Kochani,
wielkimi krokami zbliżamy się do końca opowiadania.
Mam już zaplanowane ostatnie rozdziały i epilog.
Jak uprzednio, powstanie wersja pdf, która zostanie udostępniona najaktywniej komentującym (co najmniej połowa rozdziałów musi być skomentowana).
Wszystkim, którzy dziś zaczynają szkołę, życzę udanego roku szkolnego i powodzenia, a studentom - najlepszego ostatniego miesiąca wakacji.
Enjoy :)
PS. Dużą część tego rozdziału zawdzięczacie mojej niezastąpionej Marcie, która wzięła na swoje barki napisanie tego wszystkiego, na co miałam pomysł, ale czego nie umiałam ubrać w słowa. Dziękuję Ci, kochana :*
***
- Nareszcie poszli - mruknęła z ulgą Hermiona.
- Też tak uważam - przyznał Draco, obejmując ją ramionami i przytulając do siebie. - Jakie masz plany nas resztę wieczoru? - zainteresował się, całując ją za uchem.
- Powinnam odebrać od rodziców kota. - Skrzywiła się na myśl o konieczności odwiedzania ich o tak późnej godzinie, wiedziała jednak, że i tak był tam już za długo. - Zostawiłam go u nich na czas przeprowadzki. - Odwróciła się do niego.
- Mam propozycję - rzucił nagle.
- Zamieniam się w słuch - stwierdziła z zainteresowaniem.
- Kota odbierzesz jutro. Pójdziemy po niego z samego rana, a ty wyślesz rodzicom mugolską sowę, że dziś nie dasz rady.
- Dlaczego miałabym im skłamać? - spytała, na co on się tylko uśmiechnął.
- Właśnie dlatego - powiedział i zanim zdążyła się choćby poruszyć, pocałował ją. Po chwili pokręciła głową z niedowierzaniem, że naprawdę to mówi.
- Zgoda. - Zerknęła na niego z tłumionym rozbawieniem. - Krzywołap może zaczekać.
***
Matka Hermiony sięgnęła po telefon i odczytała krótką wiadomość od córki z nieprzeniknioną miną.
- Co się stało? - zapytał ją mąż.
- Krzywołapek zostanie u nas jeszcze jeden dzień - poinformowała go.
- Z jakiej racji?
- Hermionka jest na pewno zbyt zmęczona, żeby odbierać go dzisiaj.
- Z pewnością - prychnął. - Widzisz tak samo dobrze, jak ja, że ten cały blondyn zwrócił jej w głowie i to pewnie dlatego jej tu jeszcze nie ma.
- Przyznaj, że go polubiłeś - rzuciła z uśmiechem.
- Może trochę - przyznał.
- To dobrze. - Kobieta nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. - Bo coś mi mówi, że obiad będę musiała ugotować na cztery osoby.
***
- Cześć, śpiąca królewno - zaśmiał się, patrząc na nią wesoło.
- Draco? - spytała, lustrując jego półnagą sylwetkę ze zdziwionym spojrzeniem.
- Nie wiedziałem, że umiesz i lubisz tak długo spać - skomentował.
- Która godzina? - mruknęła, szukając pod poduszką telefonu.
- Południe. Wyglądasz uroczo, kiedy śpisz, ale moim zdaniem niekulturalnie będzie spóźnić się na obiad z twoimi rodzicami. - Dźwignęła się na ramieniu, przypominając sobie w końcu, że na ścianie też ma zegar.
- Obiad z rodzicami - stwierdziła w zamyśleniu, a potem poderwała się na równe nogi. - Cholera jasna! - zaklęła. - Przecież nie zdążymy...
- Wyluzuj. - Wstał zgrabnie, idąc w stronę drzwi. - Śniadanie jest gotowe. Ja mam ubrania w drugiej łazience, a ty znajdź jakąś sukienkę i weź prysznic. W razie czego skłamiemy, że staliśmy w korku albo musieliśmy się teleportować, bo zepsuło ci się auto, a mechanik długo nie przyjeżdżał.
- Co ty trzymasz w ręce? - Zwęziła oczy, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- To? - Zerknął na rzeczony przedmiot. - Jakiś kabelek. Wyrwałem go, żeby uprawdopodobnić tą wersję wydarzeń.
- Zwariowałeś? - wrzasnęła. - Właśnie zepsułeś mi auto!
- A nie o to chodziło? - zapytał.
- Nie! Do cholery, Malfoy!
- Spokojnie - powiedział. - Zapłacę, nie martw się. A ty…
- Nie chodzi mi o pieniądze! - zirytowała się, przerywając mu.
- A ty - kontynuował, jak gdyby nigdy nic - zaraz się spóźnisz - uświadomił ją.
- Mam to gdzieś - wybuchnęła, wypychając go z sypialni, by w końcu się ubrać.
***
- Spóźniliście się - zauważyła pani Granger, tłumiąc w sobie zadowolenie, że Hermiona przyprowadziła ze sobą Dracona.
- Zepsuł mi auto - poskarżyła się jej córka tonem kilkulatki.
- Przez przypadek - obruszył się blondyn.
- Jeśli naumyślne wyrwanie kabla jest przypadkowym zepsuciem auta, to może ja przypadkowo popchnę cię na schodach? - zaproponowała.
- Hej. - Jej ojciec zaczął tonować nastroje. - Dzieci. Spokojnie.
- Dokładnie - poparła go matka. - Hermionko, pomożesz mi z sałatką? - poprosiła.
- A ty - zwrócił się do chłopaka jej mąż - mógłbyś obejrzeć ze mną mecz - zaproponował. Brunetka uśmiechnęła się do matki, która po raz pierwszy nie umiała odczytać jej emocji.
- Fantastyczny pomysł. - Uśmiechnęła się szeroko, a zarówno Hermiona, jak i Draco, pomyśleli, że rodzice ich obojga muszą wiedzieć więcej, niż chcieliby im powiedzieć.
***
- Draco - rzuciła nagle pani Granger, gdy już mieli wychodzić.
- Słucham, proszę pani. - Odwrócił się do niej uprzejmie.
- Mówiłam, że możesz mi mówić po imieniu. Nam. - Posłała mężowi ostrzegawcze spojrzenie. - Prawda?
- Ależ oczywiście - zgodził się z nią.
- Twoi rodzice muszą być czarujący - powiedziała.
- Są. - Zaśmiał się, wiedząc, że kobiecie spodoba się ten dźwięk.
- Chciałabym ich poznać - westchnęła, patrząc kątem oka na Hermionę, która posłała chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie.
- Da się zrobić. - Nic sobie nie robił ze złości towarzyszki. - Moi rodzice będą zachwyceni, gdy przekażę im zaproszenie.
- A może poszlibyśmy na jakiś mecz? - zaproponował pan Granger. - A panie wybrałyby się na zakupy.
- Fantastyczny pomysł - zgodziła się Jane.
- Mamo… Ginny ma urodziny, zostaliśmy zaproszeni… - protestowała Hermiona.
- Co za zbieg okoliczności! - Draco udał zdziwienie. - My też. Całą rodziną.
- Bardzo dobrze się składa - poparł go jej ojciec. - Wy kupicie sukienki, a my zajrzymy na stadion i potem pojawimy się u twojej uroczej przyjaciółki.
- I wszyscy zadowoleni - skomentowała z zadowoleniem matka. - Wilk syty i owca cała.
- Jasne - mruknęła dziewczyna. - Wszyscy zadowoleni.
***
- Co ty sobie myślałeś? - krzyknęła, gdy przekroczyli próg jej mieszkania. - Spotkanie naszych rodziców?!
- Kiedyś i tak by do tego doszło. - Podszedł do niej i uniósł lekko jej podbródek. Otworzyła usta, aby zaprotestować, ale nie dał jej tego zrobić. - Przecież to nic złego - wyszeptał w jej wargi i pocałował ją.
- Masz rację - mruknęła, niezbyt chętnie przyznając mu rację.
- Wiem. - Zaczął się śmiać. - Jesteś głodna? Może coś zamówimy?
- Możemy - zgodziła się. - I obejrzelibyśmy film.
- Masz na myśli ten dziwny krążek, który jak włożysz do plastikowego pudełka, to pokazuje ruchome zdjęcia?
- Tak. - Ku swojemu zdumieniu zaczęła się śmiać. - Myślałam o dziwnym krążku, który pokazuje ruchome zdjęcia.
***
- Czy ty… Płaczesz? - Draco spojrzał ze zdumieniem na wpatrzoną w ekran brunetkę, która chyba ocierała łzy z zaczerwienionych policzków.
- Nie - warknęła. - Tylko mi się oczy pocą.
- Z całą pewnością. - Otrząsnął się ze zdumienia i zaczął się śmiać, obejmując ją ramieniem.
- Co ty…? - Zerknęła na niego niepewnie.
- Oglądaj - rzucił. Jej twarz rozjaśnił uśmiech, gdy tylko do głowy wpadł jej pewien pomysł. Podniosła się i ułożyła głowę na jego kolanach. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, ale nie zaprotestował, czując, jak po jego piersi rozlewa się przyjemne ciepło. - Zawsze płaczesz na tym… Ty.. Ti.. no, na tym statku.
- Na Titanicu? - zapytała. Skinął głową, a gdy zorientował się, że go nie widzi, odpowiedział:
- Tak.
- Za każdym razem. - Nie wiedziała, czemu mu to mówi, ale czuła, że może być z nim szczera. I pomyśleć, że kiedyś się nie znosili…
***
- Matko. - Draco pocałował w policzki swoją rodzicielkę, gdy ta pojawiła się pod domem rodziców Hermiony. Narcyza natychmiast chwyciła Hermionę w ramiona i uścisnęła ją mocno, podczas gdy jej syn witał się z ojcem po męsku, zdawkowo ściskając jego dłoń.
- Jak miło cię widzieć - zawołała.
- Mnie również. - Dziewczyna posłała jej uśmiech. - Rodzice zaraz do nas dołączą.
- Fantastycznie - odezwał się ku ich zdumieniu Lucjusz. Draco obdarzył go zaskoczonym spojrzeniem, ale pomyślał, że to dobrze.
W tej samej chwili z domu wyszli rodzice Hermiony. Pani Granger miała na sobie sukienkę i płaskie sandałki, podczas gdy jej mąż miał na sobie sportowe ubranie.
- Widzisz? - Zerknął z rozbawieniem na ojca Draco. - George wie, że jak idziemy na stadion, to powinien się ubrać na sportowo.
- Przecież jestem na sportowo - obruszył się, a wszystkie kobiety wybuchnęły śmiechem. Jane znała Lucjusza z opowieści Hermiony, brunetka zdążyła go poznać całkiem nieźle, a jego żona… No cóż, po tylu latach wiedziała, że dla niego na sportowo oznacza strój i tak elegancki. Na szczęście ich syn rano wpadł, niemalże wyrzucił połowę szafy i wybrał ubrania, które były odpowiednie jego zdaniem. Jedno gniewne spojrzenie Narcyzy wystarczyło, aby je na siebie włożył - nie chciał się kłócić, ani z synem, ani z żoną, a już kłótnia z ich obojgiem mogła go kosztować więcej nerwów niż to było warte.
***
- Zapłacę - powiedziała Narcyza, sięgając po rzeczy, do wyboru których zgodnie zmusiły Hermionę z jej matką.
- Nie możesz - zaprotestowała Jane. - To moja córka.
- Pozwól mi zrobić przyjemność mojej przyszłej synowej - poprosiła arystokratka.
- Synowej? - Pani Granger odwróciła się ku swej jedynaczce. - Hermionko, nie chwaliłaś się...
- Nie jesteśmy zaręczeni - zaprotestowała od razu słabo.
- Ale na pewno niedługo będziecie, prawda? - spytała matka Draco. - No już, spokojnie - dodała na widok jej zdenerwowanej miny. - Przecież widzę, jak mój syn na ciebie patrzy. Jak jeszcze na żadną dziewczynę.
- Ja nic nie wiem - rzuciła, a na jej twarzy wykwitł rumieniec.
- W każdym razie - kontynuowała Narcyza. - Ja płacę.
- Więc ja opłacę obiad - zadecydowała Jane.
Hermiona przekonała się, że z żadną z dwóch kobiet nie można dyskutować.
***
- Nareszcie pora na trochę męskich rozrywek. Czary, czarami, ale testosteron zawsze wygrywa. - Pan Granger zatarł ręce, kiedy wkroczyli na stadion.
- Musze przyznać, że gdyby nie sam quidditch, poczułbym się strasznie mugolsko - odparł Lucjusz. Syn spojrzał na niego karcącym wzrokiem, a ten zreflektował się w końcu, jak to zabrzmiało. - Och, przepraszam. Nie chodziło mi, że to coś złego… Wiesz… futbol, mistrzostwa… To wasza działka.
- Twoje skojarzenia są całkiem słuszne. Nie obraziłem się - zapewnił jego towarzysz.
- To dobrze. Powinnyśmy się dogadywać, jeśli zamierzamy połączyć nasze rodziny. - Starszy Malfoy przybrał oficjalny ton. Wyrzucał z siebie słowa, jakby nauczył się ich na pamięć.
- Jak to połączyć? - spytał George.
- Ojcze - syknął w tym samym czasie blondyn.
- Sądziłem, że masz poważne zamiary wobec Hermiony, synu.
- A masz? - Głowa jedynego mugola pośród nich skierowała się tym razem w stronę Dracona. Mężczyzna nie zmienił wyrazu twarzy od ponad minuty, więc ciągle miał otwarte szeroko oczy i usta otwarte w geście zdziwienia.
- Dzięki. - Młody zawodnik posłał rodzicielowi ostre spojrzenie, po czym zwrócił się do potencjalnego teścia najdelikatniej, jak potrafił: - Nie oświadczyłem się jeszcze Hermionie, jeśli o tym pan myśli. Proszę być spokojnym. Gdyby coś się wydarzyło, powiadomimy was wszystkich. Nie będzie żadnego ślubu w tajemnicy.
- Ślubu? - Towarzysz przełknął głośno ślinę. - Czyli na razie nic… wy…
- Nie jesteśmy nawet parą - zaprotestował szybko.
- Osobiście nie sądzę, żeby ten stan utrzymał się długo - wtrącił Lucjusz z nikłym uśmiechem, udając, że mu wierzy. - Jak znam mojego syna. Do tej pory nikogo nam nie przedstawił.
- Moglibyśmy zmienić temat? - spytał blondyn.
- Draco, możemy porozmawiać? - zapytał Leo, pojawiając się nagle koło nich.
- Oczywiście. - Obdarzył go zdumionym spojrzeniem.
Do gabinetu trenera szli w milczeniu. Draco zastanawiał się, czego może chcieć od niego mężczyzna. Gdy się do niego odezwał, miał jakiś dziwny ton, poważny i zdenerwowany.
- Siadaj - zarządził. Blondyn spełnił jego polecenie, nie mając zamiaru wdawać się w żadne dyskusje.
- Coś się stało? - zapytał tylko. Leo oparł dłonie o stół.
- Nie - zaprotestował. - Ale mam do ciebie pytanie.
- Słucham.
- Jak sądzisz, dlaczego odsunąłem cię na ostatnie miesiące od składu?
- Byłem kontuzjowany - odpowiedział.
- To też - potwierdził. - Ale jest jeszcze jedna przyczyna. - Mlody Malfoy przywołał na twarz zaciekawiony uśmiech. - Jeśli mam być szczery, Daniel jest dobrym zawodnikiem, ale daleko mu do ciebie. Planowałem mu dać szansę. Pozwolić mu grać, aby jakiś klub docenił jego potencjał i zatrudnił go dla siebie. Twoja kontuzja znacznie mi to ułatwiła.
- Dlaczego mówisz mi o tym teraz?
- Bo wiem, że wiesz, że Daniel grałby tylko, gdy ty naprawdę byś nie mógł. Więc chcę, żebyś wrócił. Daniel dostał propozycję klubu z Francji. Wyjeżdża w przyszłym tygodniu.
***
- Wracam do drużyny - rzucił do Hermiony Draco.
- Wiem - odpowiedziała spokojnie.
- Skąd? - Zdziwił się.
- Daniel mi powiedział. I Leo pytał, czy jesteś już gotowy do gry.
- Co powiedziałaś? - zainteresował się, podając jej kieliszek wina.
- Że nie widzę przeciwwskazań - odpowiedziała spokojnie. Uśmiechnął się do niej,
- To dobrze - rzucił. - Bo mam pewną propozycję. W ten weekend jest mecz wyjazdowy.
- I co z tego? - spytała, gdy urwał na chwilę.
- Wiesz. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Możemy wyjechać na weekend. Wyjedziemy w piątek, wrócimy w niedzielę.
- A mecz? - zmarszczyła brwi.
- Pójdę. W sobotę. A resztę czasu będziemy mieli dla siebie.
- Przecież jedziemy do St Austell. Co chcesz robić na tym krańcu Anglii? - Dalej była sceptyczna.
- Ty masz się po prostu zgodzić, a resztę zostaw mi, dobrze? - Jego wargi znalazły się na jej szyi i już wiedziała, że mu nie odmówi.
- Jesteś pewien, że nie będziemy mieli przez to kłopotów?
- Ja i kłopoty? Brzydzę się nimi - wymruczał do jej ucha. - Zdecydowanie bardziej wolę ciebie… W moim pokoju… Na moim łóżku… Tylko w prześcieradle.
- Nie dostaniemy wspólnego pokoju - odparła słabym głosem, bezwiednie odchylając głowę do tyłu.
- W St Austell nie, ale Polppero to już inna sprawa.
- Zaplanowałeś to - stwierdziła brunetka bez cienia pretensji.
- Może zrobiłem małe rozeznanie w terenie, nic więcej. - Uśmiechnął się pod nosem. Palcami delikatnie zsunął rękaw jej bluzki z ramienia.
- Nie wiem, czy lekarz drużyny powinien ją zostawiać samą. To niezbyt chwalebne zachowanie. - Teraz już bardziej się droczyła niż protestowała. Tak naprawdę perspektywa wspólnego weekendu strasznie ją ekscytowała.
- Ty ich nie zostawisz. Ty będziesz leczyła jednego z zawodników z poważnego uzależnienia.
- A cóż to za okropieństwo? - Obróciła głowę, by spojrzeć w jego jasne? oczy.
- Ty - szepnął, zanim zatopili się w namiętnym pocałunku.
- Jedziemy razem, czy chcesz udawać profesjonalistkę i osobno? - spytał Dracon, pakując rano swoją torbę podróżną.
Jego partnerka już poprzedniego wieczora spakowała małą walizkę i dopięła wszystko na ostatni guzik. Teraz w spokoju jadła śniadanie w jego kuchni, popijając je zieloną herbatą i z uśmiechem przyglądała się blondynowi, biegającemu od sypialni do salonu, od salonu do łazienki, od łazienki do kuchni i tak w kółko. Co jakiś czas brał łyk napoju lub kęs kanapki i wracał do bycia ludzkim tornadem.
- Jeśli się mnie nie wstydzisz, to chętnie się z tobą zabiorę - zawołała do niego. - Tylko obiecaj, że pozwolisz mi pracować, jeśli będę musiała zbadać twoich kolegów, ok?
- Jeżeli któryś z nich naciągnie sobie pachwinę, to sam go tak uleczę, że nawet w Mungu mu nie pomogą! - zdenerwował się. Hermiona tylko wybuchnęła śmiechem i odłożyła talerz do zlewu.
- Ale miotłę zabrałeś, nie?
***
Najpierw przyjechali pod siedzibę klubu, bo trener planował małe spotkanie przed wyjazdem. W rzeczywistości była to jednak próba zebrania wszystkich na czas i odjechania w komplecie. Do dorosłych mężczyzn należało mieć cierpliwość taką samą, jak dla dzieci. Zanim lekarka opuściła samochód, poklepała Malfoya po udzie.
- Będzie dobrze, nic się nie martw.
Wtedy uznał to za dodanie otuchy przed meczem po długiej przerwie. Zmienił zdanie, kiedy klubowy autokar zamiast zawieźć ich na miejsce docelowe, zatrzymał się przy jakimś wielkim budynku. Młody mężczyzna nigdy tu nie był, więc przyglądał się zainteresowany przeszklonym ścianom. Kiedy zobaczył maszynę unoszącą się w powietrze i ludzi z walizkami, coś zaświtało mu w głowie.
- My mamy tym lecieć? - Wskazał palcem na samolot na pasie startowym. Czekali jeszcze wewnątrz na odprawę, ale wolał wiedzieć wcześniej.
- Tak. - Uśmiechnęła się szeroko. - Właśnie tym.
***
- Sroki z Montrose znów wygrywają mecz! - ekscytował się spiker. - To niesamowite! Ich szukający, Draco Malfoy, wraca do składu po dość długiej nieobecności, gdy palmę pierwszeństwa dzierżył Daniel Coleman, i kończy mecz po piętnastu minutach, a jego drużyna wygrywa dwieście pięćdziesiąt do dwudziestu. To się nazywa prawdziwy mistrz! Nikt już nie może im odebrać mistrzostwa kraju! Co za drużyna, proszę państwa, co za drużyna…
***
- Gratuluję. - Posłała mu uśmiech.
- Przecież jesteśmy najlepsi. - Spojrzał leżącą w jego łóżku dziewczynę z zadowoleniem. - Ale co im powiedziałaś? Czemu cię nie ma na kolacji?
- Stwierdziłam, że źle się czuję - poinformowała go beztrosko. - W ogóle nie miałam ochoty tam iść.
A ty? Czym się wykręciłeś?
- Hotel należy do starej przyjaciółki rodziny, której nie widziałem od wieków. Leo rozumie aż za dobrze, że musiałem się z nią spotkać. - Nachylił się ku niej i po raz kolejny tego wieczoru obdarzył ją pocałunkiem.
Wszystko było dobrze.
***
- Ci Grangerowie to bardzo sympatyczni ludzie - zagadnęła Lucjusza Narcyza, pijąc popołudniową herbatę.
- Masz rację - zgodził się z nią ku jej zdumieniu. - A ich córka jest niesamowicie inteligentna.
- Draco zmienił się przy niej bardzo na plus - poparła go. - Ciekawe, kiedy jej się oświadczy… - rozmarzyła się.
- Lada chwila - rzucił ku jej zdumieniu mąż. - Nie widzą poza sobą świata, chociaż bardzo próbują to ukryć.
- Masz rację… Wiesz, może powinniśmy zaprosić rodziców Hermiony na obiad i spotkać się z nimi bez naszych dzieci? Skoro nasze rodziny mają się połączyć, to będzie bardzo dobry pomysł.
- Zgoda. - Skinął głową. - Dziś będzie w porządku? Jutro są urodziny małej Ginevry, ale uważam, że powinniśmy spotkać się z nimi sam na sam.
***
- George! - zawołała pani Granger.
- Tak, kochanie? - zapytał, unosząc głowę znad gazety.
- Pamiętasz chłopaka Hermiony?
- To nie jest jej chłopak - rzucił nieuważnie.
- Jeszcze nie. - Uśmiechnęła się. - Jego rodzice zaprosili nas na obiad. O czternastej.
- Ale to za dwie godziny! - Spojrzał na nią niepewnie.
- Więc się pospiesz - poradziła mu. - I ubierz najlepszy garnitur. Musimy zrobić dobre wrażenie.
***
- Muszę kupić Ginny prezent - powiedziała Hermiona w niedzielę rano.
- Spokojnie, zdążymy - odparł. - Masz już jakiś pomysł?
- Pokazywała mi ostatnio, jaka biżuteria się jej podoba - poinformowała go. - Będę musiała wybrać się do centrum handlowego, aby ją kupić.
- W porządku - zgodził się. - Mam iść z tobą? - zaproponował. - Ja też mam coś do załatwienia, ale to może poczekać.
- Nie - zaprotestowała. - Nie musisz. Mogę to załatwić sama.
- W porządku. - Wzruszył ramionami. - Jak chcesz.
***
Chodziła po sklepie z biżuterią w tą i z powrotem, oglądając zestawy i na dobrą sprawę nie wiedząc, który chciałaby jej podarować. Czując zdenerwowanie, opuściła lokal i udała się do pobliskiej kawiarni. Zamówiła latte macchiato i, w przypływie nagłej ochoty, kawałek tiramisu, po czym pozwoliła, aby jej umysł zalały wspomnienia ostatnich tygodni.
Paryż, bal, wspólne tańce, noce, wypady i zasłanianie się przed przyjaciółmi pracą, aby móc się potajemnie spotkać… Na razie było fantastycznie, ale…
Co, jeśli to jednak nie był on?
Biorąc pod uwagę co stanie się potem i że dokładnie, wiem co dla nas masz, ten rozdział dla mnie jest zbawienny ❤
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za szybko się to czyta. Nawet się dobrze nie nacieszę nowym rozdziałem, a już muszę czekać na kolejny - okrutne. :/
OdpowiedzUsuńKonspiracja Malfoy&Granger zapewne porobi zakłady, kiedy Draco się oświadczy Hermionie. Ja się nie dorzucę, bo nie uznaję hazardu (a przynajmniej nie wtedy, kiedy mam do czynienia z tak upartymi ludźmi, przez co o wiele bardziej nieprzewidywalnymi). A Hermiona niech się weźmie w garść i przestanie biadolić; to oczywiste, że to jednak on.
Pozdrawiam,
C.
Dopiero zdążyłam się zaczytać a tu co? Klops w sosie i koniec rozdziału. Weny ci życzę
OdpowiedzUsuńPs. Dasz radę mi też załatwić pdf? Nie których rozdziałów nie skomentowałam bo nie miałam wi-fi żeby wejść a nie chcę komentować kiedy już jest następny. Tak samo teraz. Mogła bym skomentować rozdziały które"przegapiłam" i te które powstały przed znalezieniem przeze mnie tego bloga Ale chcę być uczciwa. Napisz czy dasz radę. Jeszcze raz weny😊
UsuńDam :) lubię Twoje komentarze i jesteś z blogiem od jego wczesnych początków, więc nie widzę przeciwwskazań :)
UsuńKocham, najmocniej twoje opowiadanie. Mimo ze tak późno dołaczylam. Rozdział cudowny.
OdpowiedzUsuńPozdeawiam
MadzikM
Jeszcze się okaże że to Sron na wielosokowym XDDD
OdpowiedzUsuń