piątek, 18 grudnia 2015

12. Prawda, lody i kłopotliwe pytanie.

Cześć.
U mnie na razie 1:0 dla uczelni, bo zbliża się sesja i trzeba się zacząć uczyć, więc i rozdział taki sobie.
Dedykowani Ani, która ma ten sam problem. I Kindze, która chciałaby, abym zaczęła pisać, a nie tylko mówiła o swoich pomysłach.
Pozdrawiam,
eMKa
PS. Ładny mam szablon?

***

Hermiona obudziła się razem ze swoim budzikiem o ósmej. Szybko wysłała patronusa do Harry’ego, żeby na wszelki wypadek przypomnieć mu, co miał zrobić. Potem podniosła się z łóżka i poszła w stronę garderoby, przecierając zaspane oczy.
- Muszę iść z nią na zakupy - usłyszała głos Ginny, która właśnie kończyła układać jej T-shirty na kupce. Koło niej zauważyła Teddy’ego, który bawił się jakimś samochodzikiem.
- O której wstałaś? - spytała zrezygnowana Hermiona, wchodząc do pomieszczenia i sięgając po dowolną parę dżinsów. - Cześć, Teddy - stwierdziła, a chłopiec rzucił się jej na ręce.
- Cześć, ciocia - ucieszył się, przytulając się do niej.
- O siódmej – powiedziała ruda. - Chyba żartujesz! - podniosła głos, nie chcąc zgodzić się na ubrania, które wybrała jej przyjaciółka.
- O co ci chodzi? - W międzyczasie wybrała koszulkę z wizerunkiem psa.
- Nie możesz się tak ubrać! - zbulwersowała się.
- Dlaczego? - zapytała brunetka, od razu odkładając ubrania na półkę. Wiedziała, że w kwestii ubrań i tak nie ma szans wygrać z Ginny.
- Bo możesz się ubrać ładniej - powiedziała, ściągając z wieszaka sukienkę.
- Nie ubiorę jej - zaprotestowała Hermiona.
- Nie chcesz mu się podobać? - spytała ruda, dobierając parę sandałków na płaskim obcasie.
- Komu znowu? - Hermionę powoli zaczynała ogarniać irytacja i tylko oddanie przyjaciółce nie pozwalało jej tego okazać.
- Dobrze wiesz. Nie udawaj, że nie. - Ginny skarciła ją spojrzeniem.
- Nie chcę mu się podobać. - Wywróciła oczami. - Po co miałabym to robić?
- I dlatego non stop się na niego patrzysz, gdy myślisz, że nikt nie widzi? - Gdyby nie fakt, że kwestia jej ubrań była jedynym, co mogło odciągnąć Gin od myślenia o jej problemach, już dawno stałaby pod prysznicem, zamiast toczyć tę bezsensowną rozmowę. Teddy w tym czasie zaczął wplatać w jej loki autko, ona jednak, pogrążona w rozmowie, w ogóle tego nie poczuła.
- Dobra, nawet mi się podoba, jest przystojny. Zadowolona? - Ruda uśmiechnęła się, szczęśliwa, że Hermiona w końcu przyznała się do tego, że ten mężczyzna nie jest jej obojętny.
- Nawet bardzo. Więc dlaczego się z nim nie umówisz? - spytała z uśmiechem.
- Bo to durna, tleniona fretka. Może mogłabym się z nim spotkać, gdyby powściągnął trochę język, ale ponieważ nie ma takiej możliwości, nasze spotkanie sam na sam nigdy nie dojdzie do skutku.
- Na treningach jakoś z nim wytrzymujesz - palnęła bez namysłu, a mordercza mina Hermiony odciągnęła ją od kontynuowania tego wątku.
- Co tu robi Teddy? - zmieniła temat Hermiona, odstawiając chłopca na ziemię i wyplątując autko z włosów. Malec natychmiast podbiegł do drugiej kobiety, która ze śmiechem wzięła go na ręce.
- Andromeda go przyprowadziła. Spytała, czy się nim dziś zajmiesz, a ja powiedziałam, że tak. Mogłabyś wziąć go na stadion. Mały od dawna chciał go zobaczyć, ale babcia powiedziała, że go nie zabierze - wyjaśniła Ginny.
- A ty, co będziesz robiła w tym czasie? - zainteresowała się brunetka, pogodzona z faktem, że spędzi z chłopcem cały dzień. Nie było to dla niej problemem. Bardzo go lubiła i cieszyła się, że będzie go miała przy sobie. Jedyne, co psuło jej humor, to to, że musiała go zabrać również na trening z Draco. Tego nie chciała robić, nie miała jednak innego wyjścia.
- Wrócę do domu po swoje rzeczy - powiedziała Ginny głucho, nagle tracąc humor. - Jeśli nie masz nic przeciwko, zamieszkałabym u ciebie przez jakiś czas, dobrze?
- Jasne - zgodziła się nadspodziewanie łatwo Hermiona.
Ginny jednak nie zastanawiała się nad tym, tylko zebrała swoje rzeczy, odebrała przyjaciółce z rąk chłopca i zabrała go do kuchni, by dać mu słodką bułeczkę z czekoladą i sok. Chciała dać brunetce czas na przyszykowanie się. Wiedziała, że i tak ubierze sukienkę, którą jej wybrała. Zgrywała dobry humor, wciąż jednak czuła się źle z tym, czego dowiedziała się zaledwie dzień wcześniej. Nie sądziła, że Harry będzie zdolny do czegoś takiego. Czyżby zbytnio go idealizowała przez ten cały czas? Od ponurych myśli na moment oderwał ją Teddy, który poprosił o dolewkę soku. Choć wiedziała, że nie powinna tego robić, to i tak nalała mu pełną szklankę. Potem smutek powrócił. Lubiła jego uśmiech, a opieka nad nim sprawiała jej przyjemność. Chciała zastąpić mu matkę, którą odebrała mu wojna i do tej pory było dla niej oczywiste, że nią będzie. Teraz jednak, gdy jej związek z Harry’m był zagrożony, nie miała pojęcia, co dalej. Przecież to Harry był jego chrzestnym, a co za tym idzie, to jemu przysługiwały prawa opieki nad chłopcem i nie sądziła, żeby się ich zrzekł.
Kiedy Hermiona, wykąpana, ubrana i pomalowana weszła do kuchni, potrzebowała całej siły woli, żeby jej uśmiech wyglądał na szczery.
- Ślicznie wyglądasz - stwierdziła, marząc o chwili, w której przyjaciółka zabierze Teddy’ego ze sobą, a ona zostanie sam na sam ze swoim nieszczęściem.
- Dziękuję - uśmiechnęła się Hermiona wyczuwając zdenerwowanie przyjaciółki. - Chodź, Teddy. Pójdziemy do mnie do pracy. Może nawet polatasz na miotle?
- Super! - Chłopczyk rzucił się w jej ramiona. Ginny przytrzymała go i wytarła mu buzię z czekolady i dopiero wtedy pozwoliła podbiec do Hermiony.
- Zamknij dom, dobrze? - poprosiła brunetka, biorąc chłopca na ręce i jednocześnie wieszając na ramieniu torbę sportowa. - Teddy, pomachaj cioci na do widzenia - nakazała, wychodząc z kuchni. - Cześć, Gin. I nie martw się tak, wszystko się ułoży.
- Na pewno. Do zobaczenia - pożegnała się, mrugając oczami, by ukryć łzy.
Hermionie łatwo było mówić. Dlaczego jej życie nie mogło być tak samo idealne? Poczuła ulgę, gdy brunetka teleportowała się ze swojego mieszkania do pracy. Pewnie wolałaby pojechać autem, ale nie miała w nim fotelika dla dziecka. Będzie musiała jej powiedzieć, żeby sobie kupiła. Zapewne nieraz zajdzie potrzeba, żeby zajęła się Teddy’m, a nie może przecież wszędzie się teleportować. Westchnęła z rezygnacją i wyszła z mieszkania, oglądając się za siebie. A wiec to będzie jej mieszkanie w najbliższym czasie. Zamknęła je i zabezpieczyła zaklęciami, a potem teleportowała się pod drzwi domu, który kupił dla nich Harry.
Gdy tylko się pod nim pojawiła, poczuła na policzkach palące łzy. Tym razem ich nie ocierała. Nie widziała powodu. Weszła do wnętrza i dopiero po chwili dotarło do niej, że nie musiała używać ani kluczy, ani żadnych zaklęć. Pewnie Harry był w domu. Fantastycznie. Będzie musiała stawić mu czoła i najlepiej wykrzyczeć, że po tym, co zrobił, nigdy więcej nie chce go widzieć na oczy.
Uniosła głowę, otarła łzy rękawem i weszła do salonu, prostując się. Nie okaż słabości, nakazała sobie. Miała rację. Potter siedział na fotelu w głównym pomieszczeniu, wpatrując się w kominek. Musiał ją jednak zauważyć, bo natychmiast poderwał się na równe nogi, a szklanka znalazła swoje miejsce na małym stoliku, który na co dzień miał służyć do gry w karty lub magiczne szachy.
- Ginny… - powiedział cicho, wyciągając do niej dłonie.
- Czego chcesz? - zapytała hardo.
- Pozwól mi to wyjaśnić. Proszę. - Z jego głosu biła nadzieja na jej wspaniałomyślność. Poczuła, jak serce bije jej szybciej. Może jednak powinna dać mu szansę?
- Niby dlaczego miałabym to zrobić? - Jej ton wciąż był twardy.
- Bo to nie tak jak myślisz. - Opuścił głowę, nagle tracąc pewność siebie. Nawet to, że nic nie zrobił nie było w stanie go przekonać, że ta cała sytuacja może mieć szczęśliwe zakończenie.
Podeszła o krok bliżej i założyła gniewnie ręce na piersi, patrząc na niego hardo. Znów się zmieszał. Dokładnie o to jej chodziło. Jednocześnie zastanawiała się, co ma robić dalej.
Z jednej strony była na niego wściekła i ta zła część jej umysłu domagała się opuszczenia go, ale z drugiej wiedziała przecież, że nigdy jej nie okłamał i chciała, żeby jej wszystko wyjaśnił. Mogła odejść i zostawić go, nie dając mu możliwości wyjaśnienia całej sytuacji. Ale czy tak to miało wyglądać? W chwili, w której ujrzała go po raz pierwszy, można powiedzieć, że przepadła. Zakochała się w nim od razu i chyba tylko śmierć mogła ją od tego uczucia uwolnić, bo nic innego na ziemi nie miało takiej siły. Każde jego spojrzenie, uśmiech czy pozytywne słowo od początku powodowało u niej szybsze bicie serca i coś, czego przez długi czas nie była w stanie zidentyfikować. Gdy zorientowała się, że jego serce bije dla innej dziewczyny, posłuchała rady Hermiony i zaczęła umawiać się z innymi chłopakami, zmieniając ich jak rękawiczki. U każdego z nich szukała cech Harry’ego i żaden z nich nie spełniał jej oczekiwań. Każdy z nich był substytutem, jego marnym zastępstwem i żadnego nie brała na poważnie. Spotykając się z nimi, wciąż widziała przed sobą zielone tęczówki, które przeszywały ja na wskroś. Hermiona zrozumiała ją dopiero, gdy zakochała się w jej bracie. Jakby na złość brunetce, która straciła głowę dla Ronalda, Harry zwrócił na nią uwagę i zaczęli się spotykać. Kochała go, w tamtym czasie przestała się liczyć reszta świata, była tylko ona i on. Gdy poszedł na wojnę, umierała z niepokoju, a jednocześnie był on powodem, dla którego wstawała z łóżka i walczyła z systemem, z którym nigdy nie miała zamiaru się pogodzić. Rozstali się wcześniej dla jej dobra. Wiedziała o tym, ale wciąż nie mogła wyrzucić go ani ze swoich myśli, ani ze swojego serca.
Po wojnie ponownie zaczęli się spotykać , jak gdyby nigdy się nie rozstali. I chociaż okres panowania Voldemorta zostawił piętno na każdym z nich, razem tworzyli jedność, która pomagała im przetrwać wszystkie problemy. Wybudowali swój świat od nowa, stawiając cegła po cegle, odgradzając się od przeszłości, która przyniosła im wiele złego. Gdy się jej oświadczył, poczuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. On chciał być jej, a ona mogła być jego. Do tej pory nie było pomiędzy nimi żadnych poważnych konfliktów i nagle, po pierwszej poważnej różnicy zdań, musiała podjąć decyzję, która miała zaważyć na ich dalszym związku. Dać mu szanse na wyjaśnienia czy też opuścić go i po raz kolejny znaleźć jego zastępstwo, zastanawiając się, jak wyglądałoby życie u jego boku? Czy na pewno powinna odchodzić? Zostawić go? A może zostać i dać mu szansę, by powiedział to, co chciał? Mogłaby żyć dalej i, tak jak zawsze marzyła, poznawać go coraz lepiej, jeść wspólne śniadania, wychowywać dzieci i każdego dnia odkrywać sekrety, zarówno swoje, jak i jego. Mogła kochać i być kochana. Mogła też odejść, ale to złamałoby serce nie tylko jemu, ale i jej. Nie. To nie wchodziło w grę. Musiała go wysłuchać. Po prostu musiała.
- Słucham - powiedziała w końcu. Wyprostował się z nadzieją i popatrzył na nią, a z jego spojrzenia przezierała miłość. - Masz dziesięć minut.
- Dwadzieścia - próbował negocjować. Prawie się uśmiechnęła. Całą siłą woli powstrzymała się od tego, ale kąciki jej ust zadrgały.
- Dziesięć. - Postanowiła być twarda i nie odpuszczać.
- Piętnaście? - zapytał z nadzieją, a ona prawie roztopiła się jak masło.
- Niech ci będzie - mruknęła, nie chcąc, by poczuł się pewnie. Przynajmniej do momentu, w którym dowie się, co tam się wydarzyło naprawdę.

***

- Teddy, zachowuj się, dobrze? - poprosiła Hermiona, wchodząc z chłopcem na stadion. Postawiła go na ziemi, nie mogąc utrzymać go dłużej na rękach.
- Dobrze, ciociu - obiecał, już ciesząc się na wizytę na trybunach. Hermiona obiecała mu, że jeśli będzie się dobrze zachowywał, może będzie mógłi polatać na miotle. Miała zamiar poprosić o to Daniela, wiedząc, że ten na pewno jej nie odmówi.
- Granger, od kiedy masz dziecko? - Usłyszała za sobą i odwróciła się natychmiast.
- Ciociu, kto to? - zapytał Ted, ciągnąc ja za brzeg sukienki.
- To szukający - wyjaśniła mu oględnie. Chłopiec dał jej znak, żeby się do niego pochyliła.
- Ten, którego określiłaś, jako fretkę? - wyszeptał jej do ucha.
- Nie mów tak - przestraszyła się, że mógł to usłyszeć. Pokiwał poważnie głową, dając cioci znak, że rozumie.
- Cześć, jak się nazywasz? - Kucnął przy nim mężczyzna i podał mu dłoń.
- Ted Lupin - przedstawił się poważnie, ściskając jego rękę. - A to moja ciocia - wskazał na Hermionę. Nawet polubił tego pana, mimo że rozmawiał z nim pierwszy raz w życiu. Podobało mu się, jak patrzył na jego ciocię, od której mocniej kochał tylko Ginny. Ona dawała mu zabawki, a nie książki. - Ładna jest, prawda? Nie lubi nosić sukienek, ale ciocia Ginny ją zmusiła. Powiedziała, że musi być piękna dla…
- Teddy - upomniała go Hermiona, której nie podobał się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa.
- Twoja ciocia jest bardzo ładna - potwierdził Draco poważnie, wstając i otrzepując kolana z kurzu. Hermiona z trudem ukryła zaskoczenie. - Może chciałbyś potem polatać na mojej miotle? - Zaproponował chłopcu.
- Jasne - ucieszył sie mały. Brunetka zrobiła zdegustowana minę, ale nie miała zamiaru zabraniać mu zabawy. W końcu, sama chciała mu to zaproponować, choć w jej myślach był inny zawodnik.
- Chodź na trening - powiedziała do Draco, czując, jak jej serce bije dużo szybciej niż zwykle, co wcale nie poprawiło jej humoru. Ruszyli w stronę stadionowej siłowni.
Teddy paplał wesoło o tym, jaka to fajna jest Hermiona i jak bardzo ją lubi, bo zawsze ma dla niego lody krówkowe, czyli takie, jakie lubi najbardziej.  
Przez cały trening siedział grzecznie, podczas gdy Hermiona instruowała Dracona, co ma robić i co może jeszcze poprawić. Bawił się swoimi autkami i czasami obserwował dorosłych, próbując zrozumieć, dlaczego ciocia tak dziwnie patrzy na tego pana ze skupionym wyrazem twarzy, gdy sądziła, że nikt jej nie widzi. Gdy już skończyli, Teddy’emu przypomniała się poranna rozmowa Ginny z jego obecną opiekunką i po raz kolejny postanowił upewnić się co do swoich podejrzeń.
- Ciociu. - Podbiegł do niej. - To jest ten pan, którego nazwałaś dziś fretką i za którym nie przepadasz? - zapytał, uśmiechając się do niej uroczo. Hermionie na widok uśmiechu zmiękło serce i jednocześnie poczuła, jak na jej twarzy pojawia się rumieniec.
- Teddy - upomniała go. - Miałeś tego nie powtarzać - wkopała się do końca.
- Granger, nie odpowiesz dziecku? - zapytał rozbawiony Draco, rozkoszując się jej zażenowaniem. Uwielbiał, gdy rumieniła się ze złości. - Jaki dajesz mu przykład?
- Tak, to on - powiedziała poważnie, patrząc na niego z przekornym uśmiechem. Teddy wydawał się być usatysfakcjonowany jej odpowiedzią, choć nie do końca rozumiał, dlaczego nikt na niego nie patrzy.
- Teddy - zwrócił się do niego Dracon, znów przy nim kucając. - A czy twoja ciocia mówiła o mnie coś jeszcze? - Hermiona pokręciła głową, mając nadzieję, że chłopiec będzie milczał. Ten jednak nie zobaczył jej gestu.
- Tak - powiedział dumny z siebie Teddy, który miał właśnie fioletowe włosy. - Powiedziała, że jesteś przystojny i że gdyby nie twój wredny charakterek, to mogłaby się z tobą umówić. - Mężczyzna powstrzymał parskniecie śmiechem całą silą woli.
- On mówi prawdę, Granger? - zapytał, wiedząc, że i tak nie skłamie.
- Może tak, może nie. - Spojrzała mu uważnie w oczy, nie chcąc dawać mu satysfakcji. Chyba go zaskoczyła, ale szybko wziął się w garść.
- Wiesz, Teddy. Może twoja ciocia pójdzie się przebrać, a my na boisko i dam ci polatać na swojej miotle? - zapytał Draco. - Co ty na to?
- Pewnie - uśmiechnął się chłopiec, zmieniając kolor włosów na blond. Hermionę uderzyło nagle podobieństwo, które się pojawiło. No tak, przecież byli rodziną, o czym ona zdążyła zapomnieć.
- Dobrze - zgodziła się Hermiona. - Ale uważaj na niego… I nie pozwól mu lecieć zbyt wysoko… I nie…
- Salazarze, Granger - przerwał jej. - Nic mu się nie stanie - obiecał. Jeśli chciała wziąć prysznic bez martwienia się o chłopca, nie miała innego wyjścia niż mu uwierzyć. Rzuciła mu niespokojne spojrzenie przez ramię i wyszła, mając nadzieję, że chłopcu faktycznie nic się nie stanie.
Draco złapał małego za rękę i poprowadził go w stronę wyjścia na boisko, a ona zerknęła na niego przez ramię, oszukując się, że patrzy na chłopca, a nie na  mięśnie mężczyzny.
- Masz ochotę na podwójne lody czekoladowe? - zapytał, gdy tylko Hermiona zniknęła z ich pola widzenia.
- Krówkowe - postanowił warunek chłopiec.
- Zgoda. A więc słuchaj, co musisz zrobić…

***
Harry wynurzył się z własnych wspomnień i spojrzał niepewnie na ukochaną.
- Więc ty i ona nic… - zawiesiła głos.
- Nic - potwierdził. - I nigdy. - Skrzywiła się, uświadamiając sobie własna głupotę.
Hermiona miała rację. Harry nigdy, przenigdy by jej nie zdradził. Było jej wstyd, że mogła go o to posądzić. Mężczyzna wciąż czekał na jej ruch. Miał przecież do tego prawo. To ona nie chciała go słuchać i to ona powinna dać wyraz swojej skrusze.
- Przepraszam, że ci nie wierzyłam - powiedziała, czując, jak na twarzy pojawia się jej rumieniec wstydu. Harry milczał dłuższą chwilę. Chciał jej wybaczyć, nawet już to zrobił, nie wiedział jednak, jak miał to ująć w słowa. Ginny spuściła głowę. No tak. Zawaliła. Dała mu do zrozumienia, że mu nie ufa, więc on postanowił, że się z nią rozstanie i na pewno chciał jej dać to do zrozumienia. - W porządku - wyszeptała, słysząc, jak łamie się jej głos. - Odejdę.

***

Kwadrans później pojawiła się przy nich Hermiona, znów w sukience i na powrót pachnąca swoimi kwiatowymi perfumami. Teddy akurat wznosił się nad ziemią ze śmiechem, a Dracon asekurował go, by nie spadł.
- Ciocia! - zawołał, gdy tylko ją zobaczył i puścił się trzonka miotły. Hermiona krzyknęła cicho, widząc jak miotła obraca się, a chłopiec leci ku ziemi. Draco rzucił się ku niemu i z niezawodnym refleksem szukającego chwycił go, a potem postawił na ziemi. Teddy wybuchnął śmiechem. Hermiona podbiegła do niego i przytuliła do siebie.
- Nic ci nie jest? - zapytała, wciąż czując adrenalinę we krwi.
- Nie, ciociu - powiedział, a Draco ledwo dostrzegalnie skinął głową. - Mogę cię o coś spytać? - poprosił, wbijając w nią spojrzenie, które mówiło jej, jak chłopiec bardzo ją kocha.
- Oczywiście, że możesz - zgodziła się ciekawa, o co może mu chodzić.
- Bo Draco obiecał, że dostanę podwójne lody krówkowe, jak złapię znicza. A ja złapałem go dwa razy, więc czy to znaczy, że dostanę dwa podwójne lody? - zainteresował się. Hermiona wysłuchała jego słów w szoku.
- Naprawdę obiecałeś mu lody? Jaki jest w tym haczyk? - zapytała, myśląc intensywnie nad tym, czy powinna się w ogóle zgodzić.
- Nie ma żadnego - skłamał. - Jak chcesz... - Miał zamiar zaproponować jej, żeby poszła z nimi, jeśli mu nie ufa, ale Teddy miał inny plan, choć nie uzgadniał tego z kimkolwiek.
- To nieprawda - wtrącił się w rozmowę. - Draco powiedział, że chce żebyś poszła z nami. - Hermiona parsknęła śmiechem, nawet się z tym nie kryjąc. Będzie miała co opowiadać Ginny. Oczywiście pod warunkiem, że ta już się pogodziła z Harry'm.
- No dobrze - powiedziała, wciąż patrząc starszemu blondynowi w oczy. - Skoro Draconowi tak bardzo zależy, pójdę z wami na te lody. - Prawie się roześmiała, widząc jego zaskoczoną minę. - Ale głównie dlatego, że w życiu nie zostawiłabym z nim dziecka samego - dodała, a Teddy zaczął się dziwić, dlaczego dorośli patrzyli przede wszystkim na siebie, skoro rozmawiali z nim. Był jednak zbyt mądrym dzieckiem, żeby zacząć zadawać pytania, co do których wiedział, że nie uzyska na nie odpowiedzi. - To gdzie te lody? - zapytała, chcąc zmienić temat.
- Na Pokątnej - zażyczył sobie chłopiec. - U Froriama. - Wciąż nie umiał zapamiętać prawdziwego imienia najbardziej obleganej kawiarenki na tej magicznej ulicy.

***

Szli Pokątną, trzymając Teddy’ego za ręce i nie mogąc powstrzymać się od rzucania sobie ukradkowych spojrzeń, kiedy myśleli, że nikt na nich nie patrzy. Oboje mieli wrażenie, że w tym momencie mogą zostać uznani za jakąś pokręconą parodię rodziny. Co do tego, że nikt na nich nie patrzy, nie mieli racji. Teddy obserwował ich uważnie, a w jego małej główce powoli wysnuwały się wnioski, na temat tego, co łączyło tę dwójkę dorosłych.
- To wasz synek? - zapytała nagle jakaś starsza czarownica, zastępując im drogę.
- Niestety nie. To nie jest mój narzeczony ani syn - odparła Hermiona, zanim zdążyła pomyśleć, co mówi. - To synek przyjaciela - nagięła lekko fakty. Kobieta odeszła, posyłając jeszcze Teddy’emu uśmiech.
- Szkoda - rzuciła przez ramię. - Bylibyście śliczną parą. A mały jest naprawdę do niego podobny.
- Granger, jeśli chciałaś mieć ze mną dziecko, trzeba było powiedzieć. Da się zrobić - zatrzymał się i przechylił głowę, czekając na jej kontratak. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo w rozmowę wtrącił się Teddy, który w międzyczasie przytulił się do nogi Hermiony.
- A nie powinieneś najpierw oświadczyć się cioci i ożenić się z nią? Ciocia mówiła, że najpierw ślub, a potem dzieci - powiedział, z dumą powtarzając to, czego dowiedział się od Ginny.
- Teoretycznie tak - wykrztusił Draco, na dobrą sprawę nie wiedząc, co powiedzieć.
Słowa małego chłopca zaskoczyły go do tego stopnia, że naprawdę nie potrafił powiedzieć nic innego. Zawierały w sobie prawdę, którą od małego próbowała wpoić mu jego matka. On jednak uważał, że ma jeszcze dużo czasu czy to na zakładanie rodziny, czy na posiadanie dzieci. Miał przecież niewiele ponad dwadzieścia lat. Gdyby spotkał odpowiednią kobietę, na pewno by się z nią ożenił. Na razie jednak taka się nie znalazła i nie było na nią żadnych widoków.
Hermiona znów chciała coś powiedzieć, nie było to jej dane po raz kolejny.
- Więc ja na twoim miejscu zrobiłbym to szybko - dodał smyk, stając przed Draconem i dając mu znak, że powinien się pochylić ku niemu, jakby chciał coś wyszeptać. - Bo pan Daniel się nią interesuje i patrzy na nią tak jak ty. Nie chcę, żeby cię uprzedził - powiedział teatralnym szeptem, więc Hermiona usłyszała go i tak. Dwójka dorosłych była w takim szoku, że nie umiała wydusić z siebie ani słowa. Po chwili, jakby się umówili, wybuchnęli głośnym śmiechem, niezbyt skutecznie maskując swoje zaskoczenie.
- Chodźmy na te lody - powiedziała Hermiona i schylając się po chłopca, chcąc za wszelka cenę ukryć za kurtyną włosów rumieniec zażenowania i nie tylko. Na jej wargach widniał lekki uśmieszek, bo pomyślała, że to co powiedział chłopiec, wcale niekoniecznie musiałoby być takie złe.
Na razie jednak wolała zostawić to dla siebie.

***

- Odejdziesz? - zapytał Harry, otrząsając się z zamyślenia. - Ale dlaczego?
- Nie wierzyłam ci - wciąż szeptała, jakby to mogło cokolwiek zmienić. - Na pewno nie chcesz mnie już znać - spuściła głowę.
- Ginny, co ty mówisz? - zdziwił się. - Wcale nie mam zamiaru cię zostawiać. - Spojrzała mu w oczy, mając nadzieję, że się nie przesłyszała.
- Nie? - spytała z nadzieją, czując, jak w jej serce na nowo wlewa się nadzieja.
- Nie - powiedział, przyciągając ją do siebie. - Gdzie indziej znalazłbym rudzielca, którego pokochałbym tak mocno i który tak by mnie denerwował? - Zazwyczaj miała mu za złe, że przypominał jej o kolorze włosów, ale tego dnia jej to nie przeszkadzało.
Liczyło się tylko to, że był i chciał być.

***

czytam = komentuję...
... bo komentarz to jedyna nagroda :)

12 komentarzy:

  1. Kocham! ❤
    A Teddy jest cudowny. :D
    Krótko, bo najwyższy czas pójść spać. :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Teddy swatkuje - nie ma chyba lepszych akcji niż właśnie takie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez dziećmi to się jednak nic nie ukryje. Cwany malec, Hermiona i Draco powinni się od niego uczyć.
    Dobrze, że między Harry'm i Ginny już wszystko w porządku, Tworzą szczęśliwą rodzinę, którą grzechem byłoby zniszczyć.
    Dziękuję za dedykację, bo wnioskując po imieniu i studiach sądzę, że jest ona dla mnie :D
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Akcja między Draco i Hern zaczyna się już czekałam na to a ta sytuacja była naprawdę świetna! :) uwielbiam Gin i Harrego!;* życze powodzenia na studiach, będziesz najlepsza z całego rocznika!!! Pozdrawiam życzę weny i chlonnego umyslu!;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zapominaj, że ja Cię wspieram i zawsze będę wspierać :) i mówić żebyś pisała :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham dzieci w Twoich opowiadaniach. Teddy jest cudowny <3 aż szkoda, że w mojej rodzinie nie ma takich fantastycznych malców. Nawet nie wiem, jak ja mam to skomentować. Nie da się napisać czegoś górnolotnego, po prostu GENIUSZ.
    Nie martw się, że mną uczelnia wygrywa 3:1. Dasz radę, wierzę w to :) będę trzymać kciuki w czasie sesji.
    Tulę i życzę sił do nauki
    Incaligo

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej.Trafiłam na twój blog przez przypadek i naprawdę się cieszę że piszesz mimo trudnego czasu.
    Zuza

    OdpowiedzUsuń
  8. M E G A!!!
    Teddy- oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sweet po prostu mega. A Teddy aww 😃 Pięknie czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne. Piękne. I mega zabawne, szczególnie ten rozdział. Kochaaaaaaaaaaaaaaam!!!!!!! <3
    Wpadłam tylko żeby zaznaczyć, że ja tu jestem i lecę czytać następną notkę. <3
    Garielka

    OdpowiedzUsuń