środa, 22 lipca 2015

4. Rogaliki, dziennikarz i mecz wyjazdowy cz.1

Cześć, moi mili.
Jak mijają Wam wakacje? Macie jeszcze plany na resztę tego miesiąca?
Zdecydowałam, ze ten rozdział podzielę na dwie części, ponieważ pojawiło się zbyt wiele wątków, które koniecznie chciałam tu zawrzeć. Pewnie fajnie byłoby przeczytać aż 20 stron rozdziału naraz, ale doszłam do wniosku, ze przyjemności należy dawkować, nie tylko Wam, ale i sobie :)
Rozdział dedykowany Ani, która nie lubi Daniela (tylko dlatego, ze ma wgląd w następne osiem rozdziałów :D) i Kindze, która wie, co się stanie w następnej części, bo suszyła mi o to głowę, dopóki specjalnie dla niej nie napisałam jednej sceny. Moje dwie największe inspiracje, zawsze gotowe mi pomoc, nawet gdy jednej z nich kac rozrywa głowę :*
Wpadłam również z Kinga na pewien pomysł. Ok, Kinga wpadła, a ja mogę realizować go na swoim blogu. Co powiecie na piątki z Drabble? Byłyby publikowane raz na tydzień lub raz na dwa na Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. Co Wy na to?
Czekam na Wasze opinie i komentarze!
Pozdrawiam,
Lena
PS. Na drugim blogu mam już 10 000 wyświetleń. W związku z tym zapraszam na pierwsza część epilogu do mojej poprzedniej historii :)

***

- Skąd masz mój adres? - powtórzyła groźnie, wciąż tarasując swoim ciałem wejście.
- Był w bazie danych pracowników klubu - przyznał niechętnie. - To jak, wpuścisz mnie czy będziemy tu tak stać?
- Po co miałabym to robić? - zapytała jeszcze, przechylając głowę i patrząc na niego uważnie.
- Bo mam rogaliki. - Pokazał jej trzymaną w ręce torebkę z logo pobliskiej piekarni. - A ty, jak wnioskuję po resztkach wczorajszego makijażu i krzywo zawiązanym szlafroku, dopiero wstałaś. - Zmarszczyła brwi, myśląc przez chwilę intensywnie. Przecież nie stanie się nic złego.
- Wchodź - powiedziała w końcu i odsunęła się od drzwi. Wszedł za nią do środka. Wskazała mu głową kuchnię. Sama natomiast udała się do łazienki, po drodze zgarniając przygotowane wieczór wcześniej ubrania. Weszła pod prysznic, a woda po chwili rozgrzała się do jej ulubionej temperatury. Odchyliła głowę do tyłu, za wszelką cenę chcąc się rozluźnić. To się jej jednak nie udało. Niespodziewana “wizyta” Dracona skutecznie podniosła jej ciśnienie. Sama nie wiedziała czy była bardziej zdenerwowana, czy zaskoczona. Tak czy tak, doszła do wniosku, że musi się opanować i być spokojna. Chwilę później wyszła spod prysznica i wytarła się ręcznikiem. Marzyła o tym, żeby mężczyzna wyszedł już z jej mieszkania, miała jednak pewność, że tego nie zrobił. Ubrała szybko spódniczkę, wsunęła w nią bokserkę i wyszła z pomieszczenia, kierując się prosto do kuchni. Dracon siedział przy stole, jedząc jednego rogalika i pijąc kawę z jej ulubionego kubka, co dość mocno ją zirytowało.
- No, no, wyglądasz prawie jak kobieta - skomentował, przesuwając w jej stronę kubek z gorącym napojem. Zacisnęła dłonie w pięści, uspokajając się i przekonując, że nie powinna wyrzucać go z domu, nawet jeśli bardzo ją irytował. Oparła się o blat kuchenny, sięgając po rogalika i łamiąc go na pół.
- Kawa. - Przysunął naczynie jeszcze bliżej niej.
- Po co? Żebyś mnie otruł? - zakpiła, nie mogąc się powstrzymać.
- Znam bardziej finezyjne sposoby na otrucie kogoś, na przykład rogaliki - zaśmiał się, co w jej mniemaniu zabrzmiało dość złośliwie. Odłożyła połówki nienadgryzionego rogalika na talerzyk i upiła łyk gorącego napoju.
- Zjedz spokojnie. Nie spieszy mi się aż tak - kpił dalej. Spojrzała na niego ze złością i pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że nie będzie akceptowała jego zasad.
- Idziemy - zarządziła, nie chcąc dłużej znosić jego wkurzającej obecności w swoim domu.
- Wyluzuj, Granger - spróbował ją uspokoić, wciąż mając złośliwy uśmieszek na wargach.
- Powiedziałam, idziemy. - Nie miała zamiaru wdawać się z nim w dłuższe dyskusje i chyba to zauważył, bo wstał i podążył za nią do wyjścia. Wsunęła na stopy balerinki i wyszli. Trzasnęła za nimi drzwiami, a potem zamknęła je na klucz. Już chciała zejść po schodach, gdy głos Dracona, który wyszedł z mieszkania bardzo powoli, zatrzymał ją w miejscu.
- Zapomniałem kul - powiedział spokojnie, patrząc na nią z oczekiwaniem. Prychnęła pod nosem, ale podeszła do drzwi i otworzyła je z powrotem.
- Masz pół minuty - powiedziała, gdy wkuśtykał do środka. Spojrzała na zegarek i gdy minął wyznaczony czas, a on się nie pojawił, zaczęła zamykać drzwi.
- Czekaj! - usłyszała głos Malfoy’a, z którego chwilowo zniknęło zadowolenie. - Idę, już idę. - Teraz to ona uśmiechnęła się lekko drwiąco pod nosem, ale poczekała, aż wyjdzie. Zamknęła drzwi po raz kolejny i nie oglądając się na podążającego mężczyznę ruszyła w dół. - Nie teleportujemy się? - zapytał. Westchnęła rozdrażniona.
- Nie - odpowiedziała. - A przynajmniej ja nie.
- Więc jak się tam dostaniesz? - Słysząc to pytanie, zwolniła kroku i dostosowała swoje tempo do niego, przeczuwając, że nic nie przekona go do zaprzestania zadawania pytań.
- Samochodem - westchnęła po raz kolejny.
- To jest to mugolskie urządzenie, które pozwala się przemieszczać? - spytał, nagle zaintrygowany. - Mogę z tobą?
- Nie dasz mi spokoju, prawda? - Naprawdę miała go serdecznie dość, ale wiedziała również, że nie zostawi jej, dopóki nie uda mu się wyprowadzić jej z równowagi lub przynajmniej lekko zdenerwować.
- Nie - odparł z szyderczym uśmiechem.
- Uważaj na… - Nie zdążyła skończyć, bo kule wysunęły się z jego rak, a mężczyzna upadł na chodnik przed budynkiem. Hermiona parsknęła śmiechem.
- Pomożesz mi czy nie? - burknął. Kobieta opanowała rozbawienie, ale nic nie było w stanie zetrzeć uśmiechu z jej twarzy. Tak przynajmniej się jej wydawało w tamtej chwili.
- Jasne - odpowiedziała, pochylając się ku niemu. Mężczyzna chwycił jej dłoń i podciągnął się do góry, druga ręka zbierając kule. W tej samej chwili oślepił ich błysk flesza. Hermionie od razu przeszedł dobry humor. Upewniła się, że Dracon już stoi i odwróciła się do dziennikarza i fotografa w jednym, który od powrotu z Francji skutecznie uprzykrzał jej życie. Jak dowiedziała się od Harry’ego, Rita Skeeter oddelegowała trzy osoby, których zadaniem było wyszukiwanie smakowitych ploteczek z życia Świętej Trójcy. O ile Hermiona nigdy nie dała podstaw do plotek, tak mogła być pewna, że po dzisiejszym dniu z pewnością trafi do gazet. Bo jeśli wspólne pojawienie się dwójki najgorszych wrogów nie było smakowitym kąskiem, to ona już nie wiedziała, co mogłoby nim być.
- Mogę zadać państwu parę pytań? - zapytał nachalny mężczyzna, a Hermiona nie zdążyła zaprotestować, bo Draco skinął głową, dobrze wiedząc, jakiego rodzaju informacje może chcieć uzyskać pismak. - Czy jesteście parą? - Nie owijał w bawełnę, wiedząc, że to pytanie może ich rozsierdzić. Hermiona po raz kolejny chciała zaprotestować, ale znów nie było jej dane tego zrobić.
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam - wypalił blondwłosy mężczyzna, a ona pomyślała, że ten dzień nie może być gorszy. Podeszła szybkim krokiem do auta i wsiadła do niego, a potem otworzyła szybę po drugiej stronie i wychyliła się przez nią.
- Wsiadasz czy nie? - zawołała, boleśnie świadoma, że przy dziennikarzu nie może zostawić go samego, zwłaszcza w sytuacji, w której się znaleźli. Później zamknęła ją, a blondwłosy mężczyzna wsiadł do auta, kładąc kule kolo siebie. Pismak po raz ostatni błysnął im fleszem prosto w oczy i teleportował się w sobie tylko znane miejsce. Hermiona przypuszczała, że do swojej redakcji, żeby napisać kolejny głupi artykuł na jej temat.
- Nie ruszasz? - zapytał, sadowiąc się wygodnie na fotelu i patrząc z zainteresowaniem, jak zapina się i odpala silnik.
- Zapnij pasy - zażądała, nawet nie oglądając się w jego stronę.
- Po co? - zdziwił się, ale posłusznie wykonał jej prośbę. Wywróciła oczami.
- Bo auto nie ruszy - skłamała, prosząc w duchu Merlina, żeby przestał zadawać pytania. Ten jednak nie był dla niej łaskawy albo - co bardziej prawdopodobne - miał wiele ważniejszych spraw na głowie.
- Jak to działa? - spytał, obserwując zafascynowany różne pokrętła i przyciski. Wyciągnął zabandażowaną rękę, żeby nacisnąć nią przycisk. Ku jego zdumieniu, Hermiona oderwała dłoń od kierownicy i uderzyła nią go lekko.
- Zostaw - powiedziała. - To jest radio, a ja nie znoszę go słuchać w trakcie jazdy. I ty też nic do mnie nie mów, muszę się skupić na drodze. - Nagięła fakty trochę po raz kolejny, ale naprawdę nie chciała, żeby się do niej odzywał chociaż przez te piętnaście minut, które musiała spędzić tak blisko niego.
- W porządku - burknął, jakby obrażony, i zaczął się gapić przez okno na mijane miejsca. Hermiona prowadziła auto pewnie, czerpiąc przyjemność z poruszania się mugolskim środkiem transportu. Jego obecność przyprawiała ją o jakiś dziwny dreszcz, który nie pozwolił jej się skupić na drodze tak, jakby tego chciała. Zaparkowała pod stadionem i opuściła samochód, a Dracon poszedł w jej ślady.
- To co będziemy robić? - zagadnął, gdy już zmierzali w stronę budynku.
- Dziś porozmawiamy o twojej diecie - powiedziała.
- O diecie? - zdziwił się. - Ale po co?
- Muszę wiedzieć, co jesz, ile jesz, czy i jeśli tak to jakie używki stosujesz, ile śpisz i takie tam. Wymieniać dalej?
- Nie musisz - mruknął pod nosem. Salazarze, jeszcze nie zaczęli razem pracować, a ona już go irytowała tak, że nie mógł się skupić na niczym innym… No dobra, może i była ładna, dość wysportowana, ale wciąż była tą samą irytującą Granger co parę lat temu, a przynajmniej to usiłował sobie wmówić. Nie mógł nie zauważyć, że się zmieniła.
- Za dziesięć minut w moim gabinecie - powiedziała i skręciła w lewo, on natomiast ruszył w przeciwna stronę, udając się do swojej szatni, by zostawić w niej torbę.
W pomieszczeniu upewnił się, że jest sam i wyjął z torby paczkę papierosów. Odpalił jednego i zaciągnął się dymem, który przyjemnie wypełnił jego płuca. Gdy wypalił prawie całego, zgasił go o ścianę i zerknął na zegarek. Jako że nie był zwolennikiem szybkiego wypalania papierosów, zajęło mu to dobre sześć minut. Zdał sobie sprawę, że nie do końca wie, czy gabinet Granger jest tam, gdzie ten od Julii. Postanowił więc zacząć poszukiwania od miejsca pracy poprzedniej magomedyczki. Jego wybór okazał się być strzałem w dziesiątkę. Wszedł do pomieszczenia bez pukania. Hermiona siedziała tyłem do biurka, wpatrzona w boisko i wyraźnie zamyślona.
- Wiem, że tu jesteś - powiedziała, gdy usłyszała, że zbliża się do jej biurka i odwróciła się dość gwałtownie. Nie wiedział, o czym myślała, ale przez chwilę spojrzenie miała lekko zamglone. Otrząsnęła się i machnęła różdżką, wyczarowując sobie szklankę czarnej kawy. Zdecydowanie jej potrzebowała, tej w domu nie zdążyła wypić przez niego, a przynajmniej to próbowała sobie wmówić. - Siadaj - mruknęła, widząc, że wciąż stoi i jakby czeka na jej zaproszenie. Posłusznie zrobił to, co mu powiedziała, a na jego wąskie wargi wypłynął złośliwy uśmiech, gdy zauważył, że na biurku stoi jedna jedyna kawa.
- Mnie nie poczęstujesz? - zapytał z udawanym żalem.
- Kawa? Herbata? - Jej uśmiech wyrażał raczej żądzę mordu niż zadowolenie i miała tego świadomość, ale nie mogła sobie odmówić przyjemności zakpienia z niego.
- Poproszę kawę. - Również się uśmiechnął i tylko ona byłaby w stanie w tym grymasie dostrzec nutkę złośliwości, każda postronna, nie znającą ich zbyt dobrze, osoba mogłaby słusznie zresztą sadzić, że są to zwykłe przekomarzanki dwójki dość dobrych znajomych. Oni jednak mieli problem ze zrozumieniem, że druga strona może chcieć być miła. Hermiona wyczarowała drugi kubek z gorącym napojem i pochyliła się ku szafce, w której wcześniej schowała mleko, cukier i inne ulubione dodatki do kawy.
- Mleko? Cukier? Cyjanek? - zaproponowała.
- Z mlekiem, bez cukru - powiedział, ignorując złośliwy prztyk. Dolała białego płynu do napoju i przesunęła kubek w jego stronę. Upiła duży łyk ze swojej szklanki i spojrzała na siedzącego przed nią mężczyznę.
- Pijesz? - spytała nagle.
- Co? - zdziwił się.
- Pijesz alkohol? - sprecyzowała.
- Czasami - odpowiedział. Wydawała się być niezbyt przekonana, ale nie skomentowała tego w żaden sposób.
- Palisz?
- Nie - odpowiedział. Przyjrzała mu się uważnie.
- Kłamiesz - stwierdziła.
- Skąd wiesz? - zapytał, zapominając zaprzeczyć.
- Bo kiedy to robisz, drga ci lewa powieka - wyjaśniła po chwili milczenia.
- Wcale nie - zaprotestował.
- Właśnie, że tak - powiedziała. - Znowu to robisz - uśmiechnęła się.
- Wcale nie - powtórzył.
- Dobra, koniec dyskusji - spasowała. - Od dziś rzucasz palenie i pijesz tylko przy szczególnych okazjach… - Słysząc te rewelacje, chciał zaprotestować, ale jej spojrzenie wystarczyło, żeby wybić mu to z głowy.

***

Draco, wściekły po rozmowie z Granger, natychmiast teleportował się pod dom Zabiniego. Musieli koniecznie porozmawiać. Zadzwonił, mocno naciskając przycisk. Drzwi otworzyła mu rozespana Pansy.
- Co ty tu robisz? - mruknęła, trąc oczy.
- Muszę porozmawiać z twoim mężem - uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Tak wcześnie?
- Jest dziesiąta - zauważył. - Poza tym, niektórzy pracują zarobkowo.
- Jakbyś musiał to robić - parsknęła i odsunęła się od drzwi. - Masz szczęście, Blaise ma dziś wolne i jest w swoim gabinecie. Wczoraj byliśmy na kolacji u jego matki i jej piętnastego męża. - Draco posłał Pansy uśmiech i ruszył znaną sobie drogą do miejsca, w którym pracował w domu jego przyjaciel. Wszedł bez pukania. Brunet odwrócił się od okna, przez które właśnie wyglądał.
- Cześć, Smoku - powitał przyjaciela. - Co tu robisz tak wcześnie?
- Granger jest moją rehabilitantką - powiedział wprost, ignorując pytanie.
- A ja… - chciał coś odpowiedzieć, ale nie wiedział co. - Chwila, co?
- Granger jest moją rehabilitantką - powtórzył, siadając w fotelu.
- Napijesz się? - zapytał Blaise, podchodząc do barku. Dracon już, już miał się zgodzić, gdy nagle przypomniał sobie rozmowę z Granger. Sportowcy nie piją alkoholu i ty też przestaniesz. A jeśli dowiem się, że piłeś, poniesiesz kolejne konsekwencje. I to nie jest żart. Była mocno zirytowana, gdy on uśmiechnął się niedowierzająco.
- Nie, dzięki - odpowiedział. Blaise spojrzał na niego przez ramię, ale nie skomentował tego.
- To może cygaro? - Dracon zaprotestował po raz kolejny. Sportowcy nie palą. Papierosy niszczą drogi oddechowe i płuca oraz zmniejszają ich objętość. Cierpią naczynia krwionośne i mięśnie, wpływając na siłę i szybkość zawodnika. - Już cię sobie ustawiła? - roześmiał się. Blondyn milczał przez chwilę.
- Tak jakby - przyznał w końcu niechętnie. - Powiedziała, że mam przestać palić, pic i zacząć trenować codziennie.
- Wiesz, to tak jakby część życia sportowca… - zaczął mówić, ale przerwało mu stukanie w szybę. Urwał swoją wypowiedź, podszedł do okna i wpuścił do pomieszczenia sowę. Ptak zostawił gazetę na biurku i wyleciał z powrotem. Nie musiał płacić, pieniądze były pobierane ze skrzynki raz w miesiącu. Dracon porwał gazetę, zerknął na pierwsza stronę i zaniemówił, co nie zdarzało mu się zbyt często. - Co się stało? - zapytał.
- Sam zobacz - przesunął kawałek papieru po stole. Blaise przeleciał wzrokiem tekst i zasłonił dłonią usta, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Ty i Granger? - zapytał z rozbawieniem. - I co ty robiłeś w jej aucie?
- Miałem z nią spotkanie. Przyłapał nas dziennikarz, czatujący pod jej domem… - Nie uważał za stosowne tego kończyć. Zabini mógł równie dobrze sam sobie dopowiedzieć resztę. Sam też znał dociekliwość dziennikarzy. Nieraz został przecież ofiarą ich wyssanych z palca artykułów. Cała medialna nagonka uspokoiła się, gdy ożenił się z Pansy, choć złośliwe artykuły zdarzały się i tak.
Brunet nie wytrzymał i zaczął się śmiać, naprawdę głośno. Dracon spojrzał na niego z zaskoczeniem. Dla niego nie było to śmieszne ani trochę. No i co powiedzą jego rodzice…
- Chciałbym widzieć minę Granger, kiedy to zobaczy. Ale co masz zamiar z tym zrobić? - zapytał. Blondyn uśmiechnął się pod nosem, a jego przyjaciel natychmiast pomyślał, że nie będzie to nic miłego. Albo przynajmniej pozytywnego.
- Zobaczysz już jutro… - Usłyszał w odpowiedzi. Powstrzymał się od zadawania pytań, świadom, że i tak nie dowie się, co planuje jego przyjaciel.

***

Kilka godzin później
Ginny rzuciła okiem na pierwszą stronę “Proroka Codziennego” i oniemiała. A potem uśmiechnęła się pod nosem i pobiegła pokazać mężowi rewelacje, które zawierał artykuł.
Harry zerknął tylko na stronę tytułową, gdzie widniało zajmujące całą okładkę zdjęcie. Przerzucił kilka kartek, by znaleźć artykuł, do którego wstępniak właśnie przeczytał i szybko przeleciał go wzrokiem, wyłapując sens poszczególnych zdań.
- To jakaś bzdura - powiedział. Jego narzeczona uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie byłabym tego taka pewna - powiedziała.
- Ona i Malfoy? Żartujesz? - obruszył się Harry.
- No pewnie. W końcu na siódmym roku zaczęli normalnie ze sobą rozmawiać i można powiedzieć, że się polubili.
- Polubili? Ona nie rzucała się mu do gardła, a on nie wyzywał jej od szlam....
- Siedzieli razem na lekcjach. - Gin nie chciała rezygnować ze swojego pomysłu.
- Bo im kazali! Gin, kochanie, ochłoń! To niemożliwe! - powiedział z pasja Harry.
Przecież jego przyjaciółka w życiu nie związałaby się z żadną fretką, a zwłaszcza z taką, która ma nazwisko Malfoy. Ginny miała jednak zupełnie inny pogląd na tę sprawę, nawet jeśli na razie się z tym nie zdradziła.

***

Hermiona wpadła do swojego mieszkanka świadoma, że ma jedynie godzinę, żeby się w miarę ogarnąć. Miała ochotę na długi, rozluźniający prysznic, po którym mogłaby teleportować się pod stadion, a stamtąd - razem z drużyną - prosto do hotelu. Stos korespondencji, znajdujący się pod jej drzwiami, sprawił jednakże, że jej plany natychmiast uległy zmianie. Chwyciła je wszystkie, rozbezpieczyła mugolski i magiczny alarm, a potem usiada na stołku barowym w kuchni, rozpieczętowując pierwsza kopertę. Zawierała ona jakieś dziwne pogróżki. Doszła jednak do wniosku, że to pomyłka, zwłaszcza, że nie było żadnego adresu. W drugiej znajdowała się pierwsza i piąta strona “Proroka” oraz list od Ginny. Podobnie jak wcześniej Harry, przeleciała wzrokiem tekst i natychmiast zrozumiała, o co chodzi. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w gazetę ze złością i klęła na wszystkich “durnych pismaków, którzy nie umieli zostawić nikogo w spokoju, niszcząc mu życie”. Następnie ze stosu kopert wyłowiła tylko jedną, zapisaną pochyłym i lekko niedbałym pismem Rona. Zawierała ona karteczkę z nabazgranym tylko jednym zdaniem. “Porozmawiamy, jak wrócisz.”
- No ładnie - mruknęła do siebie pod nosem. Przywołała do siebie zaklęciem kawałek pergaminu i nowe pióro. Zaczęła ssać jego końcówkę, zastanawiając się, jak ma ubrać w słowa to, co chciała wykrzyczeć całemu światu. Swoim drobnym, charakterystycznym pismem w objętościowo krótkiej notatce zawarła złość na dziennikarza “Proroka”, który ośmielił się coś takiego insynuować. Domagała się tez przeprosin na łamach dziennika i publikacji jej sprostowania, najlepiej na pierwszej stronie. Potem machnęła różdżką, a list sam się zapieczętował i zniknął sprzed jej oczu. W tej samej chwili pojawił się na biurku Rity Skeeter, która właśnie miała zamiar opuścić miejsce pracy i udać się do domu. Widząc jednak, co zostało napisane w liście, zdecydowała się zostać po godzinach i dokonać kilku zmian w wieczornym wydaniu “Proroka”.
Hermiona wstała gwałtownie od blatu, wsunęła pod niego krzesło i szybkim krokiem udała się do swojej sypialni po walizkę. Następnie zabezpieczyła mieszkanie oboma rodzajami alarmów i teleportowała się pod stadion. Gdy tylko wylądowała, rozejrzała się dookoła siebie. Nikogo tam jeszcze nie było. Dziękując w duchu Merlinowi za swoją zapobiegliwość, wyjęła z torebki książkę i usiadła na ławce, zagłębiając się w przygodach swoich ulubionych bohaterów literackich.
Podniosła głowę dopiero, gdy usłyszała nad sobą jakąś kłótnię. Koło niej stał Dracon i Daniel. Obaj kłócili się o coś, ale nie chciała wiedzieć o co. Poderwała się na równe nogi, a oni natychmiast przestali.
- Witaj, Hermionko - uśmiechnął się Daniel. Zignorowała go, odwracając się do Malfoya. Wyjęła z torebki gazetę i spojrzała na niego gniewnie.
- Wyjaśnisz mi to? - zapytała, piorunując go wzrokiem.
- Wyluzuj, Granger - powiedział. - To tylko artykuł. - Daniel sięgnął po dziennik, ale nie pozwoliła mu na to. Było to dość absurdalne, biorąc pod uwagę, że z pewnością wiele osób już to widziało, jednak jeśli mogła komuś go nie pokazać, chciała to zrobić.
- Tylko artykuł? - zirytowała się. - Wiesz, że ja bym nigdy nie…
- No właśnie - przerwał jej. - Ty nie i ja też, więc o co ci chodzi?
- Ale ludzie... Moja opinia…
- Salazarze, Granger! - Nie wytrzymał. - Napiszę sprostowanie, jak tak bardzo ci zależy. Nie ma problemu.
- Sama je napisałam!
- To o co ci jeszcze chodzi?
- To wszystko twoja wina. - Zacisnęła dłonie w pięści.
- Słucham?
- Gdybyś nie nękał mnie w moim prywatnym domu, to wszystko nie miałoby miejsca.
- Był u ciebie w domu? - wtrącił się Daniel, który z ciekawością przysłuchiwał się sprzeczce wyżej wymienionej dwójki.
- Był - burknęła niechętnie Hermiona.
- Przyniosłem jej rogaliki - dodał. Brunetka wywróciła oczami, powstrzymując się od komentarza.
- Daj walizkę, pomogę ci - uciął rozmowę Dan, który chyba jako pierwszy zrozumiał, że kiedy ta dwójka zaczyna się kłócić, w zasadzie nie będzie to miało końca. Chwyciła swój bagaż, wdzięczna za możliwość przerwania rozmowy.
- Poradzę sobie - powiedziała.
- Nie wypada, żeby kobieta sama nosiła bagaż, jeśli ktoś może jej pomoc - wyjaśnił i wyjął jej walizkę z ręki. Dracon prychnął, a Hermiona pomyślała, że Daniel jest w sumie dość miły.

***

czytam = komentuję

PS. Poszukuję kogoś, kto mógłby podjąć się zrobienia obrazka tytułowego lub, jak kto woli, okładki dla tego opowiadania. Będzie mi on potrzebny dla wersji pdf. Co prawda jeszcze sporo czasu do tego, ale wole mieć to gotowe wcześniej. O kontakt w takim razie proszę na priv, najlepiej na e-mail :)
Jeszcze raz życzę wszystkim miłych wakacji.


12 komentarzy:

  1. Co poradzę. Daniel mnie irytuje niesamowicie, z tą jego pomocą, uśmiechami. Brrr!
    Uwielbiam, kiedy tworzysz te kolosy po dwadzieścia stron. Tyle do sprawdzania.. :D
    A na poważnie. Ja bym tam nie pogardziła, gdyby Dracze obudził mnie stojąc w progu z rogalikami. Zwłaszcza, że dobrze wiem, ile cierpliwości i sił kosztuje wspinanie się po schodach o kulach...
    Od razu widać, że między tą parą będzie iskrzyć. Nie tylko przy samej rehabilitacji, ale przede wszystkim podczas treningów i na meczach :D
    Widać, że Ginny bawi się w proroka. I tylko Harry stara się zachować trzeźwe myślenie. Choć to sprawdzałam kilka razy, ciągle nie pamiętam, jak zareaguje Ronald, poza tym krótkim liścikiem...
    Do następnego!
    Całuję, A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo mnie tu nie było, ale nadrobiłam rozdziały(co zajęło mi 20 minut, tak szybko mi się to czyta) i nie mogę się doczekać kolejnej części rozdziału. :(
    Draco jest kochany, przyszedł do niej z rogalikami i postawił ją na nogi, a ona jest dla niego taka niemiła, niedobra z niej kobieta! Ich wymiany zdań są przeurocze, czytałam je z uśmiechem, który dalej nie chce mi zejść z twarzy.
    Daniel jakoś nie przypada mi do gustu, coś podejrzewam, że w przyszłości nieźle namiesza. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie się nasza Hermiona rządzi, ale to dobrze. Draconowi przyda się mała zmiana. Ciekawa tylko jestem, czy blondas serio da się tak ustawić.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety ja też nie lubię Daniela, chciałabym, żeby Draco utarł mu nosa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy i zabawny rozdział;-)
    "Mleko, cukier, cyjanek? " - padłam:-D
    Czekam na kolejną notkę. Mam nadzieję, że pojawi się już niedługo.
    Pozdrawiam
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj :) Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na moim blogu -> http://malfoyhermiona.blogspot.com/2015/08/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu nie moge wejsc na kolejne rozdziialy? A pozatym super :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jeszcze ich nie ma opublikowanych, są tylko w moim komputerze :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Hahaah no gdzie pojawia się Draco tam zawsze coś się dzieję.
    Daniel mnie jak na razie najbardziej tu wnerwia ale mam nadzieję że niedługo się usunie.

    Liv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo nieee ! Już koniec ?! Ja tu w zakladce "Rozdziały" patrzę że jest 10 rozdziałów a nie ogarnęłam że ich jeszcze nie ma wszystkich.
      To w takim wypadku trzeba trochę podsumować.
      Jak na początku mówiłam fajnie piszesz, a nawet bardzo fajnie. Czyta się z przyjemnością. Rozdziały mają dobre długości bo jab osobiście nie lubię jak ledwo co zacznę czytać a już mi się kończy tekst. Oczywiście jeśli czytam coś dobrego.
      Świetny pomysł na historię. Bardzo mi się podoba to jak kreujesz postacie i że nie zmienilas Hermiony w jakąś pustą laleczkę co się często zdarza tylko opisujesz ją jako silną kobiete. Wielki plus !
      Na koniec powiem że masz już we mnie fanke i chętnie dalej będę śledzić dalszy ciąg.
      Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

      Pozdrawiam

      Liv

      Usuń
  9. Opowiadanie jest naprawdę fajne. Bardzo lubię Hermione i Draco których kreujesz . Uwielbiam dialogi między tą dwójką! ;) Czekam aż akcja się jeszcze bardziej rozwinie a relacje rozbuduja, ale już chce ci pogratulować świetnego opowiadania! Pozdrawiam i dużo weny życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Niekończące się kłótnie. Ekstra :D

    OdpowiedzUsuń