
- A wyglądam jakbym miała? - zakpiła. - Nie, nie spotykam się z nikim.
- Czemu? - zdziwił się. Taka kobieta jak ona,nawet jeśli przyznawał się do tego niechętnie, już dawno powinna się z kimś związać.
- Teraz ja - przypomniała mu. - A ty? Masz kogoś? - Uśmiechnął się, pokazując białe zęby. Zauważył, że kobieta nerwowo bawi się palcami, co pozwoliło mu domyśleć się, że prawdopodobnie nie był jej obojętny. Postanowił to sprawdzić.
- Nie mam - powiedział, a jego głos nabrał głębi i stał się bardziej uwodzicielski. Z satysfakcją zauważył, że to na nią działa, choć chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Zadrżała nagle, nie panując nad reakcjami swojego ciała. - Chyba ci zimno - zauważył i pochylił się nad swoją torbą. Wyjął z niej bluzę i zarzucił jej na ramiona.
- Co ty robisz? - Spojrzała na niego podejrzliwie.
- Widzę, że ci zimno, wiec daję ci bluzę - odparł spokojnie, a ona wsunęła ręce w rękawy.
- Dziękuję - wyszeptała, napawając się zapachem perfum, którymi przesiąkło jego ubranie. Ku jej zdumieniu nie odsunął się od niej, ale zapiął zamek i uśmiechnął się lekko.
- Nie ma za co - powiedział i oboje w tym momencie poczuli, jakby zniknął jakiś mur, który do tej pory nie pozwalał im się poważnie traktować. - To co, teraz twoja kolej na pytanie? - Potrzebował całej siły woli, żeby oderwać od niej wzrok.
- Okay - stwierdziła i zastanowiła się chwilę nad pytaniem, które chciała mu zadać.

***

Dwie i pół godziny później, gdy wciąż znajdowali się w windzie i raczej nie mieli perspektyw na szybkie opuszczenie malutkiego pomieszczenia….
- Nie wierzę, Granger, ty naprawdę… - Siedzieli naprzeciwko siebie, niemalże twarzą w twarz. Patrzyli sobie w oczy, by nie zostać posądzonym o kłamstwo.
- Tak. I co cię tak dziwi?
- Wiesz, wiele osób ma cię za kujonkę, która nie robi nic poza gapieniem się w książki, mimo że szkołę skończyliśmy parę lat temu.
- A ty? - spytała chytrze, ciekawa jego odpowiedzi. – Co ty o mnie myślisz? - Nie wahał się ani chwili.
- Niech to wystarczy ci za odpowiedź. - Nachylił się ku niej, a ona wstrzymała oddech, tak jak to ostatnio często robiła w jego towarzystwie, gdy ją zaskakiwał. W tym momencie winda ruszyła i zupełnie przypadkiem wpadła w jego ramiona, a ich usta znalazły się koło siebie. Brązowe kosmyki wymieszały się z tymi o zabarwieniu blond, usta chwytały to samo powietrze. Draco pochylił głowę lekko w lewo, domyślając się tylko, że oboje chcą tego samego. Hermiona wstrzymała oddech i przymknęła oczy. W chwili, gdy ich usta znajdowały się tuż  obok siebie, tak że prawie nie było wolnej przestrzeni, winda nagle zahamowała, a jej drzwi otworzyły się.
Brunetka poderwała się na równe nogi i opuściła maleńkie pomieszczenie, po czym ruszyła w stronę damskich toalet.
- Gdzie idziesz? - Zatrzymał ją jego głos. Odwróciła się na chwilę.
- Zostaw mnie. Nie idź za mną - zażądała, oddychając szybko jak po długim biegu. Zdumiony  jej słowami, nawet nie zaprotestował, gdy zniknęła z jego pola widzenia.
Po drugiej stronie Hermiona oparła się o drzwi toalety, wciąż próbując uspokoić oddech i uświadomić sobie, co właśnie się wydarzyło.
Prawie… Prawie pocałowała Draco Malfoya…

***

Hermiona weszła do swojego bloku i skierowała się po schodach na piętro. Otworzyła drzwi kluczami i przekroczyła próg, ciskając torbą o podłogę. Ruszyła do kuchni i od razu zauważyła Ginny, siedzącą plecami do drzwi. Natychmiast pomyślała, że musi z nią porozmawiać o ustaleniu jakichś zasad odwiedzania, gdy ruda nagle odwróciła się i brunetka dostrzegła jej smutną twarz.
- Co się stało? - zapytała, od razu zapominając o swoich problemach. W oczach przyjaciółki znowu pojawiły się łzy.
- Harry… On jest w ciąży - wyjąkała Ginny, przytulając się do niej. Hermiona zrobiła wszystko, żeby utrzymać powagę, nie umiała jednak ukryć lekkiego uśmiechu. Cale szczęście, że jej przyjaciółka tego nie widziała.
- Ale jak to? - Miała nadzieję, że nie słychać w jej glosie rozbawienia. Ginny jednak, tego dnia bardzo przewrażliwiona, od razu wyłapała kilka nutek, które nie powinny się w ogóle pojawić.
- Nie Harry! Romilda!
- I co w związku z tym? - Chyba się domyślała, co się dzieje, ale chciała usłyszeć to z jej ust. Choć musiała przyznać, że brzmiało to dość niewiarygodne.
- On mnie zdradził! - Krzyknęła ruda, ciskając kubkiem o ścianę. Brunetka miała tylko nadzieję, że nie był to jej ulubiony. Ruchem dłoni wskazała jej stołek, a sama zajęła ten tuż obok.
- Jesteś tego pewna? Przecież on cię kocha… - spróbowała Hermiona.
- Wcale nie! Ona nawet powiedziała, kiedy to się stało! Na wieczorze kawalerskim Blaise’a!
- Rozmawiałaś z nim o tym? - zapytała rozsądnie.
- Nie ma o czym - uniosła się honorem Ginny. - Mogę tu zostać na noc?
- Jasne - odpowiedziała Hermiona, w myślach układając plan, jak pogodzić zwaśnionych narzeczonych. Nie chciało się jej wierzyć, że Harry mógłby zdradzić Ginny. Podejrzewała raczej jakiś spisek ze strony Romildy. Do dziś pamiętała. jak ta nadmiernie pewna siebie szatynka nasączyła eliksirem czekoladki, w wyniku czego Ron zakochał się w niej po ich zjedzeniu. Czasem nawet, oczywiście za plecami rudego, zdarzało jej się z tego żartować, a Harry w niczym jej nie ustępował. - Napijesz się herbaty? -zaproponowała i wstała ze stołka.
- Pewnie. - Ginny otarła łzy i dopiero wówczas przyjrzała się jej dokładnie. - Hermiona…? - zawahała się chwilę. - Czyja to bluza?
- Jaka bluza? - zdziwiła się brunetka, która chwilowo zapomniała o wydarzeniach z windy.
- Ta, której rękawy masz podwinięte do łokci, żeby w ogóle móc coś zrobić.
- Eee… - Elokwencja Hermiony nie po raz pierwszy w ostatnich dniach rozbiła się o dno.
- Wiesz, ja się tam cieszę, że znalazłaś sobie faceta, ale moim zdaniem naprawdę powinnaś nosić spodnie. - Hermiona spojrzała w dół i nie znalazła żadnej odpowiedzi na twierdzenie przyjaciółki. Górna część garderoby całkowicie zasłaniała jej spodenki. - No, bez takich, obie dobrze wiemy, że mam świadomość, czyja to bluza. Przecież wiem, gdzie byłaś i co robiłaś. Ale czemu ją masz?
- Było mi zimno - wyjaśniła oględnie.
- Podczas ćwiczeń? - zapytała podejrzliwie ruda.
- Później - zarumieniła się Hermiona.
- To co wyście robili? - zadawala kolejne pytanie, naprawdę ciekawa, co się tam mogło stać.
- Zatrzasnął nas w windzie - przyznała niechętnie.
- Jak to zatrzasnął?!
- Nie tylko zatrzasnął, ale też wysadził prąd w całym budynku. - Gdy Ginny to usłyszała, parsknęła śmiechem, a Hermiona z zadowoleniem zauważyła, że na twarzy przyjaciółki nie ma już łez.
- Opowiedz mi o tym - poprosiła. Hermiona w kilkunastu zdaniach streściła wydarzenia z siłowni.
- I zapytałam go, co on o tym myśli - sparafrazowała swoje własne słowa. - A on się nachylił ku mnie i…
- Pocałował! Długo i namiętnie! - krzyknęła Ginny.
- No właśnie nie. - Twarz Hermiony mogłaby konkurować z burakiem, jeśli chodzi o kolor. - Uciekłam…
Ginny przemaglowała Hermionę na wszystkie możliwe sposoby i poddała dokładnej analizie każde słowo i gest Malfoya.
- Okay - powiedziała w końcu brunetka, zerkając na zegarek. - Ty masz jutro wolne, a ja muszę coś jeszcze załatwić. Śpij, gdzie chcesz. Wrócę za dwie godziny - powiedziała i ruszyła w stronę swojej sypialni, żeby się przebrać.

***

Godzinę potem, gdy była już pewna, że Gin usnęła, ponownie cała we łzach, teleportowała się pod dom jej i Harry’ego. Nacisnęła klamkę, sądząc, że drzwi będą zamknięte, jej przyjaciel był przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa. Ku jej zdumieniu, ustąpiły od razu. Weszła do środka, od razu
wyczuwając atmosferę smutku i chyba tłumionej wściekłości, po czym pomyślała, że to dziwne, jak bardzo na całym mieszkaniu odbijają się nastroje jego mieszkańców.
Skierowała się do salonu, wiedziona światłem, które przebijało się przez szparę w drzwiach.
- Cześć, Harry - powiedziała cicho, wchodząc do pomieszczenia. Brunet odwrócił się do niej ze szklanką whisky w dłoni.
- Cześć, Hermionko. - Podszedł do niej. - Słyszałaś już, prawda? - Podał jej szklaneczkę z alkoholem, a ona przyjęła ją bez chwili wahania.
- Słyszałam - przyznała, nie widząc powodu, by owijać prawdę w bawełnę.
- Wiesz, że to nieprawda? - zapytał z nadzieją, a ona wyczuła, że jest lekko pijany.
- Wiem. - Mówiła cicho, jak do stworzenia, które można spłoszyć, mówiąc zbyt głośno. - Wierzę, że nigdy byś jej nie zdradził.
- Ona mi nie wierzy - stwierdził głucho, dolewając sobie alkoholu.
- Romilda od zawsze na ciebie leciała, pamiętasz? - Uśmiechnęła się, mając już w myślach gotową strategię. Harry dolał jej złotawego trunku, a ona z niezbyt chętną miną wypiłakolejny łyk. Skoro jednak dobro sprawy wymagało nadużycia alkoholu, była gotowa to zrobić, w domu miała przecież kilka fiolek z eliksirem na kaca na wypadek taki jak ten.
- Pewnie. – Brunet przywołał na twarz lekki uśmiech. - Pamiętasz ten dzień, kiedy Ron zjadł czekoladki, które miały być dla mnie?
- Jasne. Gdyby się tylko wtedy nie zatruł…
- Chwila, moment. - Wróciła mu trzeźwość umysłu. - Już wiem, co knujesz. Chcesz, żebym zmusił Romildę, żeby powiedziała Ginny, że to zmyśliła?
- Nie - powiedziała. - Mam inny plan....
- Jaki? - spytał z ciekawością.
- Masz myśloodsiewnię? - zadała pytanie. - I wspomnienia z tamtego wieczora?
- Myśloodsiewnię można kupić, nawet wiem gdzie. Ale nie pamiętam, żebym w ogóle ją tam spotkał… - zawiesił głos.
- Merlinie, Harry - westchnęła. - Nie musisz wszystkiego pamiętać. Wspomnienia są ukryte tak głęboko, że nie musisz mieć świadomości, że je masz.
- Wiec co zrobimy? - zapytał, a z jego głosu zniknęła rezygnacja. Cisnął butelką wypełnioną do połowy w kominek, który buchnął ogniem. Potter  spojrzał na Hermionę. Brunetka uśmiechnęła się szeroko. Z pewnością uda się jej uratować związek przyjaciół. Zresztą, było już za późno, by odwoływać ślub.
Prawie wszystko było już gotowe.

***

Blaise siedział w wielkim mieszkaniu Dracona i raczył się alkoholem z jego barku. Blondyn przecież nie pił, nie było więc problemu, żeby on z niego skorzystał.
Gdy właściciel apartamentu pojawił się w nim z powrotem, odstawił butelkę na stolik  i zlustrował go uważnie.
- Stary… - zawiesił głos na chwilę. - Nie chcę być niedyskretny, ale gdzie jest twoja ulubiona bluza?
- Pożyczyłem ją Granger - burknął niechętnie, rzucając się na fotel. – Było jej zimno.
- Na treningu? - zdziwił się, podobnie jak wcześniej Ginny.
- Nie. - Wywrócił oczami blondyn. Blaise wciąż patrzył na niego uważnie, oczekując odpowiedzi. - Zatrzasnęliśmy sie w windzie - wyjaśnił.
- I co dalej? - zapytał brunet, wiedząc, że to nie koniec opowieści.
- Tylko rozmawialiśmy. - Wzruszył ramionami w odpowiedzi Malfoy.
- Iiii…? - ciągnął go za język. - Całowaliście się?
- Nie - powiedział po prostu. - Uciekła - dodał po chwili. Blaise parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- A ty co zrobiłeś? Poszedłeś za nią?
- Po co? - zdziwił się.
- A czemu nie? Przecież ci się podoba, widać to na kilometr.
- Wcale nie - obruszył się. - Ja po prostu ją toleruję. Ona nawet wie, kiedy kłamię! To jest niedorzeczne!
- Przecież wszyscy, którzy cię znają, wiedzą, że kiedy mówisz nieprawdę, drga ci lewa powieka. A ty zaczynasz się na nią gapić za każdym razem, gdy tylko pojawia sie w twoim polu widzenia. I nie pozwoliłeś tańczyć z nią Danielowi na jej imprezie wprowadzkowej. Nie myśl, że tego nie widziałem.
- Bo to palant, to nie jego liga - zdenerwował się po raz kolejny, nie chcąc dopuścić do siebie prawdy.
- A twoja?  - zapytał brunet, unosząc brew.
- Każda może być moja - stwierdził. - Ale nie wiem, czy ja chcę.
- A wiesz, że się jej podobasz? - Padło kolejne podchwytliwe pytanie.
- Przecież to oczywiste, każdej sie podobam. - Pewności Dracona nie było w stanie nic zachwiać. No, może poza pewna upartą byłą Gryfonką, ale prędzej by powiedział publicznie, że lubi Pottera niż że ta kobieta powoli zaburza porządek jego dnia i nie tylko.
- Ale wiesz, że to, że nie wiesz nie wyklucza tego, że chcesz, tylko nie umiesz się do tego przyznać? – zapytał jeszcze Blaise i szybko uchylił się przed lecącą w jego stronę poduszką.

***

czytam = komentuję

10 komentarzy:

  1. Za krótko! Zdecydowanie za krótko! Nawet nie zdążyłam dobrze się wczytać, a tu koniec. :/
    Żyję nadzieją, że następna publikacja szybko się pojawi. I że kiedyś postanowisz stać się lepszą osobą. BEZ tej niepokojącej nutki okrucieństwa, a rozdziały będą dłuższe i częściej publikowane. :D
    A tak w ogóle, ta scena w windzie... Ach! ❤
    Życzę weny!
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Ty! Ja dopiero zacznę być bezduszna, jeśli wrócę do publikacji raz na miesiąc!
      Całuję :*

      Usuń
  2. Cudowny rozdział, scena w windzie świetna! :》 nie wierze, że Harry zdradzie Gin. Blaise jest świetny, zawsze gdzie jest coś się dzieje. Dialogi są doskonale! :D z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Wybacz więcej dziś nie mam siły powiedzieć :(
    Pozdrawiam
    Julka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !:))
    Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywody Blaisa są takie kochane ! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. I weź pod uwagę, że tego nie zrobiłam! :P A kusiłaś wiele razy...
    Lubię ten rozdział. Może właśnie za scenę w windzie,a może za zamieszanie u Potterów... W końcu, nie zawsze wszystko musi być super i się układać. Nawet u tak idealnych narzeczonych :)
    Całuję i do następnego!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. fajne, tylko w cholerę krółtkie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już chcę kolejny rozdział :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Niby ttaki spokojny rozdział, a ile się działo.
    Hermiona i klaustrofobia (nie wiem jak to się pisze, męczyłam się pięć minut i tak pewnie jest źle)? Też tak mam. Dobrze, że nie zaczęła się rozbierać, bo to często zachowanie. Człowiekowi wydaje się, że się dusi i zdejmuje wszystko, żeby nie mieć tego wrażenia. I tak dzielnie zniosła towarzystwo Draco na tak małej przestrzeni.
    Cieszę się, że uciekła, nie ma tak łatwo ^^.
    Chyba nikt oprócz Ginny nie wierzy w winę Harrego. Zrób nam niespodziankę i napisz, że to prawda XD. Jestem ciekawa co wymyślisz.
    Do następnego, mnóstwo siły życzę, żebyś jednak wygrała z uczelnią.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Draco widzę się pospieszył z tym całowaniem, ale na szczęście Hermiona tak łatwo się nie da. Niech się chłopka trochę pomęczy, a co.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń