poniedziałek, 11 lipca 2016

23. Poważna rozmowa, powrót i kolacja z rodzicami

Enjoy :)
eMKa :)
PS. Poprawiała Ania.

***

- Cześć, Herm - powiedziała Ginny, gdy brunetka próbowała wymknąć się chyłkiem ze swojej sypialni, ubrana obecnie jedynie w cienki szlafroczek.
- Nie śpisz? - zdziwiła się dziewczyna, czując, jak na jej twarzy pojawia się rumieniec.
- Kanapa nie jest zbyt wygodna. - Ruda uśmiechnęła się półgębkiem, obserwując uważnie twarz przyjaciółki.
- Bo… Ja… - zawahała się. - Zasnęłam.
- Zauważyłam - skomentowała. - Sądziłam jednak, że będziemy spać w jednym łóżku, tak jak czasami w Norze. - Nie miała żadnej litości dla przyjaciółki, chcąc wydobyć z niej, co wydarzyło się poprzedniego wieczora.
- Gdybyś mnie obudziła… - zaczęła.
- O nie, nie - zaprotestowała Gin, powstrzymując śmiech. - Nie zrzucaj winy na mnie. To ty zasnęłaś z nim w swoim łóżku, nie ja. Ciekawi mnie, dlaczego mu na to pozwoliłaś.
- Ja… - znów się zawahała.
- Przeszkadzam, drogie panie? - zapytał Draco, wychodząc z sypialni, ubrany jedynie w ciemne spodnie od dresu, wycierając mokre włosy w ręcznik. Pani Potter wyłapała, że rumieniec na twarzy drugiej kobiety pogłębił się jeszcze bardziej.
- Tak - powiedziała rudowłosa.
- Nie - rzuciła w tej samej chwili Hermiona.
- To może ja pójdę - zaproponował z błyskiem.
- Nie - stwierdziła szybko brunetka. - Możesz zostać, już skończyłyśmy rozmawiać.
- Fantastycznie. - Uśmiechnął się. - To o czym tak głośno rozmawiałyście?
- O tym, że spaliście razem. - Zbyt dobrze się bawiła, aby przestać.
- Było fantastycznie, prawda, kochanie? - Objął ją ramieniem, przyciągając ją bliżej siebie.
- Daj mi spokój. - Wyrwała się z jego uścisku. - A teraz wybacz - zwróciła się do najbliższej przyjaciółki. - Ale chciałabym się spakować. Dziś wracamy.
- Za kwadrans śniadanie - przypomniała jej.
- Zdążymy - odpowiedział za nią Draco. Brunetka uniosła brwi, ale nic nie powiedziała.
- Ja zostaję - stwierdziła Gin.
- Tak, tak, wiem. Umówiłaś się z Gabrielle. - Herm wywróciła oczami.
- Uważaj, aby Danielowi nie wypadły oczy, jak się tu pojawi - skomentował złośliwie blondyn. Ruda parsknęła śmiechem, podczas gdy jej przyjaciółka zrobiła sceptyczną minę.

***

- Kto to jest? - zapytał Daniel, stojąc przy swojej walizce i patrząc z opadniętą szczęką na witającą się ze srebrzystowłosą pięknością Ginny.
- Fleur Delacour - odpowiedziała automatycznie Hermiona.
- Wiesz, siostra bratowej Gin - dodał złośliwie Draco. - Ale nie wyrywaj się przed szereg, to nie twoja liga.
- Co? - spytał nieuważnie mężczyzna.
- Idź, zagadaj do niej. - Hermiona popchnęła go w stronę dziewczyny. - Ona nie gryzie.

***

- Więc… - Hermiona przystanęła niepewnie, patrząc na Draco i nawet nie zauważając, że Daniel mierzy ich wciąż niezbyt zadowolonym spojrzeniem.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - Zerknął na nią z rozbawieniem. - Chcesz iść do mnie?
- Co? - Zdziwiła się.
- Kawa, herbata, drink, na co masz ochotę - zaproponował. Zmrużyła oczy.
- W sumie, zgoda - powiedziała po chwili wahania.
- Więc chodź. - Złapał jej walizkę, przewieszając swoją torbę przez ramię. Dotknęła lekko jego ręki, aby mógł ich teleportować.

***

- Czego się napijesz? - spytał automatycznie i natychmiast zdał sobie sprawę z bezcelowości swojego pytania. - Zielona herbata, prawda?
- Tak - potwierdziła z uśmiechem, znów czując przyjemne ciepło.
- Proszę. - Dwie minuty później - podczas których wpatrywała się w niego jak w obrazek - wręczył jej kubek z gorącym naparem i usiadł naprzeciwko niej, patrząc, jak sączy napój. - Chcesz wziąć prysznic i się przebrać? - zaproponował.
- Dobry pomysł - zgodziła się.
- Dam ci ręcznik - powiedział i opuścił pomieszczenie. Wyszła do przedpokoju, odstawiając kubek, i szybko znalazła w walizce strój na zmianę.
Spod prysznica wyszła kwadrans później, susząc włosy jednym szybkim zaklęciem i spinając je w kok na wysokości karku. Draco siedział w kuchni i dopijał herbatę z jej kubka. Widząc to, uniosła do góry kąciki ust. Gdy tylko usłyszał jej kroki, poderwał się na równe nogi i na chwilę zaniemówił, widząc jej strój, na który składały krótkie spodenki i bokserka, odsłaniające opalone ramiona.
- Idź teraz ty - powiedziała. - A ja zrobię coś do jedzenia - zaproponowała.
- Pokażę ci co i jak - zaoferował się.
- Poradzę sobie - stwierdziła cierpliwie.
- No dobra - mruknął, wychodząc z pomieszczenia i dochodząc do słusznego wniosku, że na pewno da sobie radę.
Kiedy pojawił się w kuchni, na blacie stała gotowa sałatka, dwa talerze i przygotowane sztućce, koło których znajdowały się dwa kieliszki do czerwonego, wytrawnego wina.
- Nie mogłam znaleźć… - zaczęła, ale przerwał jej.
- W porządku. - Posłał jej uspokajający uśmiech i wyjął z szafki butelkę alkoholu. - Może być? - zapytał.
- Jasne - zgodziła się, wciąż w szoku. Zaledwie usiedli przy stole - Draco skomplementował jej umiejętności kulinarne, co spowodowało, że zarumieniła się i podziękowała niezbyt pewnie, jakby w strachu, że jednak żartuje - a do okna jego kuchni zapukała sowa. Ze średnio zadowoloną miną oderwał się od posiłku i podszedł otworzyć okiennice, aby wpuścić ptaka do środka. Odebrał od niego szybko list i przeleciał go wzrokiem, zawieszając wzrok na wykaligrafowanym starannym pismem jego matki imieniu. - Coś się stało? - spytała, widząc grymas na jego twarzy, którego nie umiała zidentyfikować.
- Jesteśmy zaproszeni na obiad do moich rodziców - powiedział stłumionym głosem. - To znaczy, jeśli masz ochotę.
- Ja… - zawahała się. - Nie mam wyboru, prawda? Twoja mama…
- Masz rację. - Uśmiechnął się. - Bardzo cię polubiła.
- Naprawdę? - zdziwiła się.
- Tak - odparł cierpliwie, stając koło niej. Podniosła się ze swojego krzesła, aby móc spojrzeć w oczy. Uchwycił jej podbródek palcami, unosząc jej twarz do góry. W tym momencie zorientowała się, że chce ją pocałować i nie tylko nie cofnęła się, ale wręcz stanęła na palcach, aby ułatwić mu ten gest.

***

- Chodź, pokażę ci mój poprzedni pokój - zaproponował Draco, gdy dziewczyna już przywitała się z jego matką i teraz zastanawiała się, co ze sobą zrobić. Pani domu  poinformowała ich, że Lucjusza jeszcze nie ma i wróci dopiero za jakieś pół godziny.
- Jasne - zgodziła się z wdzięcznością. Narcyza uśmiechnęła się szeroko, widząc ich zażyłość, którą dość nieudolnie próbowali ukryć, i pozwoliła im odejść.
- Mówiłem ci już dzisiaj, że jesteś piękna? - zapytał Draco, podchodząc do Hermiony, gdy tylko znaleźli się w jego pokoju. Uśmiechnęła się, mimo wszystko rozbawiona sposobem, w jaki ją komplementował.
- Jeszcze nie – odpowiedziała prowokacyjnie, rozpinając kilka guzików koszuli tak, żeby mógł zobaczyć jej koronkowy, czerwony stanik.
- A więc mówię ci, ze jesteś śliczna. - Uwięził ją przy ścianie, opierając dłonie obok jej ramion i zmusił, żeby spojrzała mu w oczy.
- A ja to wiem. - Wspięła się na palce i musnęła pocałunkiem jego usta. Pogłębił go lekko, wsuwając dłonie pod jej koszulę.
- Draco! - zawołała Narcyza z oddali, zbliżając się do jego pokoju. Oderwali się szybko od siebie. Hermiona zaczęła poprawiać bluzkę i zapinać guziki, podczas gdy on próbował opanować zmierzwione włosy.
- Tak, mamo? - odpowiedział, prostując się, gdy weszła do jego pokoju.
- Mógłbyś przynieść białe wino z piwnicy? Najlepiej wytrawne - poprosiła.
- Oczywiście - zgodził się, myślami będąc przy sytuacji sprzed kilku chwil, która została im przerwana.
- Świetnie. Tylko pospieszcie się, bo twój ojciec niedługo wróci i na pewno będzie głodny. - Uśmiechnęła się do przyszłej - jak cały czas o tym marzyła - synowej. - Hermiono, może…
- Hermiona idzie ze mną - wtrącił się Draco. Na twarzy Narcyzy pojawił się wiele mówiący uśmieszek.
- W porządku - zgodziła się i wyszła z pokoju, zastanawiając się, czy jej niepoprawny syn ma zamiar w końcu się ustatkować i oświadczyć Hermionie Granger. Bo że coś ich łączy, widziała od pierwszej chwili, w którym przekroczyli próg jej domu. Nie wiedziała, czemu nie chcą się do tego przyznać, ale postanowiła to uszanować, zwłaszcza, że bawiła ją ich wymiana spojrzeń, kiedy myśleli, że ich nie obserwuje.
- Po co ja mam tam iść? - zdziwiła się, przypominając mu tym samym, ze nie przepada za piwnicami.
- Zobaczysz. - Nie chciał jej nic zdradzać, rozpiął tylko dwa górne guziki jej koszuli.
- Draco - skarciła go, gdy splótł ich palce razem.
- Moja matka jest w salonie, nikt nas nie zobaczy - obiecał i poprowadził ją w stronę schodów. Hermiona pomyślała, ze wszystko ma dwie strony medalu i przytuliła się do niego mocniej, pozwalając mu objąć się ramieniem.
- Jak już idziesz - usłyszeli jeszcze głos Narcyzy - to możesz jeszcze wziąć czerwone.
- Dobrze! - zawołał, otwierając drzwi do piwnicy. Odwrócił się do dziewczyny. - Pokażę ci, jaka jest duża i gdzie co jest - zadeklarował.
- Ale po co? - zdziwiła się.
- Powinnaś wiedzieć, jak się tu poruszać i nie zgubić - wyjaśnił jej.
- Znam ciekawsze rzeczy do roboty. - Znów wspięła się na palce i chciała go pocałować. On jednak odsunął się szybko, a na jego wargach wykwitł uśmiech, który mówił jej, jak bardzo jest z siebie zadowolony. - Jak chcesz. - Ruszyła do przodu, ciągnąc go za sobą. Na dole wciągnął ja do pierwszego pomieszczenia po prawej, popychając od razu na ścianę.
- Tu nie ma wina - zauważyła.
- Nie ma - przyznał. - Ale jest coś ciekawszego. - W jego oczach pojawiły się mroczne ogniki, a ona poczuła, jak serce zaczyna jej bić szybciej.
- Coś takiego, tu jest zupełnie pusto. - Udała zdziwienie, rozglądając się dookoła.
- Bo tutaj przychodzimy z niegrzecznymi dziewczynkami - wyjaśnił, przenosząc spojrzenie na ledwo zauważalną koronkę stanika. Gdy w jej brzuchu zacisnął się węzeł pożądania, postanowiła podjąć jego grę.
- Jak bardzo niegrzecznymi? - zapytała prowokacyjnie, powoli rozpinając pozostałe guziki. Jego wzrok podążał za jej palcami. Nie mógł się powstrzymać i musnął delikatnie jej brzuch. Przymknęła powieki, przytrzymując jego dłoń, a on poczuł, ze dłużej nie wytrzyma. Wplótł palce w jej włosy, przyciągając ją do siebie i obdarzając pierwszym, delikatnym pocałunkiem, jakby pozwalając jej dyktować tempo tego, co miało się wydarzyć. Rozchyliła delikatnie usta, przejeżdżając językiem po jego wardze. Od razu zareagował, a bariery pomiędzy nimi puściły, nie czekał już ani nie zastanawiał się nad tym, ze to ona początkowo miała przejąć inicjatywę. Wyplątał palce z włosów i zaczął zsuwać z niej bluzkę, podczas gdy ona siłowała z jego paskiem, jednocześnie muskając lekko zębami jego odrobinę zarośniętą szczękę i pozostawiając na niej ślady szminki. Zajęci sobą, nie usłyszeli kroków matki mężczyzny, która postanowiła sprawdzić, dlaczego tak długo szukają wina.
- Znaleźliście już? - Gdy tylko słowa Narcyzy dobiegły do Hermiony, ta od razu otrzeźwiała i odsunęła się od ukochanego, zostawiając go z zamglonymi oczami.
- Draco - syknęła brunetka i wskazała mu drzwi. Potrząsnął lekko głową, żeby pozbyć się niewygodnych w tej chwili myśli, ale to mu się nie udało.
- Nie, mamo! - zawołał, zapinając z powrotem pasek. Hermiona w tym czasie jednocześnie doprowadzała koszulę do porządku i próbowała przygładzić włosy. Nie umiała przy tym uspokoić oddechu, wciąż będąc pod wrażeniem tego, co się wydarzyło i do czego mogłoby dojść, gdyby Narcyza im nie przeszkodziła. Na jej ustach wciąż widniał niegrzeczny uśmieszek, który pozwalał podejrzewać Draconowi, że na obiedzie u jego rodziców nie pozostaną zbyt długo i wrócą szybko do mieszkania, by rozładować napięcie, które oboje odczuwali.
- Co wy tak długo tu robiliście? - zapytała blondynka, wchodząc do pomieszczenia, w którym się znajdowali.
- Chciałam zobaczyć piwnicę - powiedziała szybko Hermiona.
- Szukaliśmy wina - odpowiedział w tym samym czasie Draco. Matka zawiesiła wzrok na jego twarzy, od razu dostrzegając na niej ślady szminki i malutkie malinki na szyi.
- Z pewnością - zgodziła się z nim. - Szkoda tylko, ze nie w tym pomieszczeniu, w którym trzeba. Postaw kołnierzyk, zanim wejdziecie na górę. Twój ojciec już wrócił - dodała, podchodząc do drzwi. - I weźcie w końcu te wina, obiad zaraz będzie na stole. - W jej wzroku Hermiona dostrzegła, że blondynka wie, co się tam wydarzyło, postanowiła jednak tego nie komentować. Dłoń Dracona przesuwająca się po jej udzie skutecznie wybiła jej z głowy te myśli. Po chwili jednak odsunęła się od niego, kręcąc przecząco głową.
- Musimy iść po te wina – powiedziała z niechęcią. Dostrzegła jego wzrok i prawie przewróciła oczami. - Dokończymy w domu – obiecała.
- Niech będzie – skrzywił się. Wolałby skończyć tu i teraz, ale z drugiej strony, skoro na górze już czekali na nich z obiadem, a jego matka przyłapała ich na gorącym uczynku... Uśmiechnęła się do niego szeroko, a on od razu zrozumiał powód jej rozbawienia.
- To nie jest śmieszne - burknął, idąc w przeciwną stronę, by spełnić w końcu życzenie matki.

***

Hermiona skończyła jeść jako pierwsza i czekała, aż skrzat poda im deser, gdy nagle poczuła, że czyjaś dłoń spoczęła na jej nodze. Złapała gwałtownie powietrze w usta, co – na szczęście – umknęło pozostałym obecnym, pomijając oczywiście Dracona. Młodszy blondyn uśmiechnął się z zadowoleniem. Sztuczka stara jak świat, a wciąż działa. Jej reakcja była idealną zapowiedzią tego, co miało wydarzyć się w jej lub jego mieszkaniu. Przesunął palce w górę uda, z zadowoleniem odnotowując, że się spina i chyba już nie słucha jego matki, skupiona na dotyku jego palców.
- Draco! - wydostało się z jej ust nagle, jakby bez udziału woli. Narcyza umilkła, przyglądając się jej uważnie.
- Słucham? - Uśmiechnął się do niej uprzejmie, podczas gdy ona zacisnęła nogi, udaremniając chwilowo jego plan.
- Możesz mi nalać wina? - wykombinowała szybko, czerwieniąc się. W tym samym czasie skrzat porozstawiał przed wszystkimi desery, ale nie zauważyła tego, skupiona na rozmowie.
- Ależ oczywiście – zgodził się. - Wolisz białe czy czerwone? - drażnił się z nią dalej. Prawie jęknęła z frustracji, gdy on delikatnie wsunął jej dłoń pomiędzy uda, nic nie robiąc sobie z tego, że były zaciśnięte. - Słuchasz mnie?
- Oczywiście – potwierdziła w końcu.
- To jakie ma być to wino? - zapytał.
- Czerwone – powiedziała słabo, marząc, aby ten obiad dobiegł już końca.
Lucjusz skończył drugie danie i odsunął od siebie talerz, układając je prosto i dając tym samym skrzatowi do zrozumienia, że nie będzie więcej jadł. Przyjrzał się Hermionie, która miała krzywo zapiętą bluzkę, a potem swojemu synowi, który zrobił coś dziwnego ze swoją koszulą.
- Draco, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego masz postawiony kołnierzyk? - zainteresował się po chwili, gdy jego syn nalewał dziewczynie czerwonego wina, drażniąc się z nią.
- Słucham? - zdziwił się młodzieniec, odwracając się do niego uprzejmie.
- Zazwyczaj nosisz położony kołnierzyk. Dziś masz postawiony – wyjaśnił spokojnie, przesuwając kieliszek między palcami i nie zauważając karcącego spojrzenia żony.
- To taka nowa moda – wyjaśniła szybko Hermiona.
- Dostałem jakiejś wysypki – powiedział w tym samym czasie. Brunetka poczuła ochotę, żeby schować twarz w dłoniach albo znaleźć się w swoim mieszkaniu i wziąć prysznic, najlepiej razem. Narcyza prawie parsknęła śmiechem i postanowiła uratować sytuację.
- Hermiono, chyba nie czujesz się najlepiej, prawda?
- Słucham? - Odwróciła się do kobiety, podczas gdy dłoń Dracona z powrotem spoczęła na jej udzie.
- Jesteś cała czerwona i wyglądasz na rozpaloną. Może to przeziębienie? Albo grypa? - zasugerowała z udawaną troską.
- Możliwe – przyznała z ulgą, ciesząc się, że będą mogli wrócić do domu, nie tłumacząc się zbytnio.
- Uważam, synu, że powinieneś zabrać ją do domu i tam podać eliksiry na wzmocnienie – zwróciła się do Dracona.
- Dobry pomysł, mamo – odparł sam zainteresowany, wstając od stołu - Chodź, kochanie – zwrócił się do Hermiony i pomógł jej wstać. - Proszę, wybaczcie nam. Nie musicie nas odprowadzać - powiedział Draco.
- Jak uważasz - stwierdziła Narcyza, która zachowanie jedynaka rozgryzła już dużo wcześniej.
- Do widzenia - rzuciła Hermiona, której nic nie przekonałoby do porzucenia dobrych manier. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
- Ja również - stwierdziła Narcyza, przytulając syna, a później dziewczynę. Lucjusz wstał i uścisnął im dłonie, powracając do kamiennej maski. Tylko blondynka dostrzegła wesołe ogniki w jego oczach, po których poznała, że i on wie, czemu para wraca do domu. Gdy Hermiona i Dracon opuścili jadalnię, pokręciła głową. Ach, ci młodzi. Tylko jedno im w głowie i w dodatku myślą, że nikt się nie zorientuje. Przecież ona zaraz wiedziała, co się działo w piwnicy. Ich miny świadczyły o tym nader dobitnie.
Draco przyciągnął do siebie Hermionę i objął ramionami od tyłu, z przyjemnością odnotowując, że musiała przygryźć wargę, by jego rodzice nie usłyszeli jej jęku, kiedy ich rozpalone ciała zetknęły się ze sobą. Teleportował ich pod jej mieszkanie. Zwalczył w sobie ochotę do natychmiastowego pokazania jej, że nie powinna była mu się opierać, najlepiej tak, by następnego dnia miała problemy z chodzeniem i z zaciśniętą szczęką zaczął ściągać ochronne zaklęcia.
Hermiona patrzyła na Draco z fascynacją i podziwiała jego idealnie wykrojone usta, kościste policzki oraz zaciśnięte szczęki, które świadczyły o jego opanowaniu czy też resztkach samokontroli, na którą był w stanie się zdobyć. Był cały jej, a przez ostatnie godziny dawał jej do zrozumienia nie tylko, że jest dla niego kimś ważnym, ale i że pociąga go fizycznie. Pozwoliła mu wciągnąć się do mieszkania, gdzie od razu wpiła się w jego usta, nie bawiąc się w żadną grę wstępną. Właśnie po raz kolejny tego dnia odpinała mu pasek do spodni, gdy nagle wyszeptał jej w usta słowo łazienka,  umiejscawiając dłonie pod jej koszulą. Skinęła głową, wyginając się lekko w łuk, gdy musnął wrażliwe miejsce na jej plecach i rozpiął jej stanik, który utrzymywał się już tylko dzięki koszuli. Zerwał z niej bluzkę i nieuważnie rzucił gdzieś na podłogę, a stanik natychmiast podzielił jej los. Jakby w odpowiedzi, rozpięła mu pasek i wysunęła go ze szlufek, rzucając gdziekolwiek.
- Jesteś pewna? - spytał, mimo tego że miał wrażenie, że jeśli przestaną, nie pomoże mu nawet zimny prysznic.
- Tak - powiedziała szybko, bez zastanowienia, obejmując go dłońmi tak, że nie dzieliło ich już prawie nic. - Jestem.

***

Leżeli w jej łóżku, przytuleni do siebie i rozmawiali cicho, gdy nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Kto to może być? - zapytał, podnosząc się i sięgając po swoje ubrania.
- Nie mam pojęcia - odparła, owijając się kocem i podchodząc do szafy, z której szybko wyjęła parę jeansów i koszulę w kratkę. - Ale sprawdzę - powiedziała, gdy już była ubrana.
- Jasne - zgodził się. - A ja zaraz przyjdę.
Hermiona podeszła do drzwi, zerkając przez wizjer i jęknęła cicho, widząc Pansy i Blaise’a, Rona i Padmę, Harry’ego i Ginny, która musiała już załatwić swoje sprawy z siostrą Fleur… Odetchnęła głęboko i otworzyła im drzwi, uśmiechając się do nich szeroko. Wymieniła z nimi szybko powitalne uprzejmości, prosząc Merlina w duchu, aby w końcu u jej boku pojawił się Draco i pomógł jej znieść to mimo wszystko drażniące spotkanie.
- On tu jest, prawda? - zapytał z rozbawieniem Zabini.
- Jest - przyznała, przełykając ślinę i prowadząc ich do salonu.
- A gdzie? - zapytała chytrze Ginewra, powodując głośne prychnięcie Rona.
- Tutaj - powiedział blondyn, w końcu pojawiając się koło niej. - Znalazłam tą książkę, którą mi poleciłaś - wykombinował szybko, pokazując jej okładkę złapanej przy opuszczaniu pomieszczenia książki. Dziewczyna parsknęła śmiechem, zasłaniając usta ręką. Ku zdumieniu wszystkich, Harry - mający niejakie pojęcie o książkach mugoli - parsknął głośnym śmiechem.

- Stary, nie mówiłeś, że gustujesz w mugolskiej literaturze romantycznej - skomentował wesoło.

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Leże i nie wstaje. zarąbisty rozdział XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny. Kocham to opowiadanie. Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim momencie? Ale czekam na nastepny.
    Pozdrawiam i weny zycze,
    MadzikM

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział fenomenalny,czekam na kontynuację i zapraszam do siebie, na razie jest tylko zapowiedź, ale lada dzień pojawi się także prolog:
    http://blaisezabinipmm.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam oraz życzę dużo weny, Vinci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odkryłam ten blog dzisiaj i to był dobry dzień. Naprawdę dobrze piszesz. Bardzo mi się podobają charaktery głównych bohaterów i ich słowne potyczki.
    Gratuluję i oczywiście czekam na kontynuację.
    Pozdrawiam, G.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba każdy czeka na kolejny rozdział, wracaj i pisz ! ❤

    OdpowiedzUsuń