wtorek, 20 września 2016

27. Miłość, oświadczyny i ostatni wieczór wolności

Cześć, kochani.
Tą notkę dedykuję Ani i Marcie,
które poprawiły ten rozdział wspólnymi siłami.
Tej ostatniej zwłaszcza za cudowny weekend w Krakowie.
I wiesz za co, kochana :*
Miłego czytania :)



- Hermiona...
- Ginny, powiedziałam, nie! - Głos brunetki był kategoryczny.
- Ale… - Próbowała protestować ruda.
- Nie. I nie pytaj mnie o to więcej, jasne? - Jej mina była naprawdę zacięta.
- No dobra. - Westchnęła z irytacji nad uporem przyjaciółki. - A teraz…
- Mam poważny problem - wyrzuciła z siebie szybko Hermiona, zanim Gin zdążyła skończyć, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Na Merlina, mów, co się stało? Hermiona…
- Ja nie chciałam - wyrzuciła nagle z siebie.
- Salazarze! - wymknęło się jej. - Ty go kochasz! - zorientowała się. Starsza z nich ukryła twarz w dłoniach.
- Masz rację - powiedziała przez palce. - Kocham go.


***


Draco zapukał nerwowo do domu, przed który się teleportował.
- Kto tam? - zapytał przyjemny, kobiecy głos. Zanim zdążył odpowiedzieć, drzwi otworzyły się, a w progu stanęła jego właścicielka. - Och - wydusiła z siebie, zaskoczona. - Miło cię widzieć. - Odsunęła się, aby go wpuścić. - Nie ma z tobą naszej córeczki? - Wyjrzała za jego ramię.
- Nie - odparł. - Jestem sam.
- Więc proszę. - Wszedł w końcu, a ona uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Kochanie! - zawołała. - Mamy gościa.
- Już idę - odparł mężczyzna. - Draco - zdziwił się. - Co ty tu robisz? I gdzie jest moja córka?
- Przyszedłem w jej sprawie.
- Coś się jej stało?! - zażądał szybko odpowiedzi.
- Nic - uspokoił go. - Po prostu… - Oparł się o blat kuchenny. - Chciałem prosić państwa o jej rękę.


***


- Ginny, to naprawdę prawda? - zapytał zszokowany Harry.
- Tak, kochanie. - Odetchnęła głęboko. - To naprawdę prawda - powtórzyła jego słowa.
- Co my teraz zrobimy? - zapytał. - Powiedziała mu?
- Ona? - zakpiła. - Oczywiście, że nie. Stwierdziła, że mu nie powie. Wiesz, jaka jest uparta.
- Więc my to zrobimy? - Uniósł brwi.
- Chyba żartujesz. - Zerknęła na niego prowokacyjnie, jakby chciała go zdenerwować. - Pomożemy jej, jak tylko będziemy mogli.


***


- Prosić o jej rękę? Ty? Nas? - Mężczyzna uniósł brwi.
- Owszem. - Nie dał się sprowokować.
- Cóż. - Usiadł za stołem. - Kochasz ją? - zapytał. Blondyn przełknął ślinę.
- Najbardziej na świecie - odpowiedział.
- Zrobisz dla niej wszystko? - zapytał. Draco parsknął śmiechem.
- Oddam jej własny majątek, jeśli tego zażąda - odparł.
- Nie zrobi tego - wtrąciła kobieta.
- I dlatego ją tak kocham - wyjaśnił.
- No cóż. Masz naszą zgodę, prawda, kochanie? - Poczekał, aż żona skinie głową. - Jednak teraz wszystko zależy od niej.
- Wiem, proszę pana. Wiem.
- Jeśli się zgodzi, mów mi tato.


***


- Granger! - Załomotał do drzwi. - Otwieraj!
- Idź sobie - odpowiedziała.
- Wyważę drzwi - ostrzegł lojalnie.
- Daj mi święty spokój - zażądała.
- Tylko jeśli mnie wysłuchasz.
- A ty potem mnie zostawisz w pokoju - postawiła warunek.
- Jeśli tego właśnie będziesz chciała - obiecał.
Otworzyła mu drzwi, ubrana w stary dres i uczesana w kok, w którym miała różdżkę. Na jego widok zacisnęła mocniej szczęki, byle tylko nie dać się temu dziwnemu uczuciu, które ściskało ją w klatce piersiowej.
- Wejdź - powiedziała hardo i przeszła do salonu. Chciał ją złapać, ale wywinęła mu się. - Czego chcesz? - zapytała, stając plecami do niego i wyglądając demonstracyjnie przez okno na zakurzoną ulicę. Zapadła niezręczna cisza. Jak miał powiedzieć jej, że jest dla niego najważniejsza? Że bez niej nic nie ma sensu, że jest wszystkim, o czym mógł marzyć?
Prychnęła cicho, ale i tak to usłyszał.
- Wyjdź za mnie - powiedział nagle, stawiając wszystko na jedną kartę.
- Słucham? - zdziwiła się i jakby mimowolnie odwróciła się w jego stronę.
- Wyjdź za mnie - powtórzył.
- Niby dlaczego miałabym? - Pokręciła głową, a w jej oczach błysnęły łzy. Otarła je gwałtownie. - Kim ja dla ciebie jestem? Po co mi to proponujesz? Skąd mam wiedzieć, że nie złamiesz mi serca, gdy ci się znudzę? - Jej słowa bardzo go zabolały, ale wiedział, że ma rację, że poprzednie lata i jego zachowanie mogły spowodować, że tak pomyśli. Zupełnie spontanicznie podszedł do niej i, zanim zdążyła zareagować, ukląkł przed nią, wyciągając ku niej bukiet kwiatów.
- Wyjdź za mnie. - Chciała coś powiedzieć, ale nie pozwolił jej na to. - Kiedyś myślałem, że mam wszystko i przez długi czas żyłem, jakby faktycznie tak było. Teraz wiem, że się myliłem. To ty jesteś tym wszystkim, za czym goniłem całe życie. Bez ciebie nic nie ma sensu, nawet wino smakuje gorzej i mecze quidditcha nie są nawet w połowie tak przyjemne, jak były. Nie ma mnie bez ciebie, tak jak nie ma ciebie beze mnie. Przecież wiem. Wiem o tobie wszystko. Co lubisz na śniadanie, dlaczego pijesz zieloną herbatę, czego się boisz i dlaczego nie znosisz spać sama. Powiedz tak, a dostaniesz wszystko, czego zapragniesz. Dopilnuję, żeby nie zabrakło ci niczego, nawet jeśli będzie to cała biblioteka starożytnych woluminów. - W jej oczach znów pojawiły się łzy, tym razem jednak towarzyszył im lekki, jakby mimowolny uśmiech. - Jeśli nie chcesz mnie widzieć, powiedz nie, a ja zniknę na zawsze. Jeśli będziesz chciała zachować pracę, zmienię klub. Powiedz tylko jasno, czego chcesz.
- Ja… - Chyba się zawahała, ale dziwny wyraz twarzy zniknął równie szybko, jak się pojawił. - Kim jest ta blondynka? - zapytała.


***


- Ruda? - rzucił Blaise.
- Czego? - zdenerwowała się.
- Myślisz, że już się zgodziła? - zapytał.
- Skąd pewność, że to zrobi? - prychnęła.
- Bo on ją kocha - rzuciła Pansy.
- A ona jego - dodał Harry. Ron zacisnął szczęki.
- Tak jest - poparł go mimo to. Padma uścisnęła jego dłoń, na której widniał pierścionek.
- No cóż - westchnęła żona Zabiniego. - Miejmy nadzieję, że się zgodzą. Mogłoby być ciężko odwołać pewne rzeczy.
- Zaplanowałaś jej wieczór panieński. - Ginny wyraźnie opadła szczęka.
- A my kawalerski - rzucił Wybraniec.
- The show must go on. - Padma zaczęła się śmiać. - Nigdy jeszcze nie spotkałam grupy takich wariatów jak wy.
- Harry. - W głosie jego żony kryło się ostrzeżenie.
- Słucham, kochanie? - Posłał jej uśmiech.
- Tym razem żadnej kamasutry, jasne? - zaznaczyła.
- No właśnie - poparła ją Pans. - A jeśli się pojawi, pamiętajcie, że my się o tym dowiemy.
- Szkoda - mruknął Blaise, uchylając się przed ciosem żony.


***


- Ros jest… - zawahał się.
- Kim? - Zacisnęła usta.
- Przyjaciółką. Znamy się od małego - wyjaśnił. - Jest dla mnie jak siostra.
- I dlatego się całowaliście? - wybuchnęła.
- Mieliśmy wtedy pięć lat - powiedział spokojnie. - A ona zagroziła mi, że jeśli zrobię to jeszcze raz, zabije mnie. - Usta Hermiony zadrgały w tłumionym śmiechu.
- Już ją lubię - poinformowała go.
- Cieszy mnie to niezmiernie - przyznał. - Ale mimo wszystko masz twardą podłogę. Odpowiesz mi w końcu, Granger?
***


- Zaraz tam pójdę - straciła cierpliwość Ginny. - I przemówię im do rozumu, jeśli znowu się kłócą.
- Wyluzuj. - Harry położył dłoń na jej ramieniu. - Dajmy im czas.
- Jest tam już pół godziny - emocjonowała się.
- Obiecaliśmy, że przyjdziemy dopiero o piątej - przypomniała jej spokojnie Pansy.
- Miejmy nadzieję, że do tego czasu się nie zabijają - westchnął ku zdumieniu wszystkich Ron.


***


- Tak - powiedziała.
- To znaczy? - Spojrzał na nią, ukrywając niepewność i myśląc, co to będzie, jeśli się jednak nie zgodzi.
- Że możesz wstać. - Wywróciła oczami.
- Hermiona… - zaczął
- Tak. Wyjdę za ciebie. Ale wstań już, zanim stracę cierpliwość. Przecież to nie w twoim stylu.


***


- Idę tam - rzuciła Ginny. - Mam dość czekania.
- Jeśli miała się zgodzić, już to zrobiła - poparła ją Pansy. - Zbieraj się, Padma, i daj znać siostrze. Idziemy się zabawić.
- Tylko grzecznie! - zawołał za nimi Zabini. Jego żona odwróciła się ku niemu i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Lepiej się pilnuj - poinformowała go.
- Zawsze jestem grzeczny. - Uśmiechnął się.
- Już ja znam twoje możliwości - przypomniała mu. - Pamiętaj, że jeśli będzie trzeba zaciągnąć cię po dywanie do ołtarza, żebyś czekał tam na Draco, to ja to zrobię.


***


- No dobra, gołąbki… - zaczęła Ginny, wchodząc do salonu Hermiony i natychmiast urwała. Para siedziała na sofie, jej przyjaciółka na jego kolanach, owinięta tylko w prześcieradło i wyraźnie zarumieniona, podczas gdy Draco uśmiechał się do nich szeroko. Brunetka odwróciła się ku gościom, a na jej twarzy zagościł popłoch. Zerwała się na równe nogi.
- Bo ja… My… - jąkała się.
- Zostawię was - rzucił blondyn. - Bawcie się dobrze, moje drogie. Kochanie. Do zobaczenia jutro, w nasz wielki dzień - wyszeptał jej do ucha, pocałował ją jeszcze raz i ruszył w stronę jej sypialni, zbierając po drodze swoją koszulę.
- Chwila, moment. - Opadło z niej zdumienie. - Nasz wielki dzień?
- Nasz ślub. - Posłał jej szeroki uśmiech. - O nic się nie martw. Wszystko jest gotowe. Twoi rodzice się już zgodzili. Ty masz tylko pięknie wyglądać.
- A moja zgoda? - Uniosła brwi.
- Ty już to zrobiłaś - przypomniał jej. - Powiedziałbym, żebyś była na czas, ale to ja jestem tym, który się wiecznie spóźnia.


***


- Hermiona, ty naprawdę chcesz to zrobić? - zapytała Ginny.
- To znaczy co? - zmarszczyła brwi.
- Wyjść za niego za mąż - wyjaśniła niecierpliwie.
- Tak - odpowiedziała, nerwowo wyginając palce.
- Dlaczego? - zapytała. - Przecież to jest Draco Malfoy.
- No właśnie - odparła, siadając na brzegu sofy. - Ginny, ja go kocham.
Ruda otworzyła szeroko usta, nie wierząc w to, co usłyszała.
- Mówisz poważnie? - zapytała.
- Jak najbardziej - potaknęła jej Hermiona. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- No to musimy wziąć się za szukanie sukienki - powiedziała.
- W tym możemy wam pomóc my - rzuciła Narcyza Malfoy, wchodząc do pomieszczenia, razem z matką przyszłej panny młodej.


***


- Jest pani pewna? - zapytała Hermiona, patrząc na biały materiał sukni.
- Jest przepiękna - powiedziała z nabożnym podziwem pani Granger. Narcyza uśmiechnęła się.
- Oczywiście, że jestem - odparła. - Poza tym, mów mi mamo.
- Skąd ją wzięłaś? - zapytała Narcyzy Jane.
- To moja sukienka ślubna. Będzie potrzebne kilka przeróbek, ale… - urwała, gdy brunetka uścisnęła ją mocno, wyrażając tym znacznie więcej niż umiałaby słowami.
- Dziękuję - powiedziała. - Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego prezentu.


***


- Masz garnitur? - zapytał Blaise.
- Garnitur. - Draco przeczesał palcami włosy, wypuszczając z płuc powietrze. - Jeszcze nie.
- Ślub bierzesz jutro - przypomniał mu. Blondyn spojrzał na niego z politowaniem.
- Zorganizowałem go na poczekaniu, a ty martwisz się, że nie zorganizuję sobie ubrań? - zakpił.
***


- No dobra - rzuciła niecierpliwie do Hermiony Pansy, siedząc w mieszkaniu tej pierwszej. Dookoła leżały sukienki, butelki z winem i mnóstwo katalogów mody ślubnej, jako że panie właśnie zastanawiały się, jak przerobić lekko sukienkę, którą miała mieć na sobie panna młoda. - To opowiadaj.
- Opowiadać o czym? - Przewróciła oczami. Złapała pełne wyższości spojrzenie przyjaciółek i westchnęła z rezygnacją, przewracając stronę w czasopiśmie. - No dobra. Niech wam będzie. To od czego zacząć?
- Od początku - poradziła zdumieniu wszystkich Parvati, zaznaczając palcem stronę. - No co? - spytała z rozbawieniem. - Nie mówcie, że jestem jedyną zainteresowaną osobą.
- No właśnie. Umieramy z ciekawości - poparła ją Ginny. Hermiona westchnęła z rezygnacją, podszytą lekkim rozbawieniem i odłożyła gazetę na bok, myśląc, że będzie lepiej, jeśli najpierw im opowie, a potem zajmą się jej strojem.
- Niech wam będzie - odparła, kręcąc głową. - Mogę zacząć. Ale… - zawahała się.
- Ale co? - Uniosła kącik ust Padma.
- Ale jeśli ta historia opuści ten pokój, znajdę was nawet na drugim końcu świata.


***


- Draco Maaaalfoy się haaaaaaaajta - śpiewał pijany Blaise. Niemniej wstawiony przyszły pan młody spojrzał na niego z politowaniem. Harry kończył pić drugą butelkę wódki na własną rękę, a Ron siedział na kanapie i zaczynał usypiać. Całe pomieszczenie wyglądał, jakby przeszło przez nie tornado. Barman uśmiechał pod nosem, widząc grupę pijanych młodych mężczyzn. Ich zachowanie było nawet zabawne. I nie było się co oszukiwać, skala spożycia alkoholu wskazywała na to, że i wesele będzie suto zakrapiane.
- Zamknij się, stary - syknął.
- Ale dlaczego? - wybełkotał.
- Jeśli będzie trzeba zaciągnąć cię do ołtarza, wiesz, że twoja żona to zrobi? - uświadomił go.

- Przecież masz eliksir na kaca - przypomniał mu. Draco uśmiechnął się lekko, a jego przyjaciela przeszedł nagły dreszcz. - Bo masz, prawda?

***

czytam = komentuję :)

4 komentarze:

  1. Pff... Draco nie hajta się z Hermioną? Wolne żarty - jak nie z nią, to z kim? :D
    AAAaaa!!! Nareszcie! Mam tylko jedno zażalenie - dlaczego tak krótko? Już się nie mogę doczekać ostatniego rozdziału - pewnie będzie cukierkowo, ale na koniec tak może być zawsze, nawet powinno. Chyba że coś się nie zepsuje - u Ciebie wszystko możliwe. xD
    Może lepiej skończmy tę nieskładną wypowiedź, bo mam wrażenie, że nie napisałam ani jednego sensownego zdania. Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżbyś draco zamierzał nie mieć eliksir na kaca? Weny

    OdpowiedzUsuń