sobota, 11 czerwca 2016

21. List, kolacja i niespodziewane towarzystwo

Cześć, kochani.
Wiem, że dawno mnie nie było, ale czas ostatnio mocno mnie ogranicza.
Dziękuję trzem osobom - Kindze (bo motywowała mnie, aby rozdział w końcu powstał), Marcie (za Maleca i sprawdzenie rozdziału) i Ani (bo umie przemówić mi do rozumu).
Miłego czytania :)
eMKa :)

***

- Hej, wstawaj - wyszeptał Draco do ucha Hermiony około szóstej rano.
- O co ci chodzi? - wymamrotała wściekła.
- Obiecałaś mi indywidualny trening.
- Co? - Usiadła gwałtownie, wyrywając się z jego uścisku. - I czemu…? - przerwała nagle.
- Zaklęcie opadło, gdy tylko zasnęłaś - poinformował ją blondyn z rozbrajającą szczerością.
- I dlatego musiałeś się na mnie rzucać? - spytała z przekąsem dziewczyna. Wybuchnął głośnym śmiechem.
- Nie chciałbym psuć ci twojego dobrego humoru, ale… - urwał, aby się wyśmiać. - To ty rzuciłaś się na mnie, mamrocząc coś, że pachnę nieziemsko i że jestem wygodniejszy niż poduszka.
- Dobra, dobra. Ja ci zaraz zepsuję dobry humor, jak tylko pójdziemy na siłownię i dam ci wycisk.

***

- Przyszedł do ciebie jakiś list - powiedział Draco, gdy Hermiona wyszła z łazienki.
- List? - Dziewczyna zmarszczyła brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Tak, to chyba pismo Ginny. - Rzucił jej kopertę, a ona złapała ją sprawnie i spojrzała na nią zaciekawiona.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała.
- Uwierz, są rzeczy, o których wolałabyś nie wiedzieć. - Zerknął na nią z rozbawieniem. Odrobina tajemnicy nikomu nie zaszkodzi, a ona naprawdę nie musiała być świadoma pewnych zdarzeń, które miały miejsce podczas ostatniego zwariowanego roku w Hogwarcie,
- Skoro tak twierdzisz - powiedziała z uśmiechem Granger, a on pomyślał, że do niedawna nie czuła się w jego towarzystwie tak swobodnie.

***

- Przystojnego ma pani narzeczonego - powiedziała do Hermiony dziewczyna, która zajmowała się właśnie jej włosami.
- Narzeczonego? - zdziwiła się brunetka.
- Tego blondyna, który pani to wszystko zafundował - stwierdziła fryzjerka.
- Blondyna? Jacques…
- Nie, to nie ten. Jacquesa znam. Ten drugi, przystojny Anglik…
- Draco? - Jego imię wymknęło się jej z ust, zanim zdążyła to przemyśleć.
- Dokładnie ten. - Kobieta skinęła głową, zdejmując z niej pelerynkę. - Niech pani wstanie i zobaczy się w lustrze, może jeszcze trzeba coś poprawić…
- Nie - mruknęła Hermiona. - Wszystko w porządku. Dziękuję.
- Będzie pani chciała ubrać sukienkę tutaj? - zapytała jeszcze kosmetyczka.
- Raczej nie. - Brunetka zmarszczyła czoło, wciąż myśląc o tym, czego się dowiedziała. - Zostawiłam ją w hotelu. A skąd pani wie, jak wygląda mój… narzeczony? - Zawahała się, wypowiadając to słowo.
- Och, był tutaj osobiście - powiedziała niefrasobliwie dziewczyna. - Sam to pani załatwił i nawet przepłacił, aby była pani tu koniecznie dziś.
- Jest niemożliwy. - Pokręciła głową, a kilka loków wymknęło się z jej koka.
- Proszę uważać. - Stylistka wsunęła włosy do ułożonej fryzury i spojrzała na nią z zadowoleniem. - Ślicznie pani wygląda. Na pewno mu się spodoba.
- Mam nadzieję. - Uśmiechnęła się trochę sztywno, sama nie wiedząc, co o tym myśleć.
- Musi go pani mocno kochać - rzuciła jeszcze tamta, gdy ona zakładała na siebie bluzę. Hermiona przełknęła ślinę.
- Nawet nie ma pani pojęcia. - Uciekła spojrzeniem w bok i wyszła szybko, aby kobieta nie zobaczyła jej zmieszania i rumieńca.

***

- Przeczytałaś już list od Ginny? - zapytał Draco, gdy tylko weszła do ich wspólnego apartamentu.
- Nie - odpowiedziała. - A czemu pytasz?
- Bo może ci się nie spodobać to, co tam jest.
- Czytałeś go? - Oburzyła się.
- Oczywiście, że nie - odparł wyjątkowo spokojnie. - Nie mam potrzeby naruszania cudzej prywatności, ale i tak założę się, że nie spodoba ci się to, co tam znajdziesz.
- O co? - spytała od razu.
- O taniec.
- Słucham? - Myślała, że się przesłyszała.
- O taniec. Dziś wieczorem - doprecyzował. - Jeśli ja będę miał rację, ty tańczysz ze mną. Jeśli znicz będzie po twojej stronie - ja tańczę z tobą.
- Zaraz wychodzę z Jacquesem - powiedziała szybko.
- Wiem. - Na jego ustach igrał uśmieszek. - Więc jak będzie?
- Stoi. - Podała mu rękę. Uścisnął ją, nad wyraz pewny siebie. Chwilami miał wrażenie, że znał jej przyjaciółkę lepiej od niej samej.
Otworzyła kopertę jednym, szybkim ruchem, zerkając ciekawie na kartonik pachnący perfumami swojej “prawie siostry” i zamarła.
- Miałem rację. - To nie było pytanie.
- Poniekąd - powiedziała. - Ginny… - urwała.
- Coś się stało?
- Nie. - Jej głos był jasny i czysty. - Chce tu przyjechać i zatrzymać się w moim pokoju. Twierdzi, że kontaktowała się z Leo i że on powiedział jej, że nie ma nic przeciwko.
- Żartujesz. - Tego nawet on się nie spodziewał.
- Bynajmniej. - Przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę z tego, co to znaczy. - Idę porozmawiać z Leo. Już ja mu powiem, co o tym myślę.
- Wyluzuj - poradził, podchodząc do niej bliżej.
- Nie rozumiem…
- Może nie pójdziesz na ten cały bal i zostaniesz ze mną? - Objął ją w pasie i schował twarz w jej włosach, uważając, aby nie zniszczyć jej fryzury. Uśmiechnęła się, jakby wbrew sobie.
- Wiem, co chcesz zrobić, ale nie - stwierdziła. - Obiecałam.
- Jak chcesz. - Nie nalegał za bardzo.
I tak wiedział, jak skończy się ten wieczór.

***

- O czym myślisz? - zapytał Jacques.
- Co? - Ocknęła się gwałtownie. - O niczym.
- Mhm, właśnie widzę - skomentował. - Chociaż tak właściwie, pewnie miałaś rację. Myślałaś o kimś. O pewnym przystojnym blondynie, który śpi po prawej stronie twojego łóżka, którego uśmiech powoduje u ciebie…
- Przestań - przerwała mu gwałtownie. - Nie wiesz nic. Zupełnie nic.

***

- Dépêchez-vous - burknęła blondynka, gdy tylko zobaczyła Dracona. (Pospiesz się)
- Tranquillement. - Mężczyzna uśmiechnął się, widząc jej złą minę. - Nous ne soyez pas en retard. (Spokojnie. Nie spóźnimy się.)
- Je l'espère. - Nie widziała ani jednego powodu, aby być dla niego miłą. (Mam nadzieję)
- Je sais que vous voulez dire Jacques - powiedział spokojnie. (Wiem, że chodzi ci o Jacquesa)
- Pardon? - Odwróciła się ku niemu i natychmiast przybrała hardą minę. - Pas du tout - zaprotestowała, idąc dalej. (Słucham? Wcale nie.) Ruszył za nią, kręcąc głową z rozbawieniem. Gdy tylko ich zobaczył, zauważył, że dziewczyna jest w ich hotelu tylko dlatego, że był tam Jacques.
- Ne vous inquiétez pas. Vous l'aimez - poinformował ją. (Nie martw się. Podobasz mu się.)
- Ce ne sont pas de votre business - rzuciła przez ramię. (To nie twój interes.)

***

Podczas uroczystej kolacji Hermiona odwróciła się ku przyjacielowi z zainteresowaniem.
- Co potem? - spytała ciekawie.
- Zaraz będzie licytacja. - Uśmiechnął się do niej.
- Co na niej będzie? - Pochyliła się z powrotem nad swoim talerzem.
- Sukienka wyszywana małymi diamentami i kilka nudnych antyków. - W jego głowie zaczął kiełkować pewien plan.
- O co ci chodzi? - Zmarszczyła brwi, widząc jego nad wyraz zadowoloną minę.
- Nic takiego - rzucił szybko, przybierając swój zwyczajny, nonszalancki wyraz twarzy.
- I tak ci nie wierzę - skomentowała, a on odwrócił od niej spojrzenie. Od konieczności kontynuowania tematu wybawiło go przyjście ich wspólnego przyjaciela, który już od dawna czekał na możliwość spotkania z młodą kobietą.
- Hermiona, mon amour. - Ucieszył się młody mężczyzna, podchodząc bliżej.
- Pierre, co ty tu robisz? - zdziwiła się, wstając.
- Niemożliwe, że Jacques nie powiedział, że tu będę - stwierdził, całując ją dwa razy w każdy policzek.
- Możliwe, że coś wspominał. - Uśmiechnęła się do niego. Za nim też zdążyła się stęsknić. Jej francuska ekipa znajomych była naprawdę niesamowita, mimo że dzieliły ich zainteresowania. - Siadaj koło nas - zaprosiła go, wskazując na wolne krzesło.
- Z największą przyjemnością. - Posłał Jacquesowi grymas rozbawienia, gdy ten mrugnął do niego znacząco. - Widzę, że masz na sobie sukienkę mojego projektu - zagaił.
- Twojego… - Hermionie opadła szczęka, a dłoń z widelcem spadła na talerz ze stukotem. - Sam ją zaprojektowałeś? Czy ktoś ci pomógł?
- Nie podoba mi się twój brak wiary w moje możliwości - powiedział. - Oczywiście, że zaprojektowałem ją sam.
- To wyjaśnia cenę - zaśmiała się. - Masz rację, jest przecudowna. Wiesz, że inaczej bym jej nie kupiła. - Albo nie pozwoliłabyś, aby Draco za nią zapłacił, wysyczał złośliwy głosik w jej głowie. - Ale co się stało z piórkami boa i frędzlami, które tak uwielbiasz?
- Uwierzyłabyś, że kobiety jednak nie chcą ich nosić? - zapytał. Potrząsnęła przecząco głową.
- Coś takiego. - Udała zdziwienie.
- Prosimy o uwagę - powiedział mężczyzna, który prowadził licytację. - Zaraz rozpoczniemy. Jako pierwsza zostanie zlicytowana sukienka wysadzana kryształami diamentami. Cena wyjściowa wynosi trzysta tysięcy dolarów.
- To jakiś koszmar - mruknęła ciemnowłosa, patrząc, jak jakaś przedstawicielka jej płci odsłania suknię, o której przed chwilą była mowa.
- Jak ci się podoba? - spytał niewinnie Jacques, wymieniając z Pierrem rozbawione spojrzenia.
- Jest… - Nie umiała oderwać od niej wzroku. - Jest przecudowna.
- Cieszę się - powiedział projektant.
- To twoje? - Odwróciła się ku niemu gwałtownie, kątem oka zauważając, że ktoś ją obserwuje.
- Mhm - potwierdził mężczyzna. - Przekazałem ją na aukcję, bo ma ona wesprzeć ofiary pożaru…
- Tsunami w Haiti - poprawił go szybko drugi Francuz. - Wiesz, że twoja ignorancja jest urocza, ale lepiej nie przyznawaj się nawet, że nie wiesz, na co dziś zbieramy pieniądze. Hermiono, może skoro ci się tak podoba, spróbujesz ją wylicytować? - zaproponował. Pokręciła przecząco głową.
- Niestety, nie stać mnie - powiedziała.
- Zapłacę za nią - zaproponował wspaniałomyślnie.
- Nie ma mowy - zaprotestowała.
- Postanowione. - Sprawiał wrażenie, jakby jej nie słuchał. - Pierre, jak sądzisz, ile będzie kosztowała maksymalnie? Dam dwa razy więcej.
-  Nie - powiedziała Hermiona poważnie. - Jacques, to za dużo pieniędzy. - Zerknął na nią z rozbawieniem.
- I tak nie mam co z nimi zrobić. - Uśmiechnął się znowu.
- Co nie znaczy, że musisz je marnować na mnie.
- To nie byłoby marnotrawstwo - obdarzył ją komplementem. - Będzie na tobie wyglądała przepięknie.
Ku uldze Hermiony, niebotycznie droga sukienka (ostatecznie została sprzedana za pięćset pięćdziesiąt tysięcy dolarów) powędrowała w ręce jakiegoś innego mężczyzny, który wyglądał na jeszcze bardziej zdeterminowanego, aby ją kupić, niż Jacques. Pogrążona w swoim zadowoleniu, nie zauważyła znaczących spojrzeń, jakie wymienili dwaj mężczyźni.

***

- Beaucoup d'argent dépensé pour cette robe. (Dużo wydałeś na tą sukienkę.)
- Il vaut la peine. (Jest tego warta.)
- Une robe ou Elle? (Sukienka czy Ona?)
- Un et l'autre. (Jedna i druga.)
- Lorsque vous lui donnez? (Kiedy jej ją dasz?)
- Je n'ai aucune idée. (Nie mam zielonego pojęcia.)
- Vous savez qu'il est de vous? (Będzie wiedziała, że to od ciebie?)
- Pas moyen. (Nie ma mowy.)

***

- Zaproś ją w końcu do tańca.
- Nie.
- Widzę, że chcesz.
- Niby po czym?
- Piorunujesz Jacquesa wzrokiem od pięciu piosenek.
- Ach, o to chodzi. Ja odbiję mu Hermionę, a ty będziesz mogła tańczyć ze swoim sekretnym ukochanym, tak?
- Być może.
- Trzeba było tak od razu. - Uśmiechnął się kącikiem ust, sięgając po maskę.

***

- Odbijany.
- Nie - powiedziała stanowczo Hermiona, nie chcąc opuszczać ramion przyjaciela.
- Oui - rzucił Jacques wesoło, mrugając zaczepnie do mężczyzny, który stał obok nich, i wypuścił przyjaciółkę ze swoich objęć. Nieznajomy chwycił ją od razu i ustawił do tańca, przyciągając ją blisko siebie.
- Kim jesteś? - spytała, mrużąc oczy, jako że w sali było dość ciemno.
- Jeszcze mnie nie poznałaś? - Usłyszała rozbawienie w męskim głosie.
- Gdyby tak było, nie pytałabym. - Brunetka uniosła hardo podbródek do góry.
- Oj, Granger, Granger. - Jej towarzysz pokręcił głową z rozbawieniem, celowo używając jej nazwiska.
- Malfoy. - Cofnęła się o krok, wyrywając mu swoją dłoń.
- Nie rób cyrków. - Wciąż się śmiał, zadowolony, że zrobił na niej wrażenie.
- Co ty tu robisz?
- Twój przyjaciel stwierdził, że ucieszysz się, kiedy mnie tu zobaczysz.
- Co?!
- Nie cieszysz się? Sądziłem, że chociaż udasz, że mdlejesz…

- Twoja szczerość mnie powaliła - skomentowała, choć jej serce biło szybciej, a ona sama tak naprawdę czuła, że jego obecność sprawi, że ten wieczór będzie lepszy, niż gdyby spędziła go tylko w towarzystwie Jacquesa.

***

czytam = komentuję :)

6 komentarzy:

  1. Genialne. Warto było poczekać. Weny i jeszcze raz powodzenia na egzaminach:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się z lekka zdezorientowana - dlaczego Hermiona nie poznała Draco? Czyżby zmienił wygląd? Ale po co? Chyba że było już o tym wspomniane, a mi najzwyczajniej w świecie umknęło.
    Dobra, mniejsza o to, widzę, że akcja zaczyna nabierać tempa. Jestem tylko ciekawa, dlaczego Ginny przyjeżdża - może nie mogła się doczekać, by zobaczyć wyniki swojego spisku? W każdym razie będzie się działo (czy to nie dziwne, że prawie pod wszystkim rozdziałami to piszę? Ale co się dziwić, kiedy Autorka tak gmatwa, a biedny czytelnik może jedynie dać się ponieść i niecierpliwie oczekiwać kolejnej części).
    Podsumowując, rozdział bardzo mi się podobał. :D
    Życzę weny, czasu i wszystkiego, co pomaga w pisaniu. :)
    Pozdrawiam,
    Cassie McKinley ;)
    PS Przepraszam, że z anonima, ale jestem tak bardzo leniwa i nie chce mi się logować. :>

    OdpowiedzUsuń
  3. O, moja panno! Masz dwa wyjścia: albo szybko dodajesz nowy rozdział albo szybko oddajesz mi coś do przejrzenia :P
    Wiedz, że nadrobiłam wszystko i migiem dołączam do maltretujących cię czytelników :D
    Masz rację, Paryż w ich wydaniu absolutnie mnie kupił. Draco tak się stara zaimponować, że się nie dziwię, iż wszyscy w koło zorientowali się w jego uczuciach. Testy w BrawoWitch nie kłamią! Co musi się stać, żeby rzucili się sobie w ramiona i wyznali miłość?
    Byle biedaka nie zwyzywała za tą sukienkę z aukcji :( Przecież on to wszystko z miłości! Mam nadzieję, że Ginnny im trochę pomoże, żeby to narzeczeństwo sformalizować.
    Pozdrawiam,
    Martha Stairhawk ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg przeczytałam całe dotychczas opowiadanie w jeden dzień. Jest cudowne czekam na kolejny.
    Kurde niech końcu wyznaja sobie miłość no 💞. Może Gin i jakoś pomoże haha 😂💞💞

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem najlepszym motywatotem, który jeczy Ci nad uchem.
    Buziaki moja mała!

    OdpowiedzUsuń