wtorek, 13 września 2016

Rozdział 3. "Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż pozostałe."

- Hermiona! – zawołała Ginny. – W naszym pokoju leży coś, co powinnaś zobaczyć.
- Co takiego? – spytała zaintrygowana brunetka.
- Musisz iść  i zobaczyć – roześmiała się ruda. Brunetka zaniosła talerz do zlewu i szybkim krokiem udała się do sypialni przyjaciółki. Zobaczyła czerwone róże i uśmiechnęła się szeroko. Zerknęła na bilecik.
Dla najpiękniejszej.
DM.
- Od kogo? – spytała ciekawie Gin.
- Od Wiktora – wymyśliła na poczekaniu, zasłaniając ręką kartonik.
- Tego to trafiło – uśmiechnęła się młodsza z nich. – Zerwaliście rok temu, a on dalej chyba nie zrozumiał.
Brunetka odetchnęła z ulgą. Jej sekret był bezpieczny.

***

- Tęskniłaś za nim w tamte wakacje?
- Bardzo.
- A więc dlaczego się nie spotkaliście?
- Bo nikt o nas nie wiedział i nie mógł wiedzieć.
- Mogliście się ukryć…
- Niespecjalnie. Ja nie chciałam kłamać, a poza tym teleportacja pomiędzy kontynentami jest ściśle nadzorowana.
- A powiedziałaś mu kiedykolwiek, że tęskniłaś?
- Nie - ucięła krótko nieprzyjemny wątek Hermiona.

***

- Dziękuję za kwiaty. Były śliczne.
- Cieszę się. A nie pytali skąd je masz?
- Pytali. Powiedziałam, że to Wiktor.
- Krum? – Zmarszczył brwi.
- Tak. Piszę z nim czasami.
- Mhm – mruknął.
- No nie, ty też? – zirytowała się.
- Co ja też?
- Ron też jest o niego zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny – zaprzeczył od razu.
- Nie? – Pocałowała go w policzek. – A ta mina i złość w oczach to na pewno dlatego, że wspomniałam o Ronie?
- No dobra – przyznał. – Jestem zazdrosny, bo to on pierwszy się z tobą spotykał.
- Ale to ja z nim zerwałam – westchnęła. Czasem naprawdę działał jej nerwy ze swoją małostkową zazdrością.
- To w porządku. – Uśmiechnął się i zaczął ją łaskotać.

***

- Draco? O co chodziło w twojej rozmowie z Burkesem na Nokturnie?
- Słyszałaś ją? – Pobladł.
- Tak – przyznała.
- Potter też słyszał? – zapytał głucho. Nie umiała mu skłamać.
- Słyszał.
- Dostałem zadanie. Od… - zawahał się.
- Voldemorta? – spytała wprost. Wzdrygnął się.
- Tak. Ja muszę..
- Nie. Nie mów. - poprosiła.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Lepiej będzie, jeśli nie będę wiedziała.
- W porządku – przyznał jej rację i zmienił temat.

***

- Mamo?
- Słucham, Rose. – z głosu Hermiony przebijało zmęczenie.
- A kłóciliście się z tym twoim chłopakiem?
- Tak.
- Dużo?
- Nie.
- A o co?
- Na przykład o to, że poszłam z kolegą na proszoną kolację i ten chłopak zaciągnął mnie pod jemiołę. Uciekłam w ostatniej chwili. Albo.. – zawahała się.
- Albo co? – spytała ciekawie Rosie
- Nie wierzył w siebie, a ja próbowałam mu przemówić  do rozumu.

***

„Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.”
~ Paulo Coelho
- Powiedz mi, czemu się ze mną spotykasz?
- Słucham? – zmarszczyła brwi.
- No bo co ty we mnie możesz widzieć? Jestem śmierciożercą, zawsze cię poniżałem, traktowałem jak kogoś gorszego. A ty…
- Draconie Malfoy’u – przerwała mu. – Spójrz mi w oczy. Wiesz, kogo ja widzę?
- Kogo? – spytał chrapliwie.
- Przystojnego, zagubionego chłopaka, który chce być sobą, który uczy się miłości i chce się zmienić. Zaimponowałeś mi tym.
- Zaimponowałem? – zdziwił się.
- Tak – odparła cierpliwie.
- Dziękuję, że we mnie wierzysz. Mimo tego, co wiesz…
- Każdy zasługuje na szansę. Ty też. – Odsunęła od siebie książki i usiadła obok niego. – Więc ani mi się waż myśleć o sobie źle. Jasne? – spytała poważnie.
- Jasne – uspokoił się trochę.

***

- Mówiłaś, że ktoś się o was dowiedział. Kto i kiedy?
- Harry. Przyłapał nas.
- Jak zareagował?
- Powiedział, że to moje życie. I obiecał, że nikomu nie powie.
- Tacie też nie?
- Zwłaszcza tacie.
- Nawet cioci Ginny?
- Ona nie wie do dziś.
- Masz zamiar jej powiedzieć?
- Nie. - Głos Hermiony stwardniał. - To jak, słuchasz czy zadajesz głupie pytania?
Raczej niewygodne, pomyślała Rose, a głośno powiedziała ugodowo:
- Słucham, słucham. Mów dalej.

***

- Hermiona? Ty i… - usłyszała pełen niedowierzania głos. Odwróciła się gwałtownie, odsuwając się szybko od Dracona. Wiedziała, jak Dracon reagował na Harry’ego i bała się tej konfrontacji. Obawiała się kłótni, awantury, może nawet bójki…
- Nie powiesz Ronowi? – Przygryzła wargę zaniepokojona. – Znasz go. Wiesz, jakie będzie robił sceny…
- Nie powiem – Wybraniec wydawał się być bardziej rozbawiony niż zły, co ją uspokoiło. Już od dawna się czegoś domyślał, choć obstawiał innego chłopaka. Ale skoro wybrała tego Ślizgona, nie miał prawa jej potępiać, to była jej decyzja. On mógł ją tylko wspierać.
- Spróbuj ją skrzywdzić, a gorzko tego pożałujesz – zagroził jeszcze, gdy Hermiona opuściła pomieszczenie.
- Nie zranię jej. Nigdy.
- Trzymam cię za słowo.

***

- Granger chyba się z kimś spotyka - powiedziała Pansy, siedząc w salonie i piłując paznokcie.
- Ta szlama? - skrzywiła się Dafne. - Kto by ją chciał?
- Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami brunetka. - Ale jakoś inaczej się ostatnio zachowuje.
- Obserwujesz ją?
- Trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć. Wygląda, jakby nagle cały świat miała u stóp.
- Wali mnie to - warknęła Daf. Miała ciekawsze rzeczy na głowie niż sympatie jakiejś szlamy. Do pomieszczenia wszedł Draco. Pansy natychmiast rzuciła mu się na szyję.
- Słyszałeś już, że Granger ma faceta? - Ślizgonka chyba za wszelką cenę chciała, żeby ktoś podzielał jej zainteresowanie tematem, skoro wciągała w to nawet swoją niedoszłą sympatię.
- Mam to gdzieś - burknął blondyn i opuścił pomieszczenie, do którego dopiero co wszedł.
Koniecznie muszą porozmawiać. Lepiej, żeby nikt się nie domyślił.

***

„Jako obcego za wcześnie ujrzałam!
Jako lubego za późno poznałam!
Dziwny traf miłości się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści”
~ William Sheakspeare
Stał przodem do jeziora. Słońce już zachodziło. Uczniowie w większości znajdowali się w swoich salonach, ucząc się, plotkując lub grając w szachy. Oni chcieli się spotkać, korzystając z tego, że nikt nie mógł im przeszkodzić.
- Cześć – powiedziała cicho. Odwrócił się i podszedł do niej. Wtulił twarz w jej włosy.
- Tęskniłem – wyznał, ciesząc się jej bliskością.
- Ja też – uśmiechnęła się. Nie musiała mówić więcej. Nie wymagali od siebie żadnej deklaracji. Odsunął się na chwilę, a w jego dłoni pojawiła się róża. Chwyciła ją delikatnie.
- Czerwone róże daje się tylko kobiecie, którą się kocha – zauważyła z uśmiechem.
- I dlatego żadna inna takich ode mnie nie dostanie – obiecał i przyciągnął ją do siebie.
To był jeden, jedyny raz, gdy wspomniał o swoich uczuciach do niej.

***

- Hermiona, słyszałaś? Podobno Malfoy ma dziewczynę. - zapytała Parvati, a Lavender spojrzała na nią ciekawie.
- I co z tego?
- Nie ciekawi cię, kto to jest?
- A po co mi to? - zapytała, pochylając się z powrotem nad książką.
- Dla samej satysfakcji. Ciekawe, która go omotała - zastanowiła się Lavender.
- Wybaczcie, ale jakoś nie mam ochoty na plotki o Malfoy’u. Poza tym nie wierzę, że któraś wytrzymałaby z nim dłużej niż tydzień - skłamała Hermiona. - Niedługo egzaminy i jakoś to mnie bardziej interesuje niż rzekoma dziewczyna tej fretki. - Zerwała się na równe nogi i pospieszenie opuściła pomieszczenie, przyciskając do siebie “Numerologię dla zaawansowanych”. Parvati i Lavender pogrążyły się z powrotem w rozmowie na temat potencjalnej dziewczyny swojego obiektu zainteresowań, nie mając pojęcia, że ta, o której myślały, właśnie wyszła z salonu.

***

„W miłości trzeba się napracować.
Ona przychodzi do nas sama.
Nie wiadomo skąd i dlaczego.
Ale to wszystko, co dla nas robi.
Później musimy zajmować się nią sami.
Kiedy jest za gorąco, schładzać, żeby się nic nie spaliło.
Jak jest za zimno, podgrzewać, żeby coś nie zamarzło.
Jak coś się dzieje zbyt wolno, to przyśpieszać,
a jak coś goni, tak że tracimy nad tym kontrolę,
to zwalniać, bo w pędzie łatwo przeoczyć
coś ważnego albo trudno uchwytnego.”
~ Anna Ficner-Ogonowska
- Draco... - wymruczała Hermiona.
- Słucham? - spojrzał na nią.
- Wiesz na co mam ochotę? Chciałabym... - Nie zdążyła skończyć, bo pocałował ją, zamykając jej usta. Odchyliła głowę do tyłu, dając mu dostęp do szyi. Jęknęła, gdy jego usta sunęły w dół jej ciała. Zaczęła zsuwać z niego jedwabną marynarkę, gdy nagle odsunął się od niej.
- Co się stało? - spytała lekko zdyszana. Wskazał głową drzwi. Zmrużyła oczy.
- Smoku, wiem że tam jesteś! Otwieraj albo wejdę sam! - usłyszeli głos Blaise'a. Hermiona wymieniła z chłopakiem nerwowe spojrzenie.
- Co teraz? - spytał cicho. Wzruszyła ramionami.
- Stary, wiem, że jesteś z dziewczyną! Lojalnie uprzedzam, za pół minuty wchodzę. Macie czas żeby się ubrać! - Hermiona otworzyła drzwi łazienki i wpadła do niej szybko.
W tym samym momencie, gdy zamknęła drzwi do pomieszczenia, do sypialni Dracona wbiegł rozpędzony Blaise. Odepchnął stojącego przed łazienką przyjaciela i wpadł do niej, rozglądając się ciekawie. Lekko speszony wyszedł z pomieszczenia. Hermiona odetchnęła z ulgą. Rzuciła zaklęcie zwodzące na czas.
- Mogę wiedzieć, co ty odwalasz? - spytał zirytowany Dracon.
- Nic takiego - burknął Blaise, rozsiadając się wygodnie w fotelu, który niedawno opuściła Hermiona i przywołał do siebie zaklęciem butelkę alkoholu. Blondyn przygryzł wargę. Chciał uwolnić dziewczynę z łazienki, musiał więc szybko pozbyć się przyjaciela. W porę przypomniał sobie o szlabanie u McGonagall , co prawda zaplanowanym na inny wieczór, ale Blaise nie musiał przecież o tym wiedzieć.
- Sorry Diable, ale teraz się nie napijemy, muszę iść odrobić szlaban - skrzywił się teatralnie, licząc na to że przyjaciel zrozumie mało subtelną aluzję.
- Ach tak. Stara McGonagall - mruknął brunet i odłożył butelkę na podłodze. - No nic, odrobimy to innym razem. - Podszedł do drzwi i obrócił się jeszcze. - Swoją drogą, ładny stanik pod łóżkiem. Ciekaw jestem, czyj on jest - zamknął szybko drzwi, żeby nie oberwać poduszką. W łazience Hermiona zdjęła z siebie zaklęcie i usiadła na brzegu wanny, chichocząc cicho. Niewiele brakowało, żeby kolejna osoba poznała ich sekret, ale musiała przyznać, że cała sytuacja była dość zabawna, zwłaszcza, gdy Zabini zauważył jej stanik. Była ciekawa jak Dracon mu to wytłumaczy, ale nie chciała się nad tym teraz zastanawiać. Rozpięła koszulę, rzuciła ją na podłogę i wyszła z pomieszczenia, uśmiechając się zalotnie.

***

Draco obudził się, czując na twarzy promienie słoneczne. Przeciągnął się ostrożnie, żeby nie obudzić przytulonej do niego dziewczyny. Po wczorajszej libacji, którą sobie zafundowali, bolała go głowa, ale nie było aż tak źle, żeby nie mógł normalnie iść na lekcje. Spojrzał na zegarek i jego dobry humor chwilowo się ulotnił.
- Hermiona, czas wstawać - wymruczał dziewczynie do ucha, odkrywając ich oboje.
- Śpię - wyrwała mu kołdrę i okryła się nią szczelnie.
- Kochanie, spóźnimy się na OPCM - uśmiechnął się lekko.
- Jak to spóźnimy się na OPCM? - wyskoczyła z łóżka, nie przejmując się nagością i zaczęła się rozglądać za swoim stanikiem. W oczy rzucił się jej wystrój pokoju: kilka butelek po alkoholu na podłodze, dwie nienapoczęte na biurku, jej koszula od mundurka w połowie pod łóżkiem, rozerwana w kilku miejscach, stanika nie mogła zauważyć, ale chyba nawet nie chciała wiedzieć, gdzie on jest,  jego koszula na środku dywanu (wylała się na nią jedna butelka Ognistej) i lekko zdemolowana rama od łóżka - chyba się założyli, które z nich rzuci silniejsze Reducto, ale tego akurat nie była pewna, nie pamiętała. Poczuła silny ból głowy. Chyba przesadziła z ilością alkoholu.
- Szukasz stanika? - zapytał zaczepnie. - Jest na lampie. Koszula pod łóżkiem, ale ani jednego, ani drugiego nie ubierzesz. - Wyszczerzył zęby. Przywołała do siebie części garderoby i rzuciła nimi o ziemię. Faktycznie, nie nadawały się już do niczego. Dracon ubrał spodnie od mundurka i podszedł do komody. Wyjął z niej małe pudełko i rzucił je dziewczynie. Otworzyła je. W środku znajdowała się czerwona bielizna.
- Miałaś to dostać na Walentynki, ale dziś chyba ci się bardziej przyda – powiedział ze śmiechem. Uśmiechnęła się w podziękowaniu i po chwili stała przed nim ubrana w bokserkę, spódnicę od mundurka i botki na obcasie. Wypadła z sypialni i pobiegła do lochów. Draco złapał krawat i podążył za nią, kończąc się ubierać.
Dwie minuty później wchodzili do sali OPCM. Dracon odruchowo poprawił krawat. Nie mógł tylko zrozumieć, czemu wszyscy dziwnie na niego patrzą. Hermiona usiadła na swoim miejscu obok Rona, a Harry spuścił głowę, tłumiąc dłonią śmiech.
- Granger, pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru za spóźnienie i dwadzieścia za niestostowny ubiór. Przypominam też o obowiązku noszenia krawata - syknął Snape. - Draco, nie spóźniaj się więcej. I choć rozumiem twoją chęć integracji z innymi domami  to prosiłbym, żebyś na lekcjach nosił swój krawat. - Ron spojrzał na blondyna, a nie zauważywszy niczego dziwnego, odwrócił się do Hermiony.
- O co chodzi? - zapytał głupio. Pozostali Gryfoni już skręcali się ze śmiechu. Na szczęście nikt nie powiązał ich spóźnienia z nieobecnością na śniadaniu czy wspólnym wejściem do klasy, za co w duchu była im bardzo wdzięczna.
- Malfoy ma na sobie krawat w barwach Gryffindoru - zachichotała.

***

- I nikt się wtedy nie zorientował?
- Na szczęście nie. Tylko Harry dokuczał mi przez dwa miesiące - uśmiechnęła się wymuszenie Hermiona.
- Chcesz zostać na chwilę sama? - zapytała Rosie domyślnie.
- Tak.
- Zrobić ci kawę?
- Poproszę.
- A opowiesz mi co było dalej?
- Tak - powiedziała powoli Hermiona - W sumie tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz