„Miłość, przyjacielu,
To dym, co z parą westchnień się unosi;
To żar, co w oku szczęśliwego płonie,
Morze łez, w którym nieszczęśliwy tonie,
Czymże jest więcej? Istnym pomieszaniem,
Żółcią trawiącą i zbawczym balsamem”
~ William Sheakspeare
***
„Dał jej sześć róż, w tym jedną sztuczną,
i powiedział, że przestanie ją kochać,
gdy zwiędnie ostatnia...”
Hermiona siedziała na strychu przy otwartym kufrze. Minęło wiele czasu, odkąd ostatni raz do niego zaglądała. Dni zmieniały się w miesiące, a one powoli przechodziły w lata, które z kolei ułożyły się w drugą dekadę...
Dopiero niedawno doszła do wniosku, że nadszedł czas, by rozprawić się z przeszłością, której nic nie mogło zmienić. W głębi duszy zaakceptowała to już jakiś czas temu, dlatego nawet nie odwiedzała strychu, ale wiedziała aż za dobrze, że tak naprawdę nie jest w stanie wyrzucić tego, co się tam znajdowało, bo przypominało jej to szczęśliwe dni w szkole, które minęły i nie miały szansy powrócić.
Gdyby ktoś dwadzieścia lat temu powiedział jej, jakiej decyzji będzie żałowała przez całe życie, z pewnością by go wyśmiała. Wówczas to było tak nierealne, jak to, że Hagrid przestanie kochać niebezpieczne zwierzęta.
A potem, z powodu jednego listu, wszystko się zmieniło… Wzdychając, wyjęła przewiązaną wstążką paczkę kopert i kilka zdjęć z kufra. Następnie wstała, otrzepując zniszczoną parę jeansów, i zeszła na dół, trzymając w ręce pamiątki z przeszłości.
W kuchni zaparzyła sobie kawę i usiadła przy stoliku, biorąc do ręki kolorowe zdjęcie, z którego machały do niej dwie przytulające się postaci. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilkanaście lat temu życie wydawało się być takie łatwe i przyjemne, że choć przyszłość była jedną wielką niewiadomą, umiała marzyć... Była taka szczęśliwa, pełna ufności i wiary w lepszą przyszłość. A teraz? Była sama, z dwójką dzieci i brakiem perspektyw na zmianę...
- Mamo? Co to za chłopak obok ciebie? - Głos córki przerwał jej rozmyślania o przeszłości. Podniosła niechętnie głowę i zauważyła, że Rosie wskazuje na zdjęcie, które ściskała kurczowo w dłoni.
- To moja pierwsza miłość - westchnęła.
- Spotkaliście się w szkole? - zainteresowała się dziewczyna.
- Tak - odparła, przełykając ślinę.
- Czemu nigdy o tym nie wspominałaś? - zadawała dalej pytania.
- Bo twój tata o tym nie wiedział. Nikt nie wiedział.
- Opowiesz mi o tym? - poprosiła córka, przesuwając sobie fotel.
- Dobrze. - Może to już faktycznie czas, by zrzucić z siebie ciężar tajemnicy?
Odetchnęła głęboko i zaczęła swoją opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz