wtorek, 13 września 2016

26. Przerwa w pracy, odwiedziny i sekrety

Dedykowany Ani, Marcie i Kindze.
Poprawiała Ania.
Enjoy.
PS. Zapraszam na swoje drugie Dramione. Pozostałe 5 części ukaże się na dniach. 

***

    “Leo,
    przepraszam, że robię to listownie, ale wypadło mi coś bardzo pilnego.
    Jutro powinnam już przyjść.
    Hermiona”

***

- Gdzie ona jest? - rzucił nerwowo Draco, naciągając na dłonie rękawiczki stworzone z najwyższego gatunku smoczej skóry.
- Leo powiedział, że wzięła wolne - wyjaśnił Kyle. - Podobno ma jakieś prywatne sprawy do załatwienia.
- Prywatne sprawy - mruknął pod nosem. - Dobre sobie.
- Ale wiesz co? - zapytał, gdy zostali sami.
- No co? - Przeczesał dłonią włosy.
- Uważam, że coś musiało się stać. Coś poważnego. - Przygryzł wargę. - Ja i Milena sądzimy, że…
- Że? - Głos blondyna stał się gwałtowny.
- Pokłóciliście się, prawda? - wyrzucił z siebie. - O tą dziewczynę?
- Skąd wiesz? - zażądał odpowiedzi.
- Widziałem. Przecież tam byłem. No i trudno się było nie zorientować.
- Czyli co? - Zdenerwował się nagle. - Każdy wiedział?!
- No wiesz - rzucił spokojnie. - Chyba jednak nie byliście aż tak dyskretni, jak wam się wydawało. Po prostu wszyscy byli zbyt dobrze wychowani, by się odezwać.

***

- Co ty wyczyniasz? - rzucił Blaise, patrząc jak w połowie butelki jego przyjaciel zrywa się na równe nogi, narzuca na siebie marynarkę i kieruje się w stronę drzwi.
- Mam coś do załatwienia - poinformował go.
- Co takiego? - pytał dalej.
- Nie twoja sprawa - zbył go. - Jednak nie zostanę na kolacji. Przekaż tylko Pansy, że i tak ją kocham.

***

- Nie chcę cię widzieć - rzuciła Hermiona, stojąc koło zamkniętych drzwi swojego mieszkania. - Zdrajco.
- Do przyjaciółki tak mówisz? - usłyszała znajomy głos.
- Juls. - Uśmiechnęła się lekko, choć niezbyt przekonywająco, otwierając podwoje lokum.
- Cześć. - Ciężarna zarzuciła się jej na szyję. - Na Merlina, jak ty wyglądasz?! - skomentowała.
- Tak, jak zawsze - zbyła ją.
- No na pewno. - Nie uwierzyła jej. - Ten dres nosisz tylko wtedy, gdy coś idzie nie po twojej myśli. - Rozsiadła się w fotelu w salonie i spojrzała na nią z wyczekiwaniem. - No, już. Opowiadaj, co się stało.
- Skąd wiesz? - Zmrużyła oczy.
- Ginny mi powiedziała - odparła szczerze. - Martwi się o ciebie…
- Nie ma powodu - burknęła. - Sama sobie zawiniłam.
- Hermiona…
- Jeśli masz zamiar o nim rozmawiać - jej głos stał się lodowaty - równie dobrze możesz wyjść.
- Okay. - Skapitulowała. - Nie było rozmowy.

***

    Następnego dnia
- Leo… - zawiesiła głos Hermiona. - Ja…
- Coś się stało? - zapytał trener, patrząc na nią uważnie.
- Chciałabym wziąć tydzień wolnego - wypaliła szybko, mrugając powiekami, by powstrzymać napływające łzy.
- Czy… - chciał zapytać, ale przerwała mu.
- Nie. - Pokręciła głową. - Nie wiń go. To ja jestem odpowiedzialna za wszystko.
- Rozumiem - mruknął, choć tak naprawdę nic nie było dla niego jasne.
- Więc jak? - przełknęła ślinę. -  Mogę?
- Oczywiście, że możesz - posłał jej uśmiech, ale ona nie była w stanie go oddać.
- Dziękuję - zmusiła się do nieznacznego podniesienia kącików ust, ale niezbyt jej to wyszło.
    Opuściła jego gabinet ze spuszczoną głową. Nie chciała patrzeć na miejsca, które mijała i rozpamiętywać dobrych chwil, które ją tu spotkały. Za tydzień miała złożyć rezygnację. Nie mogłaby dłużej tam pracować. Nie, gdy w jej głowie wciąż siedziało to, co działo się między nią a Draconem.
Pogrążona w myślach, wpadła na kogoś, tak jak pierwszego dnia, gdy podpisywała umowę.
- Hermiona… - Wyprostowała się gwałtownie, słysząc ten boleśnie znajomy głos.
- Nie mam ci nic do powiedzenia - powiedziała hardo, zaciskając usta.
- Więc daj mi chociaż…
- Nie - przerwała mu. - Ja już podjęłam decyzję i nie widzę podstaw, aby ją zmieniać. A teraz - zacisnęła nieznacznie dłonie w pięści - przepuść mnie. - Spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, jakby z bólem, ale dla niej to było za późno. Nic nie mogło się zmienić. Zdradził jej zaufanie i nie mógł tego naprawić. Była naiwna, wierząc mu i teraz bardzo tego żałowała. Odsunął się bez słowa.
- Życzę szczęścia - powiedział spokojnie i tylko jego wygięte w grymasie niezadowolenia usta zdradzały, że coś jest nie w porządku.

***

    W domu spakowała wszystko, co od niego dostała, a potem wysłała do Harry’ego patronusa z prośbą o pożyczenie sowy. Ptak pojawił się w jej domu piętnaście minut później, a ona, wiedziona jakimś nie do końca dla siebie zrozumiałym impulsem, wyjęła z pakunku jego bluzę i położyła ją koło swojej poduszki. Przełknęła łzy i przyczepiła tobołek do nóżki sowy, po czym wypuściła ją ze swojego okna, z bólem patrząc, jak resztki jego obecności znikają z jej życia.
    Trzy dni minęły jej bardzo szybko. Nie jadła, nie wychodziła biegać, okna były pozamykane. Nic jej nie cieszyło, była w stanie myśleć tylko o nim, o tym, co robili, o tym, że w jego towarzystwie czuła się piękna i nie potrzebowała nikogo ani niczego więcej…
    Teraz już wiedziała, co do niego czuje i żałowała, że do tego doszło. Powinna była od razu to ukrócić, ale z niewiadomych przyczyn pozwoliła mu wkraść się do swojego serca i w pewnym stopniu uzależnić od siebie. Przytuliła policzek do jego bluzy. To on był tym, którego pokochała, z którym myślała, że pragnie przeżyć resztę życia. Gdy chciała mu o tym powiedzieć, on zrobił coś, czego nie mogla mu wybaczyć. Z jej oczu popłynęły kolejne łzy, zostawiając cienkie ślady na jej policzkach.
    Po raz kolejny rozpłakała się, kiedy ptak przyniósł czerwone tulipany. Jej serce zabiło szybciej, gdy szukała jakiegoś liściku, ale nie znalazła żadnego. Chwyciła pióro. Dobrze wiesz, czemu nie mogę ich przyjąć. Przyczepiła je z powrotem do nóżki ptaka i patrzyła, jak odlatuje, zabierając ze sobą jego prezent.

***

    Teraz wiedział, że czuje do niej coś więcej, że nie jest już tylko wkurzającą Granger. To była jego Hermiona. Nigdy by nikomu tego nie powiedział, bo w ich sferze to uchodziło za niedopuszczalne, ale on naprawdę ją pokochał. Nadała jego życiu sens. Długo nie przyznawał się do tego nawet przed sobą, ale bez niej jego życie wydawało się być wyblakłe. Nie podziałały kwiaty, kartki, listy. Skoro podjęła taką decyzję, musiał się do niej zastosować. On też miał swoją dumę.
    Resztki nadziei stracił, gdy do jego okna zapukała biała sowa z jakimś pakunkiem przy łapce. Rozpakował go drżącymi od ilości wypitego alkoholu dłońmi, a tak przynajmniej próbował sobie wmówić. Wypadły z niego wszystkie jego rzeczy, które u niej zostawił i dopiero po dłuższej chwili zauważył, że nie ma tam jego ulubionej bluzy. Poczuł przypływ nadziei, ale moment później pomyślał, że zapewne ją wyrzuciła. Bo niby po co miałaby ją zatrzymać, skoro kazała mu nie pokazywać się jej na oczy i odesłała kwiaty z liścikiem, w którym pisała, że nie może ich przyjąć? To był koniec i musiał się z tym pogodzić. Szybkim ruchem przechylił butelkę z Ognistą, rozlewając trochę trunku na stół, ale nie zwrócił na to uwagi, i napełnił szklankę po brzegi. Wychylił ją jednym haustem, czując, jak alkohol przyjemnie wypala emocje i rzucił się na swoje niezaścielone łóżko.
    Kochał ją, ale co z tego?
To już nie miało żadnego znaczenia.

***

- Malfoy, do cholery, otwieraj te drzwi! - usłyszał nagle czyjś krzyk.
- Już, już - burknął, wpuszczając do środka Ginny. - Czego chcesz, Weasley? - Założył ręce na piersi.
- Potter - poprawiła go. - Mam na nazwisko Potter.
- Nieważne - zbył ją. - Przejdziesz do rzeczy czy nie?
- Nie zaprosisz mnie do kuchni? - spytała najpierw. Westchnął z irytacją, a potem ruchem głowy wskazał jej pomieszczenie, o które zapytała.
- Teraz łaskawie mi zdradzisz, dlaczego zakłócasz mój dzień wolny? - zapytał cierpliwie.
- Każdy dzień, który spędzasz sam, tak wygląda? - zainteresowała się.
- Co? - zdziwił się.
- Na Merlina, Malfoy! - Dała się ponieść nerwom. - Nie chodzisz do pracy. Nie golisz się. Wypiłeś co najmniej… - Zaczęła liczyć walające się po pomieszczeniu kryształowe karafki. - Raz, dwa… Sześć butelek whisky. Drugie tyle pewnie masz w salonie, więc nie wciskaj mi kitu, że cię to nie ruszyło.
- Co mnie miało ruszyć? - Liczył na to, że się znudzi. Nie docenił jednak jej uporu.
- To, co zrobiła Hermiona! - krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze. - A zrobiła to, bo cię kocha, idioto!
- Kocha mnie? - Uniósł brwi do góry. - Weasl… Potter, zastanów się, co ty mówisz. Jesteś jedyną inteligentną osobą w siedlisku swoich durnych braci, zawsze tak uważałem, ale teraz zaczynam w to wątpić. O czym ty chrzanisz? Czy gdyby mnie kochała, zrobiłaby mi taką awanturę na twoich urodzinach?
- Jaki ty jesteś ślepy… - Puściła obelgi dotyczące swojej rodziny mimo uszu. - Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz?
- Co mam rozumieć? - Zaczynał się denerwować.
- Że musisz zacząć od wytłumaczenia jej, że Ros to tylko przyjaciółka. Że znacie się od małego i że jest dla ciebie jak młodsza siostra, jasne?
- Sądzisz, że mi w to uwierzy? - zapytał z nagłymi wątpliwościami, polewając sobie whisky.
- Nie pij, palancie. - Wyrwała mu butelkę i szklankę, wylewając ich zawartość do zlewu. - Do tego, co masz zrobić, będzie ci potrzebna trzeźwość.
- Co ty masz w planach, ruda? - Nawet się na nią nie zdenerwował, mimo że właśnie wylała najdroższą butelkę alkoholu, jaką posiadał w swoich zbiorach.
- Zobaczysz. - Uśmiechnęła się szeroko. - Zobaczysz.

***

- Mogę wejść? - Draco zapukał cicho do drzwi trenera, uchylając je po chwili.
- Pewnie. - Mężczyzna uśmiechnął się do niego lekko. - Siadaj. - Zaprosił go. Blondyn zajął miejsce z westchnieniem. - W czym mogę ci pomóc?
- Chcę odejść. Zgodnie z tym, co mówiłeś - wyrzucił z siebie szybko.
- Co was dzisiaj naszło? - zdenerwował się Leo. - Najpierw Hermiona, potem ty…
- Hermiona chce odejść? - Uniósł czujnie głowę do góry.
- Tak - odparł po prostu. - Nie zgadzam się. Nigdzie nie odejdziesz.
- Co? - Zmarszczył brwi. - Leo…
- Nigdzie nie odejdziesz - zapowiedział. - Zostaniesz tu i naprawisz to, co w taki idiotyczny sposób zepsułeś, jasne?

***

- Draco, naprawdę cię przepraszam… - Rosie wyglądała, jakby faktycznie czuła się winna.
- Nie martw się - rzucił. - To nie twoja wina.
- Ale… - wahała się.
- To nie twoja wina - powtórzył. - Moja i jej przeszłość też mogła mieć coś wspólnego z tym, co się tam wydarzyło.
- Macie jakąś wspólną przeszłość? - zaintrygowała się.
- Niezbyt pochlebną - poinformował ją po niestandardowej dla siebie chwili wahania. - A teraz, proszę, zostaw mnie samego. Muszę coś przemyśleć.
- Wiem, co chcesz zrobić - rzuciła, stojąc już w drzwiach.
- Wiesz? - zdumiał się. - Ale…
- Nieważne - odparła. - Jeśli się nie zgodzi, pamiętaj, że zawsze masz mnie.
- Rosalie, masz narzeczonego. - Wywrócił oczami.
- Wiem. Ale jeszcze ci się przydam. Zobaczysz.

***

- W czym mogę ci pomóc? -Uśmiechnęła się Narcyza.
- Muszę ci powiedzieć o czymś ważnym - rzucił bardziej w powietrze niż do niej.
- Słucham. - Wciąż miała na twarzy uśmiech. Rzadko prosił ją o zrobienie czegoś dla siebie, więc musiało to być coś naprawdę ważnego.
- W tym tygodniu się żenię - odparł.
- Ale… - Próbowała coś powiedzieć.
- Już się zdecydowałem - przerwał jej. - I nie zmienię zdania.
- To, że pokłóciłeś się z Hermioną jeszcze nic nie znaczy. Jeśli ją przeprosisz, wciąż możecie… - Chciała go przekonać, ale poważne spojrzenie ukochanego jedynaka upewniło ją, że nie ma szans na zmianę zdania.
- Pomożesz mi? - zapytał po prostu.
W jej oczach błysnęła pojedyncza łza. Naprawdę myślała, że Hermiona zostanie jej synową… Ale skoro podjął inną decyzję, nie mogła zrobić nic prócz pogodzenia się z całą sytuacją.
- Zgoda - powiedziała, wzdychając.

***

- Blaise, musisz mi pomóc - powiedział poważnie.
- W czym? - zainteresował się jego przyjaciel.
- Potrzebuję tuzin czerwonych tulipanów na już - powiedział.
- Po co ci one? - zainteresował się. Był pewien, że gdyby w grę wchodził kto inny, pomyślałby o ich wyczarowaniu. Jednak gdy ona była głównym celem, jego przyjaciel zachowywał się dość irracjonalnie. Draco zmierzył go spojrzeniem, które mówiło mu, że powinien sam się tego domyślić. - Dla niej? - Zrobił wielkie oczy.
- Tak - odpowiedział po prostu.
- Jakaś specjalna okazja? - ciągnął go za język brunet.
- Chcę, żeby wyszła za mnie za mąż.
- Pewnie. - Zerknął na niego spod przymkniętych powiek.
- Dzięki. Mam jeszcze sporo do załatwienia. - Przypomniał sobie coś jeszcze. - Właśnie, będziesz moim świadkiem?
- Jasne- zgodził się bez problemu. - A kiedy ten ślub? - zapytał jeszcze.
- Jutro - odpowiedział po prostu.
- A ona się na to zgodziła? - zdziwił się.
- Nie ma o tym zielonego pojęcia.
- Czy ty masz zamiar zrobić to, o czym myślę? - spytał jeszcze.
- To znaczy? - zirytował się blondyn.
- Zamierzasz wziąć ślub z dziewczyną, którą znasz od dziecka, ale dopiero od niedawna jesteś ją w stanie tolerować? I vice versa?
- Tak. Właśnie to zamierzam zrobić.

***

- Hermiona…
- Ginny, daj mi spokój.
- Nie. - Głos rudej był nieugięty. - Masz niewiele ponad dwadzieścia lat i właśnie pozwalasz, aby ktoś, z kim do niedawna nie umiałaś zamienić słowa, powodował u ciebie taki nastrój.
- Więc co twoim zdaniem powinnam zrobić?
    Ginevra uśmiechnęła się szeroko, jakby już odniosła zwycięstwo.
- Coś szalonego.

***

- Ros. Jesteś pewna? - zapytał chyba po raz setny.
- Salazarze, chroń nas przed zakochanymi Malfoy’ami! - zawołała. - Mam nadzieję, że twój ojciec zachowywał się inaczej, gdy prosił o rękę twoją matkę.
- Nie prosił jej - uświadomił ją. - Prosił jej rodziców o… O cholera! Rodzice!
- Wyluzuj - poradziła mu. - Idź, zapytaj. Jak sądzisz, zgodzą się?
- To zależy…
- Więc ich przekonaj - udzieliła mu rady. - I lepiej zrób to skutecznie, bo drugiej szansy nie dostaniesz.

czytam = komentuję
następny rozdział ukaże się w przyszłym tygodniu :)

5 komentarzy:

  1. O kurde.

    Jestem tak zdezorientowana tym, co się stało, że nie wysilę się na żaden lepszy komentarz.

    PS Cudowne! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Musze przyznać że weszłam tu nie spodziewając się nic a tymczasem spotkało mnie wielkie bum!
    Dosłownie zaskoczyłaś mnie całą akcją i sytuacją jaka się rozgrywa.
    przede wszystkim zszokowała mnie Hermiona.
    Ogólnie ciekawie napisana historia.
    Trochę brakuje opisów ale mimo wszystko fajnie wygląda.
    pozdrawiam serdecznie!

    [www.pokochac-lotra.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko Draco potrafi zaplanować ślub, o którym nie wie panna młoda, która nawet nie wie, że będzie panna młodą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam Twój blog przez przypadek, kliknęłam w link przekierowujący i myślałam, że coś się popsuło i znów jestem na swoim blogu :D Jednak mamy po prostu taki sam szablon. Skoro mamy podobne gusta, zabieram się do nadrabiania Twoich rozdziałów :)

    dramione-karmelove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń