wtorek, 13 września 2016

Rozdział 4. "Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze."

Hermiona siedziała w bibliotece z Ginny. Ruda miała pisać wypracowanie z eliksirów, aktualnie jednak wpatrywała się w przyjaciółkę. Dziewczyna poczuła się nieswojo.
- Gin? Coś nie tak? – spytała w końcu.
- Hermiona, kochanie, co ty masz na szyi i dłoniach? – odpowiedziała pytaniem.
Hermiona dotknęła karku palcami, niepewna, co ma odpowiedzieć.
- Eeee… - W tym momencie Hermiona Granger pobiła elokwencją Harry’ego.
- Bo jak dla mnie to wygląda jakby ktoś zrobił ci malinki albo zaatakowały cię diabelskie sidła.
- Tak, to były sidła – potwierdziła Hermiona trochę zbyt szybko, rumieniąc się lekko i wyłamując pod stołem palce. – Podlewaliśmy je na zielarstwie i niechcący je dotknęłam. No i tak jakoś mnie oplotły. I zanim ktoś się zorientował i pomógł mi się ich pozbyć to zostawiły ślady.
- Mhm – mruknęła Ginny, jakby nieprzekonana. – A nie powinnaś iść z tym do pani Pomfrey? – zasugerowała.
- Nie, dlaczego? Samo zejdzie – zbagatelizowała „problem” brunetka. – Ale dosyć o mnie, opowiadaj o sobie i Harry’m, jak wam się układa? – Miała nadzieję, że przyjaciółka połknie haczyk i zmieni temat.
- Musimy na drugi raz bardziej uważać – pomyślała i zaczęła słuchać, jak Ginny opowiada o randce, na której ostatnio była.

***

- To naprawdę były sidła? - zapytała Rose. Hermiona uniosła brwi - Ok, ok, rozumiem - wycofała się dziewczyna. - I ciocia Ginny w to uwierzyła?
- Tak - zaśmiała się lekko kobieta.
- Tata też?
- Twój tata nic nie zauważył, miał wtedy dziewczynę.
- Tata miał inną dziewczynę niż ty?!
- Miał - uśmiechnęła się do wspomnień Hermiona. Ostatnio często tak robiła, gdy Rosie wypytywała ją o szkolną przeszłość.
- Kogo?
- Lavender Brown.
- Nie słyszałam o niej. Co się z nią stało? - spytała dziewczyna.
- Zginęła podczas wojny - Hermiona zadrżała mimowolnie i zmieniła temat. - Chcesz posłuchać o walentynkach?
- No pewnie! - Rose wyczuła, że temat byłej dziewczyny jej ojca jest dla matki bardzo drażliwy i nie miała ochoty go kontynuować.

***

Siedziała w Wielkiej Sali, patrząc gdzieś ponad tłumem. On właśnie otwierał jej prezent. Miała nadzieję, że mu się spodoba. Z ulgą zauważyła, że uśmiecha się szeroko. Wiedziała, że to do niej. Odwróciła się do swojego stołu i zaczęła jeść. Nagle wylądowała przed nią sowa, przewracając jej puchar z sokiem. Odczepiła paczkę i pozwoliła ptakowi odlecieć. Niecierpliwie rozerwała papier i... Wybuchnęła śmiechem. Ginny spojrzała na nią ciekawie, ale potrząsnęła głową, nie chcąc teraz rozmawiać. Kupił jej to samo, co ona jemu. Wiedział? Nie, to niemożliwe. Przecież złożyła zamówienie w największej tajemnicy, nie powiedziała nawet Harry'emu, choć pytał ją o to nie raz, gdy zostawali sami. Otworzyła książkę i natychmiast zatrzasnęła ją z powrotem, bo Lavender zerknęła ciekawie na zawartość. Postanowiła, że dedykację przeczyta później.
Spojrzała na zegarek i zerwała się na równe nogi. Za dwadzieścia minut zaczynały się eliksiry, a musiała pobiec jeszcze po torbę.
- Mogę iść z tobą? - spytała Ginny, chcąc wyciągnąć z przyjaciółki, co ją tak rozbawiło i co zawierała paczka.
- Dostałam "Romea i Julię" - uśmiechnęła się domyślnie. Czasem Gin była przewidywalna aż do bólu.
- Wiktor? - spytała Ginny.
- Tak - zarumieniła się Hermiona. Cholera. Nie znoszę tak kłamać.
- Zazdroszczę Ci go.
- Masz Harry'ego - przypomniała jej.
- No ja wiem, ale to co robi Wiktor jest słodkie... Dobra. – Zmieniła temat ruda. - Chodź po tę torbę, bo się spóźnisz.

W pokoju Hermiony
- Herm, pospiesz się! - zawołała Gin. - Powinnaś coś zobaczyć. - Brunetka weszła do sypialni i otworzyła szeroko oczy. Cała sypialnia była zasłana różami. - Nie no, Krum przeszedł samego siebie. - Ku zdziwieniu rudej, brunetka rzuciła się na łóżko w poszukiwaniu jakiegoś śladu. Po chwili zerwała się triumfalnie i podała Ginny wyczarowaną ukradkiem karteczkę.
- Harry pomylił pokoje - powiedziała tonem wyjaśnienia. Miała nadzieję, że Ginny jej uwierzy.
- O matko, to wszystko od Harry'ego? Muszę mu podziękować. - Ginny uścisnęła przyjaciółkę i wybiegła z jej pokoju. Hermiona uśmiechnęła się szeroko i wysłała do przyjaciela patronusa z wyjaśnieniem całej sytuacji, modląc się, by był w pokoju wspólnym.

***

„Kochałem dotąd? O! Zaprzecz mój wzroku!
Boś jeszcze nie znał równego uroku!”
~ William Shakespeare

- Mam dziś wolne dormitorium, wiesz? – zajrzał jej w oczy.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- Zaprosić cię.
- W jakim celu? – uśmiechnęła się złośliwie.
- Niecnym, kochanie, niecnym.
- W takim razie chyba przyjdę.
- Dziewiąta?
- Dziesiąta. Muszę skończyć wypracowanie.
- Będę czekał.

***

- Harry, mogę cię o coś prosić?
- Peleryna jest w kufrze. Nie będzie mi dziś potrzebna. Możesz wziąć.
- Skąd wiedziałeś, że…
- Rozmawiałaś z nim, widziałem. Chce, żebyś do niego przyszła, prawda? – Na te słowa Hermiona rzuciła w niego trzymaną w ręku poduszką.
- Harry – zbeształa go. – Jesteś nieznośny, ale i tak cię kocham.
- Czemu jest taki kochany? – Ron przerwał im rozmowę. Hermiona otworzyła usta, a potem zamknęła je, nie wiedząc, co mogłaby odpowiedzieć.
- Obiecałem ją nauczyć wyczarowywać patronusa – wykombinował szybko Harry. Zauważając zdziwione spojrzenie przyjaciółki zdał sobie sprawę, że przecież nauczyła się tego jako pierwsza z GD. Wzruszył ramionami.
- A to Hermiona jeszcze nie umie?  - zdziwił się rudzielec.
- Chciałam jeszcze poćwiczyć - wypaliła, modląc się, by Ron porzucił już ten temat.
- O, świetnie, mogę się dołączyć? – zapytał tylko. Wymienili lekko zdenerwowane spojrzenia.
- Jasne – powiedział w końcu Harry.
- Ekstra – ucieszył się rudy. – Dziś? – spytał,
- Eee… Nie – zaprotestowała Hermiona. – Dziś boli mnie głowa, położę się spać wcześniej.
- Rozumiem – zasmucił się trochę Ron. – Może przyniosę ci proszek od bólu głowy?
- Nie, nie ma potrzeby, Ale dziękuję.
- Dobrej nocy. Śpij dobrze – życzył jej rozbawiony Harry. Złapała kolejną poduszkę i rzuciła nią w niego. Harry roześmiał się szczerze, a ona pomyślała, że warto było okłamać Rona, żeby usłyszeć jego śmiech, zwłaszcza, że rzadko pozwalał sobie na okazywanie emocji. Ron spojrzał na niego zdegustowany, a Hermiona uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pobiegła na piętro po pelerynę.

***

„Pomyśl, jak będziemy się czuć nazajutrz.
Pomyśl o ile trudniejsze po wspólnie spędzonej nocy będzie udawanie,
że nic do siebie nie czujemy przy innych ludziach,
nawet jeśli jedyne co zrobimy to zaśniemy obok siebie.
To jak wzięcie małej dawki narkotyku...
sprawia jedynie, że chce się więcej.”
~ Cassandra Clare

Co by tu na siebie ubrać? Hermiona opróżniła już całą szafę i nie miała pojęcia, co wybrać. Nie mogła też spytać o radę Ginny, bo ta zaraz by chciała wiedzieć, dla kogo i po co to. Lavender i Parvati? Tym to by tygodnia nie starczyło, a za chwilę cały Hogwart by wiedział, że Hermiona Granger spędziła noc w męskim dormitorium. Jej koleżanki z pokoju może nie były najinteligentniejsze, ale gdy chodziło o jakiś związek to umiały go wyczuć na kilometr.
Jedyną osobą, która znała prawdę, był Harry, ale on to już w ogóle odpadał. Wyobraziła sobie jego minę, gdyby podeszła do niego i zadała pytanie w stylu Harry, pomożesz mi wybrać bieliznę na randkę?. Wyobrażając sobie jego reakcję, parsknęła głośnym śmiechem.
- Co cię tak bawi? – spytała Parvati, wchodząc do pokoju.
- Eeee… Vati, co byś ubrała na randkę? – zaryzykowała. W końcu była bez Lavender. Koleżanka spojrzała krytycznie na stertę ubrań leżących na podłodze.
- To. - Wyciągnęła z samego spodu bordową sukienkę. – I stanik bez ramiączek.
- Dziękuję – uśmiechnęła się Hermiona i rzuciła ciuch na łóżko.
- A z kim idziesz na randkę?  - zainteresowała się. Herm zaklęła w myślach.
- W ferie idę na podwójną randkę z koleżanką z Londynu – skłamała, przewracając oczami.
- Oooh, a przystojny jest?
- Caroline mówiła, że tak. W końcu to jej brat.
- Musisz mi koniecznie więcej o nim opowiedzieć! Teraz muszę iść napisać wypracowanie, ale jak tylko wrócę, to wszystko mi opowiesz, dobra? – spytała zaaferowana Parvati. W końcu Hermiona Granger niecodziennie chodzi na randki.
- Jasne – mruknęła brunetka i szybko zamknęła się w łazience. Uff, tak mało brakowało, a by się zdradziła, że spotyka się z kimś z Hogwartu.

***

“Powiedz mi, czy wszystko gra
Co Ci jeszcze mogę dać?
Opowiadaj, mamy czas,
Ja słucham,
A Ty szukaj słów…”
~ Hej hej i jeszcze raz

Hermiona stała schowana pod peleryną-niewidką w lochach przed obrazem, który strzegł wejścia do dormitorium Dracona. Zastanawiała się, czy na pewno powinna wchodzić tam pod nieobecność chłopaka. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Nie chcąc ryzykować, rzuciła cicho hasło i weszła do pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu z uśmiechem. Panował tam lekki bałagan, więc zdecydowała się trochę posprzątać. Zdjęła pelerynę i położyła ją na fotelu. Poukładała książki na biurku w kolejności alfabetycznej, rozrzucone ubrania pochowała do szafy, a brudne szklanki i kieliszki odesłała do kuchni. Potem nalała sobie do kieliszka wytrawnego, portugalskiego wina i ułożyła się wygodnie na łóżku z jego "Najciekawszymi eliksirami starożytnego Egiptu". Straciła poczucie czasu, dlatego gdy po dwóch godzinach otworzyły się drzwi i do sypialni wpadł wyraźnie rozdrażniony Draco, spojrzała na niego lekko nieprzytomnie, nie wiedząc, co ma robić. Chyba nawet w ogóle jej nie zauważył, bo zrzucił z siebie wierzchnią szatę, mówiąc coś do siebie pod nosem.
- Pieprzony. Slughorn. – warknął. - Niech. Sam. Sobie. Czyści. Te. Kociołki - pozbywał się ubrań w ekspresowym tempie. Po chwili stał przed szafą w samych bokserkach. Hermiona siedziała na łóżku i patrzyła na niego zdumiona.
- Ja tu jestem – powiedziała w końcu, gdy sięgnął gumki bokserek. Odwrócił się, gwałtownie.
- Cześć - powiedział zaskoczony i podszedł do łóżka z kpiącym uśmieszkiem na wargach - Jak długo tu jesteś? - Hermiona spojrzała na zegarek.
- Jakieś dwie godziny - uśmiechnęła się, wstając i przytulając się do niego.
- Weźmiesz ze mną prysznic? - zaproponował.
- Nie - zmarszczyła brwi - Chciałabym... - Nie zdążyła skończyć myśli, bo wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie postawił ją pod prysznicem i puścił zimną wodę. Prychnęła oburzona skierowała na niego zimny strumień i zaczęła się śmiać z jego zdziwionej miny.
- Teraz jesteśmy kwita - powiedziała, zdejmując z siebie przemoczoną koszulkę.
- Chyba jeszcze nie - uśmiechnął się, przyparł ją do ściany i pocałował. Odchyliła głowę do tyłu i pogłębiła pocałunek. Draco odnalazł zapięcie jej stanika i rozpiął go, pozwalając mu opaść. Hermiona jęknęła cicho, bo w tym samym momencie, gdy rozpinał jej spódnicę, zaczął delikatnie całować jej szyję i dekolt. Odsunął się na moment, a ona spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Prysznic chyba może zaczekać - uśmiechnął się i kucnął przed nią, by pomóc jej do końca pozbyć się ubrań.

***

„-Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic - powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę.
- Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.”
~ Alan Alexander Milne

- Draco... Muszę ci coś powiedzieć.
- Co się stało?
- Pamiętasz naszą wspólną noc? - spytała, przygryzając wargę.
- Którą? - zapytał, a Hermiona zbladła, zastanawiając się, czy przypadkiem nie wydarzyło się coś, czego nie pamiętała. - Żartowałem - uspokoił ją.  - Oczywiście, że pamiętam.
- No bo - zawahała się chwilę - jestem w ciąży...
- Ale jak? Kiedy? Ze mną? Jesteś pewna?
- Jak to ci chyba nie muszę tłumaczyć - zaperzyła się. - I tak, jestem pewna. Zrobiłam test ciążowy.
- Co zrobiłaś? - zdziwił się
- Test ciążowy – powtórzyła zirytowanym tonem.
-  Trudny był? – zapytał.
- Co? - teraz to ona się zdziwiła.
- No czy miał trudne pytania – sprecyzował.
- On nie ma pytań. - Gdyby sytuacja nie była tak poważna, z pewnością roześmiałaby się z jego nieznajomości podstawowych dla niej kwestii.
- To jak się go robi? - spytał ogłupiały. Nachyliła się mu do ucha i wyjaśniła cicho, o co chodzi.
- I co teraz? Mamy szkołę, no i nie wiem co na to nasi rodzice...
- Porozmawiam z moimi. Wstawią się za nami - powiedział powoli.
- Mogłabym sama porozmawiać z twoją matką? – poprosiła.
- W porządku. - Zdziwił się jej prośbą, ale chciał, żeby rozegrała to po swojemu, jeśli takie ma życzenie. Zdawał sobie sprawę, że to koniec anonimowości dla ich dwójki. Ale tak widocznie miało być. Był gotów zrobić wszystko, o co go poprosi.
- Kiedy chcesz się z nią spotkać? Za tydzień jest wypad do Hogsmeade. Mogę jej napisać, żeby się tam pojawiła.
- Nie – zaprotestowała. - Nie chcę tego robić publicznie. No i najlepiej jak najszybciej.
- Możemy nawet teraz.
- Jak to teraz?!
- Dostałem od niej proszek Fiuu na wszelki wypadek, żebym mógł szybko dostać się do domu. To chyba właśnie taka sytuacja, w której powinienem go użyć.
- Dziękuję - przytuliła go. Wstał i podał jej słoik z pyłkiem.
- Wiesz co masz robić - powiedział. Skinęła niespokojnie głową. Wrzuciła garść proszku w płomienie, które błysnęły na zielono. Hermiona weszła w ogień.
- Malfoy's Manor - powiedziała wyraźnie. Po chwili stała w eleganckim holu, a za nią pojawił się Draco. Przed nimi zmaterializował się skrzat domowy.
- Nicponiu, gdzie moja matka? - spytał chłopak.
- W swoim saloniku, paniczu - odpowiedziało stworzenie. Dracon chwycił ją za dłoń i poprowadził na piętro. Czuł jak cała drży. Jej zdenerwowanie było bardzo widoczne.
- Będzie dobrze - pocieszył ją. Skinęła głową bez słowa. Otworzył drzwi do gabinetu i wpuścił ją przed sobą.
- Dracon? - zdziwiła się Narcyza Malfoy, gdy wszedł za dziewczyną do pomieszczenia. - Coś się stało?
- Musimy ci coś powiedzieć - powiedział, czując nagle wielkie napięcie.
- Najpierw usiądźcie - zaproponowała kobieta. - Przecież nie jesteście u dyrektora. - zażartowała, by rozluźnić atmosferę.  Hermiona opadła na krzesło, cały czas ściskając dłoń chłopaka.  - W czym mogę wam pomóc?
- Więc... - zawahał się chłopak.
- No mów - uśmiechnęła się Narcyza.  - Przecież Hermiona nie jest w ciąży, więc cokolwiek by to nie było, na pewno to nie jest aż takie straszne. - Ze zdumieniem zauważyła, że Hermiona na dźwięk jej słów zemdlała.
- Obudź się, to tylko zły sen - usłyszała nagle Hermiona i poczuła, jak ktoś nią potrząsa.
- Sen? - Otworzyła oczy i zamrugała. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że leży na łóżku w jego dormitorium. Merlinie, jak dobrze – odetchnęła z ulgą.
- Co ci się śniło? - spytał ciekawie.
-  Nic takiego, zwykły nieprzyjemny sen - skłamała lekko i przytuliła się do niego. - Po prostu dobrze, że jesteś - uśmiechnęła się i z powrotem zasnęła. Leżał przez chwilę, patrząc na nią ze skupieniem. Nikt nigdy mu czegoś takiego nie powiedział. Poczuł, że znów ogarnia go zmęczenie i zamknął oczy, zapominając chwilowo o całej sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz