środa, 24 czerwca 2015

2. Ciąża, nowa praca i sukienka ślubna

- Panno Granger, oferujemy naprawdę korzystne warunki, dogodne godziny pracy i wysoką pensję - kusił trener Srok.
- Nie ma mowy, panie Curtis, ja już mam pracę. I chciałabym dodać, że jestem z niej zadowolona - odmówiła lekko naginając fakty Hermiona. Nie musiał wiedzieć, że ostatnio zaczęła zastanawiać się nad zmianą pracy, bo ta zaczynała ją nużyć i w sumie nie dawała żadnych perspektyw na rozwój.
- Jest pani naszą jedyną nadzieją - powiedział.
- A Julie? Co z nią nie tak? - zapytała. Sama propozycja brzmiała dość kusząco, musiała to przyznać, ale… Musiałaby przebywać zbyt blisko pewnego irytującego osobnika, a tego bardzo chciała uniknąć. No i zabranie pracy przyjaciółce kłóciło się z jej osobistym dekalogiem.
- Julie dostała długie zwolnienie lekarskie - powiedział mężczyzna, mając nadzieję, że kobieta porzuci już ten temat.
- Czy to coś poważnego? - spojrzała na niego uważnie i westchnęła głęboko. - Proszę mi odpowiedzieć na to jedno pytanie, sama z nią porozmawiam, o tym co się dzieje.
- Nie, to nic poważnego. Ale praca jest dla niej niewskazana - wyjaśnił. Hermiona miała już swoje podejrzenia, ale nie chciała już dłużej wypytywać mężczyzny wiedząc, że i tak jej nie odpowie. - Więc jak będzie? - spytał z nadzieją w głosie.
- Co wchodziłoby w skład moich obowiązków? I kiedy miałabym zacząć? - zapytała.
- W zasadzie to najlepiej od razu. Jeździłaby pani z nami na zgrupowania i mecze. I… - zawahał się.
- Co takiego? - spytała, czując, że nie będzie to nic miłego.
- Prowadziła rehabilitację naszego najlepszego zawodnika, który uległ kontuzji. - Przygryzł wargę, nieświadomie potwierdzając jej podejrzenia.
- Malfoya? - zgadła.
- Zna go pani? - zdumiał się.
- Chodziłam z nim do szkoły, byliśmy na jednym roku. To ja go opatrywałam - przypomniała. - I proszę mi mówić po imieniu.
- Zgoda, ale tylko pod warunkiem, że i ty będziesz mówiła do mnie po imieniu - odpowiedział. - Więc? - spytał z oczekiwaniem.
- A dlaczego ja? - zapytała jeszcze. - Jest wielu innych specjalistów w naszym społeczeństwie, więc co zadecydowało o tym, że chcesz pracować akurat ze mną?
- Julie cię poleciła. No i jesteś najlepszym fachowcem z zakresu dziedziny magomedycyny i medycyny mugoli - wyjaśnił.
- Mhm - mruknęła pod nosem. - A ile będę zarabiała? - To była dość poważna kwestia i musiała wziąć również pod uwagę kwestię swoich zarobków. Mężczyzna zapisał kilka cyfr na karteczce i podał jej. Spojrzała na świstek papieru z zaskoczeniem. To było dwa razy więcej niż zarabiała w szpitalu, mimo że - facet miał rację, mówiąc to - była jednym z najlepszych specjalistów łączących te dwie dziedziny medycyny.
- Miesięcznie? - zapytała. Mężczyzna roześmiał się. Pomyślała, że śmiech ma nawet przyjemny.
- Nie - odpowiedział, znów śmiejąc się na widok jej zdumionej miny. - Tygodniowo. Jesteśmy najlepszym klubem w Anglii. Możesz mi wierzyć, stać nas to - stwierdził. Zgięła karteczkę w pół i położyła z powrotem przed sobą, bijąc się przez chwilę z myślami. - Rozumiem, że się zgadzasz, prawda? - zapytał po chwili oczekiwania z radością, gdy prawdopodobnie dojrzał w jej oczach rezygnacje..
- Prawda - powiedziała. Wymówienie ze szpitala nie będzie problemem, po prostu nie przedłuży umowy o pracę, a to zajęcie da jej więcej czasu dla siebie i przyjaciół, nawet jeśli będzie musiała wyjeżdżać co drugi weekend.
- A wspomniałem już, że chcielibyśmy, żebyś rehabilitację Dracona przeprowadziła w mugolski sposób? - zapytał. Uśmiech na jej twarzy zbladł.
- Mugolski? - spytała z niedowierzaniem. - Magiczne uleczenie go byłoby dużo szybsze i bardziej efektywne…
- Owszem. - Skinął głową. - Ale do pana Malfoy’a nie dociera, że jako nasz szukający musi zrezygnować z imprezowego trybu życia. Podjęliśmy więc decyzję, że zostanie ukarany czasowym odsunięciem od składu oraz mugolską rehabilitacją - wyjaśnił. Skwitowała jego odpowiedź bladym uśmiechem.
- Rozumiem - odpowiedziała.
- Czy to będzie miało wpływ na twoją decyzję? - zapytał jeszcze.
- Nie - powiedziała, sama nie wierząc, że to robi.
- Fantastycznie. - Rozciągnął wargi w uśmiechu. Hermiona wstała.
- Czy coś jeszcze? - upewniła się. - Chciałabym załatwić jeszcze kilka swoich spraw.
- Nie, to już chyba wszystko. W razie jakichkolwiek wątpliwości, proszę mi wysłać sowę, dobrze?
- Oczywiście. Do widzenia - powiedziała, podchodząc do wyjścia.
- Do widzenia - odpowiedział. - Wieczorem doślę ci szczegóły, dobrze?
- Dobrze - zgodziła się, zamykając za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami i odetchnęła głęboko. Nie żałowała swojej decyzji, ale zbytnim optymizmem też jej to nie napawało. Współpraca z Malfoy’em… Załatwi to najszybciej jak się da, a potem na pewno będzie się dało go namówić na zmianę klubu albo coś w tym stylu, żeby tylko zniknął z jej życia. Właśnie! Wiktor na pewno jej pomoże. Nigdy jej nie odmawiał. Z tą pozytywną myślą ruszyła w stronę kolejnych drzwi. Popchnęła je, chcąc jak najszybciej opuścić budynek. Nie otworzyły się. Spróbowała jeszcze raz.
- Sądzę, że jeśli je pociągniesz, będzie ci prościej - powiedział Dracon. Odwróciła się do niego z gniewną miną. - Nie złość się, złość piękności szkodzi - uśmiechnął się złośliwie. Zacisnęła dłonie w pięści, zauważając przy okazji, że mężczyzna porusza się o kulach, a lewy nadgarstek ma owinięty bandażem. Wszystko tak, jak mu kazała. No, poza tym, ze powinien leżeć w lóżku.
- A co, aż tak się o mnie martwisz? - zakpiła.
- Nie, o swój nos - powiedział, uśmiechając się drwiąco.
- Do widzenia, Malfoy - zaakcentowała mocniej jego nazwisko, nie mając zamiaru wdawać się z nim w dyskusje.
- Nie porozmawiasz ze swoim nowym podopiecznym? - spytał z rozbawieniem. Uspokoiła oddech.
- Nie, jeśli jest zadufanym w sobie palantem - powiedziała.
- Ja też się cieszę, że będziemy razem ze sobą pracować - kpił dalej. Pociągnęła mocno ku sobie drzwi, które otworzyły się z hukiem.
- Skąd w takim chucherku tyle siły? - zapytał złośliwie. Wyszła z budynku, w myślach odliczając do trzech, by się uspokoić. Zatrzymała się na chwilę, upewniła się, że ma zamkniętą torebkę i już chciała ruszyć przed siebie, gdy nagle zmaterializował się przed nią Malfoy.
- Jak…? - zdziwiła się, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Magia, słoneczko - odpowiedział ze złośliwym uśmiechem, tarasując jej drogę.
- Nie mów do mnie słoneczko - zażądała kategorycznie, czerwieniąc się ze złości.
- Ale dlaczego? - zapytał. - Słoneczko? - dodał, by podpuścić ją jeszcze bardziej.
- Bo to termin zarezerwowany dla moich przyjaciół - odcięła się. Palant! - A teraz mnie przepuść, jestem umówiona.
- Masz randkę? - zdziwił się, wciąż stojąc w miejscu.
- Nie twój interes - odparła gładko.
- Odpowiedz, a cię wypuszczę - powiedział, unosząc brwi w rozbawieniu.
- Wypuścisz mnie tak czy siak - uśmiechnęła się pod nosem. Niby mogła się teleportować, ale chciała uniknąć sytuacji, w której miałby możliwość złapania ją za rękę i podążenia za nią.
- Taka jesteś tego pewna? - śmiał się dalej. Przecież taka kruszynka jak ona nie będzie miała siły, żeby go od siebie odsunąć, tego był akurat pewien.
- Jestem - powiedziała poważnie. Cyniczny uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy.
- Chciałbym to zobaczyć.
- Proszę bardzo - stwierdziła, patrząc mu w oczy. Zmrużył je lekko, zastanawiając się, co takiego ma zamiar zrobić. Nagle głośno huknęło i zanim zdążył się zorientować, siedział na betonie, a Hermiona znajdowała się dobre pięć metrów od niego i szła w stronę swojego samochodu.
- Jak ty to zrobiłaś? - zażądał odpowiedzi i oparł się na kulach, by wstać. O, nie. Przesadziła. Nie pokaże, że jest wściekły. Jeszcze nie. Ale jak już wymyśli, jak się zemścić, to gorzko pożałuje tej zniewagi.
- Magia. - Teraz to ona się roześmiała przez ramię, znikając za rogiem. Patrzył za nią wyraźnie wściekły. Jak ona śmiała?!
- Chucherko, tak? - roześmiał się ktoś za jego plecami. Odwrócił się tak szybko, jak pozwoliły mu na to kule. - Niby taka drobniutka, ale nie miała problemu w pokonaniu cię.
- A, to ty - burknął niechętnie, widząc Daniela. - Czego chcesz?
- Słyszałem waszą rozmowę - wyjaśnił. - Niezła jest - wskazał głową w stronę Hermiony, która właśnie zapinała pasy.
- Ona? - zakpił blondyn.
- Jasne - potwierdził Daniel. - Szczupła, widać, że wysportowana, inteligentna. Innej by Leo nie zatrudnił. - Odprowadził spojrzeniem samochód Hermiony, analizując, czy uda mu się zaprosić ją na randkę.
- Nie twoja liga - kpił dalej Dracon, widząc jego lekko maślane spojrzenie.
- Co?! - obruszył się zawodnik.
- Nie poleci na ciebie, ona nie jest z takich - uśmiechnął się drwiąco.
- Z takich to znaczy jakich? - Nie zrozumiał.
- Nie spotyka się z byle kim - wyjaśnił Dracon, patrząc z rozbawieniem, jak jego rywal cały czerwienieje.
- Prędzej na mnie niż na ciebie. - Odbił piłeczkę. - O ile zakład, że będzie wolała kogoś, kto gra w quidditcha od faceta, który spadł z miotły, bo poprzedniego za dużo wypił?

***

Hermiona zaparkowała swoje granatowe toledo pod domem przyjaciółki. Zacisnęła palce na kierownicy, żeby się uspokoić. Malfoy jak zawsze musiał ją wkurzyć. Idiota. Przystojny, to fakt, ale idiota. Jak on w ogóle śmiał mówić do niej ‘słoneczko’? Już ona go sobie ustawi. Mowy nie ma, żeby ją tak traktował!
Teraz jednak miała coś ważniejszego na głowie. Julie coś przed nią ukryła i ona już wiedziała, co to było. Ciekawe, jak się z tego wytłumaczy… Zapukała do drzwi, które otworzyły się niemal natychmiast.
- Cześć, Hermionko - uśmiechnął się radośnie Dave, chowając paczkę papierosów do kieszeni.
- Powinieneś teraz rzucić palenie - pouczyła go zamiast powitania. Mężczyzna spojrzał na nią uważnie.
- Skąd wiesz? - spytał krótko.
- Jestem magomedykiem, dla mnie to oczywiste - roześmiała się dźwięcznie. - Gdzie jest Julie?
- Śpi - odpowiedział, wpuszczając ją w końcu do mieszkania. - Ale możesz poczekać, niedługo powinna wstać.
- Nie śpię. - Przerwał im cichy głos. Z sypialni wyszła ubrana w sam szlafrok kobieta i natychmiast skarciła ukochanego wzrokiem. - Prosiłam cię, żebyś palił na zewnątrz - zwróciła mu uwagę.
- Babska komitywa - stwierdził ze śmiechem mężczyzna i wyszedł na klatkę schodową. Julie pociągnęła Hermionę za sobą do salonu i zmusiła, żeby usiadła na kanapie.
- Napijesz się czegoś? - spytała, nerwowo wyłamując palce.
- Nie - odmówiła Hermiona. - Wiem już, że jesteś w ciąży - powiedziała.
- Skąd? - zapytała zdumiona szatynka.
- Po prostu wiem - odpowiedziała. - Takie rzeczy się czuje. Który to tydzień?
- Szósty - odpowiedziała Jul, a na jej twarzy pojawił się rumieniec. - Wiesz może, kogo Leo wybrał na mojego zastępcę? - zmieniła szybko temat.
- Wiem.
- Kogo? - zainteresowała się. - Znam go? Albo ją?
- Nie udawaj - prychnęła Hermiona. - Dobrze wiedziałaś, że zaproponują mi to stanowisko.
- No dobra - przyznała się. - Wiedziałam. Ale powiedz mi szczerze, nie cieszysz się?
- Co?
- Mówiłaś o zmianie pracy od dwóch tygodni. Więc stwierdziłam, że pomogę ci podjąć decyzję.
- Bez mojej zgody?
- Przecież się zgodziłaś - powiedziała chytrze Julie. - Nie wolisz pracować tam zamiast w nudnym szpitalu?
- Może i wolę. Ale…
- Ale co?
- Tam jest Malfoy. - Wstała z kanapy i podeszła do okna.
- To źle?
- Bardzo źle.
- Dlaczego? - nie zrozumiała.
- Bo on mnie nie znosi. I ja jego też. Jak Harry swojej mugolskiej rodziny, pani Weasley samochodów - zapędzała się - a Snape szamponu…
- Snape? - zachichotała trochę wbrew sobie ciężarna, podchodząc do przyjaciółki. - To ten legendarny czarodziej, który uprzykrzał wam życie przez sześć lat, a na koniec je uratował?
- Ten sam - potwierdziła. - Ja mam z nim pracować, rozumiesz? Mam go rehabilitować! - We wściekłości zapomniała dodać, jak ta rehabilitacja ma wyglądać .
- Snape’a?! – spytała zdumiona. Czegoś tu nie rozumiała. Hermiona odwróciła się gwałtownie od okna.
- Malfoy’a! Snape przecież nie żyje!
- Dasz radę, to przecież tylko dwa tygodnie - powiedziała Julie.
- Za pomocą magii na pewno. Ale tak tylko go uleczymy - prychnęła znowu. - A rehabilitacja ma być bez, rozumiesz?! - rozzłościła się
-  Bez? - Zatkała dłonią usta. - Życzę powodzenia! - roześmiała się znowu. Rozmowę przerwał im Dave, który pojawił się w pokoju, trzymając w rękach blachę z jakimś swoim wypiekiem.
- Dziewczyny, macie ochotę na moje babeczki? - zapytał.

***

Trzy godziny później.
Hermiona nerwowo przechadzała się po gabinecie swojego przełożonego. Czekała, aż wróci, bo równocześnie z nią pojawił się pacjent, który zamienił sobie mózg w mandarynkę i potrzeba było naprawdę wyedukowanego magomedyka, by odczynił zaklęcie. Nie wiedziała, ile czasu minęło, zanim wszedł do swojego biura, ale widać było, że jest zmęczony.
- O co chodzi, Hermiono? - zapytał, siadając za swoim biurkiem.
- Przyniosłam ci coś. - Podała mu złożony w pół dokument.
- Mówiłem ci, że podwyżka nie wchodzi w grę - powiedział. - Nie stać nas teraz na to.
- Nie chcę podwyżki - zaprotestowała.
- Więc o co… - Rozłożył kartkę papieru i rozprostował ją, a potem przeleciał szybko tekst wzrokiem i zrobił zdumioną minę. - Składasz wymówienie? Ale dlaczego?(!)
- Dostałam inną propozycję pracy - wyjaśniła oględnie.
- Gdzie? - Spojrzał na nią uważnie.
- W Srokach z Montrese. Ich magomedyczka jest w ciąży.
- Zgodziłaś się na ich propozycję?
- Tak.
- Nie dasz się przekonać, żeby dalej dla nas pracować, prawda? - spytał z rezygnacją. - Mogłabyś mieć tu chociaż pół etatu...
- Nie dam - potwierdziła, uśmiechając się. Wstała z fotela. Jej szef zrobił to samo. - Wiesz, że nie dałabym rady.
- Masz rację - powiedział z zawodem. - Będzie nam ciebie bardzo brakowało.
- Dacie sobie radę - uśmiechnęła się. - Jak coś, to wiesz, gdzie mnie szukać.
- Byłaś najlepszym magomedykiem, jakiego zatrudniałem - powiedział. - A zatrudniałem wielu. Do widzenia, Hermiono. – Wyciągnął ku niej dłoń, którą uścisnęła mocno. - Gdybyś jednak chciała tu kiedyś wrócić, drzwi będą zawsze dla ciebie otwarte - obiecał.
- Będę pamiętała - zagwarantowała i podeszła do drzwi. - Do zobaczenia, Jack - powiedziała, wychodząc. Mężczyzna patrzył za nią z uśmiechem. Nie okłamał jej. Naprawdę będzie mu bez niej ciężko. Miał nawet nadzieję, że w przyszłości zastąpi go na tym stanowisku. Znał ją też jednak na tyle, żeby wiedzieć, że próby zatrzymania jej nie mają większego sensu. Przychodziła, kiedy chciała i robiła, co chciała. Nie wiedział, jak to robiła, ale zawsze wszystko jej wychodziło. Nawet jeśli musiała reanimować kota albo przytwierdzić komuś na powrót ucho, które oberwał za pomocą zaklęcia. Westchnął głęboko i wrócił za biurko.
        Sięgnął po pióro i pergamin, po czym zaczął pisać ogłoszenie, że szuka nowego lekarza. Albo najlepiej dwóch, bo jeden - roześmiał się głośno, gdy to pomyślał - raczej jej nie zastąpi.
              Nie ma takiej możliwości.

***

- Julie, kochanie, powiedziałaś Hermionie o Figo?
- O Figo? - Zmarszczyła nos kobieta, odrywając się od książki.
- Zapomniałaś?
- O cholera. - Poderwała się na równe nogi, zrzucając lekturę na ziemię. - Faktycznie, powinnam była to zrobić… Jak sądzisz, napisać jej o tym teraz? Pewnie jeszcze nie śpi...
- Nie, nie musisz. Nic się nie stanie, jeśli dowie się sama - uspokoił ją. Kobieta w jej stanie nie powinna się przecież denerwować. - A ty się połóż, nie możesz się stresować - pouczył ją.
- Ciąża to nie choroba. - Wywróciła oczami, ale posłusznie się wróciła do łóżka. Musiała przyznać, że ta ciąża miała więcej plusów niż się spodziewała.

***

- Co robisz? - Pani Weasley przerwała robienie kolacji dla męża, który znów został dłużej w pracy, i zagadnęła swoją córkę, która od dłuższego czasu przeglądała katalog mody ślubnej i krzywiła się na widok każdej kreacji.
- Szukam sukienki na ślub i drugiej na wesele - odparła. - Zbliżają się wielkimi krokami, a ja nadal nie wiem, w co się ubrać.
- Może poproś Hermionę, żeby zabrała cię do mugolskich sklepów? - Zasugerowała jej matka.
- Mugolskich? O to mogę poprosić Harry’ego - zmarszczyła nos.
- Gin! Pan młody nie może widzieć sukni przed uroczystością, bo…
- … to przynosi pecha, tak, wiem - dokończyła za matkę. - Ale ja w to nie wierzę. Mamo, to jakieś stare, nic nieznaczące przesądy! Tak samo jak z tym ponurakiem. I czarnym kotem na drodze. Kto jeszcze w to wierzy?
- Ja - odpowiedziała Molly. - A pamiętasz ciotkę Celię? Pokazała się narzeczonemu w swojej sukni na dwa dni przed ślubem i następnego dnia potrącił go jakiś mugol na samośladzie. Musieli przesunąć uroczystość, bo miał złamaną rękę. Na drugi raz tego nie zrobiła i obyło się bez kłopotów.
- To on wtedy miał pecha, a nie ona. A sukienkę i tak widział, przecież jej nie zmieniła - mruknęła pod nosem ruda.
- Z kolei wujek Billius - zapędzała się coraz dalej kobieta, jakby nie słuchając córki - zobaczył ponuraka i zmarł! A kuzynka taty, Karen, zobaczyła czarnego kota i złamała nogę!
- Wujek Billius miał zawał, wiesz przecież - powiedziała. - A ciotka Karen jest starą panną i ma trzydzieści kotów, w tym dziesięć czarnych, i do tego problemy z chodzeniem. Prawdopodobieństwo, że w końcu się o któregoś potknie i coś złamie, było dość duże!
- Moja panno! - zirytowała się w końcu Molly Weasley. - Może i nie wierzysz w przesądy, ale do tej tradycji się zastosujesz! A jeśli nie chcesz iść z Hermioną na zakupy, to ja sama kupię ci sukienkę i zobaczymy, co wtedy powiesz, bo nie zobaczysz jej aż do uroczystości!
- No dobra - mruknęła niechętnie Gin, przerażona wizją, w której zmuszona była pójść do ślubu w sukni wybranej przez matkę. Jeszcze tego jej brakowało, żeby na własnym weselu wyglądała jak Ron na Balu Bożonarodzeniowym. - Pogadam z Hermioną. Zadowolona?
- Zadowolona - powiedziała Molly i spokojnie wróciła do krojenia papryki, którą miała zamiar dodać do sałatki.

***

Witam.
Obiecałem Ci wysłać wszystkie dokumenty, do których powinnaś mieć dostęp. W załączniku przesyłam kopię dokumentacji medycznej wszystkich zawodników i zalecenia co do ich diety. Jeśli uznasz to za stosowne, możesz je modyfikować. A oto rozpiska dnia:
8.30 - zajęcia z panem Malfoy’em (przyśpieszyliśmy lekko proces zrastania się kości i w przeciągu kilku najbliższych dni będziecie mogli zacząć ćwiczenia, na razie bez żadnego obciążenia)
10.00 - taktyka i rozgrzewka
12.00-13.00 - przerwa na obiad
13.00 - ćwiczenia na boisku
15.00 - koniec treningu
Jeśli będziesz miała jakieś uwagi dotyczące godzin pracy z Draconem, skontaktuj się ze mną. Postaramy się dopasować je tak, żebyś mogła spokojnie mieć czas również dla siebie.
Pozdrawiam,
Leo.
PS. Rozpiska nie uwzględnia meczów wyjazdowych. Plan dnia będziemy wtedy ustalać na bieżąco i tak też będziesz informowana o wszystkim.”

***

- Stary, wyjaśnij mi, po co dziewczynom dwie sukienki na wasz ślub - poprosił Ron, który był świadkem wcześniejszej rozmowy matki i siostry. Nalał do szklankek whisky i podał jedną przyjacielowi.
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami Harry. - Jak dla mnie, mogłoby się to obyć bez tego całego cyrku.
- Powiedz to mojej matce - zaśmiał się Ron. - Chyba by cię zabiła. W końcu za mąż wychodzi jej jedyna córeczka. Wszystko musi być idealnie.
- Nawet mi nie mów - jęknął Wybraniec. - Ma być sto pięćdziesiąt gości, większość z waszej rodziny i trzy czwarte naszego rocznika z Hogwartu. Do tego Hagrid, McGonagall i Slughorn. Wyobrażasz to sobie?
- Nie - pokręcił głową rudzielec. - Gdzie my ich pomieścimy? Nora jest za mała.
- Szukamy z Gin dla siebie domu - powiedział. - Pewnie część będzie spała tam, reszta w jakimś hotelu. Nie ma innego wyjścia.
- Ale kto za to zapłaci? - zastanowił się rudzielec. Dostrzegł uniesione brwi Harry’ego i przypomniał sobie o jego skrytce w Gringotta oraz pensji, którą otrzymywał jako głowa Departamentu Aurorów. - No dobra, nie było pytania. Właśnie! - przypomniał sobie. - Skoro mowa o gościach, masz zamiar zaprosić Malfoy’a i Zabiniego? Po jego wieczorze kawalerskim…
- Tiaa, będą - mruknął Harry. - Gin nawet polubiła Pans i stwierdziła, że muszą być. No a skoro Zabini, to i Malfoy.
- Świetnie - prychnął Ron. - Jeszcze tylko ich brakowało.
- Będzie wesoło - obiecał mu. - Przecież już się pogodziliśmy - przypomniał.
- Byliśmy pijani - stwierdził rudy.
- Ale ty pierwszy wyciągnąłeś rękę - wybuchnął śmiechem Harry, przypominając sobie, jak jego przyjaciel po pijanemu wymusił na Malfoy’u podanie mu ręki.
- Nie przypominaj mi tego - zażądał Ronald. - Teraz mamy poważniejszy problem. Co z twoim wieczorem kawalerskim? Do ślubu już niewiele czasu...



***


czytam = komentuję

13 komentarzy:

  1. Czytanie w Maku w Paryżu tego rozdziału nie był dobrym pomysłem. Ludzie dziwnie się patrzą jak uśmiecham się do telefonu.
    Uwielbiam to opowiadanie. Jest zabawne, lekkie.
    Jestem ciekawa jak sprawy prywatne wymieszają się z zawodowymi.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku chciałabym Ci serdecznie podziękować, że odwiedziłaś mojego bloga i skomentowałaś każdy rozdział, niezmiernie mnie to ucieszyło :)
    Co do rozdziału - całość przeczytałam w ekspresowym tempie z uśmiechem na twarzy. Tyle zabawnych i lekkich teksów, które od razu poprawiają humor. Dialogi czyta się płynnie i od razu można sobie wyobrazić tą przekomiczną, złośliwą wymianę zdań między Draco a Hermioną :D
    Nigdy nie wyobrażałam sobie Hermiony jako rehabilitantki, ale rzeczywiście ta rola bardzo do niej pasuje. Ciekawe jak rozwiniesz relację między nią a Draconem. Podoba mi się też, że Granger jest opisana jako silna kobieta i faceci ją za to podziwiają, wręcz powiedziałabym, że ich to pociąga. Kłótnia pani Weasley i Ginny wygrywa! <3 Jejku, tyle się działo, że pewnie zapomniałam wspomnieć o czymś istotnym... Ogólnie ta historia kojarzy mi się z filmem "Wygrać miłość", może oglądałaś?
    Zazdroszczę pobytu w Paryżu, byłam tam rok temu i na pewno jeszcze nie raz odwiedzę to urocze miasto. Życzę zadowalających wyników matur, udanych wakacji i weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za szybko się czyta!
    No ciekawe co to będzie z tymi rehabilitacjami. Rozdział wciągający i taki lekki.
    Pozdrawiam ciepło o życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faaaktycznie długo :)
    Ale przeczytało się płynnie.
    Dialogi Hermiony i Malfoya - bardzo fajny, chyba najlepsza część.
    Cała otoczka również bardzo lekka i przyjemna.
    Jedynie rozmowa Hermiony i pana trenera, była jakby przyciężkawa, ale to może dlatego, że musiałam na nowo wczuć się w klimat tej historii :) Wiesz, że mam własną wizję i dlatego odkrywanie twojej to dla mnie prawdziwa przygoda - jak na razie całkiem udana :) Oby tak dalej!
    Weny, weny i weny :)
    Venetiia

    PS. Podpisuje się pod słowami, że Ania to beta naj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie jesteście genialne! :) Choć zwykle, kiedy ktoś jest dla mnie tak miły to czegoś chce.. Hm? ;> Błagam, wyślijcie mi coś do sprawdzenia, ja się nudzę!

      Usuń
  5. Super rozdział, rehabilitacja Malfoya już sobie wyobrażam jego minę gdy Hermiona powie "w sposób mugolski" no i jeszcze wieczór kawalerski Harrego, będzie się działo. Właściwie to chętnie bym przeczytała o tym co wydarzyło się na poprzednim kawalerskim :D nie mogę się doczekać następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty wiesz, co ja myślę! Musiałabym to powtarzać pod każdym rozdziałem, co chyba faktycznie będę robić - uwielbiam tę historię. Nie mogę się doczekać, aż pójdziesz z tym dalej. Zarówno Herm jak i Draco to bardzo charakterne osoby, dlatego sądzę, że można się po nich spodziewać nie tylko ostrych kłótni, ale przede wszystkim tego uroczego i zabawnego dogryzania sobie nawzajem.
    "Magia". :D
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Prolog i rozdział pierwszy przeczytałam już kilka dni temu, ale tak zwlekałam z dodaniem komentarza (nie potrafiłam zabrać się za napisanie jakiegoś sensownego), że zdążyłaś mnie ubiec i dodałaś nowy rozdział.
    Zazwyczaj od pairingu Draco/Hermiona uciekam, bo kompletnie tego nie ogarniam, ale cóż... za to bardzo lubię ff o dorosłym życiu czarodziejów, więc na bank zostanę tu na dłużej. I może w końcu uda mi się przekonać do tej... dziwnej pary!
    I trochę umarłam, kiedy się dowiedziałam, że Ron pogodził się z Draco po pijaku. A raczej zmusił go do pogodzenia się. Lubię Twojego Rona!
    Pozdrawiam, Alister, która nie potrafi sensownie komentować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, dziękuje za odwiedziny i zapraszam na kolejny rozdział :)
    http://malfoyhermiona.blogspot.com/
    Ministerstwo uchwala ustawę o małżeństwie, by ponownie zaludnić świat po wojnie. Hermiona Granger zostaje sparowana z Draco Malfoyem. Czy to kiedykolwiek będzie związek wypełniony miłością, a nie nienawiścią? Dramione!

    OdpowiedzUsuń
  9. Już się nie mogę doczekać tej współpracy Hermiony i Dracona. To z pewnością będzie niezapomniane wydarzenie.
    Martwi mnie tyko ten Daniel. Gadzina jaki nic chce namieszać, ale mam nadzieję, że mu się to nie uda, a nawet jeśli to, że naprawisz sytuację :D
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozmowa Hermiony z Draco zdecydowanie przypadła mi do gustu. Coś tak czułam że Jul będzie w ciąży aby przeczytałam o tych wymiotach.
    Nie mogę się doczekać początku rehabilitacji.
    Trochę mnie zaskoczył fakt że Harry i Ron pogodzili się z Zabinim i Draco ale ciekawa jestem jak się będą sprawy miały na weselu.
    Ciekawa jestm co będzie dalej

    Liv

    OdpowiedzUsuń
  11. Musze przyznać że mi też się wydawało że Jul będzie w ciąży i Hermi będzie pracowała ze Srokami, ale pomijając rozdział bardzo fajny, fajnie się czyta i wciąga coraz bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Akcja ciekawie się rozwija. Idę czytać następny :)

    OdpowiedzUsuń