wtorek, 9 lutego 2016

14. Chłopiec, rodzice i burza

Hej.
Sama nie wiem. Ale już jest.
Miłego czytania :)
Następny rozdział na koniec lutego/na początku marca.
Betowała Ania, dodatkowo dedykowany Kindze. I Cassie (dodała po chwili namysłu).
Enjoy.

***

- Dziękuję, że zgodziłaś się zaopiekować Teddy’m - powiedziała Andromeda, uśmiechając się do niej i podając jej kubek herbaty.
- Nie ma sprawy.- Hermiona przyjęła naczynie i usiadła za stołem. - Dlaczego się przeprowadzasz i sprzedajesz dom? - zapytała, ogrzewając sobie dłonie herbatą.
- Wiesz… - zawiesiła głos, zbierając się w sobie. Wciąż nie umiała mówić o śmierci męża, córki i zięcia. - Odkąd zabili Teda, Tonks i Remusa, w tym domu jest zbyt wiele smutnych wspomnień. Jedna z moich przyjaciółek zaproponowała mi, żebym zamieszkała z nią. Jedyny problem w tym, że nie możemy opiekować się Teddy’m.
- Rozumiem - mruknęła Hermiona. Zapadła niezręczna cisza. Żadna z kobiet nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Krepującą chwilę przerwał mały chłopiec, który wpadł do pomieszczenia i natychmiast podbiegł do Hermiony.
- Ciocia! - zawołał z radością, a ponury nastrój prysnął jak bańka mydlana. Hermiona odstawiła kubek na blat i posadziła sobie na kolanach. Coś zakuło ją w piersi, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo jest podobny do Remusa, ale nie pozwoliła smutkowi zapanować nad swoim nastrojem.
- Cześć, Teddy. Urosłeś - zauważyła, wiedząc, że sprawi mu tym przyjemność.
- Bo babcia daje mi owsiankę i mówi, że jak będę ją jadł, to będę taki silny jak wujek Harry. - Brunetka zerknęła na kobietę, a ta uniosła lekko kąciki ust i wzruszyła ramionami, a ona dobrze zrozumiała, że mały inaczej nie chce jeść i tylko porównanie do Harry’ego może coś zdziałać. - I będę mógł zostać rorem, tak jak on.
- Aurorem - poprawiła go ze śmiechem. - Twoja babcia ma rację, owsianka jest bardzo zdrowa.
- Wiem - potwierdził Teddy. - Dlatego jem ją codziennie. - Obie kobiety zaśmiały się serdecznie, rozbawione poważnym tonem chłopca.
- A co tam między tobą a synem Narcyzy i Lucjusza? - zapytała Andromeda, chcąc uzyskać informacje z pierwszej ręki.
- A co ma być? - zdziwiła się szczerze brunetka.
- A nie jesteście zaręczeni? - Teraz to starsza czarownica nie wiedziała, o co chodzi.
- Nie - powiedziała Hermiona.
- Ale już niedługo - wtrącił się chłopiec, któremu kolor włosów zmienił się na niebieski.
- To prawda? - zapytała Andromeda,
- Nie - oburzyła się brunetka, a na jej twarzy pojawił się czerwony rumieniec.
- Tak - stwierdził chłopiec. - Bo ciocia Ginny mówiła, że jak patrzysz na kogoś i nie słyszysz, co ktoś do ciebie mówi, to go kochasz. A jak patrzyłaś na niego, to nie słyszałaś, co ja do ciebie mówię - stwierdził, a Andromeda uśmiechnęła się pod nosem.
- Jesteś gotowy? - zapytała Hermiona, czochrając mu włosy i za wszelka cenę chcąc zmienić temat.
- Spakowałem wszystkie autka - powiedział, porzucając temat. - A babcia ubrania i książki. Wiec możemy iść, prawda?
- Oczywiście - zgodziła się. Teddy zeskoczył jej z kolan i pobiegł do przedpokoju. Po chwili wrócił do kuchni, zakładając plecak. Andromeda w tym czasie przywołała zaklęciem torbę z jego rzeczami i podała ją Hermionie.
- Będę za tobą tęskniła. - Przytuliła go mocno, walcząc z łzami.
- Ja za tobą też. - Pocałował ją w policzek. - Ale będziesz mnie odwiedzała, prawda?
- Z pewnością, kochanie - potwierdziła.
***
Hermiona zapięła Teddy’ego w specjalnie zakupionym dla niego foteliku.
- Gdzie jedziemy, ciociu? - zapytał z ciekawością.
- Do mnie do domu. - Obejrzała się na niego w tylnym lusterku.
- A będziemy jeść pizzę? - zainteresował się.
- Oczywiście, możemy ją sobie zamówić - zgodziła się. - Dziś jest już za późno, ale jutro możemy wybrać nawet dwa albo trzy rodzaje.
- Super! - zawołał i wyciągnął z plecaka jakąś książkę. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem. Chłopiec trzymał w rękach “Baśnie barda Beedle’a”. Dla niego to tylko bajki, dla niej symbol przeszłości. Postanowiła, że któregoś dnia to on dostanie od niej oryginał baśni, ponieważ to jego rodzice zginęli w bitwie o lepszy świat.
***
- Teddy, zostań na chwilę z Draconem, dobrze? - poprosiła Hermiona, widząc, że w ich stronę idzie Daniel.
- Dobrze. - Chłopiec pokiwał głowa, zerkając na blondyna, który wcale nie wyglądał na zachwyconego prośbą brunetki, ale zanim zdążył zaprotestować, ona już rozmawiała z jego rywalem. - Lubisz ciocię, prawda? - zapytał, gdy nikt nie mógł ich usłyszeć.
- Lubię - przyznał po chwili milczenia Draco. - A co? - zapytał od razu.
- Ciocia zamawia dziś pizzę - pochwalił się chłopiec. - Może cię zaprosi.
- Wątpię. - Nie miał zamiaru pytać, co to jest pizza, żeby się nie zbłaźnić. A Granger nigdy nie zaprosiłaby go dobrowolnie na obiad. To nie leżało w jej stylu.
- Wiec ja cię zapraszam - uśmiechnął się chłopiec triumfalnie.
- To nie jest… - Chciał powiedzieć, że to zły pomysł, ale po chwili doszedł do wniosku, że w sumie czemu nie. - A o której? - spytał szybko, widząc, że Hermiona znów się do nich zbliża.
- O siedemnastej - powiedział mały cwaniak.
- O czym rozmawiacie? - zapytała Hermiona, podnosząc z ziemi książkę chłopca.
- O miotłach - wykombinował Draco. - Teddy’emu marzy się Błyskawica - zmyślił na poczekaniu.
***
- Pizza tak wcześnie? - Zdziwiła się Herm, wychodząc z kuchni z dwiema szklankami w rękach. Otworzyła drzwi, próbując przypomnieć sobie, gdzie ma portfel. - Ile płacę? - spytała, nie patrząc na osobę stojącą w progu. Uniosła głowę dopiero, gdy rozpoznała głos.
- Dziś pizza gratis - powiedział Draco, wchodząc do środka.
- Co ty tu znowu robisz? - zdziwiła się. Zawiesiła na nim wzrok, przez chwilę podziwiając jego wysportowana sylwetkę. Był ubrany w szarą koszulkę, granatowe dżinsy i rozpiętą, sportową bluzę.
- Dostałem zaproszenie na obiad - przyznał się, gdy ona zamykała za nim drzwi. Doświadczenia ostatnich dni nauczyły ją, że prędko się go nie pozbędzie.
- Ja cię nie zapraszałam. - Zmarszczyła brwi.
- Ale twój podopieczny owszem - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Teddy. - Odwróciła się w stronę kuchni. Chłopiec natychmiast wybiegł z pomieszczenia, cały usmarowany na buzi czekoladą. - Zapraszałeś Dracona na obiad?
- Tak - odpowiedział chłopiec. - Bo nie wiedział, co to pizza - wyjaśnił i wrócił do kuchni, by sprzątnąć słoik z Nutellą, zanim wróci Hermiona.
- Draco? - Uniósł brwi.
- Nie będę cię obrażała przy dziecku - stwierdziła, orientując się, że powinna odstawić szklanki i zaproponować gościowi coś do picia. W końcu znalazła miejsce dla naczyń i nalała do nich wody. - I liczę na to, że ty też nie będziesz. Napijesz się czegoś? - Zmieniła temat, zerkając na zegarek. Zamówione jedzenie miało dotrzeć za jakieś pół godziny.
- Herbaty - powiedział, rozglądając się po pomieszczeniu. Musiał przyznać, że nawet mu się podobało. Gust Granger - mimo wszystko musiał to przyznać - był nawet wyrafinowany, a przy tym minimalistyczny, podobny do jego. Widać było, że nie lubiła zagraconej przestrzeni. Jedynym miejscem, w którym panował nieopisany chaos, była jej biblioteczka, ale - jakby nie patrzeć - Hermiona była w końcu naczelną kujonką Gryffindoru.
- Jasne - odpowiedziała. W tym momencie znów ktoś zapukał. Zdziwiona, że dostawca przyjechał tak wcześnie, podeszła, żeby mu otworzyć. - Mama? Tata? - prawie wyjąkała, patrząc z niedowierzaniem na stojących w progu rodziców.
***
- Hermionko, co to za chłopak? - zapytała matka, dając w końcu upust swojej ciekawości. Draco w tym czasie siedział w salonie z jej mężem i tłumaczył mu, na czym tak naprawdę polega quidditch. Słusznie podejrzewał przy tym, że ojciec dziewczyny nie usłyszał od niej nic pozytywnego na ten temat. Teddy siedział przy stole i bawił się swoim autkiem, wyraźnie poddenerwowany obecnością jej rodziców. Jane zamknęła drzwi z domyślnym uśmieszkiem. - Teraz możesz mówić - dodała. - Kto to jest? Chyba jest w tobie zakochany…
- Mamo - skarciła ją, odwracając się gwałtownie. - To jest TEN Draco Malfoy - zaakcentowała jego imię i nazwisko. - Żyliśmy jak kot z psem przez osiem lat.
- I co z tego? - zdziwiła się kobieta. - Na pewno nie było tak złe. Widziałam, jak na ciebie patrzy, kiedy myśli, że nikt go nie obserwuje.
- Żartujesz chyba - prychnęła trochę zbyt szybko Hermiona, nie chcąc, aby wydało się, że zrobiło to na niej jakiekolwiek wrażenie.
- Wcale nie - powiedziała kobieta. Od konieczności odpowiedzi na stwierdzenie matki wybawił ją dzwonek do drzwi.
W końcu przyjechała pizza.
***
Kolejne trzy dni minęły Hermionie bardzo szybko. Teddy sprawił, że odrobinę wyluzowała i cały czas wymyślała mu  coś ciekawego do roboty. Chłopiec był odrobinę zawiedziony, że nie pozwoliła mu więcej zaprosić Dracona, ale nie protestował zbytnio. Wyczuwał, że jego ciocia nie do końca wie, jak powinna się zachowywać w stosunku do niego, zwłaszcza po wizycie swoich rodziców. Swoją drogą, przypadli mu do gustu. Byli dla niego mili i powiedzieli, że chcielibysię z nim jeszcze kiedyś spotkać. Wiedział też, że Hermiona w sobotę wyjeżdża do Wiednia, w związku z czym miał zostać jeden dzień u swojej przyszywanej babci. Żal jednak szybko zmienił się w radość, gdy brunetka przypomniała mu, że od teraz zamieszka z Harry’m i Ginny. Hermiona pakowała się, wkładając do bagażu mniej i bardziej potrzebne rzeczy, które mogły się jej przydać podczas pobytu w stolicy Austrii.
W ostatni dzień był wyjątkowo grzeczny, bo Hermiona obiecała, że znów będzie mógł wybrać sobie pizzę, na jaką tylko będzie miał ochotę.
- Ciociu, a Draco też będzie mógł przyjść? - zapytał z nadzieją. Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Tym razem nie musiał namawiać chłopca, by robił coś, by brunetka go do siebie zaprosiła. Nagle przypomniał sobie rozmowę z Blaise’m. Stary, co z tobą jest? Granger wpadła ci w oko? Aż tak? Przecież widzę, na żadną laskę nie patrzyłeś tak jak na nią. Jest pierwszą, która spodobała ci się do tego stopnia, prawda? Dobrze pamiętał, co wtedy odpowiedział. Może. Ale to wcale nie była prawda. W pewnym momencie Hermiona Granger zaczęła mu się podobać, czy tego chciał, czy nie. - Jutro pojadę do babci… - Zrobił smutną minkę.- Proszę, ciociu - powiedział.
- Tylko ten jeden raz - westchnęła, kapitulując. - Ale spytaj go, czy w ogóle chce.
- Zapytam - ucieszył się chłopiec i pobiegł w stronę blondyna, który kawałek dalej stał oparty o ścianę i przyglądał się końcówce treningu. - Draco, chcesz przyjść na pizzę? Ciocia zgodziła się, żebyś przyszedł.
- Ciocia się zgodziła? - zapytał z uśmieszkiem.
- Oczywiście - potwierdził. - Bo ty nie masz odwagi zaprosić jej na randkę.
- Nie mam? - zdziwił się, a pozostali zawodnicy parsknęli śmiechem. Choć nikt tego nie wiedział, za punkt honoru postawił sobie zabranie brunetki w stolicy na jakąś kolację, by nikt więcej nie mógł mu powiedzieć, że ona się nie zgodziła.
- I tak na ciebie nie poleci! - zawołał Kyle, powodując kolejny wybuch śmiechu.
Hermiona nie po raz pierwszy złapała się na tym, że spędzanie czasu z Draconem nie jest nawet takie złe. W pewnej chwili Teddy zostawił ich samych, a sam poszedł układać puzzle do swojej tymczasowej sypialni. Hermiona przyniosła sobie lampkę wina, blondyn natomiast zadowolił się szklanką soku. Nadszedł wieczór, a oni wciąż siedzieli w salonie na fotelach, dyskutując i od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Hermiona podeszła nagle do okna i spojrzała przez nie, odsuwając firankę.
- Będzie burza - powiedziała, czując, jak ogarnia ją zdenerwowanie. Dracon oderwał wzrok od książki, którą przeglądał, a która wcześniej leżała na stoliku.
- Skąd wiesz? - zapytał z ciekawością, odwracając się do niej przez ramię.
- Powietrze jest gęste, a cały dzień było gorąco - stwierdziła, zasuwając firankę. W tym samym czasie o parapet zaczęły uderzać pojedyncze krople deszczu, które po dosłownie chwili zamieniły się w regularną ulewę. Hermiona na powrót usiadła w fotelu i upiła kolejny łyk wina.
- No nic - stwierdził. - Będę się zbierał. Już późno. - Odłożył książkę na stolik. Sięgnął po swoją bluzę. W tym samym momencie na niebie rozbłysła pierwsza błyskawica. Usłyszeli huk, a brunetka wzdrygnęła się. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czy aby na pewno powinna zadawać mu to pytanie.
- Może jednak zostaniesz? - zaproponowała przy akompaniamencie kolejnego grzmotu.
- Granger, czy ty mi proponujesz…? - W jego oczach zamigotał złośliwy ognik, gdy zdał sobie sprawę z tego, czemu to powiedziała.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele - sarknęła, nie wiedząc, czy rumieni się od zawstydzenia, czy od ilości wina. - Po prostu - kontynuowała spokojnie - uważam, że możesz zostać, bo burza skończy się nad ranem. Stąd nie można się teleportować. Pościelę ci tu, jeśli chcesz - zaproponowała.
- Co prawda wolałbym twoje łóżko, ale skoro nie jesteś gotowa na ten krok… Niech będzie kanapa. - Poczuła niewymowną ochotę, by trzepnąć go jeszcze raz, ale pomyślała, że jednak nie powinna tego robić. Pokręciła tylko głową, myśląc, że jest on przypadkiem beznadziejnym i że nie ma co z tym walczyć. - Możesz skorzystać z mojej łazienki. - Wstała z fotela, podchodząc do drzwi. - Łazienka jest po lewej. W szafce znajdziesz ręczniki - dodała.
- Nie dołączysz? - zapytał, odwracając się do drzwi. Wyczuła kolejną kpinę.
- Malfoy… - Jej głos zabrzmiał ostrzegawczo.
- Słucham cię, najdroższa - naigrawał się dalej.
- Zawsze może zniszczyć się twoja fryzura na tym deszczu - wskazała na okno. Nie widziała tego, ale dałaby sobie rękę uciąć, że kąciki ust mu zadrgały. Zniknął w holu, a ona usiadła na sofie, sięgając po książkę.
Litery łączyły się w dziwne wyrazy, ale wiedziała, że nie powinna pokazać mu, że jest poddenerwowana, gdy już opuści pomieszczenie. Zatrzasnęła książkę i zabębniła palcami w okładkę. Dźwięk rozszedł się po pokoju. Położyła dłonie na karku i odchyliła głowę do tyłu, a potem wstała i przeszła do kuchni. Zmyła naczynia mugolskim sposobem, potrzebując jakiegokolwiek zajęcia. Ułożyła je częściowo na ścierce, częściowo na suszarce bardzo starannie, po czym wróciła do sypialni. Przebrała się tam w swoją piżamę składającej się z długich spodni i bokserki. W salonie powrotem stanęła przy oknie i zamyśliła się. Cichy odgłos kroków rozniósł się po pomieszczeniu, podczas gdy siadała z powrotem na sofie.
- Co to jest? - zapytał, siadając obok niej. Obróciła się przez ramię i zobaczyła małe, plastikowe opakowanie ze zmieniającym kolory płynem.
- Olejek do masażu - wyjaśniła bez większego zainteresowania i odsunęła się kawałek dalej. Nadrobił dystans, od razu siadając koło niej.
- Więc co powiesz na masaż? - Zsunął jej ramiączko, a jego głos zrobił się trochę głębszy.
- Podziękuję - powiedziała, nie chcąc mu ulec. Poprawiła je, oddychając spokojnie.
- Granger, mnie się nie odmawia - zauważył, otwierając buteleczkę.
- Ja jednak odmówię. - Ledwo powstrzymała się od jęku, gdy musnął wrażliwe miejsce na jej karku, przesuwając dłoń w dół i wracając nią do góry. Od razu zauważył jej reakcję i uśmiechnął się pod nosem.
- Ktoś tu ma chyba słabą wolę - mruknął jej do ucha, trzymając usta zbyt blisko niego, i kontynuował swoje działania, przesuwając dłonie w dół jej ciała. W ogóle jej się to nie podobało, ale naprawdę musiała przyznać, że zna się na rzeczy. Zaczynała mieć trudności z oddychaniem, skupiona na jednocześnie mocnym i delikatnym ucisku jego palców na swoich plecach. Ciekawe, na ilu blond idiotkach już to wypróbował, wysyczała jej podświadomość. Wzdrygnęła się lekko, odganiając od siebie tę myśl.
Bardziej wyczuła niż zobaczyła, że się uśmiecha w odpowiedzi na jej reakcję i nagle przypomniała sobie słowa Zabiniego z pierwszej imprezy zorganizowanej w jej domu. Coś o tym, że Malfoy na nią leci. Postanowiła, że to wykorzysta i w tej samej chwili wyprostowała gwałtownie plecy, gdy odnalazł kolejny z jej czułych punktów. Odwróciła ku niemu głowę, patrząc na niego przez ramię. Prawie od razu utonęła w jego tęczówkach, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że ma prześliczne oczy. Nawet nie mrugnęła, gdy ich twarze zbliżyły się do siebie, a ona zrozumiała, czego od niej chce. Ich usta znalazły się koło siebie, a blondyn pomyślał, że tym razem mu się nie wywinie. Pocałunek na weselu, choć krótki, był bardzo intensywny i chciał go powtórzyć, chyba głównie po to, by sprawdzić, czy znów przeskoczy pomiędzy nimi ta dziwna iskra, którą poczuł ostatnio. Nie przewidział jednak, że Granger ma inne plany. Wyszeptała w jego usta coś, co zabrzmiało jak jeden-jeden, zerwała się na równe nogi i szybko opuściła pomieszczenie, chcąc mimo wszystko wyregulować oddech. Oparła się o ścianę obok pokoju Teddy’ego, naprzeciw miejsca, w którym spała, i głęboko wciągała powietrze, co z kolei spowodowało, że nie usłyszała nerwowych kroków dobiegających od strony salonu. Wyprostowała się gwałtownie dopiero, gdy zbliżył się do niej i położył ręce po obu stronach jej głowy.
- Jak mówiłem, mnie się nie odmawia - powtórzył.
- A ja powiedziałam, że będę to robiła i tak. - Pokręciła lekko głową z udawaną irytacją, podczas gdy serce zaczynało jej walić coraz mocniej, a w głowie pojawiały się nieproszone myśli, doprowadzające ją na skraj rozpaczy pomieszanej z dziwną ekscytacją. Uniosła głowę do góry, aby spojrzeć mu hardo w oczy, jednak pewność siebie została zastąpiona jakimś uczuciem, które nie do końca umiała zidentyfikować. Oblizała lekko wargi, czując, jak bardzo są suche. Przechyliła głowę lekko w lewo, aby umożliwić spotkanie się ich ust, gdy nagle znów coś im przeszkodziło. Tym razem nie był to zdrowy rozsądek lub jego resztki, ale Teddy, któremu przyśnił się zły sen i który w związku z tym nie chciał już spać sam.
- Ciociu, a czy ja będę mógł z tobą dzisiaj spać? Bo śnił mi się zły pan...
- Oczywiście - powiedziała szybko, uciekając z zasięgu ramion Dracona, który chwilowo nie mógł uwierzyć w to, co się stało. - Dobranoc - rzuciła szybko przez ramię, chwytając chłopca za rękę i wprowadzając go do swojej sypialni.

Podczas gdy ona opatulała Teddy’ego kołdrą, blondyn wrócił do salonu, obiecując sobie w duchu, że to jeszcze nie koniec. Położył się na kanapie, zakładając ręce pod głowę. Czuł, że nie będzie mu łatwo zasnąć. Odczuwał jakieś nieznośne napięcie i dobrze wiedział, że to dlatego, że ona jest tylko kilka drzwi dalej i w dodatku sama. Zdążył jednak poznać ją na tyle, by wiedzieć, że na pewno zabezpieczyła drzwi, żeby uniemożliwić mu zrobienie jakiegoś głupiego dowcipu. Zupełnie nie miał pojęcia, dlaczego coś takiego miałoby przyjść jej do głowy, ale… Chociaż nie, miała rację. Miał nawet pomysł i postanowił, że jeśli Teddy wstanie jako pierwszy, poprosi go, aby zostawił otwarte drzwi i wtedy odegra się na niej za to, że ma czelność z nim dyskutować. Następnego dnia nie wiedział, kiedy zasnął, ale gdy mu się to udało, przyśnił mu się bardzo irytujący sen.

10 komentarzy:

  1. Och... No tak.
    I dziękuję za dedykację (dodała po chwili namysłu). :D
    Rozdział cudny, ale Twoje rozdziały już takie są, więc nie wiem, czy warto pisać oczywistą oczywistość. ;)
    Chyba masz słabość do małych urwisów, tutaj Teddy, tam Allan, ale są tak słodcy i szczerzy w ten specyficzny dziecięcy sposób, że... Ach, uwielbiam takie dzieci. ❤
    Hermiona i Draco... Już się nie mogę doczekać ich wyjazdu. Patrząc na to, co się już teraz dzieje, na pewno będzie gorąco. ;3
    Ściskam ciepło i trzymam za Ciebie kciuki, że wszystko pozaliczasz.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co to za sen? Nie wiedziałam, że Hermiona jest aż tak przebiegła, ale taka jest całkiem fajna. Zapraszam dorea-i-draco.blogspot.com
    Może nie Dramione ale, może być ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :) Akcja coraz bardziej się rozkręca co mi się podoba. Trzymaj tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem, udało mi się nadrobić. Sesja... (To wszystko tłumaczy, mam nadzieję )
    Uwielbiam jak kreujesz dzieci. Są takie kochane, spostrzegawcze i mówią to co myślą. Czyli tak samo jak te w rzeczywistości.
    Najbardziej mi się podoba to, że w twojej historii nie ma takiego typowego "Granger jesteś tylko nic nie wartą szlamą (dzień później) Hermiona ja cie kocham.." To wszystkio jest powoli, dajesz rozwinąć się całej fabule.
    Sama nie wiem co lepsze, rozdział czy miniaturki. No na chwilę obecną, wszystko jest tak "fajne", że się zdecydować nie mogę
    Pozdrawiam, In :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śmiech mi odebrał oddech. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny świetny rozdział! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej;) Twojego bloga znalazłam wczoraj i właśnie skończyłam czytać opowiadanie, zaraz zabieram się za miniaturki;) całość bardzo mi się podoba, widać, że historia jest przemyślana, fajnie budujesz napięcie i bardzo dobrze piszesz, z przyjemnością czekać będę na kolejny rozdział;) Pozdrawiam, Justyna;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Teddy to jednak cwana bestia, ale z takimi genami jakoś mnie to nie dziwi. Napięcie między Hermioną i Draconem rośnie. Już się nie mogę doczekać tego wyjazdu do Wiednia.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń