Wiem, że obiecałam rozdział 4 dni temu, ale... Nie miałam głowy.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Z ważniejszych informacji - za nami połowa opowiadania.
Docelowo będzie jeszcze 10-15 rozdziałów, zależy, jak bardzo się rozpiszę :)
Betowała moja niezastąpiona Ania :D
Betowała moja niezastąpiona Ania :D
Buziaki :)
***
Draco przepuścił przed sobą Hermionę w drzwiach do jednego z lepszych i droższych butików na Champs-Elysses. W środku odwróciła się ku niemu niepewnie.
- Nie stać mnie – powiedziała cicho.
- Ale mnie tak – powiedział i natychmiast dodał, aby uciszyć jej protesty: - i Jacquesa też.
- W czym mogę państwu pomóc? – Niemalże natychmiast pojawiła się koło nich ekspedientka i, gdy tylko zobaczyła Dracona, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Blondyn wywrócił oczami w irytacji.
- Szukamy dla narzeczonej sukienki na nasze przyjęcie zaręczynowe – rzucił tylko. Dziewczynie natychmiast zrzedła mina, Hermiona natomiast zerknęła na niego przez ramię i, widząc jego zawadiacką minę, po raz kolejny podjęła jego grę, choć zupełnie nie znała jej zasad.
- To musi być coś specjalnego – potwierdziła.
***
Mierzyła chyba dziesiątą sukienkę, ale Draco wciąż twierdził, że żadna z nich jej nie pasuje, choć ona chciała, żeby to już się skończyło. Spojrzała w lustro i prawie oniemiała z zachwytu. Sukienka była czerwona, bez ramiączek i pleców, bardzo obcisła u góry i delikatnie rozszerzana ku dołowi. Oczami wyobraźni zobaczyła przez chwilę siebie u jego boku na kolacji u jego rodziców. Mrugnęła raz i wizja rozmyła się, a przed oczami znów miała tylko swoje odbicie. Pomyślała, że wyglądała w niej nieźle, a całości wizerunku mogły dopełnić dobrane delikatne sandałki, mała kopertówka i lekki makijaż.
- Przebrałaś się już czy mam ci pomóc? – Z zamyślenia wyrwał ją głos Dracona.
- Już, już! – zawołała. - I jak? – zapytała nerwowo. Nie wiedzieć czemu, bardzo jej zależało, aby mu się podobało.
- Okręć się – polecił. Zrobiła to, a suknia otuliła ją delikatnie, wzbijając się lekko w powietrze.
- Weźmiemy tą – powiedział do ekspedientki, która przed chwilą stanęła nieopodal i zerkała na niego, myśląc, co musiała zrobić ta brunetka, aby zdobyć takiego mężczyznę.
- Nie stać mnie – mruknęła mu do ucha ostrzegawczo, gdy kobieta pakowała strój.
- Coś jeszcze? – zapytała miło, podając torbę blondynowi.
- Narzeczona potrzebuje torebki, rękawiczek i butów. – Spojrzał jej prowokacyjnie w oczy.
- Tylko pod jednym warunkiem – zastrzegła Hermiona.
- Jakim? – zapytał z ciekawością.
- Kupisz sobie garnitur, kochanie. Twój poprzedni ma już całe dwa tygodnie. – Uśmiechnęła się szeroko.
Powstrzymał parsknięcie śmiechem. A więc to był jej plan. Sądziła, że jeśli mu to zaproponuje, on się wycofa, ale to dowodziło tylko, że go nie zna. Jeszcze nie. On nigdy nie poddawał się łatwo.
- Czego tylko sobie życzysz. – Pochylił się i pocałował ją w dłoń z galanterią. Ekspedientka zaczęła zastanawiać się, czy jej klienci nie pochodzą przypadkiem z jakiejś szlacheckiej rodziny. Hermiona spłonęła rumieńcem zawstydzenia. Draco nie umiał ukryć zadowolenia. Wszystko podziałało tak, jak sobie wymyślił.
- Fantastycznie. – Jej usta ozdobił słaby uśmiech.
Wiedział, że tego się nie spodziewała.
***
- Może ta? – Sprzedawczyni pokazywała jej trzydziestą torebkę, a ona naprawdę nie umiała się zdecydować. Wszystkie były śliczne, ale żadna w zasadzie nie odpowiadała jej gustowi.
- Wolałabym zwykłą, czarną kopertówkę – powtórzyła. – Dobraną pod kolor rękawiczek.
- Już patrzę. – Kobieta z uśmiechem przeszła do następnej półki, gestem nakazując, by po raz kolejny napełniono kieliszek Hermiony szampanem. Brunetka żałowała, że Draco zniknął na moment, mówiąc, że wróci z garniturem, by zapytać ją, czy jej się spodoba. Czuła, że on wybrałby jej dodatki dużo szybciej i że z pewnością one pasowałyby nie tylko do niej, ale i do całego stroju.
- Och, ta jest cudowna – zachwyciła się, patrząc na najprostszą torebkę, jaką znalazła uczynna kobieta.
- Prawda? – Dziewczyna uśmiechnęła się do niej nieśmiało i usiadła obok. – Mogę panią o coś spytać? – zapytała.
- Oczywiście – zgodziła się zdumiona Hermiona.
- Jak to jest mieć takiego bogatego narzeczonego? – Brunetka milczała przez chwilę, zastanawiając się, jak ubrać w słowa odpowiedź, którą musiała wymyślić na poczekaniu.
- Hmmm… - Potarła dłonią podbródek. – Z pewnością dziwnie. Jest duży przeskok między tym, co było, a tym, co jest… I...
- Ale jest pani szczęśliwa, prawda? – przerwała jej, a na twarzy klientki pojawił się nostalgiczny uśmiech.
- Chce pani szczerości? – Odwróciła się ku niej i ściszyła głos.
- Jasne. – Dziewczyna była podekscytowana, że dowie się o jednym z sekretów wielkiego świata, którego nigdy nie było dane jej poznać.
- Mógłby być dla mnie całym światem, gdyby tylko chciał. – Przygryzła wargę. – Ale nie mogę mu o tym powiedzieć.
- Zaaranżowane małżeństwo? – zapytała domyślnie kobieta.
- Coś w tym stylu – potwierdziła szybko. Może nawet zbyt szybko.
- Pani narzeczony tu idzie – poinformowała ją uczynnie, aby blondyn nie dostrzegł wyrazu tęsknoty za uczuciem w jej spojrzeniu.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się, biorąc się w garść. – Wezmę tą – powiedziała głośniej. – Naprawdę, jest…
- Czyżbyś znowu próbowała przehandlować mnie za torebkę albo parę butów? – zapytał rozbawiony Draco, podając jej dłoń i pomagając wstać.
- Oczywiście – potwierdziła Hermiona, przybierając na powrót wesoły ton. – Ale wcześniej powiedziałam pani… - urwała, nie wiedząc, jak dziewczyna ma na imię
- Elodie – powiedziała kobieta, prawidłowo interpretując ciszę.
- Powiedziałem więc Elodie, jaki masz okropny charakter i że nigdy nie kalałeś się prawdziwą pracą, więc stwierdziła, że nie byłoby tu z ciebie za wiele pożytku. – Ekspedientka patrzyła, jak blondyn przytula towarzyszącą mu dziewczynę i pomyślała, że coś jest nie tak.
- Jesteś nieznośna. – Musnął pocałunkiem jej włosy. – Ale muszę przyznać, że w tej sukience wyglądasz ślicznie – wyszeptał jej do ucha.
Elodie pokiwała nieznacznie głową ze zrozumieniem. To nie było tak, że mężczyzna mógłby być dla tej dziewczyny całym światem. On nim był, choć, z niewiadomych przyczyn, nie wiedział o tym, a ona widocznie wolała podtrzymywać wersję, że tylko ona wie. Ciekawa była, co na to ich przyjaciele. Ta młoda para miała jakąś swoją tajemnicę, która nieznacznie przygniatała ich oboje, choć nikomu by się do tego nie przyznali.
Upewniła się w tym, gdy w stalowym spojrzeniu blondyna pojawiła się nutka czułości, która, gdy tylko brunetka spojrzała na jego twarz, zmieniła się w pewność siebie i zapewne typową dla niego nonszalancję.
***
- I co, może być ten garnitur? – zapytał Draco. Hermiona poderwała głowę znad gazety, którą przeglądała i spojrzała na niego oceniająco.
- Musiałbyś mieć inną koszulę – powiedziała w końcu.
- Jaką? – Przechylił głowę na bok, pozwalając jej decydować. Chciał wiedzieć, jaki ma gust.
- Byle nie białą – zmarszczyła nos i spojrzała na Elodie, która kręciła się przy manekinach z frakami. – Mogłabyś mi pomóc? – zawołała.
- Oczywiście – zgodziła się tamta z uśmiechem. – A w czym? – zainteresowała się.
- Jaka koszula byłaby lepsza? Błękitna czy w jakimś innym kolorze? – zapytała.
- Jeśli będzie ubierał krawat pod kolor sukienki, najlepiej wyglądałaby biała – powiedziała dziewczyna, patrząc w skupieniu na blondyna.
- Nie będzie ubierał, nie lubię tej części garderoby – mruknęła Hermiona, nagle lekko zawstydzona.
- Więc błękitna, ładnie pokreśli kolor oczu narzeczonego – potwierdziła jej opinię.
***
- Naprawdę nie powinieneś był za mnie płacić – powiedziała, gdy wyszli, a on niósł torby z zakupami.
- Nie wypadałoby, żeby moja narzeczona – zaakcentował to słowo – sama za siebie płaciła.
- Ale mogłaby ci oddać – mruknęła pod nosem, świadoma bezsensowności tej dyskusji. - Mój mężczyzna nie będzie za mnie płacił, bo sama na siebie zarabiam.
- Jeśli tak ci zależy, możesz mi się odwdzięczyć inaczej – przystanął, patrząc na nią prowokacyjnie.
- Jak? – spojrzała mu w oczy, po raz kolejny zachwycając się głębią jego tęczówek i delikatną grą światła i cienia, która nie pozwalała określić, czy są one bardziej szare, czy niebieskie.
- Na przykład tak. – Ledwo zauważalnym gestem położył torby na chodniku i po chwili znów całował ją tak, że miała wrażenie, że ziemia ucieka spod jej nóg. Nawet ze sobą nie walczyła, nie myśląc o konsekwencjach. Przy nim traciła zdolność logicznego myślenia. Niektórzy ludzie mówili, że prawdziwą miłość poznaje się po pasji, z jaką całuje się drugą osobę, ale jakoś w to nie wierzyła.
Bo to nie była miłość.
Prawda?
***
Hermiona wracała z pokoju Leo, gdy nagle usłyszała jakieś gniewne głosy, przekrzykujące się pod ich sypialnią. Ruszyła szybciej, by sprawdzić, co się tam dzieje. Zdążyła tylko zobaczyć, jak Daniel mówi coś, uśmiechając się złośliwie, a Draco podnosi dłoń i funduje mu prawy sierpowy. Ciemnowłosy nie pozostał mu dłużny i oddał cios, mając na twarzy mściwy uśmieszek.
Stanęła pomiędzy nimi i spojrzała gniewnie na bruneta.
- Jutro rano o szóstej widzę cię na indywidualnym treningu – powiedziała. Twarz Dracona rozjaśnił złośliwy uśmiech. – Ty się tak nie ciesz, ciebie tyczy się to samo. – Zadowolony wyraz twarzy blondyna ustąpił miejsca grymasowi złości..
- Nic nie mów. – Uniosła dłoń, gdy Daniel oddalił się o kilka dobrych metrów. – Bo każę ci wstać o piątej i wymyślę coś, po czym nie będziesz mógł się podnieść. – Puściła w niepamięć wydarzenia z poranka i popołudnia, aby utrzymać surową twarz. – A teraz wejdź do pokoju, trzeba zatamować krwawienie z nosa i zrobić coś, aby ten paskudny siniak spod oka przestał być taki widoczny. Choć chyba powinien zostać. Może byłoby to nauczką dla twojej próżności.
Posmarowała mu oko zimną maścią, dotykając jego rozpalonej skóry możliwie jak najlżej. Przytrzymał jej dłoń przy swoim policzku, ale cofnęła ją szybko. Podała mu chusteczkę, aby zatamować krwotok i szybko poszła do swojej części wspólnego apartamentu.
- Granger! - zawołał za nią. Odwróciła się.
- Już nie Hermiona? - zapytała, przechylając głowę na bok.
- Stare przyzwyczajenie - Powoli wypuścił powietrze z ust, powstrzymując się przed pocałowaniem jej. Coś mu mówiło, że mogłaby nie odebrać tego zbyt pozytywnie. Już chciała mu coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Wejdź - odpowiedziała. Do pokoju weszła Milena z lekko czerwonymi oczami.
- Możemy porozmawiać? - zapytała Hermionę.
- Oczywiście - zgodziła się, prowadząc ją w stronę sypialni.
- A ja? - zapytał Draco.
- Zostajesz. - Hermiona uśmiechnęła się lekko mściwie. - To babskie sprawy.
- Problemy sercowe? - zaśmiał się.
- A żebyś wiedział - odpowiedziała, nawet nie wiedząc, jak blisko jest prawdy. Zamknęła za sobą drzwi i odwróciła się ku Milenie, która usiadła na niezaścielonym łóżku.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała.
- O czym? - zdziwiła się brunetka, marszcząc brwi.
- Że mam problem sercowy - wyjaśniła jej koleżanka, patrząc, jak Hermiona wyciąga z walizki butelkę Ognistej i stawia na nocnej szafce dwie szklanki.
- Nie wiedziałam. - Wzruszyła ramionami, siadając na kołdrze po turecku i patrząc na nią z wyczekiwaniem. - Więc? O kim chciałaś pogadać?
- O Kyle’u - powiedziała z zawstydzeniem, wlepiając spojrzenie w ścianę.
- Podoba ci się? - spytała spokojnie Herm, podając jej szklankę.
- Chyba tak. - Wciąż nie umiała na nią spojrzeć.
- Hej! - zawołała łagodnie, uśmiechając się znowu. - To nic złego, że coś czujesz.
- Nie wiesz, jak to jest - potrząsnęła głową, w końcu patrząc jej w oczy. - W zasadzie nie możemy się spotykać, skoro razem pracujemy. Znaczy, moglibyśmy. Ale któreś z nas musiałoby odejść, gdyby coś poszło nie tak. Gdybym to była ja… Czy wiesz, jak ciężko w świecie sportu przebić się kobiecie? Dopóki nie przyszłaś, byłam tu jedyna i od początku miałam trudno. Wszystko unormowało się dużo, dużo później. A Kyle… Kyle jest niesamowity. Uwielbiam to, co wyczynie na miotle. Podoba mi się praktycznie od początku.
- A co on do ciebie czuje? - spytała cicho.
- Nie mam pojęcia. - Ruchem ręki pokazała jej, aby dolała alkoholu. - Zaprosił mnie na kolację, ale ja sama nie wiem… Co, jeśli coś pójdzie nie tak? - Hermiona była bardzo zdumiona jej zachowaniem, wcześniej Milena wydawała się być dość zdystansowana, gdy chodziło o sprawy sercowe i nigdy nie mówiła, aby była w kimś zakochana…
Rozmawiały o nim długo, opróżniając przy okazji całą butelkę z alkoholem. Języki trochę się im rozluźniły, rozmowa stała bardziej przyjacielska, Hermiona opowiedziała jej nawet o Krumie, Ronie i Jacquesie, nie pomijając żadnych szczegółów.
- Hermi? - spytała nagle, w stanie wskazującym na definitywne upojenie alkoholowe.
- Tak? - odpowiedziała pytaniem niewiele trzeźwiejsza Hermiona.
- A co jest między tobą a Draco? Czujesz coś do niego? - Uśmiechnęła się, pokazując zęby.
- Ja... Tak. Nie. Nie wiem – bąknęła Hermiona, tracąc całą pewność siebie.
- Zaraz mi opowiesz – powiedziała Milena. – Tylko skorzystam z łazienki. – Wstała zgrabnie i na lekko chwiejnych nogach ruszyła do małego pomieszczenia. Ledwo zamknęły się za nią drzwi, a te po drugiej stronie otworzyły się i pojawiła się w nich czyjaś głowa.
- Przyszedłem tylko po… - urwał Draco, widząc pustą butelkę i leżące na łóżku szklanki. Hermiona siedziała z podkulonymi nogami przy wezgłowiu. Uśmiechnął się i podszedł do niej. - Robicie imprezę i nie zapraszacie nas? - zapytał, siadając obok. – My to zrobiliśmy. – Udawał obrażonego.
- Nie wątpię, że jesteś ciekawy, o czym rozmawiałyśmy, ale będziesz musiał obejść się smakiem. My, kobiety, umiemy dotrzymywać tajemnic.
- Jeszcze zobaczymy. - Uśmiechnął się pod nosem blondyn. - Myślisz, że Milena da radę wrócić sama do pokoju?
- Czemu miałaby nie dać? - zmarszczyła brwi Hermiona.
- Dam - zawtórowała jej dziewczyna, która właśnie opuściła łazienkę. Draco patrzył z rozbawieniem, jak lekko pijana dziewczyna wychodzi z ich sypialni, za pierwszym razem odbijając się od progu. Hermiona też nie wytrzymała i zaśmiała się odrobinę zachrypniętym głosem.
- To co robimy? - zapytał blondyn, gdy zostali sami, patrząc na nią prowokacyjnie.
- Ja idę spać - odpowiedziała i wstała zgrabnie z łóżka. Już miał na końcu języka złośliwą uwagę, gdy Hermiona tak po prostu zamknęła za sobą drzwi łazienki. Wyciągnął się wygodnie po stronie, po której spędził noc, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Dobrze wiedział, co będzie robił.
Kobieta opuściła łazienkę pół godziny później, trzymając w rękach ubrania i mokry ręcznik, którym chwilę wcześniej musiała wycierać włosy. Schowała rzeczy do walizki, rozłożyła ręcznik na fotelu do wyschnięcia i dopiero wtedy odwróciła się w stronę łóżka, które udało się jej wygrać w kartach.
- Co ty tu jeszcze robisz? - zapytała.
- Czekam na ciebie - wyjaśnił.
- Mówiłam ci, że idę spać. - Żeby uniknąć jego natarczywego spojrzenia, zajęła się zdejmowaniem cienkiej kołdry ze swojej części. Nie zauważyła, żeby się poruszył, ale po chwili stał za nią i przyciskał ją do siebie.
- A ja? - mruknął jej do ucha. - Mam iść na kanapę? - spytał, a ona wyobraziła sobie jego oczy patrzące na nią prosząco. Wypuściła powoli powietrze z ust, czując, że zaczyna się uśmiechać. Odwróciła się do niego, dobrze wiedząc, co zrobi.
- Nie - powiedziała, ciekawa jego reakcji. - Możesz zostać. Ale pod jednym warunkiem.
- Ach, tak? - Popchnął ją do pozycji półleżącej. Parsknęła śmiechem i natychmiast spoważniała. Dobry humor nie mógł jej przeszkodzić w realizacji jej planów.
- Tak. - Podniosła się, odpychając go od siebie. - Tamta połowa jest twoja. - Wskazała na drugą stronę łóżka i spojrzała na niego wyczekująco. Westchnął, ale posłusznie przeszedł tam, gdzie mu pokazała i usiadł.
- Co teraz? - zapytał, dobrze wiedząc, że w nocy i tak się do niego przytuli, tak, jak to zrobiła już wcześniej.
- Dokładnie to. - W jej ręku nagle pojawiła się różdżka i wycelowała ją między nich. Nawet nie zdążył zastanowić się, co chce zrobić, bo wszystko się od razu wyjaśniło. - Protego - powiedziała spokojnie, a na jej ustach błąkał się uśmiech i widział, że musi naprawdę się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Co ty robisz? - zapytał podirytowany.
- Nie chcę, żebyś się w nocy na mnie rzucił - wyjaśniła.
- Twoja strata, niejedna tego by chciała. - Uniósł lekko brwi z rozbawieniem, gdy zobaczył, jak otwiera usta, by mu odpyskować. Nagle musiała jej wpaść do głowy jakaś myśl, bo dała mu znak, żeby przybliżył się do wyczarowanej tarczy i sama zrobiła to samo.
- Naucz się, że ja nie jestem każda - wyszeptała, po czym cofnęła się kawałek i jak gdyby nigdy nic położyła się po swojej połowie łóżka.
Nie pomyślała przy tym, że każdy czar opada, gdy ktoś przestaje się na nim koncentrować…
***
Czytam = komentuję :)
Niesamowity rozdział ...
OdpowiedzUsuńKocham to twoje opowiadanie. mam nadzieję że weny ci się nawinie nie na 10, nie na 15 a co najmniej 20 rozdziałów i ze 3 kontynuacje. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńJak ja kocham "Rehabilitację". Końcówka cudowna, picie z Milena boskie, a zakupy narzeczonych idealne. Kocham !
OdpowiedzUsuńWow. Twój rozdział jest boski. Weny na kolejne;)
OdpowiedzUsuńWow. Twój rozdział jest boski. Weny na kolejne;)
OdpowiedzUsuń