-
Panno Granger, oferujemy naprawdę korzystne warunki, dogodne godziny
pracy i wysoką pensję - kusił trener Srok.
-
Nie ma mowy, panie Curtis, ja już mam pracę. I chciałabym dodać,
że jestem z niej zadowolona - odmówiła lekko naginając fakty
Hermiona. Nie musiał wiedzieć, że ostatnio zaczęła zastanawiać
się nad zmianą pracy, bo ta zaczynała ją nużyć i w sumie nie
dawała żadnych perspektyw na rozwój.
-
Jest pani naszą jedyną nadzieją - powiedział.
-
A Julie? Co z nią nie tak? - zapytała. Sama propozycja brzmiała
dość kusząco, musiała to przyznać, ale… Musiałaby przebywać
zbyt blisko pewnego irytującego osobnika, a tego bardzo chciała
uniknąć. No i zabranie pracy przyjaciółce kłóciło się z jej
osobistym dekalogiem.
-
Julie dostała długie zwolnienie lekarskie - powiedział mężczyzna,
mając nadzieję, że kobieta porzuci już ten temat.
-
Czy to coś poważnego? - spojrzała na niego uważnie i westchnęła
głęboko. - Proszę mi odpowiedzieć na to jedno pytanie, sama z nią
porozmawiam, o tym co się dzieje.
-
Nie, to nic poważnego. Ale praca jest dla niej niewskazana -
wyjaśnił. Hermiona miała już swoje podejrzenia, ale nie chciała
już dłużej wypytywać mężczyzny wiedząc, że i tak jej nie
odpowie. - Więc jak będzie? - spytał z nadzieją w głosie.
-
Co wchodziłoby w skład moich obowiązków? I kiedy miałabym
zacząć? - zapytała.
-
W zasadzie to najlepiej od razu. Jeździłaby pani z nami na
zgrupowania i mecze. I… - zawahał się.
-
Co takiego? - spytała, czując, że nie będzie to nic miłego.
-
Prowadziła rehabilitację naszego najlepszego zawodnika, który
uległ kontuzji. - Przygryzł wargę, nieświadomie potwierdzając
jej podejrzenia.
-
Malfoya? - zgadła.
-
Zna go pani? - zdumiał się.
-
Chodziłam z nim do szkoły, byliśmy na jednym roku. To ja go
opatrywałam - przypomniała. - I proszę mi mówić po imieniu.
-
Zgoda, ale tylko pod warunkiem, że i ty będziesz mówiła do mnie
po imieniu - odpowiedział. - Więc? - spytał z oczekiwaniem.
-
A dlaczego ja? - zapytała jeszcze. - Jest wielu innych specjalistów
w naszym społeczeństwie, więc co zadecydowało o tym, że chcesz
pracować akurat ze mną?
-
Julie cię poleciła. No i jesteś najlepszym fachowcem z zakresu
dziedziny magomedycyny i medycyny mugoli - wyjaśnił.
-
Mhm - mruknęła pod nosem. - A ile będę zarabiała? - To była
dość poważna kwestia i musiała wziąć również pod uwagę
kwestię swoich zarobków. Mężczyzna zapisał kilka cyfr na
karteczce i podał jej. Spojrzała na świstek papieru z
zaskoczeniem. To było dwa razy więcej niż zarabiała w szpitalu,
mimo że - facet miał rację, mówiąc to - była jednym z
najlepszych specjalistów łączących te dwie dziedziny medycyny.
-
Miesięcznie? - zapytała. Mężczyzna roześmiał się. Pomyślała,
że śmiech ma nawet przyjemny.
-
Nie - odpowiedział, znów śmiejąc się na widok jej zdumionej
miny. - Tygodniowo. Jesteśmy najlepszym klubem w Anglii. Możesz mi
wierzyć, stać nas to - stwierdził. Zgięła karteczkę w pół i
położyła z powrotem przed sobą, bijąc się przez chwilę z
myślami. - Rozumiem, że się zgadzasz, prawda? - zapytał po chwili
oczekiwania z radością, gdy prawdopodobnie dojrzał w jej oczach
rezygnacje..
-
Prawda - powiedziała. Wymówienie ze szpitala nie będzie problemem,
po prostu nie przedłuży umowy o pracę, a to zajęcie da jej więcej
czasu dla siebie i przyjaciół, nawet jeśli będzie musiała
wyjeżdżać co drugi weekend.
-
A wspomniałem już, że chcielibyśmy, żebyś rehabilitację
Dracona przeprowadziła w mugolski sposób? - zapytał. Uśmiech na
jej twarzy zbladł.
-
Mugolski? - spytała z niedowierzaniem. - Magiczne uleczenie go
byłoby dużo szybsze i bardziej efektywne…
-
Owszem. - Skinął głową. - Ale do pana Malfoy’a nie dociera, że
jako nasz szukający musi zrezygnować z imprezowego trybu życia.
Podjęliśmy więc decyzję, że zostanie ukarany czasowym
odsunięciem od składu oraz mugolską rehabilitacją - wyjaśnił.
Skwitowała jego odpowiedź bladym uśmiechem.
-
Rozumiem - odpowiedziała.
-
Czy to będzie miało wpływ na twoją decyzję? - zapytał jeszcze.
-
Nie - powiedziała, sama nie wierząc, że to robi.
-
Fantastycznie. - Rozciągnął wargi w uśmiechu. Hermiona wstała.
-
Czy coś jeszcze? - upewniła się. - Chciałabym załatwić jeszcze
kilka swoich spraw.
-
Nie, to już chyba wszystko. W razie jakichkolwiek wątpliwości,
proszę mi wysłać sowę, dobrze?
-
Oczywiście. Do widzenia - powiedziała, podchodząc do wyjścia.
-
Do widzenia - odpowiedział. - Wieczorem doślę ci szczegóły,
dobrze?
-
Dobrze - zgodziła się, zamykając za sobą drzwi. Oparła się o
nie plecami i odetchnęła głęboko. Nie żałowała swojej decyzji,
ale zbytnim optymizmem też jej to nie napawało. Współpraca z
Malfoy’em… Załatwi to najszybciej jak się da, a potem na pewno
będzie się dało go namówić na zmianę klubu albo coś w tym
stylu, żeby tylko zniknął z jej życia. Właśnie! Wiktor na pewno
jej pomoże. Nigdy jej nie odmawiał. Z tą pozytywną myślą
ruszyła w stronę kolejnych drzwi. Popchnęła je, chcąc jak
najszybciej opuścić budynek. Nie otworzyły się. Spróbowała
jeszcze raz.
-
Sądzę, że jeśli je pociągniesz, będzie ci prościej -
powiedział Dracon. Odwróciła się do niego z gniewną miną. - Nie
złość się, złość piękności szkodzi - uśmiechnął się
złośliwie. Zacisnęła dłonie w pięści, zauważając przy
okazji, że mężczyzna porusza się o kulach, a lewy nadgarstek ma
owinięty bandażem. Wszystko tak, jak mu kazała. No, poza tym, ze
powinien leżeć w lóżku.
-
A co, aż tak się o mnie martwisz? - zakpiła.
-
Nie, o swój nos - powiedział, uśmiechając się drwiąco.
-
Do widzenia, Malfoy - zaakcentowała mocniej jego nazwisko, nie mając
zamiaru wdawać się z nim w dyskusje.
-
Nie porozmawiasz ze swoim nowym podopiecznym? - spytał z
rozbawieniem. Uspokoiła oddech.
-
Nie, jeśli jest zadufanym w sobie palantem - powiedziała.
-
Ja też się cieszę, że będziemy razem ze sobą pracować - kpił
dalej. Pociągnęła mocno ku sobie drzwi, które otworzyły się z
hukiem.
-
Skąd w takim chucherku tyle siły? - zapytał złośliwie. Wyszła z
budynku, w myślach odliczając do trzech, by się uspokoić.
Zatrzymała się na chwilę, upewniła się, że ma zamkniętą
torebkę i już chciała ruszyć przed siebie, gdy nagle
zmaterializował się przed nią Malfoy.
-
Jak…? - zdziwiła się, patrząc na niego z niedowierzaniem.
-
Magia, słoneczko - odpowiedział ze złośliwym uśmiechem,
tarasując jej drogę.
-
Nie mów do mnie słoneczko - zażądała kategorycznie, czerwieniąc
się ze złości.
-
Ale dlaczego? - zapytał. - Słoneczko? - dodał, by podpuścić ją
jeszcze bardziej.
-
Bo to termin zarezerwowany dla moich przyjaciół - odcięła się.
Palant! - A teraz mnie przepuść, jestem umówiona.
-
Masz randkę? - zdziwił się, wciąż stojąc w miejscu.
-
Nie twój interes - odparła gładko.
-
Odpowiedz, a cię wypuszczę - powiedział, unosząc brwi w
rozbawieniu.
-
Wypuścisz mnie tak czy siak - uśmiechnęła się pod nosem. Niby
mogła się teleportować, ale chciała uniknąć sytuacji, w której
miałby możliwość złapania ją za rękę i podążenia za nią.
-
Taka jesteś tego pewna? - śmiał się dalej. Przecież taka
kruszynka jak ona nie będzie miała siły, żeby go od siebie
odsunąć, tego był akurat pewien.
-
Jestem - powiedziała poważnie. Cyniczny uśmiech na jego twarzy
stał się jeszcze szerszy.
-
Chciałbym to zobaczyć.
-
Proszę bardzo - stwierdziła, patrząc mu w oczy. Zmrużył je
lekko, zastanawiając się, co takiego ma zamiar zrobić. Nagle
głośno huknęło i zanim zdążył się zorientować, siedział na
betonie, a Hermiona znajdowała się dobre pięć metrów od niego i
szła w stronę swojego samochodu.
-
Jak ty to zrobiłaś? - zażądał odpowiedzi i oparł się na
kulach, by wstać. O, nie. Przesadziła. Nie pokaże, że jest
wściekły. Jeszcze nie. Ale jak już wymyśli, jak się zemścić,
to gorzko pożałuje tej zniewagi.
-
Magia. - Teraz to ona się roześmiała przez ramię, znikając za
rogiem. Patrzył za nią wyraźnie wściekły. Jak ona śmiała?!
-
Chucherko, tak? - roześmiał się ktoś za jego plecami. Odwrócił
się tak szybko, jak pozwoliły mu na to kule. - Niby taka
drobniutka, ale nie miała problemu w pokonaniu cię.
-
A, to ty - burknął niechętnie, widząc Daniela. - Czego chcesz?
-
Słyszałem waszą rozmowę - wyjaśnił. - Niezła jest - wskazał
głową w stronę Hermiony, która właśnie zapinała pasy.
-
Ona? - zakpił blondyn.
-
Jasne - potwierdził Daniel. - Szczupła, widać, że wysportowana,
inteligentna. Innej by Leo nie zatrudnił. - Odprowadził spojrzeniem
samochód Hermiony, analizując, czy uda mu się zaprosić ją na
randkę.
-
Nie twoja liga - kpił dalej Dracon, widząc jego lekko maślane
spojrzenie.
-
Co?! - obruszył się zawodnik.
-
Nie poleci na ciebie, ona nie jest z takich - uśmiechnął się
drwiąco.
-
Z takich to znaczy jakich? - Nie zrozumiał.
-
Nie spotyka się z byle kim - wyjaśnił Dracon, patrząc z
rozbawieniem, jak jego rywal cały czerwienieje.
-
Prędzej na mnie niż na ciebie. - Odbił piłeczkę. - O ile zakład,
że będzie wolała kogoś, kto gra w quidditcha od faceta, który
spadł z miotły, bo poprzedniego za dużo wypił?
***
Hermiona
zaparkowała swoje granatowe toledo pod domem przyjaciółki.
Zacisnęła palce na kierownicy, żeby się uspokoić. Malfoy jak
zawsze musiał ją wkurzyć. Idiota. Przystojny, to fakt, ale idiota.
Jak on w ogóle śmiał mówić do niej ‘słoneczko’? Już ona go
sobie ustawi. Mowy nie ma, żeby ją tak traktował!
Teraz
jednak miała coś ważniejszego na głowie. Julie coś przed nią
ukryła i ona już wiedziała, co to było. Ciekawe, jak się z tego
wytłumaczy… Zapukała do drzwi, które otworzyły się niemal
natychmiast.
-
Cześć, Hermionko - uśmiechnął się radośnie Dave, chowając
paczkę papierosów do kieszeni.
-
Powinieneś teraz rzucić palenie - pouczyła go zamiast powitania.
Mężczyzna spojrzał na nią uważnie.
-
Skąd wiesz? - spytał krótko.
-
Jestem magomedykiem, dla mnie to oczywiste - roześmiała się
dźwięcznie. - Gdzie jest Julie?
-
Śpi - odpowiedział, wpuszczając ją w końcu do mieszkania. - Ale
możesz poczekać, niedługo powinna wstać.
-
Nie śpię. - Przerwał im cichy głos. Z sypialni wyszła ubrana w
sam szlafrok kobieta i natychmiast skarciła ukochanego wzrokiem. -
Prosiłam cię, żebyś palił na zewnątrz - zwróciła mu uwagę.
-
Babska komitywa - stwierdził ze śmiechem mężczyzna i wyszedł na
klatkę schodową. Julie pociągnęła Hermionę za sobą do salonu i
zmusiła, żeby usiadła na kanapie.
-
Napijesz się czegoś? - spytała, nerwowo wyłamując palce.
-
Nie - odmówiła Hermiona. - Wiem już, że jesteś w ciąży -
powiedziała.
-
Skąd? - zapytała zdumiona szatynka.
-
Po prostu wiem - odpowiedziała. - Takie rzeczy się czuje. Który to
tydzień?
-
Szósty - odpowiedziała Jul, a na jej twarzy pojawił się
rumieniec. - Wiesz może, kogo Leo wybrał na mojego zastępcę? -
zmieniła szybko temat.
-
Wiem.
-
Kogo? - zainteresowała się. - Znam go? Albo ją?
-
Nie udawaj - prychnęła Hermiona. - Dobrze wiedziałaś, że
zaproponują mi to stanowisko.
-
No dobra - przyznała się. - Wiedziałam. Ale powiedz mi szczerze,
nie cieszysz się?
-
Co?
-
Mówiłaś o zmianie pracy od dwóch tygodni. Więc stwierdziłam, że
pomogę ci podjąć decyzję.
-
Bez mojej zgody?
-
Przecież się zgodziłaś - powiedziała chytrze Julie. - Nie wolisz
pracować tam zamiast w nudnym szpitalu?
-
Może i wolę. Ale…
-
Ale co?
-
Tam jest Malfoy. - Wstała z kanapy i podeszła do okna.
-
To źle?
-
Bardzo źle.
-
Dlaczego? - nie zrozumiała.
-
Bo on mnie nie znosi. I ja jego też. Jak Harry swojej mugolskiej
rodziny, pani Weasley samochodów - zapędzała się - a Snape
szamponu…
-
Snape? - zachichotała trochę wbrew sobie ciężarna, podchodząc do
przyjaciółki. - To ten legendarny czarodziej, który uprzykrzał
wam życie przez sześć lat, a na koniec je uratował?
-
Ten sam - potwierdziła. - Ja mam z nim pracować, rozumiesz? Mam go
rehabilitować! - We wściekłości zapomniała dodać, jak ta
rehabilitacja ma wyglądać .
-
Snape’a?! – spytała zdumiona. Czegoś tu nie rozumiała.
Hermiona odwróciła się gwałtownie od okna.
-
Malfoy’a! Snape przecież nie żyje!
-
Dasz radę, to przecież tylko dwa tygodnie - powiedziała Julie.
-
Za pomocą magii na pewno. Ale tak tylko go uleczymy - prychnęła
znowu. - A rehabilitacja ma być bez, rozumiesz?! - rozzłościła
się
-
Bez? - Zatkała dłonią usta. - Życzę powodzenia! -
roześmiała się znowu. Rozmowę przerwał im Dave, który pojawił
się w pokoju, trzymając w rękach blachę z jakimś swoim
wypiekiem.
-
Dziewczyny, macie ochotę na moje babeczki? - zapytał.
***
Trzy
godziny później.
Hermiona
nerwowo przechadzała się po gabinecie swojego przełożonego.
Czekała, aż wróci, bo równocześnie z nią pojawił się pacjent,
który zamienił sobie mózg w mandarynkę i potrzeba było naprawdę
wyedukowanego magomedyka, by odczynił zaklęcie. Nie wiedziała, ile
czasu minęło, zanim wszedł do swojego biura, ale widać było, że
jest zmęczony.
-
O co chodzi, Hermiono? - zapytał, siadając za swoim biurkiem.
-
Przyniosłam ci coś. - Podała mu złożony w pół dokument.
-
Mówiłem ci, że podwyżka nie wchodzi w grę - powiedział. - Nie
stać nas teraz na to.
-
Nie chcę podwyżki - zaprotestowała.
-
Więc o co… - Rozłożył kartkę papieru i rozprostował ją, a
potem przeleciał szybko tekst wzrokiem i zrobił zdumioną minę. -
Składasz wymówienie? Ale dlaczego?(!)
-
Dostałam inną propozycję pracy - wyjaśniła oględnie.
-
Gdzie? - Spojrzał na nią uważnie.
-
W Srokach z Montrese. Ich magomedyczka jest w ciąży.
-
Zgodziłaś się na ich propozycję?
-
Tak.
-
Nie dasz się przekonać, żeby dalej dla nas pracować, prawda? -
spytał z rezygnacją. - Mogłabyś mieć tu chociaż pół etatu...
-
Nie dam - potwierdziła, uśmiechając się. Wstała z fotela. Jej
szef zrobił to samo. - Wiesz, że nie dałabym rady.
-
Masz rację - powiedział z zawodem. - Będzie nam ciebie bardzo
brakowało.
-
Dacie sobie radę - uśmiechnęła się. - Jak coś, to wiesz, gdzie
mnie szukać.
-
Byłaś najlepszym magomedykiem, jakiego zatrudniałem - powiedział.
- A zatrudniałem wielu. Do widzenia, Hermiono. – Wyciągnął ku
niej dłoń, którą uścisnęła mocno. - Gdybyś jednak chciała tu
kiedyś wrócić, drzwi będą zawsze dla ciebie otwarte - obiecał.
-
Będę pamiętała - zagwarantowała i podeszła do drzwi. - Do
zobaczenia, Jack - powiedziała, wychodząc. Mężczyzna patrzył za
nią z uśmiechem. Nie okłamał jej. Naprawdę będzie mu bez niej
ciężko. Miał nawet nadzieję, że w przyszłości zastąpi go na
tym stanowisku. Znał ją też jednak na tyle, żeby wiedzieć, że
próby zatrzymania jej nie mają większego sensu. Przychodziła,
kiedy chciała i robiła, co chciała. Nie wiedział, jak to robiła,
ale zawsze wszystko jej wychodziło. Nawet jeśli musiała reanimować
kota albo przytwierdzić komuś na powrót ucho, które oberwał za
pomocą zaklęcia. Westchnął głęboko i wrócił za biurko.
Sięgnął
po pióro i pergamin, po czym zaczął pisać ogłoszenie, że szuka
nowego lekarza. Albo najlepiej dwóch, bo jeden - roześmiał się
głośno, gdy to pomyślał - raczej jej nie zastąpi.
Nie
ma takiej możliwości.
***
-
Julie, kochanie, powiedziałaś Hermionie o Figo?
-
O Figo? - Zmarszczyła nos kobieta, odrywając się od książki.
-
Zapomniałaś?
-
O cholera. - Poderwała się na równe nogi, zrzucając lekturę na
ziemię. - Faktycznie, powinnam była to zrobić… Jak sądzisz,
napisać jej o tym teraz? Pewnie jeszcze nie śpi...
-
Nie, nie musisz. Nic się nie stanie, jeśli dowie się sama -
uspokoił ją. Kobieta w jej stanie nie powinna się przecież
denerwować. - A ty się połóż, nie możesz się stresować -
pouczył ją.
-
Ciąża to nie choroba. - Wywróciła oczami, ale posłusznie się
wróciła do łóżka. Musiała przyznać, że ta ciąża miała
więcej plusów niż się spodziewała.
***
-
Co robisz? - Pani Weasley przerwała robienie kolacji dla męża,
który znów został dłużej w pracy, i zagadnęła swoją córkę,
która od dłuższego czasu przeglądała katalog mody ślubnej i
krzywiła się na widok każdej kreacji.
-
Szukam sukienki na ślub i drugiej na wesele - odparła. - Zbliżają
się wielkimi krokami, a ja nadal nie wiem, w co się ubrać.
-
Może poproś Hermionę, żeby zabrała cię do mugolskich sklepów?
- Zasugerowała jej matka.
-
Mugolskich? O to mogę poprosić Harry’ego - zmarszczyła nos.
-
Gin! Pan młody nie może widzieć sukni przed uroczystością, bo…
-
… to przynosi pecha, tak, wiem - dokończyła za matkę. - Ale ja w
to nie wierzę. Mamo, to jakieś stare, nic nieznaczące przesądy!
Tak samo jak z tym ponurakiem. I czarnym kotem na drodze. Kto jeszcze
w to wierzy?
-
Ja - odpowiedziała Molly. - A pamiętasz ciotkę Celię? Pokazała
się narzeczonemu w swojej sukni na dwa dni przed ślubem i
następnego dnia potrącił go jakiś mugol na samośladzie. Musieli
przesunąć uroczystość, bo miał złamaną rękę. Na drugi raz
tego nie zrobiła i obyło się bez kłopotów.
-
To on wtedy miał pecha, a nie ona. A sukienkę i tak widział,
przecież jej nie zmieniła - mruknęła pod nosem ruda.
-
Z kolei wujek Billius - zapędzała się coraz dalej kobieta, jakby
nie słuchając córki - zobaczył ponuraka i zmarł! A kuzynka taty,
Karen, zobaczyła czarnego kota i złamała nogę!
-
Wujek Billius miał zawał, wiesz przecież - powiedziała. - A
ciotka Karen jest starą panną i ma trzydzieści kotów, w tym
dziesięć czarnych, i do tego problemy z chodzeniem.
Prawdopodobieństwo, że w końcu się o któregoś potknie i coś
złamie, było dość duże!
-
Moja panno! - zirytowała się w końcu Molly Weasley. - Może i nie
wierzysz w przesądy, ale do tej tradycji się zastosujesz! A jeśli
nie chcesz iść z Hermioną na zakupy, to ja sama kupię ci sukienkę
i zobaczymy, co wtedy powiesz, bo nie zobaczysz jej aż do
uroczystości!
-
No dobra - mruknęła niechętnie Gin, przerażona wizją, w której
zmuszona była pójść do ślubu w sukni wybranej przez matkę.
Jeszcze tego jej brakowało, żeby na własnym weselu wyglądała jak
Ron na Balu Bożonarodzeniowym. - Pogadam z Hermioną. Zadowolona?
-
Zadowolona - powiedziała Molly i spokojnie wróciła do krojenia
papryki, którą miała zamiar dodać do sałatki.
***
“Witam.
Obiecałem
Ci wysłać wszystkie dokumenty, do których powinnaś mieć dostęp.
W załączniku przesyłam kopię dokumentacji medycznej wszystkich
zawodników i zalecenia co do ich diety. Jeśli
uznasz to za stosowne, możesz je modyfikować. A oto
rozpiska dnia:
8.30
- zajęcia z panem Malfoy’em (przyśpieszyliśmy lekko proces
zrastania się kości i w przeciągu kilku najbliższych dni
będziecie mogli zacząć ćwiczenia, na razie bez żadnego
obciążenia)
10.00
- taktyka i rozgrzewka
12.00-13.00
- przerwa na obiad
13.00
- ćwiczenia na boisku
15.00
- koniec treningu
Jeśli
będziesz miała jakieś uwagi dotyczące godzin pracy z Draconem,
skontaktuj się ze mną. Postaramy się dopasować je tak, żebyś
mogła spokojnie mieć czas również dla siebie.
Pozdrawiam,
Leo.
PS.
Rozpiska nie uwzględnia meczów wyjazdowych. Plan dnia będziemy
wtedy ustalać na bieżąco i tak też będziesz informowana o
wszystkim.”
***
-
Stary, wyjaśnij mi, po co dziewczynom dwie sukienki na wasz ślub -
poprosił Ron, który był świadkem wcześniejszej rozmowy matki i
siostry. Nalał do szklankek whisky i podał jedną przyjacielowi.
-
Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami Harry. - Jak dla mnie, mogłoby
się to obyć bez tego całego cyrku.
-
Powiedz to mojej matce - zaśmiał się Ron. - Chyba by cię zabiła.
W końcu za mąż wychodzi jej jedyna córeczka. Wszystko musi być
idealnie.
-
Nawet mi nie mów - jęknął Wybraniec. - Ma być sto pięćdziesiąt
gości, większość z waszej rodziny i trzy czwarte naszego rocznika
z Hogwartu. Do tego Hagrid, McGonagall i Slughorn. Wyobrażasz to
sobie?
-
Nie - pokręcił głową rudzielec. - Gdzie my ich pomieścimy? Nora
jest za mała.
-
Szukamy z Gin dla siebie domu - powiedział. - Pewnie część będzie
spała tam, reszta w jakimś hotelu. Nie ma innego wyjścia.
-
Ale kto za to zapłaci? - zastanowił się rudzielec. Dostrzegł
uniesione brwi Harry’ego i przypomniał sobie o jego skrytce w
Gringotta oraz pensji, którą otrzymywał jako głowa Departamentu
Aurorów. - No dobra, nie było pytania. Właśnie! - przypomniał
sobie. - Skoro mowa o gościach, masz zamiar zaprosić Malfoy’a i
Zabiniego? Po jego wieczorze kawalerskim…
-
Tiaa, będą - mruknął Harry. - Gin nawet polubiła Pans i
stwierdziła, że muszą być. No a skoro Zabini, to i Malfoy.
-
Świetnie - prychnął Ron. - Jeszcze tylko ich brakowało.
-
Będzie wesoło - obiecał mu. - Przecież już się pogodziliśmy -
przypomniał.
-
Byliśmy pijani - stwierdził rudy.
-
Ale ty pierwszy wyciągnąłeś rękę - wybuchnął śmiechem Harry,
przypominając sobie, jak jego przyjaciel po pijanemu wymusił na
Malfoy’u podanie mu ręki.
-
Nie przypominaj mi tego - zażądał Ronald. - Teraz mamy
poważniejszy problem. Co z twoim wieczorem kawalerskim? Do ślubu
już niewiele czasu...
***
czytam
= komentuję
Czytanie w Maku w Paryżu tego rozdziału nie był dobrym pomysłem. Ludzie dziwnie się patrzą jak uśmiecham się do telefonu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Jest zabawne, lekkie.
Jestem ciekawa jak sprawy prywatne wymieszają się z zawodowymi.
Buziaki
Na początku chciałabym Ci serdecznie podziękować, że odwiedziłaś mojego bloga i skomentowałaś każdy rozdział, niezmiernie mnie to ucieszyło :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - całość przeczytałam w ekspresowym tempie z uśmiechem na twarzy. Tyle zabawnych i lekkich teksów, które od razu poprawiają humor. Dialogi czyta się płynnie i od razu można sobie wyobrazić tą przekomiczną, złośliwą wymianę zdań między Draco a Hermioną :D
Nigdy nie wyobrażałam sobie Hermiony jako rehabilitantki, ale rzeczywiście ta rola bardzo do niej pasuje. Ciekawe jak rozwiniesz relację między nią a Draconem. Podoba mi się też, że Granger jest opisana jako silna kobieta i faceci ją za to podziwiają, wręcz powiedziałabym, że ich to pociąga. Kłótnia pani Weasley i Ginny wygrywa! <3 Jejku, tyle się działo, że pewnie zapomniałam wspomnieć o czymś istotnym... Ogólnie ta historia kojarzy mi się z filmem "Wygrać miłość", może oglądałaś?
Zazdroszczę pobytu w Paryżu, byłam tam rok temu i na pewno jeszcze nie raz odwiedzę to urocze miasto. Życzę zadowalających wyników matur, udanych wakacji i weny! :)
Za szybko się czyta!
OdpowiedzUsuńNo ciekawe co to będzie z tymi rehabilitacjami. Rozdział wciągający i taki lekki.
Pozdrawiam ciepło o życzę weny.
Faaaktycznie długo :)
OdpowiedzUsuńAle przeczytało się płynnie.
Dialogi Hermiony i Malfoya - bardzo fajny, chyba najlepsza część.
Cała otoczka również bardzo lekka i przyjemna.
Jedynie rozmowa Hermiony i pana trenera, była jakby przyciężkawa, ale to może dlatego, że musiałam na nowo wczuć się w klimat tej historii :) Wiesz, że mam własną wizję i dlatego odkrywanie twojej to dla mnie prawdziwa przygoda - jak na razie całkiem udana :) Oby tak dalej!
Weny, weny i weny :)
Venetiia
PS. Podpisuje się pod słowami, że Ania to beta naj :)
Obie jesteście genialne! :) Choć zwykle, kiedy ktoś jest dla mnie tak miły to czegoś chce.. Hm? ;> Błagam, wyślijcie mi coś do sprawdzenia, ja się nudzę!
UsuńSuper rozdział, rehabilitacja Malfoya już sobie wyobrażam jego minę gdy Hermiona powie "w sposób mugolski" no i jeszcze wieczór kawalerski Harrego, będzie się działo. Właściwie to chętnie bym przeczytała o tym co wydarzyło się na poprzednim kawalerskim :D nie mogę się doczekać następnego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńTy wiesz, co ja myślę! Musiałabym to powtarzać pod każdym rozdziałem, co chyba faktycznie będę robić - uwielbiam tę historię. Nie mogę się doczekać, aż pójdziesz z tym dalej. Zarówno Herm jak i Draco to bardzo charakterne osoby, dlatego sądzę, że można się po nich spodziewać nie tylko ostrych kłótni, ale przede wszystkim tego uroczego i zabawnego dogryzania sobie nawzajem.
OdpowiedzUsuń"Magia". :D
Całuję :*
Prolog i rozdział pierwszy przeczytałam już kilka dni temu, ale tak zwlekałam z dodaniem komentarza (nie potrafiłam zabrać się za napisanie jakiegoś sensownego), że zdążyłaś mnie ubiec i dodałaś nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj od pairingu Draco/Hermiona uciekam, bo kompletnie tego nie ogarniam, ale cóż... za to bardzo lubię ff o dorosłym życiu czarodziejów, więc na bank zostanę tu na dłużej. I może w końcu uda mi się przekonać do tej... dziwnej pary!
I trochę umarłam, kiedy się dowiedziałam, że Ron pogodził się z Draco po pijaku. A raczej zmusił go do pogodzenia się. Lubię Twojego Rona!
Pozdrawiam, Alister, która nie potrafi sensownie komentować.
Witam, dziękuje za odwiedziny i zapraszam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://malfoyhermiona.blogspot.com/
Ministerstwo uchwala ustawę o małżeństwie, by ponownie zaludnić świat po wojnie. Hermiona Granger zostaje sparowana z Draco Malfoyem. Czy to kiedykolwiek będzie związek wypełniony miłością, a nie nienawiścią? Dramione!
Już się nie mogę doczekać tej współpracy Hermiony i Dracona. To z pewnością będzie niezapomniane wydarzenie.
OdpowiedzUsuńMartwi mnie tyko ten Daniel. Gadzina jaki nic chce namieszać, ale mam nadzieję, że mu się to nie uda, a nawet jeśli to, że naprawisz sytuację :D
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Rozmowa Hermiony z Draco zdecydowanie przypadła mi do gustu. Coś tak czułam że Jul będzie w ciąży aby przeczytałam o tych wymiotach.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać początku rehabilitacji.
Trochę mnie zaskoczył fakt że Harry i Ron pogodzili się z Zabinim i Draco ale ciekawa jestem jak się będą sprawy miały na weselu.
Ciekawa jestm co będzie dalej
Liv
Musze przyznać że mi też się wydawało że Jul będzie w ciąży i Hermi będzie pracowała ze Srokami, ale pomijając rozdział bardzo fajny, fajnie się czyta i wciąga coraz bardziej ;)
OdpowiedzUsuńAkcja ciekawie się rozwija. Idę czytać następny :)
OdpowiedzUsuń