Cześć :)
Wybaczcie rzadkość publikacji, ostatnio pewien pisemny projekt skutecznie zajmuje moją uwagę niemalże w 100% poza uczelnią i pracą, jako że tworzę go dla dwóch cudownych istotek, które podzielają mój zachwyt głównymi bohaterami.
Tymczasem, miłej lektury :)
Betowała Ania. Dziękuję <3
Wasza kontuzjowana i wciąż zagipsowana,
eM Ka
PS. Obiecuję niedługo dodać miniaturki :)
***
- Jacques… - powiedziała cicho. - Ja…
- Tak? - Uśmiechnął się, dobrze wiedząc, co zaraz usłyszy.
- Wiesz, że jesteś jednym z moim najlepszym przyjaciół. Ale to nie znaczy wszystkiego - wyrzuciła z siebie. - To… To Dracona nienawidziłam z wzajemnością przez siedem lat. A teraz… - Bała się tego wyznania. Bała się wypowiedzieć te kilka słów, a co za tym idzie - uczynić to, co czuła i co doprowadzało ją na skraj rozpaczy namacalnym. Bo jak wtedy miałaby spojrzeć mu w oczy? Nie miała jednak możliwości wycofania się z tego, co zaczęła mówić. - Teraz zaczynam go lubić. - Odwróciła się do blondyna i pocałowała go w policzek, po czym szybko wróciła do poprzedniej pozycji.
Wszystkim zawodnikom opadły szczęki. Leo intensywnie wpatrywał się w Hermionę, która miała na twarzy lekki rumieniec. Figo zasłonił oczy łapą, jakby nie wierząc w to, co się właśnie stało albo co się nie stało, zależy jak na to patrzeć.
Jacques uśmiechnął się szeroko. Doskonale wiedział, że wydarzy się coś w tym stylu i był z tego naprawdę zadowolony. Nie przewidział jednak wszystkiego.
- Ale miałaś go pocałować - zaprotestowała Milena, otrząsając się z szoku.
- Zrobiła to - odezwał się Draco.
- Co? - zdumiała się dziewczyna.
- Znasz mnie tak długo - powiedział - że powinnaś wiedzieć, że w stosunkach z moimi znajomymi i mną należy wszystko jasno precyzować. Ale - uśmiechnął się szeroko - jeśli chcesz, a Hermiona nie stchórzy - możemy to poprawić.
- Chcę - zażądała. - Bo to było oczywiste. Poza tym - wskazała na różdżkę, której czubek zaświecił się na czerwono - ona tego nie uznała, zatem jeśli cię nie pocałuje, nie będziemy mogli grać dalej. - Brunetka zmierzyła koleżankę wściekłym spojrzeniem, ta jednak wzruszyła tylko ramionami. - Zasady to zasady. Nic nie mogę z tym zrobić.
Draco dotknął lekko ramienia Hermiony, która prawie podskoczyła. Odgarnął jej kosmyk włosów za ucho i pochylił ku jej ustom.
- To tylko pocałunek na pokaz, nic więcej - wyszeptał w jej wargi i pocałował ją lekko. Niemalże mimowolnie położyła jego dłoń na plecach, by znaleźć się jak najbliżej niego, a on wplótł palce w jej włosy, by odchylić jej głowę do tyłu. Zapomniała o tym, że ktoś na nich patrzy. Nie myślał, że podczas kolacji obiecał sobie więcej tego nie robić. Miała gdzieś konsekwencje. Istniała tylko ona, jej drobne ciało, wtulone w niego i do połowy przysłonięte powiekami oczy. Był on, jego usta i palce, wplecione w jej loki. Smakowała szampanem, którego pili do kolacji, limonką, z której zamówiła sok i jakąś dziwną, choć typową dla siebie, niezłomnością. Wyczuwała pomarańczę, wytrawne wino, które wybrał i coś, czego nie umiała zidentyfikować. Zastanawiał się, na jak długo wystarczy mu powietrza, bo miał wrażenie, że jeśli przestanie, stanie się coś bardzo złego. Nie miała zamiaru przerywać i gdyby nie brak powietrza, z pewnością by tego nie zrobiła.
- Czy to wystarczy? - zapytał, biorąc głęboki wdech. Wciąż trzymał dłoń na jej talii, chcąc mieć ją koło siebie.
- Chyba tak - odpowiedziała Milena, zerkając na różdżkę, która tym razem zaświeciła się na zielono. Wiedziała, że ich siebie ciągnie, ciężko im było to ukryć, ale czegoś takiego nie spodziewałaby się w najśmielszych snach. Z rozmyślań na ich temat wyrwała ją Hermiona, która wstała ze swojego miejsca, czując, jak ognisty rumieniec pali jej twarz.
- Przepraszam, muszę iść do siebie - powiedziała słabym głosem, jakby wciąż nie wierząc w to, co się stało. Zniknęła za drzwiami swojej sypialni, idąc od razu do łazienki. Przepłukała nadgarstki zimną wodą z nadzieją, że to coś pomoże i uspokoi jej rozgrzane wnętrze. Jak to jednak z nadziejami bywa, ta również okazała się płonna. Wyszła z pomieszczenia i ze zdziwieniem zauważyła Dracona, który siedział na skraju jej łóżka. - Dlaczego nie jesteś z nimi? - zapytała lekko schrypniętym głosem.
- Wydają się być tak zaabsorbowani zabawą, że nawet nie zauważyli, że wyszliśmy - wyjaśnił. - A ja pomyślałem, że skoro nie jest zbyt późno, to może miałabyś ochotę na spacer?
- Teraz? - zdziwiła się. Skinął głową, a ona zastanawiała się przez chwilę.
- Zgoda - powiedziała w końcu.
- Będę czekał za kwadrans na dole - poinformował ją i wyszedł. Uspokoiła oddech, nie wiedząc, czego w zasadzie ma się spodziewać. Przebrała się szybko, poprawiła makijaż, na koniec ubierając adidasy i mając nadzieję, że to wystarczy. Nie miała pojęcia, co planuje blondyn, ale miała wrażenie, że to będzie coś niesamowitego.
***
Zeszła na dół, trzymając się kurczowo poręczy. Uśmiechnęła się na jego widok, mimo że stał plecami do niej. Usłyszawszy jej kroki, odwrócił się, a na jego wąskich wargach pojawił się uśmiech.
- Gdzie idziemy? - zapytała, gdy szli w stronę wyjścia, a zazdrosny recepcjonista odprowadzał ich spojrzeniem.
- Niespodzianka. - Nie chciał jej powiedzieć, gdzie idą. Obawiał się, że mogłaby się nie zgodzić. Przepuścił ją przed sobą w drzwiach i zaraz zatrzymał, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Ufasz mi? - zapytał. Zamarła. To było trudne pytanie i ono również mogłoby wyrazić to, co czuje, a czego na razie nie chciała mówić. - Hermiona. - Wypowiedziane przez niego jej imię spowodowało, że jej serce stopniało do końca.
- Tak - powiedziała, nie przejmując się wcześniejszym postanowieniem.
- Dobrze. - Uśmiechnął się i położył jej dłoń na oczach, by nie mogła podglądać. Objął ją w pasie i przyciągnął bliżej siebie, z zadowoleniem odnotowując, że tak na nią działa.
Teleportował ich oboje, mając nadzieję, że jego plan się powiedzie. Gdy tylko poczuł grunt pod nogami, wypuścił ją, wciąż jednak zasłaniając jej oczy. Wolną ręką sięgnął do kieszeni i machnął szybko różdżką, wyczarowując koc, butelkę szampana w kubełku z lodem i dwa kieliszki. Potem odsunął się kawałek, dając jej możliwość jej zobaczenia, co zaplanował i ewentualnego protestu, gdyby coś jej nie spodobało. Musiała jednak być pod wrażeniem, bo nic nie powiedziała, stała i patrzyła na panoramę miasta, jakby nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
- Jest… - westchnęła, obracając się do niego. - Jest idealnie - przyznała. Odetchnął dyskretnie z ulgą. Sam nie był pewien jej reakcji, bo z nią wszystkie jego dotychczasowe metody zawiodły.
- Jak wszystko, co robię ja - powiedział, nie mogąc się powstrzymać. Parsknęła śmiechem, po czym tak po prostu położyła się na kocu i wpatrzyła w nocne, w większości zachmurzone niebo. Nie zwlekając ani chwili, zajął miejsce obok niej.
- Skąd wiedziałeś?
- O czym?
- Że zawsze marzyłam, aby przyjść na Łuk Triumfalny w nocy.
- Nie wiedziałem. Ale pomyślałem, że to lepsze niż Wieża Eiffla albo jakaś restauracja.
- Miałeś rację - przyznała. - Szkoda tylko, że nie widać gwiazd.
- Nie ma na to niestety zaklęcia - dodał. Położyła się na boku i spojrzała na niego uważnie.
- Dlaczego taki jesteś? - zapytała.
- Jaki? - zdziwił się.
- Zimny - wyjaśniła po chwili milczenia. - Wyniosły. Zachowujesz się jakbyś był ponad wszystko… A gdzieś tam w głębi kryje się całkiem niezły facet.
- Pozostałości po surowym wychowaniu - wyjaśnił, krzywiąc się lekko. - Po wojnie rodzice się zmienili, ale na pewne rzeczy było za późno. - W jego uśmiechu była nostalgia, a może żal? Nie była pewna. Nie chciała pytać, to był jeden z takich tematów, których się nie porusza, jeśli się kiedyś kogo nie zna tak dobrze, jakby się chciało.
- Co masz zamiar robić po tym, jak skończysz karierę sportowca? - zapytała po chwili milczenia, które tym razem nie było krępujące.
- To znaczy? - Podniósł się na łokciu.
- Masz jakieś ambicje? Gdzie chciałbyś pracować? - Wstała i podeszła do barierki, by znów popatrzeć na miasto. Przeciągnął dłonią po lekko zarośniętej szczęce i poszedł za nią. Odwrócił ją ku sobie.
- Teraz mam jedną ambicję - wyszeptał jej do ucha.
- Jaką? - zapytała, wstrzymując oddech.
- Żebyś była moja. - Musnął ustami jej ucho, zahaczając przy okazji o nie lekko zębami. Już miała mu coś odpowiedzieć, gdy nagle spadło kilka kropel deszczu. - Chyba powinniśmy wracać - powiedział.
- Mhm - mruknęła niechętnie, jakby taka perspektywa w ogóle nie sprawiała jej przyjemności.
- Poczekaj - powiedział. Machnął różdżką i wszystko, co przygotował zniknęło. - Niespecjalnie nam wyszedł ten wieczór - stwierdził.
- Dla mnie było dobrze - zapewniła go i stanęła nieznacznie na palcach, by pocałować go w policzek. Uśmiechnął się, czując jej usta na swojej szczęce. Nie wiedzieć czemu, jej pocałunki zdecydowanie bardziej intymne niż te, którymi obdarzały go inne dziewczyny. Odpędził od siebie te myśli i skupił się tylko na niej. - Wrócimy spacerem? - zapytała.
- Może być. - Uśmiechnął się. Nie zwracał uwagi na deszcz, na to, że oboje byli coraz bardziej mokrzy i że pewnie skończy się to dla nich katarem albo przeziębieniem.
Szli powoli, a gdy w pewnym momencie złapał ją za rękę, nie cofnęła jej. Czując lekki uścisk jego dłoni na swojej, poczuła ciepło rozlewające się po sercu. Byli już pod hotelem, gdy nagle wyczuła dziwne spięcie jego ramion.
- Och, pieprzyć to - mruknął nagle i przyparł ją do ściany, ignorując to, że pada coraz mocniej. Uśmiechnął się, wciąż patrząc jej w oczy. Nie dostrzegła w nim zwykłej złośliwości, było za to coś, czego jeszcze nie umiała rozgryźć. Wspięła się na palce i, kierując się nie do końca zrozumiałym impulsem, skubnęła lekko jego wargę.
Przez kilka sekund, dla niej długich jak godziny, stał jak słup soli. Gdy chciała się odsunąć, unieruchomił delikatnie jej brodę, pogłębiając pocałunek. Zaskoczona, że jej nie odepchnął, z początku pozwoliła mu przejąć inicjatywę, ciesząc się naciskiem jego ust na swoje. Wplotła palce w jego włosy, oddając pocałunek. Przysunęła się do niego bliżej, a on objął ją w pasie. Była idealna. Ta chwila mogła trwać w nieskończoność, bo wcale nie chciał wypuszczać jej ze swoich ramion. W końcu musieli się od siebie odsunąć, by móc oddychać, ale ich usta wciąż znajdowały się obok siebie. Hermiona zadrżała lekko, nagle czując przejmujące zimno i zdała sobie sprawę, że cała przemokła i że jedyne suche miejsca na jej ubraniu to te, które chwilę wcześniej miały styczność z Draconem. Spojrzenie jej pociemniało, gdy odsunął się od niej i zaczął ściągać swoją skórzaną kurtkę. Jednocześnie zaczęła się zastanawiać, co on właściwie robi. Odpowiedź przyszła sama, gdy zarzucił ją na jej ramiona.
- Będziesz jutro chora - zauważył.
- To nie ma znaczenia - odpowiedziała, wciąż pod wrażeniem pocałunku. Zastanawiała się przy tym, co on myśli, jego uczucia jak zawsze skrywała idealnie dobrana do sytuacji maska.
Do hotelu weszli zgodnym rytmem, nie odrywając się do siebie. Panująca pomiędzy cisza nie ciążyła im, wręcz przeciwnie, była błogosławieństwem, bo żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Nie trzymali się za ręce, ale automatycznie trzymali się tak blisko siebie, że logicznym był fakt, że nagle stali się dla siebie kimś więcej. Może dlatego Daniel miał taką niezadowoloną minę, gdy zobaczył ich ze swojego okna. Żadne z nich jednak tego nie zauważyło, pogrążone w myślach o osobie idącej po drugiej stronie i zajęte rzucaniem sobie ukradkowych spojrzeń.
Za drzwiami pokoju znów wpił się w jej usta. Oddawała jego gorące pocałunki, próbując pozbyć się jego koszuli. Szarpnęła mocniej, rozrywając guziki, co z kolei spotkało się z jego cichym śmiechem, gdy zsunęła mu ją z ramion. Odsunęła się od niego, czując, że potrzebuje dla siebie chwili w łazience.
- Zaraz wracam - powiedziała, wchodząc do pomieszczenia. Skinął głową.
Stanęła przed lustrem w łazience i przesunęła dłonią po swoim brzuchu, wyobrażając sobie, że to są jego usta. Nagle zawahała się. Czy tego właśnie chciała? Od dawna żaden mężczyzna nie wzbudził takich uczuć, jak on… Szybkim ruchem zdjęła z siebie jego bluzę i swoją koszulkę, zostając w staniku i samych spodniach. Po plecach przeszedł ją dreszcz, gdy w jej głowie pojawiły się obrazy z ostatnich dni: gdy niósł ją na rękach, przyniósł śniadanie do łóżka, pomógł opanować przerażanie na wieży Eiffla i zabrał w miejsce, o którym zawsze marzyła… Dotknęła lekko palcami ust, przypominając sobie wszystkie jego pocałunki i szybko podjęła decyzję co do kierunku, w którym miał rozwinąć się ten wieczór.
Odkąd ją poznał, nie miał żadnej, choć na jej miejscu mogłaby być każda… Więc czemu ona? Co takiego miała w sobie, czego nie miały inne? Uśmiechnął się do siebie pod nosem. Pociągała go, bo była niedostępna… Jako jedyna nie wahała się stawiać mu warunków i podnosić na niego głosu, gdy zrobił coś głupiego. Chciał tego. Czuł, jak pożądanie rozpala go od środka. Musiał, po prostu musiał. I tylko jedno pytanie czaiło się z tyłu jego głowy: co będzie jutro? Na razie jednak nie miał zamiaru na nie odpowiadać. Liczyła się ta chwila.
Tak, jak powiedziała, wróciła po momencie, ubrana jedynie w koszulkę nocną i krótkie spodenki. Uśmiechnął się do niej, zatrzymując wzrok na jej wysportowanej, ładnie wyrzeźbionej sylwetce. Podszedł, wyciągając ku niej rękę. Przyjęła ją i wtedy pociągnął ją mocniej ku sobie, aż uderzyła nosem w jego tors.
- Nox - mruknął, całując ją we włosy. W pokoju zapadł mrok. Zaczęła wędrować ustami, odkrywając po omacku fragmenty jego ciała. Nie zaprotestowała, gdy zaczął ją rozbierać. Podświadomie od dawna wiedziała, że do tego dojdzie i miała zamiar wykorzystać to najlepiej, jak umiała.
***
Obudziła się następnego ranka i od razu zorientowała się, że jest sama. Zrobiło się jej przykro, ale nie dała po sobie tego poznać. Postanowiła nie schodzić na śniadanie, aby uniknąć niewygodnych pytań i stanięcia z nim twarzą w twarz. Już zbierała się, aby wstać, gdy nagle wszedł do pokoju z tacą w rękach. Od razu zauważyła, że ma na sobie tylko spodnie od dresu i na nowo zrobiło się jej gorąco. Przechyliła głowę na bok.
- Nie chciałeś zejść na dół? - zapytała, uśmiechając się lekko i maskując swoje zażenowanie.
- Pomyślałem, że możemy zjeść tutaj - powiedział, stawiając tacę na nocnej szafce i usiadł koło niej. Uświadomiła sobie, że ma na sobie tylko jego koszulkę i zarumieniła się.
- A tak naprawdę? - spytała z rozbawieniem, gdy zaczął ciągnąć nakrycie w swoją stronę i pochyliła się ku niemu.
- Chciałem mieć cię tylko dla siebie. - Przytrzymał dwoma palcami jej podbródek i skradł jej szybki pocałunek, jednocześnie ściągając z niej kołdrę. - Śniadanie chyba może poczekać - dodał, gdy siadła bliżej niego. Roześmiała się, gdy zaczął ją z powrotem rozbierać.
***
- Podgrzałeś już? - zapytała ze śmiechem, wychodząc z łazienki i wycierając włosy w jego ręcznik.
- Tak, tak. - Machnął nieuważnie różdżką, a tosty zrobiły się czarne.
- Chyba jednak będziemy musieli zejść na dół i dołączyć do wszystkich. - Po prostu nie mogła darować sobie zakpienia z niego. Wstał, lekko niezadowolony, i przyciągnął ją do siebie.
- Chyba tak - powiedział. - Ale - dodał - jeśli komuś o tym powiesz…
- To co? - Wciąż się śmiała. - Wyląduję na kanapie? - Wywinęła mu się z uścisku. - Chciałabym ci przypomnieć, że jak na razie to ty na niej śpisz.
- Tylko pod warunkiem, że ty wylądujesz tam ze mną. - Uśmiechnął się prowokacyjnie.
- Dzięki, wolę moje łóżko. - Ona też musiała być złośliwa, po prostu nie było innej możliwości.
- Czyli ustalone. Kanapa nie będzie nam już potrzebna. - Uchylił się przed poduszką, którą w niego rzuciła. - No co, chyba teraz mnie nie wyrzucisz? - Zrobił minę zbolałego psa.
- Zobaczymy. - Schyliła się, podnosząc coś z łóżka i cisnęła w niego jego koszulką. - Ubieraj się, kochanie - zaakcentowała mocniej ostatnie słowo. - Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna.
***
Gdy tylko weszli do jadalni, Hermiona z niechęcią zauważyła, że tego dnia wszyscy jakby zmówili się przeciwko nim i zdecydowali zjeść później. Dodatkowo, Milena na jej widok parsknęła śmiechem, Daniel zrobił się cały czerwony ze złości, a Kyle miał na twarzy bardzo domyślny uśmieszek. Podeszła do bufetu i szybko wybrała coś do jedzenia, zapominając o piciu.
- Kakao – mruknął jej do ucha Draco, stawiając przed nią kubek. Chwyciła go w dłonie, posyłając mu nerwowy uśmiech. Usiadł tak blisko niej, że utrudniał jej manewrowanie nożem i widelcem. Pod stołem ich nogi stykały się, powodując, że zrobiło się jej gorąco, a na jej policzkach wykwitły rumieńce.
- Dziękuję – powiedziała. Jedząc swoją jajecznicę, zaczęła się zastanawiać, co powoduje takie zainteresowanie wszystkich obecnych przy stole. Dotknęła ręką szyi i przesunęła nią dyskretnie po twarzy, ale nic nie wyczuła. O co mogło chodzić? Może była brudna? Ale gdzie? Na pewno by zauważyłaby to w lustrze, gdyby tak było. A z drugiej strony, coś musiało być na rzeczy.
Draco, dobrze wiedząc, nad czym zastanawia się brunetka, uśmiechnął się pod nosem i upuścił serwetkę na ziemię, pochylając się ku niej.
- Śliczne masz te malinki, kochanie – wyszeptał jej do ucha.
***
czytam = komentuję
PS. Liczę na Was, że zostawicie więcej komentarzy niż ostatnio :)
PS. Liczę na Was, że zostawicie więcej komentarzy niż ostatnio :)
świetny rozdział, czekałam na Niego od dawna i nawet zastanawiałam się czy przypadkiem nie usunęłam tego blogu.
OdpowiedzUsuńAle jest nowy rozdział i był cudowny
pozdrawiam
Takie urocze, idealne na wieczor po randce. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDwa "ale", zanim się rozpłynę nad rozdziałem. Nostalgia to tęsknota za ojczyzną. Podczas dialogu Hermiony i Draco trafia się też takie sformułowanie, że on chce ją tylko DO siebie, zamiast DLA. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, taki promyczek, który sprawia, że niestraszna mi już nauka. Już się nie mogę doczekać, co dalej będzie się działo. Pierwsze kroki już zrobione, ale sielanka nigdy nie trwa długo, niestety. Nie mogę ukryć, że nie mam pojęcia, co dla nas zyskujesz, a trochę się boję. Wierzę jednak, że happy-end zawita i tutaj.
Pozdrawiam,
C.
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Cass - nostalgia to potocznie, doskwierająca tęsknota za ojczyzną (krajem ojczystym), a także, tęsknota za czymś przeszłym, co utrwaliło się w pamięci lub do czegoś, co wyobrażono sobie w marzeniach. Co do drugiego błędu, już poprawiam, dziękuję :)
UsuńBuziak :)
Bardzo fajny rozdział!:)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to się dalej potoczy...
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam
Czekam na rozwój wydarzeń. Weny
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział. Nie mogę doczekać się następnego;)
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie. Ate malinki...^^ Przepraszam, że nie komentowałam wszystkich rozdziałów, ale strasznie się wciągnęłam. Obyś pisała tak dalej. Dużo weny życze :D
OdpowiedzUsuńDraco na końcu jest taki słodki 💚💚💚💚
OdpowiedzUsuń